Choć publikacja "Inny Wrocław jest możliwy?" poświęcona jest innemu niż Warszawa miastu, to jednak warto parę słów o niej napisać. Nie jest bowiem tak, że w dzisiejszym zglobalizowanym świecie tendencje z jednej miejscowości (a już w szczególności w obrębie tego samego rejonu świata) dzieją się w oderwaniu od trendów w innych. Wręcz przeciwnie - obok lokalnej specyfiki da się wyróżnić uniwersalne, niepokojące tendencje, takie jak wszechogarniająca komercjalizacja (od przestrzeni publicznej po usługi publiczne) czy dominacja myślenia w kategoriach zarządzania i inwestycji infrastrukturalnych, zamiast stawiania na pierwszym miejscu potrzeb lokalnej społeczności. O tego typu podejściu - i poszukiwaniu dla niego alternatyw - przeczytać można w publikacji Ośrodka Myśli Społecznej im. Lassalle'a, będącej podsumowaniem zorganizowanej we Wrocławiu debaty.
O zielonym, rozwijającym się w sposób zrównoważony uczestniczkom i uczestnikom konferencji opowiadał Dariusz Szwed, przewodniczący Zielonych i współtwórca Zielonego Instytutu. Dla czytelniczek i czytelników tego bloga wiele z podanych przez niego przykładów, jak również filozoficznych podwalin ekopolityki, które prezentuje w publikacji, będzie znajomych. Ciekawym jest przytaczany przykład rządzonego przez czerwono-zieloną koalicję szwedzkiego miasta Malmoe, w którym integracja celów ekologicznych i społecznych w działaniach miejskich władz samorządowych. Efektywne energetycznie budownictwo komunalne, rewitalizacja ubogich dzielnic miasta, przyczyniająca się nie do ich gentryfikacji, lecz do obniżenia o 20% wysokości czynszów, przestrzeń miejska przyjazna pieszym, współpraca z lokalnymi wytwórcami żywności i promowanie sprawiedliwego handlu - to wszystko rzeczywistość miejscowości, osiągającej jedne z najwyższych wskaźników jakości życia na świecie.
O wspomnianej nieco już wcześniej komercjalizacji edukacji mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Coraz częściej - zamiast szansy na wyrównanie poziomu kapitału kulturowego między dziećmi i młodzieżą władze samorządowe starają się skupiać na współpracy z biznesem i udowadnianiu, że wyrównywanie szans w tym sektorze będzie szkodliwe dla najbardziej uzdolnionych uczących się, czego nie potwierdzają naukowe badania. Ceni się nie zdobywanie wiedzy przez całe życie, ale dostosowywanie się do potrzeb pracodawców, nie zapobieganie marnowaniu talentom, które miały pecha objawić się u osób, których rodziny znajdują się w trudnej sytuacji materialnej, lecz podtrzymywanie, a nawet zwiększanie istniejących już nierówności społecznych. Wszystko to problemy, których przykłady możemy znaleźć nie tylko we Wrocławiu, ale i w Warszawie - wystarczy przypomnieć różnice w wynikach egzaminu maturalnego między poszczególnymi dzielnicami miasta, pokrywających się zresztą z innymi różnicami we wskaźnikach jakości życia, chociażby poziomem zdrowia.
Wobec takich faktów trochę trudno uwierzyć, że prezydent tegoż miasta, Rafał Dutkiewicz, cieszy się zarówno autentycznym, społecznym poparciem w swoim mieście (czego najlepszym dowodem wygranie po raz kolejny wyborów samorządowych w I turze, połączone z udanym debiutem firmowanej jego nazwiskiem listy obywatelskiej do sejmiku dolnośląskiego), jak i już nie tyle akceptacją, co wręcz gloryfikacją ze strony mediów. Co dzieje się, że nie dostrzegamy drugiej strony skupiania się na PR i wielkich inwestycjach, takich jak chociażby gettoizacja pewnych części naszych miast czy podtrzymywanie społecznych nierówności? Bardzo trudno odpowiedzieć w przekonujący sposób na to pytanie. Analiz sytuacji ze strony progresywnych badaczek i badaczy nie brakuje, a jednak trudno jak na razie o wyraźne sukcesy wyborcze wizji alternatywnych. Dyskurs postpolityczny, udawanie, że rządzenie miastem odbywa się "z dala od polityki" wydaje się absurdalny, a jednak w kolejnych wyborach zbiera on całkiem pokaźne żniwo, ze zbliżającymi się wielkimi krokami samodzielnymi rządami Platformy Obywatelskiej w Warszawie włącznie.
Jak do tej pory próby bycia "bardziej platformerskim niż Platforma", na przykład w postaci CentroLewicy czy Ruchu Poparcia Palikota, nie spotkały się z przesadnie wielkim, społecznym odzewem. Narracja "Inne miasto jest możliwe" w tych wyborach zaczęła się przebijać (czego przykładem może być 9% poparcia dla ruchu My-Poznaniacy, co nie przełożyło się niestety na mandat w tamtejszej Radzie Miasta, a także zdobycie przez Zielonych pierwszych samorządowych przyczółków), chociaż skala tego procesu wydaje się być jeszcze dość niepozorna. Czy rozwiązaniem ma być poszerzanie pola swej wizji, chociażby o kwestię niezrównoważenia miejskich budżetów, co sugeruje w swoim tekście dla "Krytyki Politycznej" Krzysztof Nawratek? Jestem nieco sceptyczny - niewiele wskazuje na to, by na wizji racjonalnej polityki, opartej na twardych danych, dało się nad Wisłą robić politykę, co oczywiście nie oznacza, że należy sobie ten temat odpuścić. Wydaje się, że wyjściem może być dalsze, żmudne kucie lokalnych sojuszy między różnymi środowiskami i inicjatywami społecznymi, a także poprawa jakości komunikacji postulatów z wyborczyniami i wyborcami. Nie jest to zajęcie proste, ale nie jest też niemożliwe. Każda lektura, mogąca być w jego obrębie inspiracją, warta jest przeczytania, dlatego zachęcam do zapoznania się z zielono-lewicowymi koncepcjami polityki miejskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz