Nadal usiłuję poradzić sobie z bąblem, którego nabawiłem się na lewej stopie po wycieczce do kawałka Krakowa, w którym jeszcze nie byłem. Wycieczka rzecz jasna jak najbardziej się udała, bo i miejsce, po latach, odkrywane jest na nowo. Do Nowej Huty tramwajem z centrum jedzie się całkiem sporo, po drodze mijając rzadko zaludnione tereny, na których pobudowały się biura i centra handlowe. Gdy docieramy na miejsce, powoli poznajemy strukturę obszaru. Kolega-przewodnik utyskuje na drzewa, które zasłaniają modernistyczną zabudowę, ale jak na mój gust jest dzięki temu przepięknie. W głowie migają skojarzenia ze Starym Mokotowem, choć reszcie naszej trójki raczej przypomina Muranów.
Wielkie, socrealistyczne założenie architektoniczne dziś raczej głosuje na PiS oraz lokalny komitet prezydenta Majchrowskiego. Nie przeszkadza to mieszkającym tu ludziom tamować zapędy prawicowych polityków, chcących zmieniać nazwy ulic. Nie udało się z Placem Centralnym, który po śmierci Ronalda Reagana otrzymał jego imię, choć ponoć nie funkcjonuje ono w społecznej świadomości. Zastanawiamy się, jak mógłby wyglądać np. przewodnik Krytyki Politycznej po tym miejscu i jakimi kategoriami je opisać. Idealne, socjalistyczne miasto nie wydało zbyt wielu wybitnych myślicieli czy artystów - a może właśnie taka miała być funkcja owego idealnego miasta? Z pewnością bardzo ciekawie wyglądają przestronne ulice, rozchodzące się promieniście od wspomnianego już Placu Centralnego. Pierwotny plan, jak to zwykle bywa, w życiowej praktyce uległ pewnym modyfikacjom. Nie ma nowohuckiego ratusza (z początku samodzielna miejscowość stała się częścią Krakowa), a przez lata w przestrzeń wnikały kolejne kościoły, z którymi bezskutecznie usiłowała walczyć władza ludowa.
Tramwaje docierają nawet i tu - mam czasem wrażenie, że jest ich więcej niż w Warszawie, nie wiem, czy bierze się to z bezwzględnej przewagi w długości trakcji (chyba nie, wszak w stolicy w okolicach roku 2008 było ich ok. 120 km, a w Krakowie - ponad 80), czy może po prostu z faktu, że mam do czynienia z mniejszym powierzchniowo miastem? Najciekawsze dla mnie zaczyna się na południe od Placu Centralnego, na którym od dawna nie stoi już pomnik Lenina. Od nowohuckiej łąki oddziela nas tylko pomnik "Solidarności", a za nim rozpościera się panorama nie tylko na pobliskie wzgórza, ale - przy dobrej pogodzie - nawet na Tatry. Nie sposób nie zauważyć w taki upał jak ten, który towarzyszył nam w sobotę, że duża ilość drzew daje cień i ochłodę. Nie sposób nie zauważyć też, że nie brakuje tu sklepów, restauracji czy szkół - co więcej, dzielnica ta ze swoimi placówkami ponadgimnazjalnymi staje się edukacyjnym punktem odniesienia dla okolicznych miejscowości. Kiedy spoglądam na "nowoczesne" osiedla deweloperów, do których czasem dobrze, że udaje się dociągnąć jakąś drogę, to daje do myślenia...
Żeby zbyt różowo względem socrealizmu nie było, niedługo napiszę o swoich wrażeniach z wystawy poświęconej odbudowie Warszawy, którą za darmo zobaczyć można w Domu Spotkań z Historią. Być może w tym wypadku zadziałał fakt, że Nowej Huty nie wybudowano na zburzonym fragmencie już istniejącego miasta, ale pozwolono mu żyć, dobudowując obok alternatywną, konkurencyjną polis? Któż to wie. Na pewno dzielnica domaga się analiz dotyczących jej profilu i zmian, które ją czekają, świadectw mieszkanek i mieszkańców, póki co, nie wykorzystano tymczasem dostatecznie dobrze w badaniach naukowych. Pierwsze koty za płoty w postaci spisanych wspomnień poznałem jeszcze na zajęciach z animacji kultury, nieco inną, bardziej architektoniczną perspektywę prezentowała książka na temat futuryzmu miast przemysłowych - autorstwa Kuby Szredera, Ewy Majewskiej i Janka Sowy. Do odkrycia pozostaje jeszcze wiele zakątków i wiele dziedzin życia w tym uroczym zakątku, zdecydowanie ich za dużo na jedną, bardzo przyjemną wizytę, pomijając może bąbla na stopie...
1 komentarz:
Potwierdzam. Nazwa Plac im. Ronalda Reagana nie funkcjonuje w powszechnej świadomości. Co więcej, krakowskie MPK w spisie przystanków ma w dalszym ciągu ujętą nazwę Plac Centralny. A abstrahując od (nie)atrakcyjności samej Nowej Huty, zachęcam do zwiedzenia terenu kombinatu. Raz w roku, w maju, Arcelor Mittal daje taką możliwość.
Prześlij komentarz