Lato jest cudowne. Z powodu wakacyjnych wojaży spora część mieszkanek i mieszkańców postanowiła uciec od spalin i hałasu w leśne głusze, górskie przełęcze albo nadmorskie plaże. Mimo wszystko jest gorąco. Nie tylko jeśli chodzi o temperatury. Ilość remontów zupełnie zmienia układ komunikacyjny miasta. Aleje Jerozolimskie, od pl. Zawiszy po Rondo Waszyngtona, doświadczają zmian trakcji tramwajowej. Ulica Puławska również cieszy się z powodu modernizacji drogi. Do tego niech dojdą zmiany kierunku jazdy autobusów i tramwajów i oto mamy obraz miasta lekko sparaliżowanego, by mówić delikatnie.
Mieszkańcy protestują przeciw zmianom proponowanym przez ZTM. W ten sposób linia 520, którą skrócono do Metra Politechnika, będzie znów jeździła na Żoliborz. Argument, że dubluje ona metro, uważam za niefortunny - już teraz kolej podziemna w godzinach szczytu jest przeładowana, a dodatkowe jej obciążanie byłoby udręką dla podróżujących. Z kolei bliska mi 515 w tamtym kierunku już nie pojedzie - chcą ją przerzucić na Ursus, żeby od wysokości ronda Wiatraczna na Pradze Południe dublowała się z 523. Tak więc sensowność niektórych rozwiązań staje pod znakiem zapytania.
Do tego mamy dwa nowe symbole komunikacyjnej modernizacji publicznego transportu w stolicy. Po pierwsze, miasto ma nowy, ultranowoczesny tramwaj z obniżoną podłogą. Jest wspaniały, do tego sfinansowany ze środków Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że ma on kursować na trasie, która... nie istnieje! Tak więc miejscy włodarze głowią się, w jaki sposób wyjść z tego impasu. Wedle najnowszych informacji póki co ma jeździć na linii 36, a po remontach jakoś to będzie. Oby udało się to ustalić szybko, tak, jak na przykład decyzja o tym, że ze względu na postępujące remonty do niektórych linii tramwajowych dołączać trzeci wagon.
Dodajmy do tego nowy, opływowy pociąg na linii Warszawa-Łódź. Piękny, ciemny i pojemny. Kto lubi nowe składy Szybkiej Kolei Miejskiej, ten wie, czego się spodziewać. Szybciej póki co nie będzie. Więcej niż ok. 130 km/h nie wyciągnie - trakcja jest nadal nie zmodernizowana. Nie będzie zatem za szybko jechał w niecałą godzinę - póki co trzeba dwie i pół na dojazd. O ile, jeśli nie będzie jak przy inauguracji, nie zawiesi się Windows w pociągu albo zawiodą wysuwane schody...
Póki co transport publiczny tak w mieście jak i między aglomeracjami jest traktowany w dość specyficzny sposób. Tak jak w systemie "parkuj i jedź" - idea słuszna, ale wykonanie... specyficzne. Jeśli tworzy się parking w miejscu, do którego dojazd sam w sobie jest dość skomplikowanym zadaniem, to nie należy dziwić się, że sam program nie jest największym sukcesem.
Tak więc zobaczymy, co będzie po wakacjach. Być może uda się przeznaczyć więcej pasów jezdni w mieście dla transportu publicznego, a poranne i popołudniowe korki będą choć ciut mniejsze. Oby, bo wkrótce powrócą pielgrzymki z Tatr i Mazur, a to oznacza drastyczny wzrost ruchu kołowego. Dobrze, że chociaż w metrze nie ma zatorów... Jeśli oczywiście mówimy o szybkości przejazdu, a nie budowie kolejnych stacji...
Mieszkańcy protestują przeciw zmianom proponowanym przez ZTM. W ten sposób linia 520, którą skrócono do Metra Politechnika, będzie znów jeździła na Żoliborz. Argument, że dubluje ona metro, uważam za niefortunny - już teraz kolej podziemna w godzinach szczytu jest przeładowana, a dodatkowe jej obciążanie byłoby udręką dla podróżujących. Z kolei bliska mi 515 w tamtym kierunku już nie pojedzie - chcą ją przerzucić na Ursus, żeby od wysokości ronda Wiatraczna na Pradze Południe dublowała się z 523. Tak więc sensowność niektórych rozwiązań staje pod znakiem zapytania.
Do tego mamy dwa nowe symbole komunikacyjnej modernizacji publicznego transportu w stolicy. Po pierwsze, miasto ma nowy, ultranowoczesny tramwaj z obniżoną podłogą. Jest wspaniały, do tego sfinansowany ze środków Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że ma on kursować na trasie, która... nie istnieje! Tak więc miejscy włodarze głowią się, w jaki sposób wyjść z tego impasu. Wedle najnowszych informacji póki co ma jeździć na linii 36, a po remontach jakoś to będzie. Oby udało się to ustalić szybko, tak, jak na przykład decyzja o tym, że ze względu na postępujące remonty do niektórych linii tramwajowych dołączać trzeci wagon.
Dodajmy do tego nowy, opływowy pociąg na linii Warszawa-Łódź. Piękny, ciemny i pojemny. Kto lubi nowe składy Szybkiej Kolei Miejskiej, ten wie, czego się spodziewać. Szybciej póki co nie będzie. Więcej niż ok. 130 km/h nie wyciągnie - trakcja jest nadal nie zmodernizowana. Nie będzie zatem za szybko jechał w niecałą godzinę - póki co trzeba dwie i pół na dojazd. O ile, jeśli nie będzie jak przy inauguracji, nie zawiesi się Windows w pociągu albo zawiodą wysuwane schody...
Póki co transport publiczny tak w mieście jak i między aglomeracjami jest traktowany w dość specyficzny sposób. Tak jak w systemie "parkuj i jedź" - idea słuszna, ale wykonanie... specyficzne. Jeśli tworzy się parking w miejscu, do którego dojazd sam w sobie jest dość skomplikowanym zadaniem, to nie należy dziwić się, że sam program nie jest największym sukcesem.
Tak więc zobaczymy, co będzie po wakacjach. Być może uda się przeznaczyć więcej pasów jezdni w mieście dla transportu publicznego, a poranne i popołudniowe korki będą choć ciut mniejsze. Oby, bo wkrótce powrócą pielgrzymki z Tatr i Mazur, a to oznacza drastyczny wzrost ruchu kołowego. Dobrze, że chociaż w metrze nie ma zatorów... Jeśli oczywiście mówimy o szybkości przejazdu, a nie budowie kolejnych stacji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz