Kiedy dziesięć lat temu zamieszkałam IV w kolonii na Krasińskiego 18, Plac Wilsona wydawał mi się bardzo zaniedbanym miejscem. Pewnie pamiętają Państwo te czasy, jeszcze przed otwarciem Mini Europy. Czas mijał a Plac ciągle nie miał szczęścia, ohydne budy, likwidacja sklepów i punktów usługowych, zalew banków, w końcu ten szyld "restauracji" serwującej kebab. Przy okazji budowy metra i później także była szansa na stworzenie z Placu Wilsona miejsca przyjaznego dla ludzi (różne projekty publikowane wtedy w prasie). Tymczasem pomimo pewnych poprawek stworzono moim zdaniem miejsce przyjazne jedynie dla banków i samochodów. Prawo silniejszego zepchnęło skutecznie na drugi plan zarówno miejsca i sklepy potrzebne mieszkańcom, jak i ich samych.
Dobra polityka przestrzenna nie polega tylko na wydawaniu decyzji zgodnych z prawem czy oddawania przestrzeni miejskiej temu, kto jest w stanie za nią najwięcej zapłacić. Dobra polityka przestrzenna to szacunek dla mieszkańców i ich potrzeb, dla zieleni, historii miejsca i spójności architektury. Mam wrażenie, że w przypadku Placu Wilsona spotykaliśmy się częściej z tym pierwszym podejściem, czego wyrazem jest właśnie wprowadzenie nadmiernej liczby siedzib banków. Ja chciałabym promować w radzie drugi rodzaj myślenia. Chciałabym, żeby Plac miał niejedną kawiarnię. Oczywiście z kawą za złotówkę dla żoliborskich seniorów. Chcę promować lokalne inicjatywy żoliborskie, również te kulturalne i nieco zwariowane, pozwolić zaistnieć małym sklepom czy księgarniom. Należy świadomie podejmować decyzje, na jakie cele przeznaczone mają być lokale a nie bezładnie wydawać złe decyzje. Podobne działania, na krótko przed wyborami zaczęły wprowadzać obecne władze Śródmieścia.
Pomysł z referendum wśród mieszkańców na temat wyglądu placu uważam za bardzo dobry. Rozumiem, że jest sprzeciw wspólnot wobec kawiarni. Ponieważ jestem fanką konsultacji społecznych, zaczęłabym od spotkań. Można na nich zaprezentować dobre przykłady z innych okolic, pokazać jak ożywiły sie te miejsca, jak pogłębiły się dzięki nim sąsiedzkie więzi. Z pewnościa sami mieszkańcy maja dużo dobrych pomysłów - warto ich posłuchać. Plac Wilsona zasługuje na to, by być miejscem żywym, przyjaznym i pięknym. Będę o to walczyć jako radna.
Hanna Gill-Piątek kandyduje do Rady Miasta Warszawa w okręgu Żoliborz/Bielany.
3 komentarze:
Nie rozumiem tej wrogości do arabskiej restauracji. To ona przywróciła życie na Placu. Wreszcie jest miejsce na każdą kieszeń, z naprawdę dobrym jedzeniem i fajną obsługą. Tam jest zawsze tłum! Trzeba było widzie kolejkę czekających na ulicy, kiedy 1 listopada otworzyli później!
A szyldy powinno regulowac miasto. Powinien byc przepis, że akurat w tym miejscu każdy napis ma byc w konkretnym stylu i kolorystyce. Mam nadzieje, ze Zieloni o to zadbają, szyld się zmieni i będzie pełnia szczęścia.
Również bronię Amrita, natomiast zgadzam się, że na placu Wilsona prawie nic nie ma, jest coraz gorzej i czuję, że nabawiłam się alergii na banki.
Mogę mówić jedynie w imieniu swoim, a nie autorki. Wydaję mi się, że kebab nie byłby na Placu Wilsona takim zapalnym miejscem, gdyby nie był niemal jedyną tego typu placówką. Przyznacie, że to nieco rozczarowujące, kiedy dzielnica ogłasza krucjatę na rzecz odzyskania tkanki miejskiej, po czym planowana kawiarnia nie rusza, a jedyne, co z owej ofensywy zostaje, to kebab.
Cieszę się, że jest on przynajmniej miejscem uczęszczanym, a co do szyldów - tak, zajmowaliśmy się reklamą w przestrzeni publicznej, więc - jeśli zostaniemy wybrani - będziemy się tym zajmować :)
Prześlij komentarz