Znany satyryk Krzysztof Daukszewicz w jednym ze swoich utworów zwykł śpiewać:
Telewizor wyłączyłem, świecił za niebiesko
Bo samogon, gdy wypędzę, to chowam w kineskop
Zresztą może bym i włączył, ale nie ma prądu
Tylko zacier jest na chodzie i dowód do wglądu
Choć dużo się w Polsce zmieniło od onych czasów i w przeciwieństwie do tamtych wesołych lat telewizja otwarcie już dziś pokazuje panów w niebieskich mundurkach niekiedy okładających pałami protestujące np. „mrówki” na granicy, lub rozochoconych za bardzo kibiców Legii. Natomiast zamiast zacieru w domu, co najwyżej delikatnie bombluje mi w baniaczku jeżynowe wino, to jednak i tak z powodu nadmiernego świecenia na niebiesko mojego telewizora musiałem go w końcu ubezwłasnowolnić. W mojej niebieskiej wypasionej „N” telewizji na niebiesko świecił już każdy polski kanał. Gdzie nie kliknąć, tam występują albo błękitne, albo granatowe poważne gadające głowy, co rusz przerzucające się inwektywami, czy zawzięcie tłumaczące własny pogląd. Jeśli gdzie niegdzie przebije się w końcu kolor czerwony, to chyba dlatego, że idą święta i na ekranie chyłkiem przemyka czasem gruba postać św. Mikołaja. Pozostały program wypełniają nam błękitno-granatowe ludziki w różnym natężeniu w zależności od tego kto akurat zarządza stacją. Tak oto codzienny relaks przed „błękitnym ekranem” do znudzenia umilają nam niebiescy politycy od zawsze prawie w wiecznym recyklingu. O ile kiedyś na jedynym dostępnym kanale czekając na „Kobrę” albo western gromadzili się tłumnie ludkowie, tak teraz każdy z nas z osobna zasiada przed setką stacji, choć do wyboru w gruncie rzeczy i tak zostaje jeden i ten sam repertuar jak ongiś.
Mamy więc różne kabaretony, teatr telewizji, seriale i thrillery. Prawie na każdym z nich pojawiają się nasze ulubione niebieskie postaci. Jeśli interesuje nas serial obyczajowy wystarczy kliknąć pilotem i na ekranie pojawia się sympatyczna postać przewodniczącego Chlebowskiego, który ciepłym głosem godzinami potrafi mówić o „nowej jakości rządzenia PO-PSL”. Ponieważ serial ma scenariusz niezbyt skomplikowany, to postać przewodniczącego głównie gada o niczym, albo snuje wizje przyszłości „by wszystkim żyło się lepiej”. Jak w każdym serialu są i Szwarc charaktery, a te oczywiście w kolorze nie czarnym, lecz granatowym - najczęściej pod postacią Jacka Kurskiego, lub Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy już nasycimy się serialową papką, warto przeskoczyć na program kabaretowy. Moją ulubioną satyryczną postacią jest marszałek Niesiołowski. Jeszcze nie tak dawno ultrakatolicka ględźba z ZChN, który przeszedł piękną transformację w stu procentowego liberała, który nawet rozumie i naucza, czym jest ironia w polityce. Panu marszałkowi gratuluję i jeśli dalej będzie rozwijał się w takim tempie, to kto wie, być może po kilku reinkarnacjach ujrzę go u boku Roberta Biedronia na Paradzie Równości walczącego tym razem nie z Leninem, a z dyskryminacją mniejszości seksualnych.
Ponieważ nie samą rozrywką człowiek żyje, zaś czasami trzeba się nieco ukulturalnić, to warto włączyć teatr TV. Oj tutaj sztuk jest zatrzęsienie: dramaty, tragedie i tragifarsy. Ostatnio na czołówkach ekranu to tragifarsa najczęściej się pojawiała - z granatowym, a jakże! – prezydentem w roli głównej. Gdzieś tam strzelano, coś się zepsuło, ktoś w tle po rosyjsku do kogoś krzyczał chyba: Won! Lub też jakoś tak podobnie. Ot, była to taka nasza współczesna wersja „Spadajdziadów”, której sam Dejmek by się nie powstydził. Teatr teatrem, ale przecież odkąd nakręcono Supermana, nie obejdzie się na ekranie bez super bohaterów. Nową wschodzącą błękitną gwiazdą jest niejaki poseł Karpiniuk. W pełnym napięciu słuchałem jego wywodów na Komisji Śledczej, tudzież oglądałem inny pojedynek z kosmicznym bohaterem gen. Hermaszewskim. Nie tylko ja dowiedziałem się, że generał Hermaszewski należał do wojskowej junty WRON, a jeśli ktoś nie wierzy, to najlepiej niech sprawdzi w Google, tak jak poseł Karpiniuk sugeruje. Przynajmniej dzięki telewizji już widzę dokąd zmierza reforma szkolnictwa pod wodzą błękitnej minister Hall – od dziś drogie dziatki zamiast książek – Google, Google i jeszcze raz Google.
No cóż… jacy politycy, takie programy – rzekłbym. A w naszej TV nie tylko, w kółko widać kolor niebieski, ale głównie potrafi się pokazywać na ekranie coś tam, coś tam. Prawdziwe tematy o przyszłości kraju, świata i różnorodności wypowiedzi prawie wcale nie interesują naszych dziennikarskich speców telewizyjnych. Niekiedy te same telewizje próbują nam powiedzieć, że jest alternatywa na kolor błękitny i granatowy. Podobno wkracza do gry Polska XXI, więc przybędzie mi kolor ciemnoniebieski na ekranie – no i masz ci los drogi bracie i siostro.
Tymczasem świat bucha kolorami tęczy. Przez chwile nawet myślałem, że w związku ze szczytem COP 14 w Poznaniu, choć na moment królować będzie w TV kolor zielony – ale gdzie tam! To, że ważą się losy świata nie specjalnie przejęło nasze niebieskie telewizje, a jeśli już, to i tak gadały tylko błękitno-granatowe głowy i to w większości o tym, że prąd nam zdrożeje o 100 %.
I jak tu w tej sytuacji nie wyłączyć telewizora – trzeba oszczędzać. No może i bym włączył, ale nie ma prądu, a raczej stać mnie niedługo na niego nie będzie jak wmawiają mi telewizje i gazety - i to wszystko przez ten feralny szczyt klimatyczny! Jak to dobrze, że wciąż bordowe wino mi w baniaczku dojrzewa. Na zimę będzie się czym ogrzać jak znalazł. Na wszelki wypadek dowód do wglądu przygotowałem, bo jak przyjdzie policja, będzie prohibicja!
Może jednak lepiej nie martwić się na zapas, gdyż w ostatnim programie podali, że błękitny Schetyna zabierze mundurowym pomostówki, więc istnieje szansa, że już nie będzie komu sprawdzać w tym niebieskim kraju dowodów osobistych.
Telewizor wyłączyłem, świecił za niebiesko
Bo samogon, gdy wypędzę, to chowam w kineskop
Zresztą może bym i włączył, ale nie ma prądu
Tylko zacier jest na chodzie i dowód do wglądu
Choć dużo się w Polsce zmieniło od onych czasów i w przeciwieństwie do tamtych wesołych lat telewizja otwarcie już dziś pokazuje panów w niebieskich mundurkach niekiedy okładających pałami protestujące np. „mrówki” na granicy, lub rozochoconych za bardzo kibiców Legii. Natomiast zamiast zacieru w domu, co najwyżej delikatnie bombluje mi w baniaczku jeżynowe wino, to jednak i tak z powodu nadmiernego świecenia na niebiesko mojego telewizora musiałem go w końcu ubezwłasnowolnić. W mojej niebieskiej wypasionej „N” telewizji na niebiesko świecił już każdy polski kanał. Gdzie nie kliknąć, tam występują albo błękitne, albo granatowe poważne gadające głowy, co rusz przerzucające się inwektywami, czy zawzięcie tłumaczące własny pogląd. Jeśli gdzie niegdzie przebije się w końcu kolor czerwony, to chyba dlatego, że idą święta i na ekranie chyłkiem przemyka czasem gruba postać św. Mikołaja. Pozostały program wypełniają nam błękitno-granatowe ludziki w różnym natężeniu w zależności od tego kto akurat zarządza stacją. Tak oto codzienny relaks przed „błękitnym ekranem” do znudzenia umilają nam niebiescy politycy od zawsze prawie w wiecznym recyklingu. O ile kiedyś na jedynym dostępnym kanale czekając na „Kobrę” albo western gromadzili się tłumnie ludkowie, tak teraz każdy z nas z osobna zasiada przed setką stacji, choć do wyboru w gruncie rzeczy i tak zostaje jeden i ten sam repertuar jak ongiś.
Mamy więc różne kabaretony, teatr telewizji, seriale i thrillery. Prawie na każdym z nich pojawiają się nasze ulubione niebieskie postaci. Jeśli interesuje nas serial obyczajowy wystarczy kliknąć pilotem i na ekranie pojawia się sympatyczna postać przewodniczącego Chlebowskiego, który ciepłym głosem godzinami potrafi mówić o „nowej jakości rządzenia PO-PSL”. Ponieważ serial ma scenariusz niezbyt skomplikowany, to postać przewodniczącego głównie gada o niczym, albo snuje wizje przyszłości „by wszystkim żyło się lepiej”. Jak w każdym serialu są i Szwarc charaktery, a te oczywiście w kolorze nie czarnym, lecz granatowym - najczęściej pod postacią Jacka Kurskiego, lub Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy już nasycimy się serialową papką, warto przeskoczyć na program kabaretowy. Moją ulubioną satyryczną postacią jest marszałek Niesiołowski. Jeszcze nie tak dawno ultrakatolicka ględźba z ZChN, który przeszedł piękną transformację w stu procentowego liberała, który nawet rozumie i naucza, czym jest ironia w polityce. Panu marszałkowi gratuluję i jeśli dalej będzie rozwijał się w takim tempie, to kto wie, być może po kilku reinkarnacjach ujrzę go u boku Roberta Biedronia na Paradzie Równości walczącego tym razem nie z Leninem, a z dyskryminacją mniejszości seksualnych.
Ponieważ nie samą rozrywką człowiek żyje, zaś czasami trzeba się nieco ukulturalnić, to warto włączyć teatr TV. Oj tutaj sztuk jest zatrzęsienie: dramaty, tragedie i tragifarsy. Ostatnio na czołówkach ekranu to tragifarsa najczęściej się pojawiała - z granatowym, a jakże! – prezydentem w roli głównej. Gdzieś tam strzelano, coś się zepsuło, ktoś w tle po rosyjsku do kogoś krzyczał chyba: Won! Lub też jakoś tak podobnie. Ot, była to taka nasza współczesna wersja „Spadajdziadów”, której sam Dejmek by się nie powstydził. Teatr teatrem, ale przecież odkąd nakręcono Supermana, nie obejdzie się na ekranie bez super bohaterów. Nową wschodzącą błękitną gwiazdą jest niejaki poseł Karpiniuk. W pełnym napięciu słuchałem jego wywodów na Komisji Śledczej, tudzież oglądałem inny pojedynek z kosmicznym bohaterem gen. Hermaszewskim. Nie tylko ja dowiedziałem się, że generał Hermaszewski należał do wojskowej junty WRON, a jeśli ktoś nie wierzy, to najlepiej niech sprawdzi w Google, tak jak poseł Karpiniuk sugeruje. Przynajmniej dzięki telewizji już widzę dokąd zmierza reforma szkolnictwa pod wodzą błękitnej minister Hall – od dziś drogie dziatki zamiast książek – Google, Google i jeszcze raz Google.
No cóż… jacy politycy, takie programy – rzekłbym. A w naszej TV nie tylko, w kółko widać kolor niebieski, ale głównie potrafi się pokazywać na ekranie coś tam, coś tam. Prawdziwe tematy o przyszłości kraju, świata i różnorodności wypowiedzi prawie wcale nie interesują naszych dziennikarskich speców telewizyjnych. Niekiedy te same telewizje próbują nam powiedzieć, że jest alternatywa na kolor błękitny i granatowy. Podobno wkracza do gry Polska XXI, więc przybędzie mi kolor ciemnoniebieski na ekranie – no i masz ci los drogi bracie i siostro.
Tymczasem świat bucha kolorami tęczy. Przez chwile nawet myślałem, że w związku ze szczytem COP 14 w Poznaniu, choć na moment królować będzie w TV kolor zielony – ale gdzie tam! To, że ważą się losy świata nie specjalnie przejęło nasze niebieskie telewizje, a jeśli już, to i tak gadały tylko błękitno-granatowe głowy i to w większości o tym, że prąd nam zdrożeje o 100 %.
I jak tu w tej sytuacji nie wyłączyć telewizora – trzeba oszczędzać. No może i bym włączył, ale nie ma prądu, a raczej stać mnie niedługo na niego nie będzie jak wmawiają mi telewizje i gazety - i to wszystko przez ten feralny szczyt klimatyczny! Jak to dobrze, że wciąż bordowe wino mi w baniaczku dojrzewa. Na zimę będzie się czym ogrzać jak znalazł. Na wszelki wypadek dowód do wglądu przygotowałem, bo jak przyjdzie policja, będzie prohibicja!
Może jednak lepiej nie martwić się na zapas, gdyż w ostatnim programie podali, że błękitny Schetyna zabierze mundurowym pomostówki, więc istnieje szansa, że już nie będzie komu sprawdzać w tym niebieskim kraju dowodów osobistych.
1 komentarz:
Jeżynowe winko... mniam...
Jeżyny zachowują w przetworach taki boski aromat igliwia...
Prześlij komentarz