Do Pruszkowa zdarza mi się jeździć dość często. Sporym udogodnieniem w tej dziedzinie jest Szybka Kolej Miejska, kursująca od tej miejscowości do Sulejówka-Miłosnej, aczkolwiek do dziś nie doczekaliśmy się biletu aglomeracyjnego i nadal za stacją Warszawa-Ursus trzeba kasować bilet jednorazowy, mając w swej kieszeni kartę miejską obowiązującą jedynie na terenie miasta. Będąc ostatnią stacją, która załapała się na to udogodnienie pozwala na lekkie rozładowanie ruchu samochodowego, szturmującego ciągnące się kilometrami Aleje Jerozolimskie. Jest też SKM-ka pewną symboliczną kontynuacją związku miasta z koleją - to właśnie dzięki linii wiedeńsko-warszawskiej rozpoczął się w XIX wieku rozwój tej niewielkiej wówczas miejscowości (jak podaje niezawodna w tym wypadku Wikipedia).
Obecnie Pruszków ma około 55 tysięcy mieszkańców i powoli znika ciągnące się przez lata 90. ubiegłego wieku odium mafijne. Coraz częściej mówi się o nim jako o dobrym miejscu do życia i odpoczynku. Przekraczając pewien punkt krytyczny w postaci odpowiedniej liczby mieszkańców nie jest jedynie największą spośród podwarszawskich miejscowości, ale też miejscem nadającym się nie tylko do spania. Niestety, szalone windowanie cen nieruchomości w stolicy trafia i tutaj, tak więc nie ma co liczyć na tańsze mieszkanie.
Widać i tu coraz więcej placów budowy. Wnoszę zatem, że liczba mieszkańców będzie raczej wzrastać o uciekających z okolicznego molocha mieszkańców pragnących nieco więcej spokoju. Raczej nie powinni się zawieść - parków ci tu pod dostatkiem. Jeden z nich, położony przy ul. Prusa, to urokliwa lokacja z jeziorkami, łabędziami i mnóstwem drzew. Miejsc do siedzenia nie brakuje, zatem pojawiają się wędkarze, matki z dziećmi i mnóstwo osób zwabionych spokojem okolicy.
Pruszków dzieli się jak dla mnie na dwie części, oddzielone od siebie nie rzeką, ale linią kolejową. Część południowa to miejsce, gdzie nie brakuje bloków, kamienic, a także obiektów kulturalnych. Wiadomo, że będąc tuż przy Warszawie trudno przebić ją ofertą rozrywkową, a jednak raz na jakiś czas mieszkanki i mieszkanki nie muszą pokonywać wielokilometrowych odległości, by trochę odpocząć. Nie brakuje małych sklepików nasiennych, pizzerii czy kawiarni pozwalających nieco zwolnić w tej metropolitarnej gonitwie. Północ jest mniej małomiasteczkowa, a bardziej wiejska, zdominowana przez elektrownię przejętą przez jeden z zagranicznych koncernów.
Kolejnym z uroków miejscowości jest fakt jej "przejściowości". W najbardziej newralgicznych miejscach wygląda jak dzielnica Warszawy, w niczym nie ustępując zacnemu skądinąd Ursusowi czy Włochom, co widać nawet z okien SKM-ki. Mają też obszary, które przypominają tereny wiejskie - swego czasu spore wrażenie zrobiło na mnie pójście do sklepu w części północnej po drodze, przy której było raptem kilka domków jednorodzinnych, a poza tym pole i mgła. Tutaj ma się wrażenie dużo większej kontroli nad życiem - w środku Warszawy trudniej uciec od zgiełku, w Pruszkowie nie ma go tak wiele, mimo rozwiniętego przemysłu i usług. Kiedy zaś chce się pojechać do stolicy, wystarczy pół godziny i jest się w Śródmieściu - wynik lepszy niż wielu innych obszarów w samym mieście. Dodatkowo ostatnio kursować zaczęła nocna linia MZA, więc nawet nocne szaleństwa są na wyciągnięcie ręki.
Miło zatem jest odwiedzić ową miejscowość od czasu do czasu, a i osiedlenie się tam na stałe nie jest najgorszą z możliwości. Wprawdzie nie dla mnie tego typu pomysł, zdaję sobie jednak sprawę, że są osoby chcące nieco więcej przestrzeni dla życia w mniejszym zgiełku. Kolejne podróże tamże pozwoliły na zorientowanie się, że to całkiem ciekawe miejsce do życia. A że dodatkowo nieco przypomina mi moje rodzinne strony (brakuje tylko pagórków i zamku) to tylko mu się chwali.
Obecnie Pruszków ma około 55 tysięcy mieszkańców i powoli znika ciągnące się przez lata 90. ubiegłego wieku odium mafijne. Coraz częściej mówi się o nim jako o dobrym miejscu do życia i odpoczynku. Przekraczając pewien punkt krytyczny w postaci odpowiedniej liczby mieszkańców nie jest jedynie największą spośród podwarszawskich miejscowości, ale też miejscem nadającym się nie tylko do spania. Niestety, szalone windowanie cen nieruchomości w stolicy trafia i tutaj, tak więc nie ma co liczyć na tańsze mieszkanie.
Widać i tu coraz więcej placów budowy. Wnoszę zatem, że liczba mieszkańców będzie raczej wzrastać o uciekających z okolicznego molocha mieszkańców pragnących nieco więcej spokoju. Raczej nie powinni się zawieść - parków ci tu pod dostatkiem. Jeden z nich, położony przy ul. Prusa, to urokliwa lokacja z jeziorkami, łabędziami i mnóstwem drzew. Miejsc do siedzenia nie brakuje, zatem pojawiają się wędkarze, matki z dziećmi i mnóstwo osób zwabionych spokojem okolicy.
Pruszków dzieli się jak dla mnie na dwie części, oddzielone od siebie nie rzeką, ale linią kolejową. Część południowa to miejsce, gdzie nie brakuje bloków, kamienic, a także obiektów kulturalnych. Wiadomo, że będąc tuż przy Warszawie trudno przebić ją ofertą rozrywkową, a jednak raz na jakiś czas mieszkanki i mieszkanki nie muszą pokonywać wielokilometrowych odległości, by trochę odpocząć. Nie brakuje małych sklepików nasiennych, pizzerii czy kawiarni pozwalających nieco zwolnić w tej metropolitarnej gonitwie. Północ jest mniej małomiasteczkowa, a bardziej wiejska, zdominowana przez elektrownię przejętą przez jeden z zagranicznych koncernów.
Kolejnym z uroków miejscowości jest fakt jej "przejściowości". W najbardziej newralgicznych miejscach wygląda jak dzielnica Warszawy, w niczym nie ustępując zacnemu skądinąd Ursusowi czy Włochom, co widać nawet z okien SKM-ki. Mają też obszary, które przypominają tereny wiejskie - swego czasu spore wrażenie zrobiło na mnie pójście do sklepu w części północnej po drodze, przy której było raptem kilka domków jednorodzinnych, a poza tym pole i mgła. Tutaj ma się wrażenie dużo większej kontroli nad życiem - w środku Warszawy trudniej uciec od zgiełku, w Pruszkowie nie ma go tak wiele, mimo rozwiniętego przemysłu i usług. Kiedy zaś chce się pojechać do stolicy, wystarczy pół godziny i jest się w Śródmieściu - wynik lepszy niż wielu innych obszarów w samym mieście. Dodatkowo ostatnio kursować zaczęła nocna linia MZA, więc nawet nocne szaleństwa są na wyciągnięcie ręki.
Miło zatem jest odwiedzić ową miejscowość od czasu do czasu, a i osiedlenie się tam na stałe nie jest najgorszą z możliwości. Wprawdzie nie dla mnie tego typu pomysł, zdaję sobie jednak sprawę, że są osoby chcące nieco więcej przestrzeni dla życia w mniejszym zgiełku. Kolejne podróże tamże pozwoliły na zorientowanie się, że to całkiem ciekawe miejsce do życia. A że dodatkowo nieco przypomina mi moje rodzinne strony (brakuje tylko pagórków i zamku) to tylko mu się chwali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz