Będzie to chwilowe odejście od tematyki samorządowej, ale po pierwsze - uzasadnione doniosłością wydarzenia (personalną, bo przecież nie programową...), po drugie zaś - mogącego mieć wpływ na ostateczne wyniki wyborów 21 listopada. Mowa rzecz jasna o wyrzuceniu z PiS Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak, które odpowiadały za złagodzenie wizerunku i retoryki partii w okresie kampanii prezydenckiej. Wygląda na to, że wydarzenia w tej partii zatoczyły pewien krąg i ostatecznie można wybić sobie z głowy, że Prawo i Sprawiedliwość kiedykolwiek zejdzie z twardogłowego, "jastrzębiego" kursu, wiodącego formację Jarosława Kaczyńskiego wprost w polityczną przepaść. Ponieważ jednocześnie oznacza to rezygnację z pełnienia roli głównej partii opozycyjnej i przejście na pozycje opozycji zgoła antysystemowej, nie mam zamiaru nad upadkiem prawicowych populistów ronić łez.
Bardzo ciekawe będzie obserwowanie dalszego rozwoju wypadków. PiS traci na razie 2 posłanki, co arytmetycznie - po powrocie Polski Plus do tej partii - nie jest jakimś szokującym spadkiem liczebności kubu poselskiego. Pytanie, na ile wyrzucenie ich z partii stanie się katalizatorem dalszych wydarzeń, takich jak odejście innych ludzi od Jarosława Kaczyńskiego. Medialne spekulacje mówiły nawet o 35 posłankach i posłach, gotowych do przejścia Rubikonu i odejścia z PiS. Sytuacja jest dynamiczna, ale zapowiedzi, że dla "liberałów" nie będzie miejsca na przyszłorocznych listach poselskich raczej nie będą zachęcać chociażby Pawła Poncyljusza do pozostania przy prezesie Kaczyńskim. Być może do dalszej erozji dojdzie po wyborach samorządowych, które nie zapowiadają się dla Prawa i Sprawiedliwości zbyt korzystnie. Wystarczy spojrzeć na niedawny sondaż "Gazety Wyborczej" - o ile SLD zachowuje 2/3 wyborców LiD z roku 2005 (12%, i to bez wsparcia Marka Borowskiego, SDPL i PD), o tyle PiS stracił niemal połowę swoich wyborczyń i wyborców, a wynik na poziomie 15% nie daje nawet gwarancji, że będą drugą pod względem wielkości partią w Radzie Miasta. Wypchanie z list jedynego marszałka województwa z ramienia partii czy inwazja osób związanych ze specsłużbami na listach wyborczych - to wszystko zjawiska, które nie zapowiadają niczego dobrego.
Zapewne "potępione" i ewnetualni "potępieni" przez jakiś czas pozostaną poza strukturami innych większych partii. Wiązanie się z rządzącą centroprawicą już teraz mogłoby być niezbyt czytelne dla elektoratu i wcale nie służyć dalszym, politycznym losom Kluzik-Rostkowskiej, Jakubiak i innych. Jeśli przez tyle czasu krytykowały one rząd Tuska, to ich ewentualne przystąpienie do PO czy PSL musi odbyć się tak, by ich programowy wkład w taki układ był zauważalny. Szczególnie ciekawe byłoby, gdyby przeszły one do formacji Waldemara Pawlaka, która już teraz czyni w tym celu podchody. Ludowcy widzą, że to oni najwięcej tracili na ocieplaniu wizerunku PiS podczas wyborów prezydenckich, więc wejście "liberałów" w ich szeregi nie tylko dałoby niemal gwarancję pozostania w kolejnym parlamencie, ale też być może po raz pierwszy dało realną szansę na zdobycie przyczółków w większych miastach, poprzez zgromadzenie w nich bardziej konserwatywnego (ale w sensie europejskim), inteligenckiego elektoratu.
W tym kontekście pozycja chociażby Czesława Bieleckiego w Warszawie staje się coraz bardziej rachityczna. Od początku widać było, że nie do końca pasuje do obecnej retoryki PiS, a odcinanie się od tej partii niewiele mu dało - tym bardziej, że koniec końców i tak wystąpił na jej konwencji samorządowej. W obliczu krajowych wydarzeń próby ocieplania wizerunku, takie jak poznawanie uciążliwości, jakie osobom niepełnosprawnym sprawia niedostosowanie przestrzeni publicznej do ich potrzeb, prawdopodobnie spalą na panewce. Przewaga Bieleckiego nad Olejniczakiem w żadnym dotychczasowym sondażu nie była oszałamiająca, a wydarzenia krajowe mogą tym bardziej podkopać jego pozycję. Osoby nie lubiące Hanny Gronkiewicz-Waltz z powodu rzekomej małej wrażliwości na potrzeby kierowców mają Janusza Korwin-Mikke, elektorat lubiący słuchać Radio Maryja - chociażby Romualda Szeremietiewa. Sytuacja przed wyborami warszawskimi nie jest dla Prawa i Sprawiedliwości najlepszego, ale - jak już napisałem na początku - niespecjalnie mnie to już wzrusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz