Jeden strajk mamy już za sobą - szczegóły podaje lewica.pl. Minęło półtora miesiąca sporu między związkowcami z Budryka a zarządem kopalni. Efekty są niezgorsze - jeszcze w tym roku otrzymają 490 zł podwyżki (średnio na rękę) + wyrównanie za rok ubiegły, a także powstanie komisja, która do 2010 ma sprawić, że wszyscy górnicy w Jastrzębskiej Spółce Węglowej będą zarabiać tyle samo za tę samą pracę. Wprawdzie gdyby chcieć narzekać na siłę można by spostrzec, że dużo czasu (dwa lata) ma zająć zrównywanie płac w spółce, jednak ogólnie rzecz biorąc ważne, że fakt ten nastąpi.
Wczorajsze porozumienie udowadnia, że jeśli istnieje chęć do rozmowy u obydwu stron sporu da się wytworzyć porozumienie, które, choć nie idealne, pozwoli na uspokojenie sytuacji i powrót przedsiębiorstwa do normalnego działania. Dla wielu zniesmaczonych "nadmiernymi żądaniami płacowymi" alternatywą stawało się doprowadzenie do bankructwa kopalni albo też siłowe rozpędzenie protestujących, radem z PRL. Strajkujących próbowano portretować jako wichrzycieli, "nierobów" i "darmozjadów", którzy powinni być wdzięczni, że mają pracę, a jeśli im się nie podoba, mogą ją zmienić.
Szczęśliwie Polki i Polacy nie dają się nabierać na neoliberalną nowomowę. W sondażu SMG/KRC dla "Forum" TVP Info 69% pytanych poparło żądania górników, 66% - lekarzy i pielęgniarek, a 65% - nauczycieli. Słupki poparcia dla PO zaczynają powoli słabnąć, bo ludzi widzą, że drugiej Irlandii za szybko tu nie będzie. Obiecywanie wszystkiego wszystkim traktowane było jako uprawniony element gry wyborczej, natomiast gdy poszczególne grupy zawodowe zaczęły domagać się godnego życia uznano je za wichrzycieli, którzy nie rozumieją sytuacji gospodarczej i mnóstwa innych uwarunkowań, bo tak naprawdę rząd "chciałby, ale nie może"...
No i klops - ludzie zaczęli spoglądać na wskaźniki ekonomiczne i okazało się, że potrafią wyciągnąć z nich prawidłowe wnioski. Nie trzeba przy tym dużo wysiłku - najnowszy "Newsweek" dołącza stosowną tabelkę na stronie 59. Wydajność przeciętnego górnika w "Budryku" to 1312 ton węgla na osobę, podczas gdy w "Krupińskim" (kopalni JSW o najniższej średniej płacy) - 877. Tymczasem w "Budryku" średnia płaca wynosi 5421 zł, a w "Krupińskim" - 6136 w sytuacji, gdy ta pierwsza kopalnia ma w tym roku przynieść 27 mln zysku, a ta druga - 30,6 mln strat. Nie da się ukryć, że coś tu jest nie tak...
Węgiel nie jest czystym źródłem energii i nawet nowoczesne technologie nie likwidują do końca zagrożenia emisji CO2 do atmosfery. Byłoby cudownie, by pracujący pod ziemią mogli mieć natychmiast czyste, świeże i zielone miejsca pracy, na przykład w energetyce odnawialnej. Póki co jednak wydobywają owe "czarne złoto" i mają pełne prawo, by otrzymywać za tę ciężką pracę godziwą zapłatę. Po 20 latach górnik jest wrakiem człowieka, który powinien odpoczywać i reperować swoje nadszarpnięte zdrowie. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę i mało kto docenia ten trud.
Jeśli rząd Tuska chciałby naprawdę uspokoić sytuację, powinien choć w jednym realnie ponaśladować Irlandię. Zwołany powinien być okrągły stół rządu, pracowników i pracodawców o zasięgu szerszym niż Komisja Trójstronna. W odrębnych podstolikach dla różnych grup zawodowych powinny być ukute wieloletnie umowy społeczne, określające sposób dochodzenia do wyższych płac możliwy do przyjęcia tak dla pracujących, jak i dla budżetu państwa. Bez dialogu społecznego nie ma mowy o spokoju społecznym, szczególnie w momencie, gdy wzrost gospodarczy nie przekłada się wyraźnie na wzrost zamożności wielu grup społecznych. Póki co słyszymy o tym, że negocjacje z celnikami zostały przerwane, bo rząd zaproponował im 500 złotych nie będąc w stanie powiedzieć, czy chodzi tu o podwyżkę brutto czy netto...
Źródło obrazu - Wikipedia
Wczorajsze porozumienie udowadnia, że jeśli istnieje chęć do rozmowy u obydwu stron sporu da się wytworzyć porozumienie, które, choć nie idealne, pozwoli na uspokojenie sytuacji i powrót przedsiębiorstwa do normalnego działania. Dla wielu zniesmaczonych "nadmiernymi żądaniami płacowymi" alternatywą stawało się doprowadzenie do bankructwa kopalni albo też siłowe rozpędzenie protestujących, radem z PRL. Strajkujących próbowano portretować jako wichrzycieli, "nierobów" i "darmozjadów", którzy powinni być wdzięczni, że mają pracę, a jeśli im się nie podoba, mogą ją zmienić.
Szczęśliwie Polki i Polacy nie dają się nabierać na neoliberalną nowomowę. W sondażu SMG/KRC dla "Forum" TVP Info 69% pytanych poparło żądania górników, 66% - lekarzy i pielęgniarek, a 65% - nauczycieli. Słupki poparcia dla PO zaczynają powoli słabnąć, bo ludzi widzą, że drugiej Irlandii za szybko tu nie będzie. Obiecywanie wszystkiego wszystkim traktowane było jako uprawniony element gry wyborczej, natomiast gdy poszczególne grupy zawodowe zaczęły domagać się godnego życia uznano je za wichrzycieli, którzy nie rozumieją sytuacji gospodarczej i mnóstwa innych uwarunkowań, bo tak naprawdę rząd "chciałby, ale nie może"...
No i klops - ludzie zaczęli spoglądać na wskaźniki ekonomiczne i okazało się, że potrafią wyciągnąć z nich prawidłowe wnioski. Nie trzeba przy tym dużo wysiłku - najnowszy "Newsweek" dołącza stosowną tabelkę na stronie 59. Wydajność przeciętnego górnika w "Budryku" to 1312 ton węgla na osobę, podczas gdy w "Krupińskim" (kopalni JSW o najniższej średniej płacy) - 877. Tymczasem w "Budryku" średnia płaca wynosi 5421 zł, a w "Krupińskim" - 6136 w sytuacji, gdy ta pierwsza kopalnia ma w tym roku przynieść 27 mln zysku, a ta druga - 30,6 mln strat. Nie da się ukryć, że coś tu jest nie tak...
Węgiel nie jest czystym źródłem energii i nawet nowoczesne technologie nie likwidują do końca zagrożenia emisji CO2 do atmosfery. Byłoby cudownie, by pracujący pod ziemią mogli mieć natychmiast czyste, świeże i zielone miejsca pracy, na przykład w energetyce odnawialnej. Póki co jednak wydobywają owe "czarne złoto" i mają pełne prawo, by otrzymywać za tę ciężką pracę godziwą zapłatę. Po 20 latach górnik jest wrakiem człowieka, który powinien odpoczywać i reperować swoje nadszarpnięte zdrowie. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę i mało kto docenia ten trud.
Jeśli rząd Tuska chciałby naprawdę uspokoić sytuację, powinien choć w jednym realnie ponaśladować Irlandię. Zwołany powinien być okrągły stół rządu, pracowników i pracodawców o zasięgu szerszym niż Komisja Trójstronna. W odrębnych podstolikach dla różnych grup zawodowych powinny być ukute wieloletnie umowy społeczne, określające sposób dochodzenia do wyższych płac możliwy do przyjęcia tak dla pracujących, jak i dla budżetu państwa. Bez dialogu społecznego nie ma mowy o spokoju społecznym, szczególnie w momencie, gdy wzrost gospodarczy nie przekłada się wyraźnie na wzrost zamożności wielu grup społecznych. Póki co słyszymy o tym, że negocjacje z celnikami zostały przerwane, bo rząd zaproponował im 500 złotych nie będąc w stanie powiedzieć, czy chodzi tu o podwyżkę brutto czy netto...
Źródło obrazu - Wikipedia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz