W ramach wakacyjnej kanikuły dokształcam się w dziedzinach wszelakich. Właśnie jestem świeżo po lekturze o różnych formach samorządu w poszczególnych krajach Unii Europejskiej i spostrzeżenia mam dość ciekawe. Marząc o demokracji bezpośredniej zdaję sobie sprawę, że na drodze do jej osiągnięcia potrzebne będą sprzyjające jej instytucje - maksymalnie reprezentatywne i przejrzyste. Każde z państw unijnych ma swoje własne pomysły, jedne lepsze, inne gorsze, a sztuką jest przeszczepić tylko te elementy, które na to zasługują. Przy reformie administracyjnej - takie przynajmniej mam zdanie - zapędzono się nieco przy niektórych pomysłach, pora zatem o tym powiedzieć.
Są to moje przemyślenia, tak więc nie miejcie pretensji, jeśli za jakiś czas usłyszycie, że Zieloni mają inne. Podpisuję się pod nimi własnym imieniem i nazwiskiem, zatem tylko ja mogę brać za nie odpowiedzialność. Przede wszystkim zdumiewa mnie fakt, że uparcie przyjęliśmy model trójstopniowy, z podziałem na gminy, powiaty i województwa. Skomplikowaliśmy całą strukturę, miast stworzyć ustawodawstwo ułatwiające gminom tworzenie dobrowolnych, elastycznych związków międzygminnych. Powiaty nie są może katastrofą, ale realnie rzecz biorąc mało kto widzi ich efekty działania. Nie mówiąc już o tym, jak wielkie emocje budziły granice poszczególnych jednostek administracyjnych, odgórnie tworzonych przez Sejm i Senat, miast przeprowadzania referendum na temat tego, czy np. Bielsko-Biała i Częstochowa mają być na Górnym Śląsku, czy Radom na Mazowszu.
Ten etap reformy mamy już jednak za sobą. Sądzę, że teraz czas na radykalne uproszczenie całego systemu. W wielu krajach samorząd jest jednoszczeblowy (!), a model z poziomem lokalnym i regionalnym, bez niczego pośrodku, jest całkiem rozpowszechniony. Likwidując powiaty i cedując większość ich zadań gminom, można by liczyć na zbliżenie władzy do ludzi i większego zainteresowania sprawami gminy. Spore kompetencje sprawiałyby, że dla ich lepszego wykonywania często mogłyby się łączyć dobrowolnie w związki międzygminne. Wydawanie paszportów czy też wspólny remont lokalnej drogi mogłyby być dobrymi powodami do takiego działania. Działania, które mogłoby się łączyć z zyskami finansowymi - w Danii samorząd X może na przykład zlecić samorządowy Y świadczenie odpłatnych usług na jego korzyść.
Bardzo ważną kwestią jest rodzaj podziału władzy w samorządach. Po wprowadzeniu bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów szala niebezpiecznie przechyliła się na korzyść władzy wykonawczej, skupionej w rękach pojedynczej osoby i jego gabinetu. Posiadając realne instrumenty władzy, nie tylko administruje dobrem wspólnym, ale wręcz nim włada, podczas gdy rola rad gmin i miast zaczyna się sprowadzać do bycia maszynką do głosowania. To niebezpieczna sytuacja, bowiem to organy uchwałodawcze, będąc wieloosobowymi, lepiej reprezentują różnorodność opinii i dają szanse na różnobarwne koalicje, stałe i doraźne.
Bardzo zatem podobają mi się pomysły z Europy, służące wzmocnieniu roli lokalnych rad samorządowych. Grecy znaleźli niezwykle interesujący koncept - tam burmistrz jest szefem wybieranego przez radę Komitetu Miejskiego (odpowiednik naszych Zarządów). Sam jest wybierany przez Radę na takiej zasadzie, że zostaje nim osoba, która dostała najwięcej głosów podczas wyborów do Rady. Jest to zatem mandat tak od wyborców, jak i od lokalnego organu uchwałodawczego, który wybiera mu współpracownice i współpracowników. W niektórych krajach, w których burmistrz, mer czy prezydent wybierani są bezpośrednio, zastępców wybiera mu rada gminy czy też analogicznej formy samorządu. Jest to wzajemna kontrola sił na dużo wyższym poziomie niż w Polsce.
Zastanowić się też należy nad rolą Zarządu. Czy ma rozporządzać swobodnie majątkiem gminy, czy też raczej ułatwiać pracę radnym? To drugie rozwiązanie zwyciężyło w Austrii, gdzie Zarząd Gminy, składający się z burmistrza, 3 zastępców i od 9 do 13 radnych w proporcjach odpowiadających sile poszczególnych ugrupowań w lokalnej izbie, przygotowuje plan obrad rady i administruje gminnym majątkiem. Pełni zatem rolę nie tylko lokalnego rządu, ale też odpowiednika sejmowego Konwentu Seniorów. Nie wyklucza z udziału w procesie partycypacji żadnej z sił, każda z nich ma zatem wgląd (choć nie zawsze ma możliwość przeforsowania swoich przekonań) w funkcjonowanie obszaru wspólnego, na przykład przedsiębiorstwa komunalnego. Rodzi się zatem odpowiedzialność, a każdy i każda ma dostatecznie dużo informacji, by później proponować adekwatne do możliwości rozwiązania.
Jeszcze inną kwestią jest to, jak dużą swobodę decyzyjną może mieć prezydent czy burmistrz. W Danii jest szefem Rady gminy i lokalnej administracji, zatem wetowanie nie ma tam racji bytu - dużo więcej tu scalenia kompetencji pod przewodnictwem mocnych Rad. W innych krajach ma funkcje niemal reprezentacyjną, ewentualnie czuwa nad przestrzeganiem prawa - wtedy jest mianowany przez organy centralne, jak w Luksemburgu. Należy zatem zastanowić się, czy organ wykonawczy może mieć prawo do odmowy podporządkowania się woli gminy - moim zdaniem raczej nie, powinien za to w razie wątpliwości mieć prawo zapytać się sąd o zgodność uchwał z prawem krajowym i europejskim.
Jak zatem widziałbym idealny samorząd? Na szczeblu gminy Rada Miasta, powołująca Zarząd, przygotowujący obrady i nadzorujący wprowadzanie uchwał Rad. Prezydent tudzież burmistrz - osoba, która dostała najwięcej głosów radnych w wyborach do Zarządu przewodniczyłby jej obradom i reprezentował ją na zewnątrz, z urzędu byłby także członkinią lub też członkiem Zarządu. Jego władza byłaby zatem nadal spora, ale wtłoczona w ramy Rady, która inicjatywą uchwałodawczą dzieliłaby się tylko z Zarządem.
W województwie byłoby podobnie, aczkolwiek tu widziałbym jeszcze jeden urząd opiniodawczy, do którego trafiałyby wszelkie uchwały i który mógłby proponować własne. W Grecji jest to Rada Regionu, złożona m.in. z reprezentantek i reprezentantów gmin i lokalnych konfederacji pracownic i pracowników, izb rolniczych, geologicznych itp. Tego typu ciało, któremu obradom również przewodniczyłby Marszałek Województwa, mogłoby informować radnych o swoich potrzebach i przekonaniach związanych ze zrównoważonym rozwojem społeczno-ekonomicznym regionu. Wojewoda jedynie nadzorowałby przestrzeganie prawa i jakość wykonywania zadań zleconych samorządom przez państwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz