27 stycznia 2013

Ogród Krasińskich - zabytek czy miejsce spotkań?

Wycinka drzew podczas rewitalizacji Ogrodu Krasińskich była tematem debaty, która odbyła się 22 stycznia 2012 r. w Zielonym Centrum M1. W dyskusji prowadzonej przez przewodniczącego warszawskiego koła Zielonych Marka Matczaka wzięli udział mieszkańcy okolic ogrodu, członkowie i sympatycy Zielonych oraz zaproszeni goście.

Fot. Elżbieta Hołoweńko
Barbara Jezierska, wojewódzka konserwator zabytków w latach 2007–2011, zwróciła uwagę na fakt, że w tej sytuacji zawiodły służby miejskie. Konkurs został rozstrzygnięty prawidłowo, a plany rewitalizacji były zaaprobowane przez wszystkie służby. A przecież Ogród Krasińskich wpisany jest do rejestru zabytków, a zatem na wycinkę drzew musiał wyrazić zgodę miejski konserwator zabytków. Jezierska zaznaczyła, że miejski konserwator zabytków zatrudnia 60 urzędników na umowę o pracę i kolejnych 20 na umowę-zlecenie. „To, co się stało, nie ma nic wspólnego z rewitalizacją. Nazwano to rewitalizacją tylko dlatego, aby uzyskać dotacje unijne” – mówiła.

Następnie zabrały głos ekspertki z Katedry Architektury Krajobrazu SGGW: dr inż. Edyta Rosło-Szeryńska i dr Beata Fortuna-Antoszkiewicz. Zgodnie stwierdziły, że przyczyną wycinki drzew musiały być założenia projektowe, a nie choroba drzew. Z pewnością 300 drzew nie mogło być chorych. Nie wiadomo natomiast, ile spośród nich mogło zagrażać bezpieczeństwu. Teren parku jednak ogrodzono, uniemożliwiając wejście niezależnym ekspertom, którzy mogliby to ocenić. Co gorsza, dokonanych szkód nie da się już naprawić, a zasadzone w obecnych czasach lipy, z powodu zanieczyszczenia powietrza, nie będą miały szansy dożyć takiego wieku i takich rozmiarów jak ich poprzedniczki.

Z kolei Witold Jaszczuk z Zielonego Mazowsza, członek Komisji Dialogu Społecznego ds. ochrony środowiska, zauważył, że chociaż przeprowadzono konsultacje społeczne, ich wyniki zostały – jak często w takich przypadkach – zignorowane przez urzędników. Jaszczuk zaznaczył, że to, co udaje się wypracować w KDS jest często umniejszane lub rozmywa się na dalszych etapach. Po przetrawieniu przez biurokratyczną machinę postulaty społeczne znikają.

W konkursie zwyciężył projekt, który kładł nacisk na zabytkowy i historyczny charakter ogrodu, tymczasem dla oburzonych mieszkańców miał on przede wszystkim charakter parku rekreacyjnego. Osoba z sali zauważyła, że Ogród Krasińskich to nie skansen i muzeum, ale tętniący życiem obszar zieleni w centrum, który pełnił liczne funkcje dla okolicznych mieszkańców: „To był nasz salon, sala gimnastyczna, psiarnia, miejsce spotkań i wytchnienia”.

Artur Wieczorek

25 stycznia 2013

Gra o Europę

Dziś przedstawiamy „Grę o Europę” - pierwszą w Polsce alterfederalistyczną książkę o Unii Europejskiej, kryzysie i alternatywach wobec obecnej polityki zaciskania pasa. Książkę wydała Fundacja Strefa Zieleni pod patronatem „Zielonych Wiadomości”. Już wkrótce ruszamy z cyklem debat w miastach i miasteczkach w całej Polsce.



* Federalizm i alterfederalizm 
* Oblicza wspólnej waluty 
* Kryzys i co dalej?

 

24 stycznia 2013

Zieloni: Rzeź Ogrodu Krasińskich nie może się powtórzyć!


Zieloni: Domagamy się racjonalnego gospodarowania zielenią w mieście. Rzeź Ogrodu Krasińskich nie może się powtórzyć w innych parkach!

Wycinka kilkuset drzew oraz zakrzewień w Ogrodzie Krasińskich wzburzyła warszawianki i warszawiaków. Przeprowadzona pod pretekstem „remontu” spektakularna masakra zieleni to również symptom poważnego problemu z demokracją. Po co robić konsultacje społeczne, jeśli potem ignoruje się głos i potrzeby mieszkanek i mieszkańców? Dlaczego wbrew życzeniom mieszkańców park ma być ogrodzony? Dlaczego wbrew życzeniom mieszkańców alejki mają być wysypane żwirem, co wyklucza np. osoby chcące pojeździć na rolkach? Czy parki mają podobać się planistom, czy też służyć mieszkańcom i mieszkankom, którzy ich na co dzień używają? Komu przeszkadzają drzewa, zarośla, ptaki, rolkarze, warszawiacy i warszawianki spieszący rano przez park do pracy? Komu przeszkadza zieleń i demokracja?

Renata Kaznowska, dyrektorka Zarządu Terenów Publicznych, instytucji odpowiadającej za rewaloryzację Ogrodu Krasińskich, stwierdza w wywiadzie, że „warszawiacy pokochają nowy Ogród Krasińskich”. Tymczasem prowadzone tam prace rewaloryzacyjne wywołały jedynie ogromny społeczny gniew. Od kilku tygodni Warszawa wrze, odbywają się liczne spotkania, na których gorączkowo próbuje się wyjaśnić, jak mogło dojść do masakry w Ogrodzie Krasińskich i jak na przyszłość uchronić parki przed nieodpowiedzialnymi decyzjami urzędników i urzędniczek. Wbrew temu, co mówi pani Kaznowska, podczas konsultacji społecznych wprowadzono mieszkanki i mieszkańców w błąd, nie mówiąc o planowanej wycince ponad 300 drzew.

Nie pierwszy to raz wybucha w Warszawie konflikt społeczny wokół parków. Kilka lat temu Ratusz zaplanował sprzedaż Parku Świętokrzyskiego, aby załatać w ten sposób dziurę w budżecie. Park miał iść pod topór, a na jego miejscu miały wyrosnąć apartamentowce. Protestowano przeciwko rewitalizacji Parku Skarszewskiego, przeciwko okrojeniu Pól Mokotowskich. Dopiero głośne protesty społeczne skłaniały urzędników do wycofania się z wcześniej podjętych decyzji. Tak jednak nie powinno być.

Dlatego domagamy się:

1. Stworzenia długofalowych planów gospodarowania zielenią w mieście. 

2. Prowadzenia racjonalnej gospodarki drzewostanem i stworzenia dostępnej publicznie bazy drzew przeznaczonych do wycinki, tak aby był czas na zweryfikowanie decyzji o wycięciu drzewa i przedstawienie alternatywnej ekspertyzy dendrologicznej. Każde drzewo przeznaczone do wycinki powinno być oznakowane z informacją o powodach usunięcia i terminie odwołania od decyzji.

3. Udostępnienia całej dokumentacji dotyczącej rewaloryzacji Ogrodu Krasińskich, włącznie z ekspertyzami dendrologicznymi dla poszczególnych drzew, które zostały usunięte.

4. Wyjaśnień, na jakiej podstawie decyzja stołecznego konserwatora zabytków w sprawie wycinki drzew stała się prawomocna, skoro decyzję tę powinien wydać wojewódzki konserwator zabytków (art. 83 ust. 2 ustawy o ochronie przyrody z 16.04.2004, Dz. U. z 2009 r., nr 151, poz. 1220 z późniejszymi zmianami: „Zezwolenie na usunięcie drzew lub krzewów z terenu nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków wydaje wojewódzki konserwator zabytków”).

5. Wyjaśnień, na jakiej podstawie zdecydowano, że historyczna rewaloryzacja Ogrodu Krasińskich na podstawie XIX-wiecznej koncepcji Franciszka Szaniora wymaga usunięcia 337 drzew, skoro Szanior uwzględnił w swojej koncepcji założenia poprzedników, a samą rewaloryzację Ogrodu rozłożył na lata. Dlaczego rewaloryzacji nie przeprowadzono etapami, co byłoby zgodne z praktyką zalecaną przez ekspertki i ekspertów, tylko zrealizowano jednoetapową masową wycinkę drzew?

6. Wyjaśnień, dlaczego Komisja Dialogu Społecznego ds. Ochrony Środowiska nie otrzymała do zaopiniowania projektu rewaloryzacji Ogrodu Krasińskich wraz z decyzją o planowanej masowej wycince drzew?

7. Prowadzenia rzeczywistych konsultacji społecznych poprzez stworzenie warunków udziału w nich wszystkim zainteresowanym mieszkankom i mieszkańcom (nie tylko poprzez Internet), zaplanowanie z odpowiednim wyprzedzeniem i zapewnienie odpowiedniej ilości czasu na konsultacje oraz uwzględnienie później uwag i opinii. W przypadku ich odrzucenia domagamy się przedstawienia uzasadnienia, dlaczego tak się stało.

Jednocześnie zwracamy się do pani prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz z pytaniem, czy wymierzy administracyjną karę pieniężną za zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych, skoro Zarząd Terenów Publicznych doprowadził ponad 300 drzew do takiego stanu, że trzeba je było usunąć, jak argumentuje pani Kaznowska (art. 88 ust. 1 pkt 3 ustawy o ochronie przyrody z 16.04.2004, Dz. U. z 2009 r., nr 151, poz. 1220 z późniejszymi zmianami). Urzędnicy i urzędniczki, którzy dopuścili się tych zaniedbań, powinni ponieść konsekwencje.

***

Przypominamy wcześniejsze działania warszawskich Zielonych w obronie parków i prawa mieszkańców i mieszkanek do zieleni.

Warszawscy Zieloni na demonstracji w obronie jordanka na Powiślu
6 listopada 2011 r., fot. Sławomir Plotzke
LAS ŁĘGOWY NAD WISŁĄ
* Mamy prawo do Wisły

PARK "ZNICZ"

21 stycznia 2013

Zaproszenie: debata o uboju rytualnym

Debaty Ubój rytualny – na styku norm religijnych, moralnych i prawnych to włączenie się jednostek akademickich oraz stowarzyszenia Prawnicy na Rzecz Zwierząt w dyskurs na temat granic wolności religijnej w kontekście praw zwierząt. Pierwsza debata z cyklu odbędzie się 21 stycznia 2013 r., o godz. 15.30 na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, ul. Lipowa 4, sala 1.2. Jej tematyka to przedstawienie reguł, jakimi kierują się wyznawcy dwóch wielkich religii monoteistycznych, które nadal kierują się obowiązkiem przeprowadzania uboju na sposób rytualny. Zgłoszenia udziału prosimy kierować na adres: a.zientara@wpia.uw.edu.pl. Ilość miejsc ograniczona.

W debacie, którą poprowadzi prof. Teresa Gardocka, wezmą udział:
* dr hab. Selim Chazbijewicz, prof. UWM – przedstawiciel społeczności muzułmańskiej
* ks. prof. dr. hab. Krzysztof Bardski z UKSW
* dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego WPiA UW
* dr Agata Skowron-Nalborczyk z Zakładu Islamu Europejskiego Wydziału Orientalistycznego UW
* przedstawiciel społeczności żydowskiej.


Organizatorzy: Stowarzyszenie Prawnicy na Rzecz Zwierząt wraz z Instytutem Nauk o Państwie i Prawie WPiA Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutem Historii Prawa WPiA Uniwersytetu Warszawskiego, Wydziałem Prawa i Nauk Społecznych Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej oraz Interdyscyplinarnym Kołem Myśli Prawnej Sapere Aude WPiA UW. Patronat medialny nad cyklem objął serwis edukacjaprawnicza.pl.

Kolejna debata pt. "Normy etyczne a biologiczne uwarunkowania uboju zwierząt wg norm religijnych" odbędzie się 4 lutego.

20 stycznia 2013

Czy transport publiczny musi być taki drogi?

Joanna Erbel
Fot. Elżbieta Hołoweńko
Z nowym rokiem wprowadzono w Warszawie podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. To jeszcze nie koniec, przed nami trzeci etap podwyżek zaplanowany na początek przyszłego roku. Już teraz okazuje się, że tak drastyczny wzrost cen za bilety jest dla wielu osób nie do zaakceptowania. 10 stycznia powstała inicjatywa obywatelska Stop Podwyżkom Cen Biletów ZTM, która zainicjowała akcję zbierania podpisów pod uchwałą mającą przywrócić ceny biletów z 2012 r. Warszawianki i warszawiacy podpisują się tłumnie, a jednocześnie władze miasta wydają się zdeterminowane, by doprowadzić sprawę podwyżek do końca.

W takiej atmosferze odbyła się w Zielonym Centrum M1 debata o warszawskim transporcie. Jej celem było szukanie odpowiedzi na pytanie, jak wyglądać powinien transport publiczny w mieście. Ze strony władz miasta w debacie uczestniczył Jarosław Jóźwiak (zastępca dyrektora gabinetu Prezydenta Warszawy) i Igor Krajnow (rzecznik prasowy ZTM). Stronę społeczną w panelu reprezentowała Magda Mosiewicz (Partia Zieloni). Debatę poprowadziła Joanna Erbel, pełnomocniczka komitetu Stop Podwyżkom Cen Biletów ZTM.


Rozpoczynając debatę, Joanna Erbel nawiązała do akcji zbierania podpisów pod uchwałą o przywróceniu cen biletów z 2012 r. Niezadowolenie jest tak wielkie, że ludzie ustawiają się w kolejkach, by złożyć swój podpis. Udało się ich zgromadzić w niespełna cztery dni ponad 3 tysiące. Erbel zapytała wprost, czy władze Warszawy poważnie rozpatrzą społeczny projekt, jeśli uda się zebrać wymaganą liczbę podpisów. Przywołała również przykład Tallina, który dopiero co wprowadził darmowy dla mieszkańców transport publiczny.

 

Jarosław Jóźwiak zapewnił, że każdy projekt społeczny będzie rozpatrzony. Bronił jednak podwyżek cen biletów. Wskazał, że z biletów finansowane jest tylko 32% budżetu ZTM. Powołując się na przykłady innych miast, starał się udowodnić, że ceny biletów w Warszawie są relatywnie niewielkie. Zapewnił, że dla władz miasta transport publiczny jest priorytetem. Wymaga to dobrego systemu, a ten jego zdaniem jest konsekwentnie budowany. Powstają nowe trasy, tabor wymieniany jest na nowy, bardziej oszczędny. Do tego potrzebne są pieniądze, których w budżecie miasta nie ma. Winny temu jest kryzys, który radykalnie zmniejszył wpływy do kasy miejskiej. Swoje zrobiła również ustawa znosząca trzeci próg w podatku PIT. Warszawa ucierpiała na tym najbardziej, ponieważ tu mieszka najwięcej osób najlepiej zarabiających. Warszawa musi również borykać się ze skutkami dekretu Bieruta. Rząd dokonał nacjonalizacji, a teraz po skomunalizowaniu nieruchomości odszkodowania musi płacić samorząd. Od 2005 r. przybyło za to kilkadziesiąt nowych zadań, które kosztują miasto miliony złotych. Trzeba więc szukać dodatkowych sposobów na pozyskiwanie środków.

 

Igor Krajnow nie zgodził się, że wzrost cen biletów zniechęci ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej. Jego zdaniem władze miejskie rozważyły argumenty za i przeciw podwyżkom. Jako przykład powołał się na zlecone przez miasto badania, wedle których, większość mieszkańców Warszawy pragnie zakupu nowego taboru. Jego zdaniem to inwestycja bardzo kosztowna, niemniej jest to jeden z najlepszych sposobów na zachęcenie ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej. Nowoczesna infrastruktura to miernik rozwoju cywilizacyjnego. Dziś w budżecie miasta brakuje na transport 150 mln zł. Gdyby nie podniesienie cen biletów, byłoby niemal dwukrotnie więcej. ZTM stara się działać tak, by ewentualne cięcia były odczuwalne przez pasażerów w jak najmniejszym stopniu.
 

Zdaniem Magdaleny Mosiewicz działania władz miasta wynikają z szybko rosnącego zadłużenia. Dzieje się tak w całej Polsce, samorządy na gwałt szukają dochodów. Najczęściej nie podejmują racjonalnych decyzji, czego przykładem jest podwyżka cen biletów w Warszawie. Przestrzegła, że wzrost cen nie musi automatycznie oznaczać proporcjonalnego wzrostu przychodów. Może pojawić się opór, taki jak swego czasu w Sztokholmie. Ludzie woleli stworzyć kasy samopomocowe, z których płacili kary, niż kupować bilety. Drogie bilety najbardziej uderzają w najbiedniejszych, np. w bezrobotnych poszukujących pracy. Przywołując przykład Tallina, Mosiewicz wskazała, że wprowadzenie darmowego transportu w bardzo krótkim czasie spowodowało spadek ruchu samochodowego o 15%.

Władze Warszawy wprowadziły wiele dobrych dla popularyzacji transportu publicznego rozwiązań, takich jak buspasy czy wspólny bilet. Decyzją o podwyżce przekreśliły jednak wszystko, co do tej pory udało się osiągnąć. To kolejna zachęta dla transportu indywidualnego. Jego koszty w wielu przypadkach już dziś są niższe od publicznego. Miasto w swoich ekspertyzach nie bierze pod uwagę kosztów związanych ze wzrostem ruchu samochodowego i związanego z tym spadku jakości życia w mieście. Jej zdaniem nie pora jeszcze na likwidowanie biletów, należy jednak zachęcać do korzystania z transportu miejskiego. W dłuższej perspektywie jest on znacznie bardziej korzystny.
 
Wsparł ją Dariusz Szwed (Partia Zieloni), wskazując, że same korki kosztują nawet do 2 mld zł rocznie. Oczywiście koszty ponoszą ludzie, a nie bezpośrednio budżet miejski. Dlatego nie bierze się ich pod uwagę, podobnie jak kosztów wynikających z rosnącego zanieczyszczenia. A spadek jakości życia to wzrost wydatków na leczenie. Zdaniem Szweda wzrost cen biletów wynika z przyjętego przez rządzącą PO polaryzacyjno-dyfuzyjnego modelu rozwoju, w którym najbogatsi mają się bogacić, bo dzięki temu i biedniejsi coś zyskają. Ma się to niestety nijak do konstytucyjnej zasady zrównoważonego rozwoju. Mobilność mieszkańców powinna być dla władz miejskich priorytetem.

Maciej Konieczny (Inicjatywa Obywatelska „Stop Podwyżkom Cen Biletów ZTM”) zauważył, że wzrost cen biletów nie uderza tylko w bezrobotnych. Również dla licznej grupy ludzi pracujących na umowach śmieciowych to poważny problem. Zaapelował również o uczciwą dyskusję, straszenie tym, że aż 70% pieniędzy na transport publiczny jest z budżetu, jest nie na miejscu. Trzeba się raczej martwić brakiem działań, które by ten budżet zwiększały.

Marcin Rzońca (Ruch Palikota) zarzucił władzom miasta brak konsekwencji. Działania takie jak zakup nowego taboru i podwyżka cen biletów są jego zdaniem nie do pogodzenia z proponowanymi właśnie cięciami wydatków, skracaniem lub likwidacją niektórych linii czy wreszcie likwidacją nocnych kursów metra. Są to sprzeczne działania, które utrudniają ograniczenie transportu indywidualnego.

Dla Patryka Bieleckiego (Zielone Mazowsze) ważną przyczyną kłopotów ZTM są umowy długoterminowe. Utrudnia to racjonalizację funkcjonowania transportu publicznego. Umowy takie powodują, że wydaje się znacznie więcej pieniędzy, niż wynikałoby z potrzeb. Miasto ostatnio rezygnuje również z przewoźników zewnętrznych, którzy są znacznie tańsi, zasłaniając się niską jakością świadczonych przez nich usług.

Karol Kretkowski, Joanna Erbel
Fot. Elżbieta Hołoweńko
Karol Kretkowski wyraził rozczarowanie brakiem polityków na debacie. Urzędnicy zajmują się realizacją polityki, a nie jej kreowaniem. Warszawie potrzeba nowych rozwiązań, takich jak choćby zwiększenie finansowania samorządów z podatku PIT.

Zdaniem Macieja Czeredysa, by rozwiązywać skutecznie problemy Warszawy, należy brać pod uwagę również problemy aglomeracji. Ludziom nie opłaca się tu mieszkać, przyjeżdżają tu tylko do pracy. Winna jest fatalna polityka mieszkaniowa i gruntowa. To jedna z przyczyn paraliżu komunikacyjnego w Warszawie.

Karol El Kashif kpił, że tabor jest tak nowoczesny, że aż sobie nie radzi. Jego zdaniem niedopuszczalne jest, by w sytuacji kryzysu rozpisywać nowe przetargi na tabor. Miasto powinno gdzie indziej szukać dochodów. Przede wszystkim stwarzać dobre warunki dla drobnych przedsiębiorców. Wskazał też na szereg chybionych inwestycji, takich jak budowa toalety przy Stadionie Narodowym wartej 4 mln zł. Jego zdaniem w ten sposób można by zaoszczędzić tyle pieniędzy, że podwyżka cen biletów nie byłaby konieczna.

Grzegorz Walkiewicz (Ruch Palikota) stwierdził, że luksusowy tabor niestety staje się dobrem luksusowym. Powinniśmy mieć komunikację publiczną na poziomie takim, na jaki nas stać.

Dla Ellisiv Rognlien (Pracownicza Demokracja) podwyżki to część polityki antyspołecznej, prowadzonej przez rząd na szczeblu centralnym, a przez władze Warszawy na szczeblu lokalnym. Użytkownik ma płacić, a podatki mają być obniżane. Decyzja o podwyżce to kropla, która przelała czarę. Ludzie są naprawdę wściekli. Przez 2 godziny udało się jej zebrać ponad 700 podpisów, co daje 6 podpisów na minutę. Władze jednak nie chcą nawet rozmawiać o ponownym wprowadzeniu trzeciego progu PIT dla najlepiej zarabiających. Jednak bez mrugnięcia okiem podnoszą VAT, który najboleśniej dotyka najbiedniejszych.

W podobnym tonie wypowiedział się Andrzej Grabowski (Pracownicza Demokracja). Stwierdził, że powoływanie się na szukanie oszczędności to infantylna formuła. „My wiemy, co chcecie powiedzieć, nie ma co rozmawiać. Najważniejsze to się organizować przeciw waszym działaniom. Próbowaliśmy przed nowym rokiem, wtedy ludzie jeszcze nie zdawali sobie sprawy z sytuacji. Teraz wiedzą, i zamierzamy to bez skrupułów wykorzystać dla dobra nas wszystkich”. 

Marcin Wrzos

19 stycznia 2013

Zaproszenie: gdzie podziały się drzewa?

Ogród Krasińskich ogrodzony
Fot. Karol El Kashif
Zapraszamy na debatę o sytuacji w Ogrodzie Krasińskich.


Zielone Centrum M1
Marszałkowska 1 lok. 160
wtorek, 22 stycznia, godz. 18.30

Wycinka kilkuset drzew oraz zakrzewień w Ogrodzie Krasińskich wzburzyła warszawianki i warszawiaków. Przeprowadzona pod pretekstem "remontu" spektakularna masakra zieleni to również symptom poważnego problemu z demokracją. Po co robić konsultacje społeczne, jeśli potem ignoruje się głos i potrzeby mieszkańców? Dlaczego wbrew życzeniom mieszkańców park ma być ogrodzony? Dlaczego wbrew życzeniom mieszkańców alejki mają być wysypane żwirem, co wyklucza np. osoby chcące pojeździć na rolkach? Czy parki mają podobać się planistom, czy mieszkańcom i mieszkankom, którzy ich na co dzień używają? Komu przeszkadzają drzewa, zarośla, ptaki, rolkarze, warszawianki spieszące rano przez park do pracy? Komu przeszkadza zieleń i demokracja?

Do dyskusji zostały zaproszone: 
* Joanna Mazgajska, stowarzyszenie „Tryton”
* Agnieszka Grzybek, Zieloni
* Barbara Jezierska, wojewódzka konserwator zabytków
* Maria Rosołowska, Komisja Dialogu Społecznego ds. ochrony środowiska 
* dr inż. Edyta Rosłon-Szeryńska, Katedra Architektury Krajobrazu SGGW
Spotkanie poprowadzi Marek Matczak, poeta i przewodniczący warszawskiego koła partii Zieloni.

Swój udział w spotkaniu można potwierdzić na fb.

18 stycznia 2013

Gorzej niż „u Fritzla”

Wyrzucono właściciela niedoszłej knajpy Piwnica u Fritzla. Powiedziałbym dobrze, bo pomysł by pójść tam na kawę czy randkę był nawet nie koszmarny, a makabryczny.


Zapala mi się jednak czerwona lampka. A dlaczego nie wyrzucono spółki nomen omen Warszawskie Przejścia Podziemne za inny gorszący spektakl uwłaczający ludzkiej godności, który toczy się na naszych oczach od pół roku? Bo nie ma nacisku mediów i opinii publicznej? W Polsce urzędnicy boją się tylko mediów. I działają by je zadowolić.

I tak przy okazji okazało się, że urzędnicy bawią się w cenzurę prewencyjną, co pachnie PRL i wszechwładzą aparatczyków. Wszystko pod sondaże, pod publikę, nieważne prawo. Właściciel założył tylko profil na facebooku o tak potwornej nazwie. Rzecz naganna. Nie wiem nawet, czy był chociaż szyld nad knajpką, bo piwnica nawet nie ruszyła. Wszystko rozegrało się wiec wirtualnie w szumie medialno-sieciowym.

Wyrzucanie z lokalu właściciela za głupie pomysły marketingowe to jakieś nowatorstwo urzędnicze. Rozliczać go powinni klienci nogami. I myślę, że mają do tego prawo, a on nie zarobiłby na takim pomyśle. Jeszcze wczoraj urzędnicy wynegocjowali z właścicielem zmianę nazwy piwnicy, bo formalnie spółka nazywa się inaczej, a nazwisko Fritzl niejeden człowiek na świecie posiada (gdzie tu konstytucyjne prawo do wolności gospodarczej?). I nie zdziwię się, jak w sądzie właściciel wygra odszkodowanie za bezprawne wyrzucenie go z lokalu. A my podatnicy zapłacimy, bo urzędnicy za to nie zapłacą.

Za to burmistrz Bartelski, który dostał w przeddzień antynagrodę "Noga od stołka" za mówienie, że Śródmieście nie może być biedne i przaśne, i dlatego nie ma miejsca na bary mleczne na reprezentacyjnej ulicy może znowu zabłysnąć w mediach. Tłumaczenie, że rozwiązuje umowę, gdyż właściciel „nie wykazał żadnej skruchy, bo gdybyśmy pozwolili zostać mu w lokalu, wygrałby” jest kuriozalne. A urzędnicy wykazują skruchę?

Od wielu miesięcy w podziemiach Dworca Centralnego rozgrywają się dantejskie sceny, rodem z Dzikiego Zachodu. I one się dzieją, a nie są anonsowane na facebooku. Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i urzędnicy milczą albo powtarzają jak zaklęcie, że to nie miasto jest stroną, choć podziemia są miasta. Nie ich problem, bo prawem kaduka wydzierżawiła podziemia spółce, która wprowadza własne nowatorskie prawa.

Spółka Warszawskie Przejścia Podziemia w podziemiach Dworca Centralnego od czerwca 2012 roku dopuszcza się bez wyroku sądowego siłowego przejęcia lokalów, bójek, przepychanek, zamurowywania kupców. I do tej pory nie rozwiązano z nią umowy, nie wyrzucono z podziemi, bo komuś to się opłaca.

Miasto ponoć traci na tej przychylności dla spółki 15 mln rocznie, które nie trafiają bezpośrednio do budżetu miasta i nie zasilają podatków. I to w dobie kryzysu finansów miasta. Burmistrz Bartelski mówi przy okazji knajpy: "Druga przesłanka rozwiązania umowy to art. 5 Kodeksu cywilnego. Mówi on, że "Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego".

Zamurowanie kupców w ich lokalach to najciekawszy przykład nowego ładu społecznego, na który przyzwala władza. I to nie na facebooku, a w realnej rzeczywistości. Pogratulować. W podziemnym kręgu wybiórczość władzy nie zna granic.

Karol El Kashif

Post ukazał się pierwotnie 16.01 br. na blogu autora na stronie TOK FM. O sprawie kupców z przejść podziemnych pisaliśmy tu, tu, tu i tu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...