Koncepcja nowego centrum miasta zmierza w kierunku dehumanizacji większej części przestrzeni publicznej miasta i nie spełnia oczekiwań, dotyczących budowy miasta dla ludzi. Nie wszystko w zaprezentowanym planie jest złe - cieszy fakt, że wieżowiec w Parku Świętokrzyskim nie jest już widziany (przynajmniej według relacji w stołecznej "Gazecie Wyborczej") jako niezbędny - niestety nadal pozostaje opcją. Całkiem ciekawe są tu pomysły na rewitalizację parku, cieszy pomysł na jego powiększenie i zwiększenie ilości ścieżek rowerowych. W całej tej koncepcji coś jednak zgrzyta...
Przede wszystkim nie widzę tu refleksji nad tym, jakiej przestrzeni publicznej chcemy. Postawiono na wieżowce, bo tylko one kojarzą się z nowoczesnością i postępem - to typowy, postkolonialny sposób myślenia. Dziwnym trafem takich wysokościowców nie uświadczy się w Helsinkach czy w Brukseli, a nikt nie zaprzecza, że są to miasta, w których przestrzeń służy mieszkankom i mieszkańcom dużo lepiej. Patrząc na wizualizację obłych wieżowców zastanawiam się, czy ktoś na poważnie zastanowił się chociażby nad potencjalnym zakorkowaniem centrum miasta - wierzyć mi się nie chce, że oto postawienie tego typu budynków nie będzie miało absolutnie żadnego wpływu na zwiększenie natężenia ruchu w centrum. Raczej nie poprawi to jakości życia kogoś, kto pracuje albo mieszka w okolicy.
Wieżowce pokazują jeszcze coś - nadal miejscy decydenci mają kompleks Pałacu Kultury i Nauki. Zaprezentowana dziś wizualizacja pokazuje, że nadal trudno jest niektórym pogodzić się z jego istnieniem. Zasłanianie symbolu miasta - symbolu trudnego, zarówno ze względów historycznych, jak i urbanistycznych - nie ma jednak sensu.
Żałuję, że miasto tak bardzo ceniące sobie własną historię nie może doczekać się odbudowania przedwojennej tkanki miejskiej. Zamiast spróbować odbudować chociażby częściowo układ ulic i spróbować na bazie tej siatki odbudować kamienice, na parterach których mogłyby znaleźć się księgarnie, restauracje i galerie sztuki, wolimy udawać, że jesteśmy Nowym Jorkiem. Nie możemy doczekać się odbudowy Pałacu Saskiego, a niedawny pomysł na wskrzeszenie ogrodów przy Zamku Królewskim zapewne też trafi do archiwum, jeśli nie znajdą się odpowiednie środki finansowe.
Warszawa po raz kolejny traci szansę na pogodzenie się z własną przeszłością i preferuje budowę przeszklonej powierzchni biurowej zamiast próbować odbudować renomę "Paryża Wschodu". Wielka szkoda. Miejmy nadzieję, że z tej koncepcji nie zniknie już Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ścieżki rowerowe i odnowiony park. Cała reszta mojego entuzjazmu nie wzbudza.
Przede wszystkim nie widzę tu refleksji nad tym, jakiej przestrzeni publicznej chcemy. Postawiono na wieżowce, bo tylko one kojarzą się z nowoczesnością i postępem - to typowy, postkolonialny sposób myślenia. Dziwnym trafem takich wysokościowców nie uświadczy się w Helsinkach czy w Brukseli, a nikt nie zaprzecza, że są to miasta, w których przestrzeń służy mieszkankom i mieszkańcom dużo lepiej. Patrząc na wizualizację obłych wieżowców zastanawiam się, czy ktoś na poważnie zastanowił się chociażby nad potencjalnym zakorkowaniem centrum miasta - wierzyć mi się nie chce, że oto postawienie tego typu budynków nie będzie miało absolutnie żadnego wpływu na zwiększenie natężenia ruchu w centrum. Raczej nie poprawi to jakości życia kogoś, kto pracuje albo mieszka w okolicy.
Wieżowce pokazują jeszcze coś - nadal miejscy decydenci mają kompleks Pałacu Kultury i Nauki. Zaprezentowana dziś wizualizacja pokazuje, że nadal trudno jest niektórym pogodzić się z jego istnieniem. Zasłanianie symbolu miasta - symbolu trudnego, zarówno ze względów historycznych, jak i urbanistycznych - nie ma jednak sensu.
Żałuję, że miasto tak bardzo ceniące sobie własną historię nie może doczekać się odbudowania przedwojennej tkanki miejskiej. Zamiast spróbować odbudować chociażby częściowo układ ulic i spróbować na bazie tej siatki odbudować kamienice, na parterach których mogłyby znaleźć się księgarnie, restauracje i galerie sztuki, wolimy udawać, że jesteśmy Nowym Jorkiem. Nie możemy doczekać się odbudowy Pałacu Saskiego, a niedawny pomysł na wskrzeszenie ogrodów przy Zamku Królewskim zapewne też trafi do archiwum, jeśli nie znajdą się odpowiednie środki finansowe.
Warszawa po raz kolejny traci szansę na pogodzenie się z własną przeszłością i preferuje budowę przeszklonej powierzchni biurowej zamiast próbować odbudować renomę "Paryża Wschodu". Wielka szkoda. Miejmy nadzieję, że z tej koncepcji nie zniknie już Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ścieżki rowerowe i odnowiony park. Cała reszta mojego entuzjazmu nie wzbudza.
1 komentarz:
Odbudowanie przedwojennej tkanki miasta dla mnie brzmi jak bredzenie.
Czemu nie chcesz by w centrum byly wiezowce? Kazda biznesowa metropolia takich potrzebuje. W centru mjuz teraz nie ma zieleni, wiec zamienienie niskich budynkow na wiezowce nie robi roznicy (oprocz wiekszej ilosci miejsc pracy).
Dodatkowo, jak radni Warszawy wstrzymuja po Twojej mysli tak swietne inwestycje jak Złota 44 czy inne to wiadomo, ze biznes pojdzie gdzie indziej ;/ Jan Kulczyk juz podjal probe przeniesienia sie do Dubaju. Inni tez moga tak zrobic.
Prześlij komentarz