Debata na blog.pl na temat prostytucji zachęciła i mnie do napisania paru słów na temat prostytucji. Jeżdżąc po Warszawie trudno przeoczyć rozliczne sklepy erotyczne, wejścia do których zachęcają krzykliwe hasła o kabinach i tancerkach na rurze. Rzecz jasna owe przybytki nie maja nic wspólnego z domami publicznymi, oferując tylko masaże i inne tego typu "usługi". Państwo przymyka na to oko, przez co wykorzystywanie seksualne kobiet nie zanika. Pojawiają się reprezentantki (bo o mężczyznach mających wykonywać najstarszy zawód świata za wiele sie nie słyszy) różnych nacji, na które popyt kreuje zdominowana prze fantazje płci chromosomu XY rzeczywistość.
Ludzie są zmęczeni. Pracuje się u nas więcej godzin niż w reszcie Europy. Gdy przychodzi sie do domu i zasiada się przed telewizorem, najczęściej nie ma sie już sił na wiele więcej niż na zjedzenie czegoś i pójście spać. Tymczasem obrazy z ekranu telewizora opowiadają niestworzone historie o ubersamcach, mających miliony seksualnych partnerek. Kobieta staje się nie podmiotem, ale łupem, co odpowiada marzeniom erotycznym sporej części panów, sfrustrowanych kiepską pracą i tym, że stosunki małżeńskie/partnerskie nie układają sie tak dobrze jak kiedyś. Pół biedy, jeśli owe frustracje są rozładowywane np. chodzeniem po skałkach czy też strzelaniem w paintballa.
Dużo gorzej jednak, kiedy facet idzie uprawiać seks z nieznajomą. Abstrahując już od możliwości zarażenia się chorobami wenerycznymi, krzywdzi w większości wypadków siebie i ludzi wokół. Ba, nierzadko dość naiwnie nie zdając sobie sprawy ze szkód, jakie powoduje. Niedawno przeglądałem archiwalne wydania tygodnika "Newsweek" a w nich znalazłem wywiad z młodymi ludźmi w wieku licealnym. Jeden z nich opowiadał, jak to na urodziny kumpla jego koledzy "ufundowali" mu pierwszy raz z prostytutką. Na stwierdzenie dziennikarki, że skoro ów chłopak nie za bardzo sobie życzył doszło tam do gwałtu ów "mężczyzna" zupełnie zbagatelizował sprawę...
Mamy do czynienia z niesłychanym utowarowieniem uczuć. Ludzkie ciało staje się pionkiem w grze rynkowej, w której ofiarą padamy my wszyscy. Mężczyznom rozbudza się żądze posiadania, w których kobieta jest przedmiotem, wprawdzie najbardziej cennym, ale jednak nie równorzędną partnerką. Gdyby tak nie było w rozlicznych domach uciech proporcje płci stanowiłyby mniej więcej 50 na 50. W wielu wypadkach prostytutki, będące uosobieniem męskiej fascynacji podbojem, są zmuszone do zawodu z przyczyn ekonomicznym. Bywają to także emigrantki, którym sutenerzy zabierają wszelkie dowody tożsamości i nierzadko będące ofiarami przemocy z ich strony.
By zaradzić tej sytuacji, objęto dwie drogi postępowania. Holandia prostytucję zalegalizowała uznając, że zamiast z nią walczyć lepiej jest objąć kobiety opieką socjalna i zapewnić im godziwe warunki pracy. Zupełnie inaczej niż w Szwecji, gdzie mężczyznom korzystającym z tego typu usług seksualnych tworzy sie piekło na ziemi, ścigając ich nawet za przewinienia popełnione poza granicami kraju. Niezależnie od przyjętego modelu nie walczy sie z kobietą, tylko z jej oprawcą, i to właśnie stanowi ich siłę. Dopóki przymyka sie oczy na istnienie rzeczywistości trudno mówić o jakiejś spójnej polityce w tej dziedzinie.
Najważniejsza jednak (po raz kolejny zresztą) jest edukacja. Dzięki niej można zerwać ze szkodliwymi przekonaniami, że jedna z płci lepiej nadaje się do domu, a druga do zarabiania. Że jedna lepiej opiekuje sie dziećmi, a druga tego zupełnie nie potrafi. Odpowiedzialni ludzie nie potrzebują być zmuszani do równości - przychodzi im ona w sposób naturalny. To bardzo cenna nauka w sytuacji, kiedy nadal myśli się o kobiecie li tylko w roli "piastunki domowego ogniska", co legitymizuje niższe płace i nierzadko gorsze warunki pracy.
Ludzie są zmęczeni. Pracuje się u nas więcej godzin niż w reszcie Europy. Gdy przychodzi sie do domu i zasiada się przed telewizorem, najczęściej nie ma sie już sił na wiele więcej niż na zjedzenie czegoś i pójście spać. Tymczasem obrazy z ekranu telewizora opowiadają niestworzone historie o ubersamcach, mających miliony seksualnych partnerek. Kobieta staje się nie podmiotem, ale łupem, co odpowiada marzeniom erotycznym sporej części panów, sfrustrowanych kiepską pracą i tym, że stosunki małżeńskie/partnerskie nie układają sie tak dobrze jak kiedyś. Pół biedy, jeśli owe frustracje są rozładowywane np. chodzeniem po skałkach czy też strzelaniem w paintballa.
Dużo gorzej jednak, kiedy facet idzie uprawiać seks z nieznajomą. Abstrahując już od możliwości zarażenia się chorobami wenerycznymi, krzywdzi w większości wypadków siebie i ludzi wokół. Ba, nierzadko dość naiwnie nie zdając sobie sprawy ze szkód, jakie powoduje. Niedawno przeglądałem archiwalne wydania tygodnika "Newsweek" a w nich znalazłem wywiad z młodymi ludźmi w wieku licealnym. Jeden z nich opowiadał, jak to na urodziny kumpla jego koledzy "ufundowali" mu pierwszy raz z prostytutką. Na stwierdzenie dziennikarki, że skoro ów chłopak nie za bardzo sobie życzył doszło tam do gwałtu ów "mężczyzna" zupełnie zbagatelizował sprawę...
Mamy do czynienia z niesłychanym utowarowieniem uczuć. Ludzkie ciało staje się pionkiem w grze rynkowej, w której ofiarą padamy my wszyscy. Mężczyznom rozbudza się żądze posiadania, w których kobieta jest przedmiotem, wprawdzie najbardziej cennym, ale jednak nie równorzędną partnerką. Gdyby tak nie było w rozlicznych domach uciech proporcje płci stanowiłyby mniej więcej 50 na 50. W wielu wypadkach prostytutki, będące uosobieniem męskiej fascynacji podbojem, są zmuszone do zawodu z przyczyn ekonomicznym. Bywają to także emigrantki, którym sutenerzy zabierają wszelkie dowody tożsamości i nierzadko będące ofiarami przemocy z ich strony.
By zaradzić tej sytuacji, objęto dwie drogi postępowania. Holandia prostytucję zalegalizowała uznając, że zamiast z nią walczyć lepiej jest objąć kobiety opieką socjalna i zapewnić im godziwe warunki pracy. Zupełnie inaczej niż w Szwecji, gdzie mężczyznom korzystającym z tego typu usług seksualnych tworzy sie piekło na ziemi, ścigając ich nawet za przewinienia popełnione poza granicami kraju. Niezależnie od przyjętego modelu nie walczy sie z kobietą, tylko z jej oprawcą, i to właśnie stanowi ich siłę. Dopóki przymyka sie oczy na istnienie rzeczywistości trudno mówić o jakiejś spójnej polityce w tej dziedzinie.
Najważniejsza jednak (po raz kolejny zresztą) jest edukacja. Dzięki niej można zerwać ze szkodliwymi przekonaniami, że jedna z płci lepiej nadaje się do domu, a druga do zarabiania. Że jedna lepiej opiekuje sie dziećmi, a druga tego zupełnie nie potrafi. Odpowiedzialni ludzie nie potrzebują być zmuszani do równości - przychodzi im ona w sposób naturalny. To bardzo cenna nauka w sytuacji, kiedy nadal myśli się o kobiecie li tylko w roli "piastunki domowego ogniska", co legitymizuje niższe płace i nierzadko gorsze warunki pracy.
1 komentarz:
Bardzo zgadzam się z tym tekstem.
Prześlij komentarz