Wczoraj rano miałem telefon. Pan mieszkający na Białołęce opowiedział mi w nim, jak to mieszkając na terenie osiedla domków jednorodzinnych w tejże dzielnicy dowiedział się, że nagle wyrosną mu pod oknem blokowiska. Sprawa okazała ciekawa, bowiem sporo do powiedzenia mieli w niej mieć deweloperzy. Dzielnica planowała zachować unikalną zabudowę obszaru, tworzącą z niego pewne zacisze blisko natury, ale nagle okazało się, że tak nie będzie.
Zmieniony plan zagospodarowania przestrzennego okolicy zezwala na stawianie bloków, które w żaden sposób nie pasują do krajobrazu dzielnicy. Pochłania powierzchnie, które mogłyby stać się parkiem - miejscem odpoczynku po pracy i nauce. Co więcej, stwarza zagrożenie dla legowisk takich zwierząt, jak nietoperze czy też bobry, które znajdują się w pobliskim kanale.
Na niedawnym spotkaniu z mieszkańcami dzielnicy zjawili się osobnicy, którzy głośno chwalili sobie inwestycję. Przyciśnięci przez protestujących przyznali się, że są od deweloperów, którzy chcą wybudować tam swoje mieszkania i zarobić kosztem pogorszenia się jakości życia. Przecież jeśli w ciągu najbliższych lat Białołęce ma przybyć 30 tysięcy mieszkańców, zatem potrzebna jest tam im infrastruktura, taka jak np. drogi i szkoły. Wiele wskazuje na to, że bez powstrzymania tego typu zapędów kolejna dzielnica zakorkuje się niemiłosiernie.
A propos korków - wysłałem list do kolejnej redakcji - bezskutecznie. Dominuje linia taka, że podwyżki biletów mają być i już. Nawet, jeśli można ich uniknąć i zacząć przerzucać koszty nie na tych, którzy preferują bardziej ekologiczny transport, ale na prawdziwych trucicieli zgodnie z zasadą "zanieczyszczający płaci". Nic z tego.
Pozostaje zatem cieszyć się z tego, że udało nam się nagłośnić sprawę Białołęki, dać mieszkańcom głos i pokazać naszą troskę o zrównoważony rozwój - tak społeczny, jak i ekologiczny. Liczę na to, że załączniki pokazują to w wystarczający sposób.
Zobacz Telewizyjny Kurier Warszawski
Przeczytaj stanowisko koła warszawskiego
Zmieniony plan zagospodarowania przestrzennego okolicy zezwala na stawianie bloków, które w żaden sposób nie pasują do krajobrazu dzielnicy. Pochłania powierzchnie, które mogłyby stać się parkiem - miejscem odpoczynku po pracy i nauce. Co więcej, stwarza zagrożenie dla legowisk takich zwierząt, jak nietoperze czy też bobry, które znajdują się w pobliskim kanale.
Na niedawnym spotkaniu z mieszkańcami dzielnicy zjawili się osobnicy, którzy głośno chwalili sobie inwestycję. Przyciśnięci przez protestujących przyznali się, że są od deweloperów, którzy chcą wybudować tam swoje mieszkania i zarobić kosztem pogorszenia się jakości życia. Przecież jeśli w ciągu najbliższych lat Białołęce ma przybyć 30 tysięcy mieszkańców, zatem potrzebna jest tam im infrastruktura, taka jak np. drogi i szkoły. Wiele wskazuje na to, że bez powstrzymania tego typu zapędów kolejna dzielnica zakorkuje się niemiłosiernie.
A propos korków - wysłałem list do kolejnej redakcji - bezskutecznie. Dominuje linia taka, że podwyżki biletów mają być i już. Nawet, jeśli można ich uniknąć i zacząć przerzucać koszty nie na tych, którzy preferują bardziej ekologiczny transport, ale na prawdziwych trucicieli zgodnie z zasadą "zanieczyszczający płaci". Nic z tego.
Pozostaje zatem cieszyć się z tego, że udało nam się nagłośnić sprawę Białołęki, dać mieszkańcom głos i pokazać naszą troskę o zrównoważony rozwój - tak społeczny, jak i ekologiczny. Liczę na to, że załączniki pokazują to w wystarczający sposób.
Zobacz Telewizyjny Kurier Warszawski
Przeczytaj stanowisko koła warszawskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz