Debata na temat brytyjskiej sceny politycznej i jej przyszłości trwa w najlepsze. Pierwszy od dawien dawna rząd koalicyjny, na dodatek złożony z partii do tej pory pozostających na innych polach politycznej sceny, skłonił do wypowiedzenia się Richarda Graysona, jednego z czołowych działaczy Frakcji Społeczno-Liberalnej w Liberalnych Demokratach. To właśnie ta partia jest w opinii osób komentujących rozwój politycznych wydarzeń obiektem szczególnego zainteresowania. W obecnym systemie politycznym Partia Pracy, jak pokazały tegoroczne wybory, nie da się tak łatwo zdjąć z siodła głównej siły politycznej pozostającej w kontrze do Konserwatystów. Trwa zatem debata, jak obecność w koalicyjnym rządzie z partią Davida Camerona wpłynie na formację, która do niedawna potrafiła momentami wyglądać na bardziej lewicową od ugrupowania Tony'ego Blaira i Gordona Browna.
By opisać sytuację w LibDemsach i powstanie możliwości niebiesko-żółtej koalicji, Grayson cofa się... do końca XIX wieku. To właśnie wtedy w ówczesnej Partii Liberalnej, skupionej do tej pory raczej na kwestiach wolności osobistej, rozpoczęła się debata nad stosunkiem do efektów nieregulowanego rozwoju kapitalizmu - zanieczyszczeń środowiska, nędzy, kiepskich warunków pracy i życia. Chociaż została ona na jakiś czas przyćmiona przez kwestię irlandzką i rozłam w formacji, to kierunek został wyznaczony. Jego najbardziej doniosłym intelektualnie wyrazem stały się dzieła Keynesa i Beveridge'a, dające podstawy nowej polityce ekonomicznej i rozwojowi państwa dobrobytu po II Wojnie Światowej. Jednocześnie, odgrywająca wówczas marginalną rolę na brytyjskiej scenie politycznej Partia Liberalna dość jasno określiła swoją pozycję jako progresywna, centrolewicowa siła polityczna. Co więcej, ich ówczesna młodzieżówka, charakteryzująca się sporym przywiązaniem do akcji bezpośrednich, nazywana była "czerwoną gwardią"...
Model liberalnej redystrybucji i walki z ubóstwem różnił się od tego, proponowanego przez lata przez Partię Pracy. Dążył on do stworzenia sprawnych, dobrze finansowanych instytucji publicznych, zaspokajających ludzkie potrzeby i umożliwiających ich cieszeniem się pełnią wolności, bez konieczności zamartwiania się o swój status finansowy. Zamiast centralnych instytucji państwowych, spełniających kolektywne potrzeby, nacisk kładzie on na decentralizację i jak największą kontrolę lokalnej społeczności nad procesem świadczenia usług publicznych. Podejście to sprawiało, że z reguły kolejne wcielenia brytyjskich partii liberalnych krytykowały nadmierny rozwój centralnych instytucji państwowych za czasów rządów lewicy i ich ścinanie w okresie rządów Konserwatystów, szczególnie ostro atakowanych za czasów Margaret Thatcher. Dominacja skrzydła społecznego liberalizmu przez lata była praktycznie niezagrożona. Do czasu.
Momentem przełomowym w stopniowym przejmowaniu przez inne skrzydło partii władzy w jej organach było opublikowanie w roku 2004 "Pomarańczowej księgi" - manifestu programowego bardziej prorynkowo nastawionych polityków partii. Choć Grayson twierdzi, że poglądy w niej zawarte nie różniły się znacząco od politycznego programu partii, to jednak propozycje pewnych zmian w pozycjonowaniu Liberalnych Demokratów na politycznej scenie przyciągnęły uwagę mediów. Późniejsza, również książkowa, odpowiedź skrzydła społecznych liberałów tak dużego zainteresowania medialnego nie wzbudziła, jako że w zasadzie powtarzała ona dotychczasowy kierunek polityczny. Silna potrzeba przywództwa po utracie w krótkim czasie dwójki przewodniczących, a także słaby poziom frakcyjności doprowadził do tego, że partia skonsolidowała się wokół Nicka Clegga, jednego z bardziej prominentnych działaczy prawego skrzydła. Rozpoczęły się wówczas dyskusje na temat zmian programowych, idących w kierunku reorientacji na partię "przyjazną rynkowi". Część z nich - jak rezygnacja z postulatu wprowadzenia najwyższej, 50-procentowej stawki podatkowej dla najbogatszych, przeszły, inne - jak rezygnacja z pomysłu likwidacji opłat za studia, dzięki wewnątrzpartyjnemu oporowi - przetrwały.
Czy zmiany w LibDemsach były jednak aż tak głębokie, by teraz tak łatwo przyszło im chociażby zgadzanie się na konserwatywny plan podwyższenia najbardziej dotykającego biednych podatku VAT? Choć skrzydło społeczno-liberalne zaczęło się organizować, to jednak niewątpliwe sukcesy Clegga, szczególnie po telewizyjnych debatach, bardzo silnie zjednoczyły partię. Łatwiej jej przełykać trudne decyzje, bowiem udało im się po raz pierwszy od II Wojny Światowej zdobyć współudział w politycznej władzy - aktualnie trzecia część reprezentacji tej partii w Izbie Gmin weszła w skład gabinetu Camerona. Grayson uważa, że jest to efekt dominacji w kierownictwie ugrupowania frakcji, której bliskie są idee małego państwa, czego przykładem jest przyjęcie w niedawnym programie pozostającego w dość ostrej kontrze z dotychczasowym przekazem stwierdzenia o "obniżaniu całościowego obciążenia podatkowego" - podatki, z narzędzia osiągania społecznej sprawiedliwości, stały się zatem koniecznym złem, zaś hasło "równości" w kampanii zastąpione zostało mglistą "uczciwością". Kto chce przebadać cały opisany przeze mnie proces, ten w "The Liberal Democrat Journey to a Lib-Con Coalition - and Where Next?" znajdzie odpowiedzi na pytanie o to, jak dochodzi do politycznych ewolucji partii politycznych.
By opisać sytuację w LibDemsach i powstanie możliwości niebiesko-żółtej koalicji, Grayson cofa się... do końca XIX wieku. To właśnie wtedy w ówczesnej Partii Liberalnej, skupionej do tej pory raczej na kwestiach wolności osobistej, rozpoczęła się debata nad stosunkiem do efektów nieregulowanego rozwoju kapitalizmu - zanieczyszczeń środowiska, nędzy, kiepskich warunków pracy i życia. Chociaż została ona na jakiś czas przyćmiona przez kwestię irlandzką i rozłam w formacji, to kierunek został wyznaczony. Jego najbardziej doniosłym intelektualnie wyrazem stały się dzieła Keynesa i Beveridge'a, dające podstawy nowej polityce ekonomicznej i rozwojowi państwa dobrobytu po II Wojnie Światowej. Jednocześnie, odgrywająca wówczas marginalną rolę na brytyjskiej scenie politycznej Partia Liberalna dość jasno określiła swoją pozycję jako progresywna, centrolewicowa siła polityczna. Co więcej, ich ówczesna młodzieżówka, charakteryzująca się sporym przywiązaniem do akcji bezpośrednich, nazywana była "czerwoną gwardią"...
Model liberalnej redystrybucji i walki z ubóstwem różnił się od tego, proponowanego przez lata przez Partię Pracy. Dążył on do stworzenia sprawnych, dobrze finansowanych instytucji publicznych, zaspokajających ludzkie potrzeby i umożliwiających ich cieszeniem się pełnią wolności, bez konieczności zamartwiania się o swój status finansowy. Zamiast centralnych instytucji państwowych, spełniających kolektywne potrzeby, nacisk kładzie on na decentralizację i jak największą kontrolę lokalnej społeczności nad procesem świadczenia usług publicznych. Podejście to sprawiało, że z reguły kolejne wcielenia brytyjskich partii liberalnych krytykowały nadmierny rozwój centralnych instytucji państwowych za czasów rządów lewicy i ich ścinanie w okresie rządów Konserwatystów, szczególnie ostro atakowanych za czasów Margaret Thatcher. Dominacja skrzydła społecznego liberalizmu przez lata była praktycznie niezagrożona. Do czasu.
Momentem przełomowym w stopniowym przejmowaniu przez inne skrzydło partii władzy w jej organach było opublikowanie w roku 2004 "Pomarańczowej księgi" - manifestu programowego bardziej prorynkowo nastawionych polityków partii. Choć Grayson twierdzi, że poglądy w niej zawarte nie różniły się znacząco od politycznego programu partii, to jednak propozycje pewnych zmian w pozycjonowaniu Liberalnych Demokratów na politycznej scenie przyciągnęły uwagę mediów. Późniejsza, również książkowa, odpowiedź skrzydła społecznych liberałów tak dużego zainteresowania medialnego nie wzbudziła, jako że w zasadzie powtarzała ona dotychczasowy kierunek polityczny. Silna potrzeba przywództwa po utracie w krótkim czasie dwójki przewodniczących, a także słaby poziom frakcyjności doprowadził do tego, że partia skonsolidowała się wokół Nicka Clegga, jednego z bardziej prominentnych działaczy prawego skrzydła. Rozpoczęły się wówczas dyskusje na temat zmian programowych, idących w kierunku reorientacji na partię "przyjazną rynkowi". Część z nich - jak rezygnacja z postulatu wprowadzenia najwyższej, 50-procentowej stawki podatkowej dla najbogatszych, przeszły, inne - jak rezygnacja z pomysłu likwidacji opłat za studia, dzięki wewnątrzpartyjnemu oporowi - przetrwały.
Czy zmiany w LibDemsach były jednak aż tak głębokie, by teraz tak łatwo przyszło im chociażby zgadzanie się na konserwatywny plan podwyższenia najbardziej dotykającego biednych podatku VAT? Choć skrzydło społeczno-liberalne zaczęło się organizować, to jednak niewątpliwe sukcesy Clegga, szczególnie po telewizyjnych debatach, bardzo silnie zjednoczyły partię. Łatwiej jej przełykać trudne decyzje, bowiem udało im się po raz pierwszy od II Wojny Światowej zdobyć współudział w politycznej władzy - aktualnie trzecia część reprezentacji tej partii w Izbie Gmin weszła w skład gabinetu Camerona. Grayson uważa, że jest to efekt dominacji w kierownictwie ugrupowania frakcji, której bliskie są idee małego państwa, czego przykładem jest przyjęcie w niedawnym programie pozostającego w dość ostrej kontrze z dotychczasowym przekazem stwierdzenia o "obniżaniu całościowego obciążenia podatkowego" - podatki, z narzędzia osiągania społecznej sprawiedliwości, stały się zatem koniecznym złem, zaś hasło "równości" w kampanii zastąpione zostało mglistą "uczciwością". Kto chce przebadać cały opisany przeze mnie proces, ten w "The Liberal Democrat Journey to a Lib-Con Coalition - and Where Next?" znajdzie odpowiedzi na pytanie o to, jak dochodzi do politycznych ewolucji partii politycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz