Bartłomiej Kozek startuje do Rady Dzielnicy warszawskiego Mokotowa. Jako przedstawiciel młodego pokolenia dużą część swojej kampanii prowadzi w social mediach. Zapytaliśmy go o wykorzystanie Facebooka i innych narzędzi internetowych oraz plany na przyszłość dotyczące komunikacji z wyborcami.
Dlaczego prowadzisz swoją kampanię na Facebooku?
Wychodzę z założenia, że formy komunikowania się z osobami zainteresowanymi polityką zaczynają się różnicować. Nie da się oczywiście – szczególnie w wyborach lokalnych – lekceważyć bezpośredniego kontaktu z ludźmi, dla wielu osób jednak Internet staje się pierwszym źródłem pozyskiwania informacji, wygodniej bowiem usiąść sobie w fotelu, napić się herbaty i zadać pytanie kandydatce czy kandydatowi, niż kiedy spieszymy się do pracy czy na uczelnię. Inny jest tu międzyludzki dystans – łatwiej jest nawiązać obcym osobom kontakt, wypytać się o szczegóły programu, które mogły nas nurtować, a nawet – porozmawiać o włączeniu się do kampanii wyborczej. Konto na Facebooku daje nie tylko wsparcie duchowe przy podejmowaniu decyzji o starcie w wyborach, ale też realną możliwość rozpropagowania informacji, która nie zainteresowała media głównego nurtu, a w sieci może okazać się ciekawa dla całkiem sporego grona osób. W ten sposób mogę dla przykładu dowiedzieć się, jaki jest odbiór naszego przekazu i co należałoby w nim zmienić, co akcentować bardziej, a co mniej, by lepiej trafiać do ludzi.
Czy planujesz również wykorzystać inne social media?
Dużo zależy tu od możliwości czasowych i ilości osób, chcących pomagać przy kampanii. Bardzo ważne jest tu też jednak odpowiednie rozłożenie sił. W kampaniach bardziej centralnych widzieliśmy dowody na to, że kampania w sieci może wynieść kogoś nawet do Parlamentu Europejskiego, jak dowodzi przykład jednego z pomysłowych polityków PO. W kampanii lokalnej należy jednak unikać przekonania, że skupianie się na przykład na portalach społecznościowych daje gwarancję na zdobycie mandatu. O ile w wypadku osoby kandydującej do sejmiku wojewódzkiego taka kampania jest bardzo wskazana, trudno bowiem liczyć, że obejdzie ona cały, liczący kilkaset tysięcy osób okręg wyborczy, o tyle już w wypadku rad dzielnic (sam kandyduję do jednej z nich) trudno o prowadzenie skutecznej, masowej kampanii, kiedy chociażby sam Mokotów podzielony jest na 5 okręgów. Wśród swoich fanek i fanów na Facebooku mam wiele osób spoza Warszawy, a i osoby, mieszkające w stolicy zamieszkują najróżniejsze jej obszary. Kampanię w sieci traktuję zatem tak, jak na razie traktuje ją spora część osób głosujących – jako uzupełnienie bardziej tradycyjnych metod. Uzupełnienie, które może jednak przykuć uwagę, dobrze zatem prowadzić bloga, dbać o zadbaną stronę internetową, chociażby na witrynie partyjnej, warto też pomyśleć o wykorzystaniu YouTube’a czy innych narzędzi multimedialnych, które mamy w planach.
Czy uważasz, że można w dzisiejszym świecie nie angażować się na portalach społecznościowych?
Na pewno osoba, chcąca uchodzić za nowoczesną czy też progresywną na większe zaniedbania w tej kwestii pozwolić sobie nie może. Ważne jednak, by w całym tym sieciowym zgiełku zachować autentyczność, media tradycyjne bowiem z lubością demaskują fałsz, kiedy to profil danego polityka prowadzi na przykład jego sztab i gdy używa Twittera z komputera stacjonarnego, opowiadając o emocjach obserwowanych na stadionie piłkarskim. Oczywiście bardziej tradycyjni politycy jeszcze chwilę na zaniedbanie tego segmentu będą mogli sobie pozwolić – mają bowiem swoje “social media” w rodzaju Rodziny Radia Maryja. Bardzo ważny jest jednak, jak już wspomniałem, umiar w korzystaniu z nowoczesnych technologii. Czasem można odnieść wrażenie, że niektórzy politycy cały dzień spędzają na mikroblogowaniu, blogowaniu, nagrywaniu filmików etc. Z dostarczania informacji osobom sympatyzującym łatwo zejść na poziom szołmeństwa, obniżyć jakość języka debaty publicznej pod pozorem naturalności (co nierzadko jest celowym działaniem). Internet jest – jak wiele innych technologii – jedynie narzędziem – i tylko od nas jako osób publicznych zależy, do generowania jakiego typu contentu będziemy go używać.
Czy planujesz utrzymywać kontakt ze swoimi wyborcami poprzez np facebooka – żeby mogli zwracać się do Ciebie bezpośrednio we wszystkich sprawach?
Oczywiście – w miarę możliwości staram się regularnie odpowiadać na komentarze na moim profilu publicznym i na prywatne wiadomości, które otrzymuję zarówno na moją skrzynkę na Facebooku, jak i na partyjną pocztę elektroniczną, w okresie wyborczym nie planuję żadnych zmian w tej kwestii, od dawna staram się udzielać informacji na temat działalności politycznej tak swojej, jak i Zielonych. Staram się też – jeśli jest taka możliwość – wykorzystywać swoje odpowiedzi na pytania do prezentacji stanowiska Zielonych na moim blogu – Zielona Warszawa.
Czy przed wyborami dokonałeś poprawek na profilu, żeby lepiej się prezentował dla wborców?
Profil publiczny na Facebooku założyłem rok temu, przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wyszedłem z założenia, że mam prawo do korzystania z uroków tej witryny także jako osoba prywatna, z chęcią nawiązuję znajomości wśród osób o podobnych poglądach, natomiast staram się też chronić swoją prywatność, stąd większość działań publicznych wykonuję na mojej facebookowej stronie. Od samego początku staram się ją w miarę regularnie aktualizować o informacje dotyczące swojej działalności partyjnej czy polecanych przeze mnie lektur z zakresu zielonej polityki. Oczywiście planuję zmiany na profilu w wypadku, kiedy już będę miał gotowy wzór ulotek, które będę rozdawał podczas kampanii, natomiast staram się na miarę możliwości, by profil pozostawał żywy także wtedy, kiedy opada wyborczy kurz. Jak na razie raczej się on wzmaga, dlatego będzie można liczyć na dość regularne aktualizacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz