1 lipca 2012

Do ostatniego jordanka

Zielone Centrum „Marszałkowska 1” stało się 29 czerwca 2012 r. miejscem kolejnego wieczoru z kulturą zaangażowaną. Punktem wyjścia dyskusji była historia protestów przeciw likwidacji jordanka przy ul. Szarej na Powiślu. Rozmowę poprzedził pokaz zdjęć Marty Kuśmierz dokumentujących historię protestu mieszkańców z jesieni 2011 r. Wyłonił się z niego obraz spontanicznego i barwnego ruchu, który świadomy swoich racji zjednoczył mieszkańców wobec ważnego dla lokalnej społeczności problemu. Kontrastowało to mocno z drugą częścią prezentacji, która przedstawiała aktualny wygląd terenu, na którym do niedawna znajdował się jordanek. Obraz zniszczonej infrastruktury budził tym większe przygnębienie... Oprócz wspominanej już Marty Kuśmierz wśród panelistek znalazły się inne współorganizatorki manifestacji: Aleksandra Jaworska-Surma, Katarzyna Miszczak-Mijakowska. i Klaudia Westnes. Rozmowę poprowadził Marek Matczak, także współorganizator protestu, dziś członek Partii Zieloni.

Bunt matek i dzieci

Zamknięcie jordanka przy ul. Szarej związane było z oddaniem przez władze miasta terenu w drodze reprywatyzacji. Faktycznie roszczenia dawnych właścicieli już dawno były wykupione przez dewelopera, który na terenie jordanka planował wybudowanie apartamentowca. Nie miał dla niego znaczenia nawet fakt, że obszar ten jest zgodnie ze Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego terenem zielonym i nie może być realizowana tu inwestycja budowlana. Korzystne dla dewelopera decyzje zapadały szybko i bez liczenia się z głosem lokalnej społeczności. – W sierpniu geodeta wyznaczył granice i zaraz potem zaczęto stawiać ogrodzenie, również częściowo na terenie należącym dotąd do znajdującego się obok jordanka przedszkola. Deweloper nie czekał nawet na akt notarialny, który dawałby mu formalne prawo do podjęcia tych działań – powiedziała Katarzyna Miszczak-Mijakowska.

Takie postępowanie budziło opór. Jak wspominała Marta Kuśmierz: Najpierw robiłam tylko zdjęcia, potem podpisywałam petycje, by na końcu włączyć się w bieżącą działalność lokalnego komitetu. Jak podkreślały panelistki, zaangażowanie się w taką działalność było dla nich czymś nowym. – Rok wcześniej patrzyłam przez okno swojego mieszkania, jak wycinane są stare drzewa i miałam poczucie, że świat jest niszczony. Pierwszą moją myślą było uciec, bo przecież co ja mogę zrobić – drugą, że wszyscy tak myślą i dlatego dzieje się właśnie tak, a nie inaczej – powiedziała Klaudia Westnes. W obronę jordanka włączyły się również dzieci, a jej mieszkanie stało się nieformalnym sztabem.


W manifestacji w obronie jordanka wzięły udział setki osób. W całej okolicy z okien zwisały transparenty, co czasem zaskakiwało nawet organizatorki protestu. Informacje o podejmowanych akcjach można było napotkać w szkołach, sklepach, u fryzjera. Ludzie chętnie podpisywali się pod listami do Hanny Gronkiewicz-Waltz i warszawskich radnych. Protest bardzo wzmocnił lokalne więzi, ludzie przestali być dla siebie anonimowi. Aleksandra Jaworska-Surma uznała protest za sukces. Udało się nagłośnić sprawę, a deweloper poniósł porażkę, gdy Naczelny Sąd Administracyjny nie zezwolił na zmianę studium tak, by teren jordanka mógł zostać przeznaczony na zabudowę. - Bardzo ważne będzie, co znajdzie się w planie zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru. Jego oficjalne wyłożenie da mieszkańcom szansę na przedstawienie własnych uwag – mówiła.


Katarzyna Miszczak-Mijakowska nie była tak entuzjastyczna. Faktem jest, że jordanka nie udało się ocalić, teren stoi zamknięty, chodniki i urządzenia do zabawy zostały rozebrane. Miasto wie, czego chcą mieszkańcy, a i tak park został rozebrany. Marta Kuśmierz przekonywała: Należy nadal działać, bo w przeciwnym razie zrobią to, co chcą. Obawy nie są bezpodstawne, deweloper nie zawsze gra „czysto”, o czym obrońcy jordanka przekonali się na własnej skórze. W pewnym momencie deweloper pozostawił informację, że zamierza na tym terenie otworzyć ogródek piwny kibiców Legii Warszawa. Próba napuszczenia tych dwóch grup nie udała się. Protestujący skontaktowali się ze stowarzyszeniami kibiców Legii i dowiedzieli się, że nikt z nimi na temat ogródka piwnego nie rozmawiał. W konsekwencji kibice wzięli udział w manifestacji, niezadowoleni z wykorzystywania ich logo przez dewelopera…

Co dalej?

Manifestacja nie była końcem działalności. – Zgromadziliśmy pewną wiedzę, poznaliśmy procedury, nauczyliśmy się dbać o swoje sprawy w urzędach miejskich. Wypracowaliśmy pewne schematy działania, wiemy jak współpracować z policją i mediami. Szkoda by było to zmarnować – powiedziała Aleksandra Jaworska-Surma. – Dzięki podjętej akcji obrony jordanka mam poczucie realnego wpływu na rzeczywistość. Jestem w szoku, jakie to jest proste, jak w tak krótkim czasie można osiągnąć takie efekty.

Następnie do dyskusji włączyły się inne osoby. – Mnie również bardzo dotyka to, jak człowiek niszczy świat wokół, jak spada jakość naszego życia – powiedziała Ewa Sufin-Jaquemart. Jej zdaniem dlatego należy podejmować działania nie tylko na szczeblu lokalnym. Adam Ostolski zapytał panelistki: – Jak wygląda Warszawa z perspektywy matki mającej małe dzieci? Jak się zmieniło miasto w ciągu ostatnich 5 lat? Zdaniem Marty Kuśnierz jest gorzej. – Przede wszystkim nie ma jordanka. Mój syn w tym roku będzie musiał iść do szkoły. Zamieni przedszkole z doskonałą kuchnią na szkołę ze zlikwidowaną stołówką, w której jedzenie będzie dowożone z zewnątrz. Obawiam się, że celem pierwszoplanowym będzie obniżenie kosztów, a nie jakość. Krytycznie oceniła również obniżenie wieku szkolnego.

Aleksandra Jaworska-Surma podkreślała powiększające się rozwarstwienie społeczne. – Owszem, zwiększa się ilość atrakcji w mieście, ale za większość z nich trzeba zapłacić. Ci którzy nie mają pieniędzy, nie mają co robić, dlatego tak ważne są jordanki. Mówiła też, że głównym powodem, dla którego trudno jest się zaangażować w działalność społeczną, jest czas i pieniądze. Na inny aspekt zwróciła uwagę Klaudia Westnes: – Coraz mniej jest pięknych miejsc, odcina się dzieci od kontaktu z przyrodą. Budowane place zabaw są kolorowe i nowoczesne, ale wyasfaltowane, budzą skojarzenia z wybiegami dla zwierząt.

Entuzjazm i spontaniczność w działaniu obrońców jordanka doceniła Beata Nowak. – Wypracowałyście pewien model, jesteście na etapie, kiedy rodzą się kolejne pomysły. Może należałoby to wykorzystać, np. włączając się w obronę jordanka na Mokotowie. Wasz entuzjazm wart jest kontynuacji.

Marcin Wrzos

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...