Niniejszym wpisem inaugurujemy nowy cykl na blogu, który poświęcony będzie miejskim impresjom. Często przechodzimy w pośpiechu drogę z domu do pracy, szkoły czy też sklepu, nie zastanawiając się zbytnio nad okolicą, w której mieszkamy. Rzadko też zdajemy sobie świadomie sprawę z tego, że zamieszkujemy olbrzymi organizm, w którym włącznie z obszarem metropolitarnym zamieszkuje 2,5 miliona ludzi. Warto zatem od czasu do czasu wybrać się nie do odwiedzanego milion razy centrum handlowego, ale wsiąść do tramwaju albo autobusu i wybrać się na drugi koniec miasta. Może się bowiem okazać, że parę godzin poza domem pozwoli odświeżyć umysł, rozruszać ciało i sprawić mnóstwo frajdy.
Tak też zrobiłem dzisiaj. Wysiadłem na stacji metra Politechnika i złapałem autobus linii 502, który zawiózł mnie do Starej Miłosnej, daleko na wschód miasta. Jadąc można wyraźnie zobaczyć linię zabudowy, oddzielającą miejską Pragę Południe od dalszych dzielnic. Przecina ona Trakt Lubelski, wąskie gardło komunikacyjne po prawej stronie Wisły, przez do cała podróż do ostatniego przystanku zajęła około 40 minut.
Przechadzając się uliczkami dzielnicy nie sposób zauważyć, że nie należy ona do najgęściej zaludnionych. Ma tylko nieco ponad 20 tysięcy mieszkańców i powstała jako spójny organizm administracyjny dopiero w 1968 roku, kiedy to stała się miastem. Wcześniej na jej obszarze znajdowało się kilka wsi, co zresztą widać po dzień dzisiejszy. Dużo tu zieleni, lasów i parków, natomiast osiedla ludzkie są dość rozproszone. Tereny te od 2002 roku są częścią Warszawy.
Brakuje tu centrum, które mogłoby zintegrować lokalna społeczność. Trudno, by taką funkcję miały spełniać rozliczne sklepy i przedsiębiorstwa wzdłuż Traktu Brzeskiego. Wokół Ratusza nie ma na przykład placu, na którym mogłyby odbywać się ciekawe eventy, środkiem dzielnicy jest bardziej hipodrom niż ten urząd. Mało jest (takie przynajmniej odniosłem wrażenie) klubów czy też restauracji - po drodze widziałem całkiem ładną pizzerię, a w dzielnicy jest też biblioteka i dom kultury. Trochę mało by nie być tylko sypialnią.
Nie da się za to ukryć, że pięknie położoną - wokół roztaczają się parki, lasy i obszary przyrody chronionej. Jest całkiem sporo ścieżek rowerowych, pozwalających na wygodną komunikację na krótkich dystansach. Na tych dłuższych, obejmujących skalę ogólnomiejską dużo dobrego robią miejskie autobusy, a także stacja PKP. Jako że teraz w obrębie Warszawy można jeździć pociągami, dysponując okresowymi biletami ZTM, droga do centrum nie jawi się jako pasmo męczarni.
Ciekawie jest też zobaczyć znane z innych dzielnic nazwy ulic - świadectwo niegdysiejszej odrębności administracyjnej. Mamy zatem Jana Pawła II, Armię Krajową i Dobrą, a to przecież nie wszystkie pokrewieństwa.
Nie da się ukryć, że nie czuć tu wielkomiejskości. Nie jest to nawet typowa satelita, jaką jest np. Pruszków ze swoją monocentryczną budową miejską. Można zaryzykować stwierdzenie, że to naturalne, że Wesołej lepiej jest w Warszawie. Oddalone od siebie enklawy teraz są lepiej zintegrowane z miastem niż do tej pory same z sobą. Pytanie tylko, czy dzielnica zechce zachować swój charakter, czy też pójdzie w kierunku oddawania deweloperom wszystkiego co popadnie ze szkodą dla piękna okolicy i dla samych mieszkańców. Mam cichą nadzieję, że tak tu nie będzie.
Zapraszam wszystkich obserwujących miasto i jego okolice do pisania o swoich przemyśleniach dotyczących tego, co widzicie. Stwórzmy razem subiektywną mapę terenu, który jest nam bliski, choć czasem nie zauważamy jego piękna. Niezależnie od tego, czy jesteśmy tu przyjezdni czy od lat. Piszcie na bartlomiej.kozek@zieloni2004.pl ,co najciekawsze wypowiedzi opublikujemy na blogu!
Tak też zrobiłem dzisiaj. Wysiadłem na stacji metra Politechnika i złapałem autobus linii 502, który zawiózł mnie do Starej Miłosnej, daleko na wschód miasta. Jadąc można wyraźnie zobaczyć linię zabudowy, oddzielającą miejską Pragę Południe od dalszych dzielnic. Przecina ona Trakt Lubelski, wąskie gardło komunikacyjne po prawej stronie Wisły, przez do cała podróż do ostatniego przystanku zajęła około 40 minut.
Przechadzając się uliczkami dzielnicy nie sposób zauważyć, że nie należy ona do najgęściej zaludnionych. Ma tylko nieco ponad 20 tysięcy mieszkańców i powstała jako spójny organizm administracyjny dopiero w 1968 roku, kiedy to stała się miastem. Wcześniej na jej obszarze znajdowało się kilka wsi, co zresztą widać po dzień dzisiejszy. Dużo tu zieleni, lasów i parków, natomiast osiedla ludzkie są dość rozproszone. Tereny te od 2002 roku są częścią Warszawy.
Brakuje tu centrum, które mogłoby zintegrować lokalna społeczność. Trudno, by taką funkcję miały spełniać rozliczne sklepy i przedsiębiorstwa wzdłuż Traktu Brzeskiego. Wokół Ratusza nie ma na przykład placu, na którym mogłyby odbywać się ciekawe eventy, środkiem dzielnicy jest bardziej hipodrom niż ten urząd. Mało jest (takie przynajmniej odniosłem wrażenie) klubów czy też restauracji - po drodze widziałem całkiem ładną pizzerię, a w dzielnicy jest też biblioteka i dom kultury. Trochę mało by nie być tylko sypialnią.
Nie da się za to ukryć, że pięknie położoną - wokół roztaczają się parki, lasy i obszary przyrody chronionej. Jest całkiem sporo ścieżek rowerowych, pozwalających na wygodną komunikację na krótkich dystansach. Na tych dłuższych, obejmujących skalę ogólnomiejską dużo dobrego robią miejskie autobusy, a także stacja PKP. Jako że teraz w obrębie Warszawy można jeździć pociągami, dysponując okresowymi biletami ZTM, droga do centrum nie jawi się jako pasmo męczarni.
Ciekawie jest też zobaczyć znane z innych dzielnic nazwy ulic - świadectwo niegdysiejszej odrębności administracyjnej. Mamy zatem Jana Pawła II, Armię Krajową i Dobrą, a to przecież nie wszystkie pokrewieństwa.
Nie da się ukryć, że nie czuć tu wielkomiejskości. Nie jest to nawet typowa satelita, jaką jest np. Pruszków ze swoją monocentryczną budową miejską. Można zaryzykować stwierdzenie, że to naturalne, że Wesołej lepiej jest w Warszawie. Oddalone od siebie enklawy teraz są lepiej zintegrowane z miastem niż do tej pory same z sobą. Pytanie tylko, czy dzielnica zechce zachować swój charakter, czy też pójdzie w kierunku oddawania deweloperom wszystkiego co popadnie ze szkodą dla piękna okolicy i dla samych mieszkańców. Mam cichą nadzieję, że tak tu nie będzie.
Zapraszam wszystkich obserwujących miasto i jego okolice do pisania o swoich przemyśleniach dotyczących tego, co widzicie. Stwórzmy razem subiektywną mapę terenu, który jest nam bliski, choć czasem nie zauważamy jego piękna. Niezależnie od tego, czy jesteśmy tu przyjezdni czy od lat. Piszcie na bartlomiej.kozek@zieloni2004.pl ,co najciekawsze wypowiedzi opublikujemy na blogu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz