Niemiecki narodowy socjalizm miał niejedno oblicze. Jego totalność i dążenie do kontroli wszelkich dziedzin ludzkiego życia sprawiało, że w ciągu kilku lat zapanował nad społeczeństwem, które nadal czuło się poniżone warunkami Traktatu Wersalskiego. By taka sztuka mogła się udać, należało rozwinąć nie tylko własną ideologię, ale też zdywersyfikować system wierzeń i przekonań dotyczących duchowej strony życia. Hitlerowi i jego akolitom nie zależało na utrzymywaniu silnej pozycji kościoła katolickiego, będącego pod zwierzchnictwem papieża. Również kościoły protestanckie, ze swoimi tradycjami indywidualnej interpretacji Biblii, przenoszoną także na świecką rzeczywistość, nie były atrakcyjnym modelem, na bazie którego można było budować nową, aryjską tożsamość. Ezoteryczne fascynacje wierchuszki NSDAP, związane m.in. z dość swobodną interpretacją germańskiego dziedzictwa pogańskiego oraz antycznych mitów z tradycji różnych cywilizacji, chociaż nie zawsze bywały stawiane na pierwszym planie, stały się podstawą sposobu widzenia świata dla szerokich kręgów partyjnych.
Z perspektywy czasu trudno uwierzyć, by tak szerokie rzesze ludzi mogły uwierzyć chociażby w prezentowane teorie kosmologiczne, stojące w sprzeczności z ówczesną wiedzą naukową, czy też w inne mity i towarzyszące im symbole. O poziomie tej wiary najlepiej świadczyć może istniejące w końcowych miesiącach II Wojny Światowej przekonanie, że lada chwila światło dzienne ujrzy Wunderwaffe - cudowna broń, która odwróci bieg historii i doprowadzi do ostatecznego zwycięstwa „rasy panów”. Zestaw nazistowskich przekonań duchowych w najbardziej kompletny sposób przedstawiła katalońska dziennikarka, Rosa Sala Rose, w swym Krytycznym słowniku mitów i symboli nazizmu. O ich sile oddziaływania na kulturę popularną świadczą liczne odniesienia, obecne chociażby w kinie czy też grach komputerowych. Źródła te będą dla mnie podstawą zarysowania zagadnienia oraz przedstawienia jego wpływu na postrzeganie i prezentowanie okresu II Wojny Światowej.
Na początku był...
Wspomniany już nazistowski totalizm oznaczać musiał przedefiniowanie praktycznie wszystkich do tej pory uznawanych prawd, z naukowymi włącznie. Ideologia narodowo-socjalistyczna musiała znajdować swoje odzwierciedlenie w każdej dziedzinie życia, tak jak niegdyś Stary i Nowy Testament przechowywać miały całość dostępnej człowiekowi wiedzy. Mit kosmogoniczny tym razem nie opierał się na wizji stworzenia świata przez Boga w 6 dni, lecz na teorii Hansa Hoerbigera, niemieckiego inżyniera, który zainspirowany Eddą, opracował dualistyczną wizję starcia ognia i lodu. W początkowym okresie wszechświata w wielką kulę ognia wpadła bryła lodu, co spowodować miało powstanie wszechświata w obecnej formie. Słońce i gwiazdy miały być resztkami dawnego ognia, zaś planety – lodu. Owa początkowa katastrofa symbolizować miała odwieczny pojedynek dobra i zła. Aryjczycy mieli powstać z elementów owej „ciepłej” materii, która w formie pierwotnej protoplazmy spaść miała na ziemię – widać tu pewne podobieństwo do wówczas dość popularnej tezy o panspermii, czyli przekonaniu, że życie przybyło na naszą planetę w postaci zarodków z kosmosu.
Dualizm ów zbliżał hitlerowską kosmogonię lodową do manicheizmu i – chociaż nie był przyjmowany przez wszystkich naukowców – miał stać się jednym z fundamentów „nowego porządku świata”. Jak pisze Rose, Hitler planował budowę obserwatorium astronomicznego w austriackim Linzu, na którego trzech poziomach miały być zaprezentowane teorie kosmiczne Ptolemeusza, Kopernika i Hoerbigera. Bardzo dobrze wpisywał się też w nazistowskie podejście do nauki, mające skupiać się na poznaniu intuicyjnym, a także w samą koncepcję aryjskości – odrzucając zarówno fizyczne odkrycia Einsteina, jak i darwinowskie przekonanie o tym, że wszyscy ludzie (a zatem zarówno Aryjczycy, jak i Żydzi) pochodzą od małp. Odmienność w pochodzeniu poszczególnych, wyodrębnionych przez nazistów ras miała mieć charakter fundamentalny, zaś ich mieszanie gasić miało tkwiący w Aryjkach i Aryjczykach ognisty pierwiastek.
Ubermensch i jego źródła
Do umiejscowienia pierwszych Aryjczyków w przestrzeni geograficznej idealnie nadawał się znany od wieków mit Atlantydy. Owa kraina miała być obszarem pierwotnej szczęśliwości, której koniec naziści usiłowali tłumaczyć zarówno naukowo – poprzez zbyt duże zbliżenie się Księżyca do Ziemi, jak i etycznie – miała to być kara za mieszanie się z niższymi rasowo hominidami. Podstawy tego przekonania opracował w latach 20 XX wieku jeden z uczniów Hoerbigera, uznający, że okres współistnienia neandertalczyka i człowieka współczesnego odpowiada tej charakterystyce. Teza ta miała pogodzić dotychczasowe badania naukowe z alternatywną wizją powstania świata i idealnie pasowała do teorii na temat dziejów mitycznego lądu. To na jego obszarze miało znajdować się jedno z wejść do głębi ziemi – i tu zaczynała się kolejna teza ezoteryki narodowo-socjalistycznej. Czerpała ona z dalekowschodnich podań o istnieniu mitycznego królestwa Agharty, które miało znajdować się pod ziemią, zaludnione przez daleko posuniętą w rozwoju duchowym społeczność, wpływającą w kluczowych momentach na dzieje świata. Wejścia do tej krainy miały znajdować się m.in. w Tybecie i na biegunach. Źródłem potęgi tego ludu, do którego pragnęli dotrzeć hitlerowcy, miał być Vril – tajemnicza substancja, która miała gwarantować jej właścicielom olbrzymią potęgę. Jej poszukiwania były istotnym elementem rozwoju naukowej ariozofii (o niemieckich ekspedycjach naukowo-okultystycznych szerzej wspomnę w dalszej części tekstu).
Dalekowschodnie inspiracje widać było w alternatywnej narracji na temat pochodzenia Aryjczyków, rozwijającej się już w XIX wieku jako odpowiedź na biblijną historię o synach Noego: Chamie, Semie i Jafecie. Rozwijała ona przekonanie na temat pierwotnego pochodzenia ludów aryjskich z północnych Indii, wliczając do nich m.in. Greków, Rzymian i Germanów, wykluczając za to Słowian. To z obszarów subkontynentu indyjskiego pochodzić miał najważniejszy symbol NSDAP – swastyka. Symbol słońca i związanego z nim pierwiastka ognistego miał doskonale wpasowywać się w idealne cechy nowej wersji „narodu wybranego” - odwagę, męstwo, umiłowanie piękna i przyrody. Historyczna kreatywność hitlerowców była całkiem spora i była w stanie udowodnić nawet, że Jezus Chrystus... nie był Żydem. Udowadniano, że symbol Chrystusa miał być wariantem jednej z nordyckich run, że rodzice Chrystusa, mieszkający na północy dzisiejszego terenu, zajmowali obszary, które w okresie rzymskim zaludniali Aryjczycy, wreszcie że sama Biblia napisana była... w Niemczech. Tego typu tezy miały w dłuższym czasie umożliwić podporządkowanie oficjalnej doktrynie chrześcijaństwa i ostateczne przejęcie rządu dusz w III Rzeszy.
Wskrzeszanie bogów
W ramach interesowania się pogańskim dziedzictwem Germanów, bardzo ważną rolę odgrywać miały antyczne symbole pradawnych cywilizacji. Obiektem badań stawały się megality, a także runy – nordyckie pismo, będące inspiracją dla rozlicznych zgrupowań okultystycznych, istniejących jeszcze w okresie II Rzeszy. Wyszukiwały one ukryte tropy, na przykład pokrewieństwa germańskich herbów do poszczególnych liter owego alfabetu. Nauka runicznej symboliki była elementem kursów dla esesmanów których emblematem były dwie runy Sig. Popularnością cieszyły się również badania nad antycznymi bogami i dziejami ich wyznawców, sporo miejsca w nowej ariozofii zajmował symbol potęgi „germańskiego ducha” - zwycięstwo nad Rzymianami w Lesie Teutoburskim. Elementy te w całość wiąże postać teozofa Guido van Lista, który już w 1875 roku, w 1500. rocznicę owych wydarzeń, zakopać miał w ziemi osiem butelek wina ułożonych w kształcie swastyki. Co ciekawe, na początku formowania się ruchu narodowo-socjalistycznego trwała dyskusja nad tym, jaką formę swastyki przyjąć za obowiązujący symbol. Do wyboru była prawoskrętna – interpretowana w buddyzmie jako przynosząca szczęście – a także lewoskrętna, wieszcząca upadek i nieszczęście. Hitler ostatecznie wybrał tę drugą, a po przejęciu w roku 1933 władzy jej promocja przez aparat państwowy ruszyła pełną parą, mając być konkurencją dla chrześcijańskiego znaku krzyża.
Wszystkie wymienione wyżej zjawiska zachęcały do prowadzenia szeroko zakrojonych ekspedycji badawczych. Niemieckie ekspedycje naukowe, nawet w czasie II Wojny Światowej, trafiały do najdalszych zakątków świata, takich jak Boliwia, Tybet czy nawet Antarktyda. Ta ostatnia, odwiedzona przez ekspedycję w roku 1938, stała się istotnym elementem współczesnych, ufologicznych teorii spiskowych. Twierdzą one, że III Rzesza rozpoczęła potajemne badania na obszarze Nowej Szwabii, do której hitlerowcy zgłaszali roszczenia terytorialne w 1939 roku, a zaistniały tuż po zakończeniu II Wojny Światowej wzrost obserwowanych zdarzeń związany z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi miał być związany właśnie z owymi badaniami. Jedną z koncepcji które miały wyjaśnić źródła energii zasilającej owe statki, było wykorzystanie przez hitlerowców wspomnianej już powyżej energii Vril.
Co ciekawe, w tym samym roku, co ekspedycja na Antarktydę odbywała się również podróż Ernesta Schaefera do Tybetu, która spopularyzowana została przez dokument Tajemnica Tybetu z 1942 roku. Miała ona na celu zbadanie doniesień o mających istnieć gdzieś w tym obszarze mieście Shambala i wejściu do podziemnego królestwa Agharty, spopularyzowane w Europie przez książkę Ferdynanda Ossendowskiego Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów. Hermanowi Goeringowi bardzo zależało na odkryciu aryjskich populacji, mających osiedlić się w tym regionie po zatonięciu Atlantydy – wiarę w taki obrót spraw czerpać miał jeszcze z dziewiętnastowiecznych, ezoterycznych przekonań Madame Bławatskiej, założycielki Stowarzyszenia Teozoficznego. Ekspedycja ta finansowana była ze środków specjalnej komórki SS - „Dziedzictwo przodków” i zbadać miała także inną teorię naukową na temat migracji rasy aryjskiej z Europy Północnej do Chin i Japonii przez Azję Środkową. Badania obejmowały między innymi mierzenie czaszek lokalnej ludności, badania botaniczne i kręcenie materiału filmowego, poskutkowały zaś uznaniem narodu tybetańskiego za „najszlachetniejszego wśród rasy żółtej”, którego szlacheccy reprezentanci mieli mieć wiele cech europejskich. Projektowany alians niemiecko-tybetański odbywał się zresztą pod uduchowionym hasłem „spotkania swastyki zachodniej ze wschodnią”.
Sekrety atrakcyjne popkulturowo
Jednym z najciekawszych wątków pojawiających się wokół ezoterycznych czy też okultystycznych inklinacji nazistowskich jest ten związany z Towarzystwem Thule. Jego nazwa wiąże się z odkryciami antycznego greckiego żeglarza – Piteasza, który miał tak określić najdalej na północ wysuniętą krainę, do której udało mu się dopłynąć. Świetnie odpowiadała ona wyobrażeniom o legendarnej ojczyźnie Nordyków, która miała być kolebką wszystkich innych zgrupowań ludzi, mogących być uznanych za „cywilizowane”, w której dokonywać miano przełomowych odkryć astronomicznych. Poszukiwania resztek dawnej świetności odbywały się między innymi na obszarze Islandii. Mit ten stał się podstawą powstania w roku 1918 Towarzystwa Thule, którego członkami byli m.in. Rudolf Hess i Hans Frank. Towarzystwo to odegrało znaczącą rolę w stłumieniu komunistycznej rewolucji Bawarskiej Republiki Rad i to w jego obrębie narodził się pomysł na przyciągnięcie do idei nacjonalistycznych mas robotniczych poprzez utworzenie własnej partii – DAP (Niemieckiej Partii Robotniczej), prekursorki NSDAP. Chociaż samo Towarzystwo zostało rozwiązane w roku 1935, wraz z przyjęciem ustawodawstwa antymasońskiego, to jednak, jak widać z powyższych przykładów, w żadnym innym kraju w ówczesnym czasie „uduchowione” teorie naukowe nie były traktowane i badane z taką powagą przez aparat państwowy, jak w III Rzeszy. Radykalna reinterpretacja rzeczywistości, potrzebna dla osiągnięcia pełni władzy, wymagała przyjęcia odmiennych założeń, legitymizujących wprowadzanie nierówności między ludźmi w zależności od tego, do jakiej „rasy” należeli. Mit Thule dla przykładu pozwalał na stłumienie poczucia niższości, jakie w Niemkach i Niemcach mogło pojawiać się, gdy porównywało się poziom cywilizacyjny Greków i Rzymian z tym, zajmowanym w tym samym okresie historycznym przez plemiona germańskie.
Elitarne stowarzyszenia, niestandardowe przekonania na temat natury rzeczywistości, nierzadko egzotyczne lokalizacje badań – wszystkie te czynniki odpowiadają za niezwykłą popularność motywu nazistowskiej ariologii w popkulturze. Książki, filmy, programy telewizyjne czy też gry komputerowe bardzo chętnie eksplorują ten temat, bądź to w popularnonaukowych programach telewizyjnych (zdjęty już z anteny magazyn Nie do wiary w TVN, w którym pojawiał się między innymi temat nazistowskich statków kosmicznych, opatrzonych kryptonimem V-7), bądź to jako podstawa zawiązania fabuły. Chyba najsłynniejszym przykładem wykorzystania motywu narodowo-socjalistycznego okultyzmu jest filmy George'a Lucasa, Indiana Jones i poszukiwacze zaginionej arki oraz Indiana Jones i ostatnia krucjata, w którym postać grana przez Harrisona Forda ma na celu zapobieżenie przejęcia przez niemieckie ekspedycje odpowiednio Arki Przymierza i Graala, których potęga miała zapewnić tryumf III Rzeszy. Kielich Graala był motywem mocno badanym w obrębie nazistowskich instytucji, związanym z motywem czystości krwi, opracowano dwie jego interpretacje. Pierwsza tożsama była z przekonaniem o tym, że było to naczynie, w którym zebrana została krew uznawanego za Aryjczyka Chrystusa. Druga szła zupełnie w innym kierunku, uznając kielich za przywłaszczony przez chrześcijan symbol kataryzmu – pierwotnej religii aryjskiej, odzwierciedlającej dualistyczny model świata.
Tajemne towarzystwa okultystyczne zainspirowały z kolei twórców pierwszej gry komputerowej z serii BloodRayne. Główna bohaterka, Rayne, była wampirzycą zwerbowaną przez amerykańskie towarzystwo Brimstone Society do poszukiwania źródeł aktywności paranormalnych. W okresie II Wojny Światowej skierowana zostaje do tajnej bazy niemieckiej w Argentynie, a następnie do znajdującego się w Niemczech zamku, by wyeliminować naukowców, poszukujących antyczny artefakt – czaszkę Beliara – a także eksperymentujących z przywoływaniem stworów z innego świata. Wykorzystano tutaj motyw tajemnych mocy, związanych ze zdobyciem artefaktów: fragmentów ciała strąconego z piekieł pierwszego ich władcy. Pojawia się tu motyw Towarzystwa Thule, które koordynować miało nazistowskie misje w tym zakresie, a także ezoteryków wierzących w pochodzenie Aryjczyków z Atlantydy. Motyw nazistowskich eksperymentów i wykorzystywania mocy nadprzyrodzonych pojawia się także w innych produkcjach branży komputerowej, najczęściej w formie gier akcji w formie pierwszoosobowej (FPS – First Person Shooter) lub trzecioosobowej, jak wspomniana już BloodRayne, nierzadko ze sporą dawką horroru. Tak jest w wypadku Return to Castle Wolfenstein. Także i tu wykorzystywany jest motyw zamku, opanowanego przez nazistowskie komando, prowadzące eksperymenty naukowe, prowadzące z tym razem do wskrzeszenia nieumarłych z pobliskiej wioski. Motyw jednoczesnej walki z hitlerowcami oraz siłami, z którymi eksperymentują i nie są ich w stanie opanować, jak widać, jest wyjątkowo nośny w dziedzinie popkultury oczekującej interakcji od osoby obcującej z nią. Na bogatym rynku gier wideo fabuła jest jednym z ważniejszych poza jakością grafiki i swobodą prowadzenia rozgrywki czynnikiem, zachęcającym do kupna danego tytułu. Nośność II Wojny Światowej i motywów nadprzyrodzonych widać po ilości tytułów do nich się odwołujących, a także sporej estymy, jaką wśród osób grających cieszą się wspomniane wyżej tytuły, łączące obydwa te motywy w jednej grze.
Rzecz jasna sam motyw nie jest wykorzystywany jedynie w formie śmiertelnej powagi. Tak jak seanse spirytystyczne bywają inspiracją zarówno dla filmowych horrorów, jak i dla komedii, tak również dzieje się z nazistowską ezoteryką. W najbliższych miesiącach swoją premierę ma mieć fińskie dzieło filmowe Iron Sky, wykorzystujące motyw kosmicznych badań III Rzeszy. Fabuła tej komedii science-fiction ma wykorzystywać motyw spiskowej teorii o ucieczce niemieckich naukowców na Antarktydę, gdzie mieli oni odkryć sekret działania napędu antygrawitacyjnego i wylecieć na ciemną stronę Księżyca, z której powracają w 2018 roku w celu podbicia Ziemi. Twórcy wbijają tu szpilę w rozbudowane teorie spiskowe, dotyczące upadku hitlerowskich Niemiec w 1945, spośród których spora część w jakiś sposób zahacza o wątki paranormalne. Wśród nich znaleźć możemy dla przykładu tezy chilijskiego dyplomaty i sympatyka nazizmu, Miguela Serrano, uznającego Hitlera za kolejnego awatara hinduskiego boga Wisznu, który za pomocą latających spodków z Nowej Szwabii zdobędzie władzę nad światem i tym samym przyczyni się do powstania IV Rzeszy. W procesie poznawania kosmosu przez nazistów sporą rolę odegrać miało – zdaniem Louisa Pauwelsa i Jacquesa Bergiera – Towarzystwo Vril, mające być formą „wewnętrznego kręgu” Towarzystwa Thule, współpracujące z kolei z angielskim Hermetycznym Zakonem Złotego Brzasku. TV miało ich zdaniem (które przedstawili w książce „Poranek magów”, która w wersji anglojęzycznej sprzedała się w 800 tysiącach egzemplarzy) nawiązać kontakt z kosmitami i opracować prototypy własnych statków kosmicznych, jednak wraz z końcem II Wojny Światowej przenieść się miało na Antarktydę i zniknąć w mrokach dziejów.
Źródła fascynacji
Kwestia obecności – jak widać, dość żywotnej – kwestii ezoteryki NSDAP w obecnym głównym nurcie kultury popularnej może mieć kilka przyczyn. Istnienie zbrodniczej ideologii, która w krótkim czasie była w stanie opanować liczące się państwo europejskie i doprowadzić do wybuchu kolejnej wojny na światową skalę. Ponieważ niełatwo było zrozumieć ten fakt za pomocą racjonalnej argumentacji, badać zaczęto system przekonań, wpajanych na różne sposoby, a także ideową podporę wizualnie atrakcyjnych przemarszów, defilad czy też symboliki. Rola emocji i duchowości, możliwość wykorzystania ich do zalegitymizowania systemowego ludobójstwa Żydów, racjonalność świata umocowana na innej podstawie niż ta znana z oświeceniowego racjonalizmu – to tylko niektóre zjawiska, wobec których trudno przejść do porządku dziennego. Dodatkowo, gdy w obręb powszechnego postrzegania świata odbiorczyń i odbiorców kultury wchodzi w grę również kwestia zjawisk paranormalnych i ezoterycznych przekonań, od wieków fascynujących dla zbiorowej wyobraźni, poziom zainteresowania kwestiami tego typu w obrębie ideologii narodowo-socjalistycznej pozostaje wysoki. Dodatkowym elementem, podtrzymującym jego żywotność, jest związana z historyczną bliskością wydarzeń II Wojny Światowej plastyczność wyobrażeń dotyczących tych zjawisk. Koncepcja pustej w środku planety, zamieszkałej przez potomków Atlantydy może nie budzić tak wielkich emocji na początku XXI wieku, ale już hitlerowskie latające spodki czy też manipulacje genetyczne – jak najbardziej. Udokumentowane przykłady fascynacji duchowością dają również solidne podstawy do tworzenia fabuł, będących (nierzadko dość luźnymi) wariacjami na ten temat.
Nota bibliograficzna:
Podstawowym źródłem wiedzy dotyczącej nazistowskiej mitologii i symboliki była książka Sala Rose, Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu (Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006). Wsparciem, szczególnie w kontekście łączenia nazistowskiej ezoteryki i okultyzmu ze współczesnymi teoriami spiskowymi, była angielska wersja Wikipedii, zawierająca dość wyczerpujące artykuły na tego typu tematy (m.in. hasła „Nazi UFOs”, „Vril”, „Thule Society” czy „National Socialism and Occultism”). Pod częścią z tych haseł można znaleźć odniesienia dotyczące obecności nazistowskich motywów nadprzyrodzonych w kulturze popularnej – zarysowany w pracy przegląd produkcji kulturalnych jest subiektywnym wyborem autora pracy i w żadnym wypadku nie zabiega o miano wyczerpującego, przedstawiając jedynie te dzieła, które miały jego zdaniem największy wpływ na masową wyobraźnię, w szczególności młodszego pokolenia odbiorców kultury popularnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz