30 kwietnia 2010

Raport sondażowy - kwiecień 2010

Polityka po Smoleńsku przyspieszyła. Zmieniły się nieco społeczne preferencje, co unaocznia sondażowe uśrednienie. Poszczególne badania opinii nie były tu jednoznaczne - w jednych spadkowi PO towarzyszył wzrost PiS, w innych pięła się w górę partia Kaczyńskiego, podczas gdy formacja Tuska stała w miejscu, były nawet takie, w których chwilowo nic szczególnego się nie działo. Wygląda jednak na to, że efekt żałoby zadziałał, co najmniej redukując ilość osób, wskazujących na Platformę, a tak naprawdę zapewne nie zamierzających oddać głosu. Mniejsza ilość nierzadko niewybrednych ataków na Prawo i Sprawiedliwość pomogła partii w sporym skoku. Ogólnie rzecz biorąc poparcie dla dwóch największych partii zaczęło się do siebie zbliżać znacznie szybciej, niż do tej pory. Różnica wynosi dziś już niecałe 13 punktów procentowych, podczas gdy niedawno główna partia rządząca miała poziom poparcie dwukrotnie wyższy niż główna opozycyjna. Chociaż nadal miałaby ona bezwzględną ilość miejsc w Sejmie, to pojawiają się już badania, w których zdobyłaby ona mniej niż 231 posłanek i posłów, po uśrednieniu zaś nie ma już większości 3/5, umożliwiającej odrzucanie prezydenckiego weta. W takiej sytuacji skreślanie prezydenckich szans Jarosława Kaczyńskiego byłoby zdecydowanie przedwczesne.

Pozostałe dwie partie, mające szanse na wejście do Sejmu, zmagają się z progami. SLD ma problemy z przekroczeniem symbolicznego pułapu 10% poparcia, w czym nie pomagają mu dotychczasowe, słabe wyniki Grzegorza Napieralskiego. PSL z kolei ma problem, bowiem znów spada poniżej jak najbardziej wymiernego progu 5%, stąd zapewne spore nadzieje, wiązane z kandydaturą Waldemara Pawlaka. Na razie, z powodu rodzącej się polaryzacji między Komorowskim a Kaczyńskim w sondażach wszystkie inne siły polityczne mają problemy z utrzymaniem swoich elektoratów. Wygląda na to, że "wielka czwórka" nie jest tak stabilną konstrukcją, a przekonanie, że zamiast systemu dwublokowego zaczynamy zmierzać do modelu dwupartyjnego, nie wydaje się tak irracjonalne. Dwie czołowe partie zgarniają tu ponad 70% głosów, zaś "wielka czwórka" w całości - około 85%.

Od tego miesiąca, póki nie pojawi się wyrazista alternatywa, prezentował będę jedynie wyniki czterech partii. Nie jest to krok, który mi się podoba, jednak ma on swoje smutne uzasadnienie. Po pierwsze, coraz częściej trudno jest docierać do pełnych wyników badań sondażowni, gdy większość mediów pomija podczas ich prezentacji formacje inne niż PO, PiS, SLD i PSL. Z tego też powodu uśrednienia mniejszych ugrupowań są obarczone znacznie większym ryzykiem. Po drugie, gdy rozpoczynałem zabawę w uśrednianie, zabetonowana scena polityczna była - aż dziw bierze - ciut bardziej przyjazna "małym" niż teraz, gdy cudem staje się przekroczenie przez nie progu 2%. Co gorsza, niektóre media podawać zaczęły zbiorczo kilka partii i ich poparcie "w widełkach", czyli między 0 a 2%. W praktyce uniemożliwia to wiarygodne szacowanie ich poparcia. Po Smoleńsku wiele formacji decyduje się zresztą na nieśmiały próby "przytulania" do większych partii - np. PD wsparło Komorowskiego, a Polska Plus - Kaczyńskiego. Już wcześniej SDPL w regionach, np. na Pomorzu i Podkarpaciu, zaczęło wchodzić w szersze, lewicowe alianse samorządowe. Wydaje się, że na chwilę obecną tylko dwa mniejsze środowiska są zdeterminowane do budowy samodzielnej pozycji - SD wokół Piskorskiego i Olechowskiego oraz Prawica Rzeczypospolitej, której Marek Jurek odmówił rezygnacji w wyścigu prezydenckim.

29 kwietnia 2010

Najbardziej kuriozalna kampania nowoczesnej Europy

Ostatnimi dniami, jeśli chcę zaobserwować jakąś debatę publiczną o ważnych sprawach, zaglądam na strony internetowe BBC i Guardiana. Z tego, co mi wiadomo, nie tylko zresztą ja. Miło jest zobaczyć prezentacje manifestów wyborczych wszystkich startujących partii, poczytać o tym, w który dzień Partia Pracy chce zaprezentować swoje pomysły na lepszą politykę socjalną, Liberalni Demokraci - za zeroemisyjną Wielką Brytanię i większy wpływ pielęgniarek na funkcjonowanie szpitali, a Konserwatyści - na naprawienie "połamanego społeczeństwa", między innymi za pomocą polityki rodzinnej. Żeby nie było - nad Tamizą również są tabloidy, potrafiące spytać się o to, ile w Nicku Cleggu jest "brytyjskości" i ostrzegających przed inwazją imigrantów. Tyle, że tam chociaż ma się wybór między sposobami patrzenia się na proces wyborczy. Nie czuję, bym miał podobny wybór w Polsce.

Wydaje się, że jestem jakimś ginącym gatunkiem człowieka politycznego. Chciałbym realnych debat o przyszłości kraju, ścieżek jego modernizacji, tymczasem w menu mam do wyboru, jak słusznie zauważył Sławomir Sierakowski, sos postpolityczny albo sos martyrologiczny. Tegoroczne, przyspieszone wybory prezydenckie, są kwintesencją rodzimego niezrozumienia procesu politycznego i chyba jak żadne inne do tej pory wskazują, jak bardzo iluzoryczny jest dostępny "wybór". W gruncie rzeczy nie ma wielkiej różnicy między tym, czy mamy jednego, czy 21 "kandydatów zgody narodowej", skoro - gdy tylko obdziera się ich z estetyki - zasadniczo albo mówią to samo, albo to, co mówią, nie ma zbyt wiele sensu.

Wystarczy popatrzeć chociażby na rysujący się, powracający spór między "Polską solidarną" PiS a "Polską liberalną" PO. Różnice programowe ograniczają się do tego, że PiS chce dwie stawki podatkowe, a PO jedną. Obie partie chwalą się tym, że podatki są niskie, co w wypadku mającego ciut większe ambicje w dziedzinie socjalnej Prawa i Sprawiedliwości jest dość kuriozalne, wszak budżet państwa stracił z tytułu ichnich reform w tej dziedzinie ładnych parę miliardów złotych, przez co teraz trzeba albo ciąć wydatki, albo zadłużać państwo. Gdy do Polski dotarły pierwsze efekty kryzysu (których - jak zapowiadała Platforma - miało nie być), partia Tuska uznała, że wystarczy przeczekać burzę, a partia Kaczyńskiego - że należy zwiększać deficyt, by po paru tygodniach narzekać, że z nic nie robienia jest on za wysoki i że należy go ściąć. Nie ma to jak spójność programowa...

Kilku, może kilkunastu mężczyzn, którzy zbiorą wymagane 100 tysięcy podpisów, wydaje się być całkiem zadowolonych z tak wyglądającego status quo. Umożliwia on najzupełniej egzotyczne koalicje, które każą się zastanowić nad tym, czy aby Polska przypadkiem nie wynajduje jakiegoś innowacyjnego sposobu uprawiania polityki, jeszcze bardziej postpolitycznego od postpolityki. W jej obrębie mimo wszystko usiłowano zachowywać "narcyzm drobnych różnic", teraz nawet one stają się nieistotne. Nadal dochodzę do siebie po informacji o tym, że mazowieckie OPZZ i ZNP będą wspierać prezydenckie ambicje Andrzeja Olechowskiego i - co więcej - planują wystawienie wraz z SD niezależnych list obywatelskich w wyborach samorządowych. Argumentem porozumienia jest fakt, że Olechowski ma reprezentować nowe, świeże spojrzenie na rolę usług publicznych. Cóż, nie byłbym aż tak bardzo zszokowany takim aliansem, gdyby istotnie współtwórca PO dokonał ewolucji swych poglądów - mam co do tego poważne obawy, bowiem jeszcze nie tak dawno, na jednym z internetowych wideoczatów, opowiedział się za prywatyzacją szpitali. Nie mam pojęcia, jak to się ma do owej "nowej wizji usług państwowych", no ale polska polityka widziała większe tajemnice. A właściwie to ich nie widziała, bo spory programowe już od dawna są portretowane nie jako alternatywne wizje rozwoju, ale zbędny balast na drodze do mitycznej "zgody narodowej". Ponieważ Olechowski ma ogłosić swój program dopiero w czerwcu, zatem spokojnie do tego czasu może szukać sojuszników na prawo i lewo.

Mniejsi polityczni gracze, w obliczu rysującej się powoli polaryzacji głosów już w I turze, zaczynają podejmować dość kuriozalne kroki. Decyzja Grzegorza Napieralskiego o starcie jakoś nie porwała olbrzymich tłumów młodych ludzi, a w sondażu grupy badawczej "Homo Homini" ledwo wyprzedził on Marka Jurka. Paweł Piskorski z kolei nadal zdaje się łudzić, że gdyby Sojusz zrezygnował ze swoich ambicji i poparł Olechowskiego, ten miałby szansę na powalczenie z Komorowskim i Kaczyńskim. Wygląda na to, że ciąg tegorocznych wypadków - rezygnacja ze startu Tuska i wypadek pod Smoleńskiem - jeszcze bardziej zabetonowały polityczną scenę. Walka zaczyna toczyć się o to, by kandydat inny niż PO i PiS zdobył chociaż 10% głosów w I turze, co dałoby jakieś skromne podstawy do budowania jakichkolwiek politycznych alternatyw. Pozostaje także otwartym pytanie, co stanie się, jeśli 3-5% poparcia dla Napieralskiego z sondaży zmaterializuje się 20 czerwca i czy będzie to jakiś kamień milowy na drodze do restrukturyzacji sceny politycznej na lewo od PO. Czy czeka nas jakiś neo-LiD, albo coś bliższego brytyjskim, centrolewicowym Liberalnym Demokratom? Na razie Napieralski obrał strategię podporządkowania sobie mniejszych formacji, której kwintesencją było zignorowanie zaproszenia SDPL na polityczne spotkanie, dzięki któremu mógł zdobyć ich poparcie.

Nie sądzę, by rozpoczynająca się kampania miała być statecznym pojedynkiem w cieniu Smoleńska. Obawiam się, że temperatura estetycznego sporu będzie bardzo wysoka. Bić się będą dwa wyraziste estetycznie brandy, reszta kandydatów spełni rolę statystów. Dużej debaty programowej raczej nie będzie - gdyby tak miało być, już dawno kandydaci szykujący się do startu powinni zaprezentować swoją wizję Polski, jej obecności w Unii Europejskiej i w globalnej polityce. Czegoś takiego nie ma - być może dlatego, że o ile na Wyspach Brytyjskich liderzy kłócą się o politykę migracyjną, zagraniczną, zmiany w ordynacji wyborczej czy o sposoby wychodzenia z kryzysu ekonomicznego, w Polsce częściej wolą spierać się o ceny jabłek. Nic zatem dziwnego, że skoro ich przekonania częstokroć bywają enigmatyczne, dochodzi do egzotycznych koalicji.

Osobiście mam olbrzymi problem z tegorocznymi wyborami prezydenckimi i ich demokratyczną legitymizacją. Żadna ze startujących w nich osób nie gwarantuje jakiegokolwiek przesunięcia debaty publicznej w kierunku bliskich Zielonym wartościom. Bardzo symptomatyczne było zachwycanie się nad "ekologicznymi walorami" pewnego kandydata, który ostatecznie nie startuję, dlatego, że segreguje śmieci, ale zarazem popiera energetykę jądrową. Jeśli taki mamy wybór, jeśli ważne dla ludzi sprawy nie są reprezentowane w wyborczym wyścigu, to mamy do czynienia raczej z szaradą niż z wyborami. Niedawno odnalazłem na Facebooku grupę, do której zapisałem się bez wahania. Nazywa się "Cthulhu prezydentem Polski" - i faktycznie, skoro mamy do czynienia z wyborem mniejszego zła, może czas pokazać iluzoryczność wyboru, groteskowość ordynacji wyborczej i zabetonowanie politycznej sceny, na której już występujący gracze nokautują poprzez dostęp do publicznych pieniędzy powstające alternatywy.

28 kwietnia 2010

Zazielenianie Europy Środkowej - relacja z debaty

W poniedziałkowe popołudnie w Nowym Wspaniałym Świecie odbyła się kolejna z serii debat "W stronę Polskiego Zielonego Okrągłego Stołu", tym razem poświęcona różnicom w uprawianiu i percepcji zielonej polityki między wschodem a zachodem kontynentu. Do niedawna kraje dawnego "bloku wschodniego" były pod tym względem zupełną pustynią, co w ostatnich latach - dzięki sukcesom Zielonych w Czechach, Estonii i w ostatnich dniach na Węgrzech (LMP mieć będzie ostatecznie 16 osób w parlamencie tego kraju) - zaczyna się to zmieniać. Prowadzący spotkanie Adam Ostolski - członek Zielonych i redakcji "Krytyki Politycznej" - pytał się swoich gości o perspektywy zielonej modernizacji w regionie.

Tomasz Terlecki z Europejskiej Fundacji Klimatycznej przypomniał, że w wyniku transformacji ustrojowej kraje Europy Środkowej obniżyły emisje gazów szklarniowych. Region miał spory potencjał na pójście ścieżką zielonego rozwoju - wielki skok po komunizmie nie okazał się jednak poszukiwaną przez ówczesnych "trzecią drogą". Dziś Polska jest hamulcowym ambitnej, europejskiej polityki energetycznej, a nasze wykorzystywanie unijnych funduszy konserwuje dotychczasową politykę energetyczną - tak samo, jak alokacja zasobów konserwowała do tej pory rodzimą politykę rolną. Dziś, na Węgrzech, politycy w parlamencie jasno przyznają, że zmiany klimatyczne zachodzą i są namacalnym problemem - obrazek trudny do wyobrażenia w Polsce. Pokazuje to siłę budującego więzi ze społeczeństwem ruchu ekologicznego, dla przykładu lokalny oddział Przyjaciół Ziemi ma 134 struktury lokalne, podczas gdy w Polsce nie jest łatwo znaleźć prężny NGO, mający tylu... członków. To właśnie ten ruch utorował drogę węgierskim Zielonym - partii Polityka Może Być Inna. Jest ku temu dobry czas - badania wskazują, że już dziś istnieje technologiczny i ekonomiczny potencjał do tego, by Europa zredukowała poziom swoich emisji o 80% do 2050 roku - to tylko kwestia politycznej woli zmiany, bo w takim scenariuszu inwestycje opłacą się poprzez np. większą energooszczędność gospodarki, równoznaczną z jej konkurencyjnością.

Benedek Javor z LMP uznał, że Europa Środkowa faktycznie stanowi jeden region, aczkolwiek poszczególne kraje mają swoją specyfikę, związaną na przykład ze zróżnicowanym potencjałem energetyki odnawialnej. Szansą dla nowych technologii może w tym momencie być sprzedaż uprawnień do emisji CO2, powiązana z ich inwestowaniem w transformację energetyczną. Istniejące różnice są faktem, tak jak faktem są różne strategie partii Zielonych z regionu Morza Śródziemnego, inne zaś - z państw skandynawskich. Europa Środkowa nie ma takiej bazy, jak ruchy roku 1968 na Zachodzie, dla przykładu na Węgrzech bardzo słabe są organizacje feministyczne czy antyatomowe. Ruchy ekologiczne, silne w okresie przemian ustrojowych, z powodu różnic ideowych osłabły już w połowie lat 90. XX wieku. Ruch ten przeszedł depolityzację, sporo pracy (z efektami widocznymi dopiero od 4-5 lat) zajęło ponowne przekonanie ich do tego, że ekologia jest polityczna. To nie tylko kwestia ochrony przyrody, ale też bycia świadomym obywatelem.

- Na Węgrzech większym problemem od kryzysu ekonomicznego był towarzyszący mu kryzys polityczny. Ludzie uznali, że partie są skorumpowane. Skupiliśmy się zatem na przejrzystości - cały nasz budżet dostępny jest na naszej stronie internetowej, odmówiliśmy przyjęcia polityków z innych partii na nasze listy, chcemy większego udziału ludzi w procesach decyzyjnych - mówił Javor. - Od samego początku nasz przekaz skupiał się na trzech filarach: zrównoważonym rozwoju, demokracji i sprawiedliwości społecznej. By uniknąć skojarzenia z rozumianym dość wąsko terminem "zieloni" wybraliśmy inną nazwę, pozwalającą na dostrzeżenie na przykład naszych postulatów zdrowotnych, edukacyjnych czy też transportowych. Nasi wyborcy głosowali na polityczną alternatywę, to do nas należy ich przekonanie, że ta alternatywa jest zielona. To strategia inna od czeskiej, skupiającej się stricte na ekologii.

Mówiąc o kontekście społecznym, Javor podkreślił, że ruch społeczny jest konieczny dla partii. Sporo wysiłku w LMP wkładane jest w podtrzymywanie silnych relacji z ruchem ekologicznym czy też praw człowieka. Na Węgrzech rozpadła się baza społeczna poparcia dla socjalistów i liberałów, rozumianych nie jako ekonomicznych neoliberałów, ale zwolenniczek i zwolenników praw człowieka. Część z tej puli zagłosowała na LMP ze względu na politykę integracji społecznej, w tym włączania Romów w główny nurt społeczeństwa. Najbardziej zmobilizowało ich hasło "odzyskania polityki dla ludzi", którym udało się zmienić tradycję politycznej bierności na Węgrzech. Udało się przekonać ludzi, że ekologia nie jest luksusem, a jakość żywności czy kwestia wysokości rachunków za energię nie są wartościami postmaterialistycznymi czy kwestiami teoretycznymi. Na samym starcie twórcy partii policzyli, że potrzebna im będzie równowartość 40 mln złotych, w zeszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego wydali ćwierć miliona zł, zaś w tegorocznych - 1,5 mln. Duża w tym zasługa pozyskania środków od drobnych sponsorów za pośrednictwem osobnej strony internetowej - jeszcze żadnej partii nie udało się w tym kraju zdobyć tyle funduszy w taki sposób. Długi z kampanii spłacone zostaną z subwencji budżetowej.

Dariusz Szwed, przewodniczący Zielonych w Polsce, przypomniał kontekst lokalny. W 1989 roku, przy Okrągłym Stole, odcięto ekologię od kwestii przemian społecznych. Nie udało się nam nauczyć demokracji bez neoliberalizmu - na Zachodzie Zieloni wchodzili na polityczną scenę w czasach, gdy nadal dominowała jeszcze koncepcja państwa dobrobytu. Na Węgrzech doszło do silnej polaryzacji społecznej w wyniku kryzysu, podczas gdy w Polsce społeczeństwo nadal trzymane jest w uśpieniu, brakuje dyskusji o zrównoważonym rozwoju, modelach rozwoju i metodach jego mierzenia. Sporą rolę odgrywa tu także hamująca rola kościoła katolickiego. Mierzymy się na bieżąco z definiowaniem zielonej polityki, czego przykładem przyjęte niedawno na kongresie Zielonych uchwały o ordynacji wyborczej, polityki społecznej i usług publicznych - zdrowia oraz edukacji. Wokół Zielonych musi powstać środowisko, integrujące kwestie ekologiczne, społeczne i ekonomiczne - tak, jak kiedyś partię założyli ludzie reprezentujący zróżnicowane ruchy społeczne. Czeka nas nowe otwarcie, związane ze zmianami w polskiej polityce i społeczeństwie, a także mierzenie się z betonującą polityczną scenę ordynacją wyborczą.

26 kwietnia 2010

Zieloni na Dzień Ziemi: Chrońmy bioróżnorodność, promujmy energooszczędność

Koło warszawskie partii Zieloni święci Międzynarodowy Dzień Ziemi, uczestnicząc w jego obchodach na stołecznym Polu Mokotowskim. Polu, które rok temu udało nam się obronić przed groźbą zabudowania jego części – dzięki pomocy mediów oraz mieszkanek i mieszkańców Warszawy.

- Nasze tegoroczne działania wpisywać się będą w hasło „Bioróżnorodność w nas, bioróżnorodność wokół nas” - informuje przewodnicząca koła warszawskiego, Irena Kołodziej. - Zamierzamy mówić sporo na temat żywności modyfikowanej genetycznie i zagrożeń z nią związanych. Będziemy także promować wśród osób odwiedzających w tym czasie Pole Mokotowskie założenia przyjętej na naszym kongresie uchwały zdrowotnej, kładącej szczególny nacisk na profilaktykę. Jednym z jej narzędzi jest postulat, by co najmniej 1/3 sprzedawanej w szkolnych stołówkach żywności pochodziła z upraw ekologicznych. Planujemy także drobne kulinarne niespodzianki, pokazujące, że istnieje zdrowa i smaczna alternatywa dla fast foodów.

- Inną ważną kwestią, którą planujemy poruszyć w związku z kolejną, przypadającą na 26. kwietnia rocznicą katastrofy w Czarnobylu, jest polityka energetyczna miasta – dodaje Bartłomiej Kozek, przewodniczący warszawskich Zielonych. - To dobra okazja, by przypomnieć, że polska gospodarka jest dziś 2,5 razy bardziej energochłonna od unijnej średniej, a oszczędności w postaci inwestycji w podnoszenie efektywności energetycznej doprowadziłyby do wzrostu ilości miejsc pracy, poprawy konkurencyjności, a także braku potrzeby wydawania publicznych pieniędzy na elektrownię atomową. Niestety, w Warszawie podwyżka wysokości czynszów, zamiast być przyczynkiem do termorenowacji budynków komunalnych, prowadzących do zmniejszenia rachunków za energię, w wielu dzielnicach okazała się pretekstem do załatania lokalnych deficytów budżetowych.

25 kwietnia 2010

Porozmawiajmy o związkach. Partnerskich.

Zaprezentowane w sobotę wyniki przeprowadzonej z inicjatywy portalu homiki.pl ankiety internetowej (na zdjęciu dane ze środy) są moim zdaniem dowodem na to, że narasta zrozumienie dla kwestii, że prawa osób LGBTQI to także prawa człowieka. Nie postrzegam rozbicia głosów w najbardziej kontrowersyjnej dziedzinie, jaką okazała się adopcja dzieci, za oznakę wielkiego podziału w tej kwestii - wręcz przeciwnie, jestem zaskoczony dużą akceptacją dla tego pomysłu wśród osób zainteresowanych tematem. Oznacza to, że osoby wypełniające ankietę nie boją się marzyć o stworzeniu warunków do rzeczywistej równości. Napawa to optymizmem.

Inną sprawą staje się strategia dochodzenia do stanu docelowego. Nie łudzę się, że obecny, konserwatywny parlament przyjmie jakkolwiek złagodzoną wersję postulatów dotyczących związków partnerskich. Aktualny kalendarz wyborczy - przyspieszone wybory prezydenckie, jesienne samorządowe, przyszłoroczne parlamentarne - będzie sprzyjał raczej podtrzymywaniu przez PO swej oportunistycznej postawy niż pochylaniu się nad prawami człowieka. Projekt ustawy o związkach partnerskich staje się zatem narzędziem, służącym zaprezentowaniu "homiczych" postulatów. Wkluczanie w ich obręb nowych sojuszników - jak na przykład żyjące dziś na wolnej stopie związki heteroseksualne - zdaje się słusznym kierunkiem.

Pamiętanie o obowiązkach może nie być najprzyjemniejszym elementem myślenia o relacjach międzyludzkich, ale można to przekuć na znacznie bardziej pozytywną wizję społecznej zmiany. Do odwojowania pozostaje cały dyskurs rzekomej "cywilizacji życia", promowany przez katolickich publicystów, utrzymujący w swej obecnej formie hierarchię, nierówność płci, paternalistyczne stosunki między rodzicami a dziećmi. Uniwersalistyczna wizja "równości w różnorodności", doceniania przez państwo i społeczeństwo dobrowolnych relacji emocjonalnych, szacunku, troski i wzajemnej opieki może zapobiec popadnięciu w pułapkę bycia portretowanymi jako kolejna, roszczeniowa grupa radykałów, nie mających dla swoich pomysłów poparcia nawet w samym środowisku LGBTQI.

24 kwietnia 2010

W zielonej sieci - odc. 29

Blogi:

- Podatek katastralny na Wyspach Brytyjskich? Alasdair Thompson pisze o tym, czemu w tamtejszych warunkach może to być dobry pomysł.

- Andrew Collingwood na temat konserwatywnej paniki z powodu wzrostu poparcia dla Nicka Clegga.

- Derek Wall streszcza kampanię Salmy Yaqoob do Izby Gmin.

- Adrian Windisch pokazuje klasyczne przykłady negatywnej kampanii wyborczej w Wielkiej Brytanii.

- Stuart Jeffery wygrywa w konkursie na lokalnego kandydata, wiedzącego najwięcej o swojej społeczności.

- John Reardon pyta się, czemu Partia Pracy nie wspiera lokalnego drobnego biznesu.

- Jim Jepps o swoich wrażeniach dotyczących telewizyjnej debaty liderów "wielkiej trójki" i o najbardziej cenionych przez niego politykach Liberalnych Demokratów.

- Richard Lawson informuje - Soros przestrzega przed kolejnym kryzysem.

- Medialne komentarze po opublikowaniu manifestu wyborczego Zielonych Anglii i Walii zebrał Glenn Vowles.

- Prosta ściągawka na temat pozycjonowania politycznego brytyjskich partii politycznych na Tyne Dock Green.

- Victoria Johnson na temat zrównoważonej przyszłości miast na blogu New Economics Foundation.

- Blog australijskich Zielonych sugeruje popracować nad zdrowotnymi planami ekipy premiera Rudda.

- Sukces węgierskich Zielonych wzbudził komentarze nawet w Nowej Zelandii, czego przykładem blog Nandora Tanczosa.

Partie:

- Niemcy: Czerwono-zielony alians w Nadrenii-Westfalii.

- Austria: Sprawiedliwość dla ofiar molestowania przez księży.

- Europa: EPZ informuje o tym, co dzieje się w kampanii Caroline Lucas, a Zieloni w PE konferują o zmianach klimatu.

- Anglia i Walia: Rusza kampania w Londynie.

- Irlandia: Europejska konferencja o integracji społecznej.

- Kanada: O ekologicznych skutkach braku społecznej kontroli nad inwestycjami.

- Australia: Zieloni wchodzą do rządu w Tasmanii - po raz pierwszy w historii tego kraju.

- Nowa Zelandia: Czas na poprawę jakości systemu podatkowego.

- Czechy: Martin Bursik o dzieciach w kampanii wyborczej.

- Holandia: Programowa przemowa przewodniczącej Zielonej Lewicy, Femke Halsemy.

YouTube:

Może trudno wiele zrozumieć, ale zobaczyć warto - reklama wyborcza węgierskiej partii Zielonych - Polityka Może Być Inna (LMP).

23 kwietnia 2010

Zieloni: nowe władze, nowy program

W dniach od 16 do 18 kwietnia obradował w Warszawie IV Kongres partii Zieloni. W jego trakcie delegatki i delegaci z całego kraju dyskutowali na temat aktualnej sytuacji politycznej, strategii partii, a także przyjęli szereg uchwał programowych i dokonali wyboru nowych władz. Minutą ciszy uczczono ofiary katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem.

Nowymi przewodniczącymi Zielonych zostali:

Dariusz Szwed - ekonomista, szef partii w latach 2004-2010, współtwórca Zielonego Instytutu - fundacji politycznej, zajmującej się promowaniem zielonej polityki, współautor (wraz z Beatą Maciejewską) publikacji "Zielone Miasto Nowej Generacji", w przeszłości zaangażowany m. in. w kwestie obrony doliny Rospudy i sprzeciwu wobec lokalizowania w Polsce amerykańskich instalacji militarnych.

Małgorzata Tkacz-Janik - doktor nauk humanistycznych Uniwersytetu Śląskiego, wykładowczyni akademicka i działaczka feministyczna. Zaangażowana w prace Kongresu Kobiet, współorganizatorka śląskich Manif oraz działania na rzecz wprowadzenia 50% parytetu kobiet na listach wyborczych oraz świeckiego państwa.

Kongres dokonał także zmian w składzie osobowym pozostałych organów statutowych partii: Zarządu Krajowego, Rady Krajowej, Krajowej Komisji Rewizyjnej i Krajowego Sądu Koleżeńskiego.

W trakcie wielogodzinnej, merytorycznej dyskusji Zieloni przyjęli 4 uchwały programowe, dotyczące ordynacji wyborczej, polityki społecznej oraz usług publicznych: ochrony zdrowia i edukacji, potwierdzający progresywny charakter formacji oraz wyróżniający ją na tle "szarych partii".

Wśród postulatów dotyczących ordynacji wyborczej, zaprezentowanej przez Bartłomieja Kozka, sekretarza generalnego partii w mijającej kadencji, znalazły się m.in. pomysły na obniżenie wieku uprawniającego do udziału w wyborach samorządowych do 16 lat, obniżenie progów wyborczych do Sejmu do 3% dla partii i 5% dla koalicji, zmniejszenie poziomu wymaganych do rejestrowania listy wyborczej podpisów, ograniczenie możliwości płatnych reklam wyborczych i obniżka progu finansowania partii z budżetu do formacji zdobywających 1% głosów w wyborach, a także parytety na listach wyborczych i nałożenie na PKW obowiązku dostarczania osobom uprawnionym do głosowania broszur z programem wyborczym partii startujących w wyborach.

W polityce społecznej, przygotowanej przez Agnieszkę Grzybek, przewodniczącą partii w latach 2008-2010, Zieloni zaakcentowali swoje przywiązanie do sprawiedliwości społecznej i praw człowieka. W przyjętej uchwale pojawiają się kwestie równowagi między elastycznością a poziomem zabezpieczeń socjalnych na rynku pracy, równej płacy za równą pracę, tworzenia nowych miejsc pracy, umożliwiających godzenie ról rodzinnych i zawodowych (w tym obligatoryjny urlop ojcowski w wysokości co najmniej 1 miesiąca), poprawy dostępności żłobków i przedszkoli, a także zwiększenia poziomu nakładów na politykę społeczną i budownictwo komunalne.

Ochrona zdrowia to dla Zielonych przede wszystkim zwiększenie nakładów na profilaktykę, poprawa warunków pracy oraz jakości środowiska naturalnego. Dużo miejsca w przyjętej przez kongres uchwale, opracowanej przez Bartłomieja Kozka i Adama Ostolskiego - socjologa, członka redakcji "Krytyki Politycznej" i wykładowcy na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, zajmują kwestie dostępności do badań profilaktycznych, wzrost nakładów na ochronę zdrowia, utrzymanie sieci publicznych szpitali i kontroli nad standardem wykonywanych usług, zwiększenia roli związków zawodowych i organizacji praw pacjentów w działaniu szpitali. Dużo miejsca w uchwale zajęły kwestie wysokiej jakości opieki okołoporodowej, w tym dostępu do znieczulenia, zwiększania akcyzy na wyroby alkoholowe i tytoniowe, depenalizacji posiadania niewielkiej ilości narkotyków na własny użytek, a także prawa kobiet do przerywania ciąży do 12. tygodnia.

Objętościowo najdłuższe jest przyjęte stanowisko w sprawie edukacji, którego głównymi autorami są Tomasz Kitliński - jeden z nowych członków Rady Krajowej, wykładowca akademicki z Lublina i jedna z głównych postaci protestu przeciwko wyrzucaniu przez UMCS w Lublinie sprzątaczek i pracowników obsługi w zeszłym roku, a także Przemysław Sadura - członek zespołu "Krytyki Politycznej" i autor komentarzy do edukacyjnych pomysłów rządowego raportu "Polska 2030". Nacisk położony został na równy dostęp do edukacji, począwszy od tworzenia przyzakładowych żłobków i objęcia przedszkoli subwencją oświatową, poprzez zwiększenie ilości kadry medycznej i psychologicznej w placówkach edukacyjnych, zastąpienie religii religioznawstwem, neutralnej światopoglądowo edukacji seksualnej i wychowania obywatelskiego, skończywszy na bezpłatnych studiach wyższych, demokratyzacji uczelni i poprawy sytuacji pracownic i pracowników naukowych.

Zieloni szykują się do zbliżających się wyborów samorządowych oraz prezydenckich. Na zakończonym kongresie dyskutowano m.in. nad udziałem w przedterminowych wyborach do Senatu, a także nad różnymi scenariuszami działania w czerwcowych wyborach prezydenckich. Rada Krajowa partii, na podstawie dyskusji, podejmować będzie działania, służące zaakcentowaniu obecności Zielonych na scenie politycznej.

Skład osobowy organów partii:

Przewodniczący: Dariusz Szwed, Małgorzata Tkacz-Janik

Zarząd Krajowy: Ewa Koś, Beata Maciejewska, Hanna Gill-Piątek, Grzegorz Basiak, Jakub
Grabiec
, Bartłomiej Kozek

Rada Krajowa: Ewa Charkiewicz, Agnieszka Grzybek, Monika Paca, Aleksandra Sołtysiak, Ludwik Tomiałojć, Bartosz Lech, Tomasz Kitliński, Maciej Smykowski

Krajowa Komisja Rewizyjna: Beata Nowak, Karolina Skowron, Marta Krawczyk, Johan Bros, Paweł Bernat, Roman Sieroń

Krajowy Sąd Koleżeński: Irena Kołodziej, Emilia Walczak, Krystyna Słodczyk, Jakub Biernat, Wojciech Kłosowski, Wojciech Wilk

22 kwietnia 2010

Edukacja jest prawem, nie towarem. Priorytety Zielonych w polityce edukacyjnej

Edukacja jest prawem, nie towarem. Priorytety Zielonych w polityce edukacyjnej

Podstawą demokracji jest edukacja, tymczasem w Polsce pogłębiają się nierówności w dostępie do kształcenia.

Dostęp blokują nierówności społeczno-ekonomiczne i inne nierówności społeczne oraz postępująca komercjalizacja,

Dlatego upominamy się o szerszy dostęp do edukacji przedszkolnej, średniej i uniwersyteckiej, studiów doktoranckich oraz możliwości uczenia się przez całe życie. Sprzeciwiamy się komercjalizacji edukacji i opowiadamy się za jej demokratyzacją.

Naszym celem jest rozszerzenie dostępu do edukacji na każdym poziomie. Staramy się o nieodpłatną, ogólnodostępną, krytyczną, wolną edukację. Edukacja powinna przeciwdziałać dyskryminacji i akcentować ekologię, dialog międzykulturowy, uwzględniać kwestie równości płci i praw mniejszości.

Zmiany w edukacji powinny doprowadzić do:

(1) równości w dostępie do edukacji;
(2) poprawy niepewnej sytuacji grup nieupoważnionych do głosu decyzyjnego i niedoinwestowanych: uczennic i uczniów, studentek i studentów, doktorantek i doktorantów;
(3) respektowania praw nauczycielek i nauczycieli, a także „niesamodzielnych” pracownic i pracowników naukowych.

Edukacja nie jest towarem ani przywilejem, lecz prawem. Zadaniem edukacji jest rozwijanie kreatywności osób w różnym wieku, włączanie społeczne obywatelek i obywateli, a także uchodźców i uchodźczyń, migrantek i migrantów. Zaniedbanym aspektem edukacji w Polsce jest wychowanie obywatelskie z wiedzą o demokracji i umiejętnościami przydatnymi w demokracji od najmłodszych lat oraz edukacja osób dojrzałych.

Edukacja przedszkolna

Upowszechnienie i podniesienie poziomu opieki przedszkolnej powinno być jednym z najważniejszych priorytetów polityki edukacyjnej państwa polskiego. Przedszkole jest korzystne dla rozwoju dziecka, zwiększa możliwość rozwoju i pracy dorosłych. Wyrównanie szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy wymaga powszechnego dostępu do pełnej opieki przedszkolnej na wysokim poziomie. Dzieci w przedszkolach to generalnie uwolnienie ogromnych zasobów społecznych zarówno kobiet w wieku 50+, jak i matek w wieku około 30 lat. Jak to zrobić? Trzeba spełnić kilka warunków.

Kształcenie (w tym tele i on-line) rodziców opiekujących się dziećmi

Czas poświęcony na wychowanie dzieci nie musi być dla rodzica stratą z punktu widzenia rozwoju osobistego. Dofinansowane przez państwo i pracodawcę kursy edukacyjne dawałyby rodzicom szansę podniesienia swoich kwalifikacji i atrakcyjności na rynku. Byłyby też szansą na zapewnienie kobietom równych szans na rynku pracy. 90% dzieci w wieku 3-5 lat powinno być objętych opieką przedszkolną w ciągu 5 lat (a nie, jak planuje rząd, do 2020 roku). W tej chwili daleko nam do europejskich standardów. Mamy jeden z najniższych wskaźników upowszechnienia wychowania przedszkolnego w Unii Europejskiej - 57% w tej grupie wiekowej. W Polsce do przedszkoli nie chodzi ok. 500 tys. maluchów.

Objęcie przedszkoli subwencją oświatową

Tylko w ten sposób można będzie stworzyć w Polsce sieć publicznych przedszkoli. W tej chwili przedszkola są utrzymywane ze środków własnych samorządów. To sprawia, że wciąż są gminy, w których nie ma żadnego przedszkola albo ich liczba jest niewystarczająca. Dlatego popieramy obywatelski projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty przedłożony przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, który m.in. postuluje finansowanie przedszkoli z subwencji oświatowej.

Żłobki i przedszkola przyzakładowe i publiczne

Polityka państwa powinna promować rozwój przyzakładowych żłobków i przedszkoli (ulgi podatkowe dla przedsiębiorstw). Rodzice muszą mieć także możliwość oddania dzieci do żłobków i przedszkoli dotowanych ze środków publicznych (czynnych w godzinach pracy).

Rezygnacja z preferencji w przyjmowaniu do przedszkola przygotowująca grunt pod wprowadzenie przymusu przedszkolnego w przyszłości

Niezależnie od statusu społeczno-ekonomicznego rodziny dzieci, które chodziły do przedszkola, mają lepszy start w szkole niż te, które nie miały takiej możliwości. Wpływ ten jest szczególnie silny w przypadku dzieci z rodzin gorzej sytuowanych. Dlatego finansowana ze środków publicznych edukacja przedszkolna musi stać się powszechna, to znaczy, że powinna objąć przede wszystkim dzieci osób niepracujących, pracujących we własnym gospodarstwie rolnym itp.

Większe nasycenie przedszkoli kadrą psychologiczną i lekarską

Problemy wychowawcze i zdrowotne, jakie się pojawiają w polskich szkołach można i należy rozwiązywać już na etapie opieki przedszkolnej w myśl zasady: lepiej zapobiegać, niż leczyć. Posłuży temu zwiększenie nasycenia przedszkoli kadrą psychologiczną, pedagogiczną i lekarską (w tym stomatologiczną).

Podniesienie poziomu przedszkoli publicznych m.in. przez zwiększenie zatrudnienia i zmniejszenie liczby dzieci w oddziałach

Publiczne placówki, aby przyciągnęły rodziców z różnych grup społecznych, muszą spełniać pewien warunek: dostosować poziom opieki do potrzeb klasy średniej. Inaczej będą służyły tylko najuboższym. Świadczenia i instytucje dla nędzarzy zawsze są nędzne.

Zwiększenie dostępu do przedszkoli integracyjnych i tworzenie placówek nastawionych na redukowanie różnic społecznych

Celem będzie udział dzieci z odmiennymi doświadczeniami społecznymi w procesie wczesnej edukacji. Posłuży temu m.in. zwiększenie różnorodności społeczno-ekonomicznej przedszkolaków przez tworzenie przedszkoli tak zrejonizowanych, aby były otwarte na dzieci z różnych środowisk (o ile nie są one odległe przestrzennie). W dłuższym okresie może okazać się to również opłacalne ekonomicznie (nie należy jednak czynić z tego kryterium).

Zapewnienie pełnego zaspokojenia potrzeb przedszkolnych przez przedszkola publiczne

Korzystanie z oferty alternatywnych przedszkoli społecznych lub elitarnych przedszkoli prywatnych powinno wynikać ze świadomej decyzji rodziców, a nie z przymusu wywieranego na nich przez deficyt usług publicznych (finansowanych m.in. z ich podatków).

Zwiększenie liczby przedszkoli publicznych na nowych osiedlach

W wielu miastach osiedla wybudowane w latach dziewięćdziesiątych i w następnej dekadzie powstały bez troski o infrastrukturę drogową i edukacyjną. W tych rejonach w ogóle brakuje przedszkoli publicznych, a jeśli już są, to stanowią kroplę w morzu potrzeb. W ten sposób ludzie są zmuszani do korzystania z przedszkoli prywatnych.

I.Edukacja szkolna

Opowiadamy się za edukacją podstawową i średnią krytyczną wobec stereotypów, uprzedzeń, fobii. Jesteśmy za świecką szkołą: lekcje religii powinny odbywać się poza szkołą, a na ich miejsce postulujemy wprowadzić etykę i religioznawstwo. Nie zgadzamy się na symbole religijne w szkole i wpisywanie ocen z religii na świadectwie maturalnym.

Sprawą pilną jest wprowadzenie obowiązkowej i wolnej od ideologii edukacji seksualnej do polskiej szkoły, edukacji dostosowanej do wieku i poziomu dojrzałości uczniów i uczennic, Zajęcia powinny być prowadzone przez kompetentne osoby po studiach podyplomowych z edukacji seksualnej. Przeciwstawiałaby się ona mizoginii i homofobii, które często pokutują w edukacji. Poza tym istotne jest przeciwdziałanie ksenofobii poprzez otwarcie programów na więcej literatury i historii powszechnej, wiedzy o różnorodnych kulturach, poznanie „obcych” tożsamości. Podkreślamy wagę konieczności nauczania wychowania obywatelskiego, które powinno przekazywać wiedzę o demokracji i umiejętności demokratyczne (udział w dyskusjach i polemikach itd.). Dlatego domagamy się edukacji obywatelskiej i partnerskiej, reformy programów edukacyjno-wychowawczych, które powinny kłaść nacisk na kształtowanie umiejętności społecznych, edukację na temat praw człowieka i równych szans kobiet i mężczyzn, poszanowanie różnorodności. Szkoła powinna uczyć samodzielności i umiejętności pracy w grupie, tolerancji i otwartości. W nauczaniu połóżmy nacisk zarówno na humanistykę, jak i na nauki ścisłe i eksperymentalne; we wszystkich dziedzinach wiedzy dbajmy o krytyczne myślenie.

Domagamy się rewizji programów kształcenia i treści podręczników szkolnych pod kątem dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, rasę, wyznanie i orientację seksualną. Podręczniki nie powinny podtrzymywać tradycyjnego podziału ról i utrwalać stereotypowy wizerunek kobiet i mężczyzn.

Należy również opracować, w konsultacji z partnerami społecznymi, programy profilaktyczne z zakresu prewencji przemocy, w tym przemocy domowej i seksualnej, wzmacniające asertywność i uczące, jak radzić sobie w sytuacjach przemocowych.

Poprawy wymaga system gimnazjum-liceum, należy doinwestować biblioteki szkolne, stymulować ustawiczne kształcenie nauczycieli i nauczycielek.

Należy zaakcentować konieczność dialogicznych, partnerskich relacji między ciałem pedagogicznym a uczącymi się. Uczennicom i uczniom powinno się zapewnić opiekę medyczną, pielęgniarską i stomatologiczną. Trzeba wprowadzić bezpłatny posiłek oraz zajęcia pozalekcyjne dla wszystkich dzieci. Kursy języków obcych w szkole powinny być dotowane – wszystkie dzieci powinny mieć zapewnioną możliwość nauki języków obcych. W szkole podstawowej należy położyć akcent na solidna naukę języka obcego, a w gimnazjum i dalszej edukacji dwóch języków obcych.

Należy skończyć z deprecjacją i marginalizacją edukacji zawodowej. Należy tam dbać o wysoki poziom nauczania zarówno w treściach zawodowych, technicznych, jak i ogólnych. W szkołach zawodowych - jak i we wszystkich innych szkołach - rozwijajmy także wychowanie obywatelskie.

II.Edukacja wyższa

System szkolnictwa wyższego w Polsce wymaga reformy. Popieramy postulaty sformułowane pierwotnie w trakcie protestów akademickich w Lublinie. Domagamy się:

(1) kształcenia akademickiego o ludzkiej, kulturowej i przyrodniczej różnorodności raczej niż jednowymiarowego przygotowania do zawodu;
(2) bezpłatnego dostępu do edukacji uniwersyteckiej;
(3) demokratyzacji uniwersytetów;
(4) całościowego finansowania uniwersytetów ze środków publicznych
(5) dostępu osób niepełnosprawnych, uchodźców i uchodźczyń, imigrantów i imigrantek oraz mniejszości do uniwersytetów;
(6) godnych warunków pracy dla pracownic i pracowników obsługi uniwersytetu;
(7) docelowe wprowadzenie parytetu – 50 % kobiet pośród nowej kadry uniwersytetu na każdym szczeblu;
(8) feminizmu oraz praw i kultury queer jako ważnej części wykształcenia uniwersyteckiego;
(9) szerszej zmiany społecznej przeciw wykluczeniom – wobec pogłębiających się nierówności w dostępie do wiedzy konieczna jest wolnościowa przebudowa społeczeństwa.

Protesty uniwersyteckie przeciw komercjalizacji uniwersytetów przetoczyły się w ubiegłym roku przez Austrię, Hiszpanię, Niemcy i USA. Sprzeciwiamy się komercjalizacji szkolnictwa wyższego, która trwa w Polsce i zamienia uczelnie w stragany sprzedające dyplomy. Uważnej oceny wymaga Proces Boloński, który jest przedmiotem krytycznej refleksji na Zachodzie, podczas gdy w Polsce jest on bezkrytycznie akceptowany. Edukacja wyższa polega na kształceniu (Bildung), a nie szkoleniu, treningu zawodowym (Ausbildung).

Należy także docenić wartość badań naukowych i poprawić ich jakość. Nie rezygnujmy z Humboldtowskiego związku kształcenia z badaniami na uczelniach wyższych.

Studentki i studenci powinni mieć zapewnione stypendia socjalne. Należy także dofinansować i poprawić infrastrukturę: akademiki i stołówki.

Zwłaszcza doktorantki i doktoranci są w ciężkiej sytuacji finansowej i nie mają wpływu na decyzje uniwersytetu. Domagamy się poprawy położenia ekonomicznego osób przygotowujących rozprawę doktorską i demokratyzacji uczelni. Zmieńmy niesprawiedliwe traktowanie przyszłego pokolenia nauki w Polsce.

Samorządność na uczelniach wyższych musi stać się rzeczywistością. Studentki i studenci, doktorantki i doktoranci, młodsze pracownice i młodsi pracownicy nauki powinni mieć głos decyzyjny. W szkolnictwie wyższym należy wspierać inicjatywę oddolną; do tej pory panuje monopol decyzji profesury i biurokracji.

Trzeba także dbać o wprowadzanie idei ekologii, gender i queer studies, badań nad różnorodnymi kulturami, studiów nad demokracją, alternatywnych wobec neoliberalnej ekonomii. Będziemy dążyć do wprowadzania wielości perspektyw teoretycznych i metodologicznych do nauczania i badań naukowych w naukach społecznych, w tym szczególnie w ekonomii.

Ważna kwestia jest kształcenie politechniczne z wysokim poziomem treści technicznych, ale także elementami ogólnokształcącymi. Edukacja inżynierek (inicjatywa godna poparcia) i inżynierów jest pilnym zadaniem w Polsce. Zwracamy także uwagę na problem migracji absolwentów studiów lekarskich i pielęgniarskich za granicę.

Jesteśmy za uczelniami nieodpłatnymi, niehierarchicznymi, otwartymi.

III.Edukacja przez całe życie

Edukacja powinna stać się jak najszerzej popularna i dostępna dla ludzi w różnym wieku: warto odrodzić i rozwinąć ideę „uniwersytetów ludowych”, wzmocnić rolę domów kultury i bibliotek lokalnych, popierać inicjatywy oświatowe w miastach i wsiach, zwłaszcza w zaniedbanych regionach. Należy utworzyć uniwersytety zielone, które działałyby zarówno w celu prowadzenia zaawansowanych badań, jak i propagowania wiedzy wśród szerokiej publiczności.

Łatwiejszy dostęp do kształcenia przez całe życie powinni uzyskać imigranci i imigrantki, osoby niepełnosprawne, a także „studenci i studentki dojrzali”, którzy nie powinni być kierowani na oddzielny uniwersytet trzeciego wieku, lecz uczestniczyć w zajęciach na uczelniach czy w innych projektach edukacyjnych.

Edukacja w Polsce winna być zatem maksymalnie włączająca społecznie i demokratyczna. Upominamy się o wolne, nieodpłatne i ogólnodostępne kształcenie.

21 kwietnia 2010

Zdrowie dla wszystkich. Priorytety polityki zdrowotnej

Zdrowie dla wszystkich. Priorytety polityki zdrowotnej Zielonych 2004

1. Zdrowie należy do wartości najbardziej cenionych przez ludzi, a zarazem jedną z najbardziej zaniedbywanych w polityce państwa. Zgodnie ze współczesnym stanem wiedzy medycznej na stan zdrowia wpływają nie tylko cechy indywidualne, lecz przede wszystkim społeczne i ekologiczne warunki, w jakich ludzie żyją, a także kulturowe wzory postępowania ze zdrowiem i chorobą. Dlatego zielona polityka ochrony zdrowia koncentruje się na szeroko pojętej profilaktyce. Należy przede wszystkim zapobiegać przyczynom chorób, a nie tylko naprawiać ich skutki. Choroby należy wykrywać możliwie wcześnie, kiedy ich leczenie może być tańsze i skuteczniejsze – w tym celu należy wzmocnić rolę badań okresowych i przesiewowych. Należy poprawiać warunki pracy w kierunku poprawy stanu BHP i zapewnienia równowagi między pracą a czasem wolnym. Należy dbać o jakość środowiska, wspierać rolnictwo ekologiczne oraz dostępność zdrowej żywności. Tym, którzy chorują, należy zagwarantować powszechny i równy dostęp do opieki zdrowotnej, zapisany w Konstytucji RP i należący do uniwersalnych praw człowieka.

2. Wskaźniki zdrowia publicznego są dziś w Polsce alarmujące: należymy do najbardziej schorowanych społeczeństw w Unii Europejskiej. Jesteśmy w smutnej czołówce, jeśli chodzi o próchnicę i choroby serca, a późne wykrywanie nowotworów utrudnia ich skuteczne leczenie. Tymczasem kolejne rządy prowadzą politykę nastawioną na ograniczanie zaspokajania potrzeb zdrowotnych społeczeństwa. Opieka medyczna nie obejmuje też całego społeczeństwa – według danych GUS aż 16% z nas nie chodzi do lekarza z powodu zbyt wysokich kosztów. Zbyt niska jest składka zdrowotna, podobnie jak udział wydatków na ochronę zdrowia w PKB, zbyt małą część środków na ochronę zdrowia wydaje się na prewencję i profilaktykę.

3. Kompleksowa profilaktyka to przede wszystkim lepsza edukacja społeczeństwa, poprawa warunków pracy i ochrona środowiska. Ważną rolę w promowaniu zdrowia powinien odgrywać system edukacyjny. W każdej szkole co najmniej 1/3 żywności używanej w stołówkach powinna pochodzić z upraw ekologicznych, a wszystkim, którzy będą tego chcieli, należy umożliwić spożywanie posiłków wegetariańskich. Zadbamy o dostęp do opieki lekarskiej i stomatologicznej w placówkach edukacyjnych, o powszechną i wolną od zideologizowania edukację seksualną, o kontrolę reklam produktów żywnościowych towarzyszących telewizyjnym programom dla dzieci. Profilaktyka to również powszechna dostępność urządzeń i infrastruktury sportowej oraz zmiana traktowania wychowania fizycznego w szkole poprzez zniesienie ocen, odstraszających słabsze fizycznie uczennice i uczniów od uczestnictwa. Jesteśmy przekonani, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, dlatego domagamy się ujęcia w Narodowym Planie Promocji Zdrowia całości działań publicznych w tym zakresie. Do koszyka świadczeń gwarantowanych wprowadzimy pulę corocznych badań zdrowotnych, dodatkowo dostosowaną do płci, wieku, trybu i środowiska życia, a także potencjalnych przypadłości genetycznych.

4. W ramach działań profilaktycznych Ministerstwo Zdrowia powinno dofinansowywać takie inicjatywy, jak na przykład mobilne stacje krwiodawstwa, mammograficzne, badań moczu itp., kursujące także do mniejszych ośrodków. Część budżetu prozdrowotnego powinna też trafić w wyniku otwartych konkursów do wydawców prasowych, nadawców radiowych i telewizyjnych promujących zdrowy tryb życia poprzez kampanie reklamowe lub też magazyny medyczne.

Profilaktyka chorób nowotworowych ze względu na wysoką zachorowalność powinna być jednym z priorytetów polityki zdrowotnej, dostęp do badań profilaktycznych powinien być zapewniony na równych zasadach. Proponujemy edukację seksualną w szkołach, która uświadomi dziewczynkom i chłopcom konieczność dbania o własne zdrowie, kampanie zachęcające kobiety do poddawania się profilaktycznym badaniom mammograficznym i cytologicznym oraz podobne kampanie adresowane do mężczyzn, żeby zwiększyć wczesną wykrywalność nowotworów jąder i prostaty.

5. Będziemy stopniowo zwiększać udział nakładów na służbę zdrowia. Dodatkowe środki będą służyć wzrostowi wynagrodzeń personelu medycznego i inwestycjom w profilaktykę zdrowotną. Doprowadzimy do wzrostu wynagrodzeń pielęgniarek, których rola w społeczeństwie wraz z jego starzeniem się będzie wzrastać. Już dziś zatrudnienie jest zbyt niskie. Na 1000 mieszkańców przypada dziś w Polsce jedynie 5 pielęgniarek – zbyt mało w stosunku do potrzeb i znacznie mniej niż w krajach takich jak Czechy, Francja, Niemcy czy Wielka Brytania. Niskie płace i przeciążenie pracą sprawiają, że zawód pielęgniarki nie przyciąga dziś wystarczająco wielu osób, by zapewnić odtworzenie nawet tego niskiego poziomu zatrudnienia w następnych pokoleniach. Niezbędny wzrost nakładów na zdrowie publiczne musi wiązać się z uszczelnieniem wszystkich wydatków związanych z szara lub czarną strefą w istniejącym systemie opieki zdrowotnej (jak na przykład przetrzymywanie pacjentów w szpitalach dla zdobycia refundacji z NFZ, zawyżone ceny leków).

6. Uważamy, że państwo ma obowiązek zachować pełną kontrolę publiczną nad standardami i obowiązującymi procedurami medycznymi, w tym standardem jakościowym świadczenia usług medycznych. W odniesieniu do usług refundowanych wymagania jakościowe powinny obejmować także standardy dostępności usługi: NFZ powinien mieć obowiązek zakontraktowania na danym terenie takiej liczby usług danego rodzaju, aby zagwarantować ich dostępność w godziwym czasie. Do ustawy o NFZ wprowadzimy zapis, zobowiązujący Sejm do rozliczania NFZ nie tylko z wykonania budżetu, ale także z powszechnej dostępności usług medycznych.

7. Zieloni opowiadają się za wysokiej jakości publiczną ochroną zdrowia, w tym za publicznymi szpitalami. Taka organizacja lecznictwa najlepiej służy stopniowemu podnoszeniu jakości życia i zdrowiu obywatelek i obywateli. Jest także zgodna z zasadą zrównoważonego rozwoju społecznego. Prywatyzacja szpitali, schowana pod płaszczykiem oddania ich w ręce samorządów, może spowodować wzrost kosztów leczenia pacjentek i pacjentów, zmniejszenie liczby łóżek szpitalnych, redukcje zatrudnienia oraz faktyczny podział szpitali na dostępne dla różnych warstw społecznych. Stanowisko to opieramy na złych doświadczeniach Hamburga i Wielkiej Brytanii, w której partnerstwo publiczno-prywatne doprowadziło do wzrostu kosztów funkcjonowania narodowego ubezpieczyciela zdrowotnego NHS. Prywatyzacja stanowi zagrożenie dla równego dostępu do służby zdrowia finansowanej ze środków publicznych. Każdy obywatel, bez względu na status materialny, powinien mieć równy dostęp do służby zdrowia finansowanej ze środków publicznych. To podstawowe prawo jest zagwarantowane w art. 68 ust. 2 Konstytucji RP i domagamy się jego faktycznej realizacji.

8. Pracownicy placówek służby zdrowia, związki zawodowe oraz organizacje zajmujące się prawami pacjentek i pacjentów powinny mieć możliwość zasiadania we władzach placówek, dzięki czemu zwiększy się ich wpływ na podejmowane przez nie decyzje i na kierunek ich rozwoju.

9. Poszerzymy i wzmocnimy ochronę praw pacjenta w systemie ochrony zdrowia. Organizacje pozarządowe działające w interesie pacjentów powinny być włączone jako strona we wszelkich negocjacjach publicznych dotyczących reform służby zdrowia. Na opakowaniach leków przeciwbólowych i innych bez recepty powinna pojawić się informacja o szkodliwości nadmiernego ich używania. Utrzymamy obecne przepisy dotyczące możliwości reklamowania leków, uszczelnimy też system dopuszczania ich na polski rynek i ich dodawania na listę refundacyjną. Opowiadamy się za kształceniem medycznym uwzględniającym dbałość o dobro pacjenta.

10. Zakres świadczeń związanych z opieką okołoporodową powinien obejmować bezpłatne znieczulenie podczas porodu, jeśli pacjentka sobie tego zażyczy. Postulujemy zwiększenie dostępności bezpłatnych szkół rodzenia. Prawo do bezpłatnego znieczulenia powinno obejmować wszelkie bolesne zabiegi. Doprowadzimy do częściowej refundacji środków antykoncepcyjnych i zabiegów jako przejawu prawdziwej polityki prodzietnej, zapewniającej świadome i chciane rodzicielstwo. Jesteśmy za prawem kobiety do wyboru do końca 3 miesiąca ciąży. Lekarz odmawiający wykonania zabiegu aborcyjnego miałby obowiązek niezwłocznego wskazania lekarza, który przeprowadzi zabieg w tym samym powiecie w ww. terminie.

11. Jesteśmy za wysoką akcyzą na wyroby tytoniowe i za ograniczaniem możliwości palenia do wydzielonych obszarów. Sprzeciwiamy się liberalizacji przepisów dotyczących możliwości reklamowania wyrobów tytoniowych oraz sponsorowania przez nie wydarzeń sportowych. Promocja sportu i form aktywnego wypoczynku powinna pochodzić z akcyzy na wyroby tytoniowe i alkoholowe. Opowiadamy się za depenalizacją posiadania niewielkiej ilości narkotyków na własny użytek, których użytkowanie w przestrzeni publicznej podlegałoby obostrzeniom analogicznym do stosowanych wobec tytoniu. Substancje psychoaktywne, zwłaszcza kanabiole posiadające wartość terapeutyczną powinny mieć status legalnych leków.

12. Osobom starszym często przychodzącym do lekarza powinno zapewnić się opiekę pielęgniarsko-socjalną, łączącą dbanie o ich dobry stan zdrowia fizycznego i umysłowego z podstawową pomocą życiową, co jest tańszą alternatywą dla hospitalizacji.

13. Opowiadamy się za prawną dopuszczalnością eutanazji dla osób nieuleczalnie chorych, które będąc w pełni władz umysłowych wyraziły zdecydowaną wolę zakończenia swojego życia.

14. Szczególną uwagę poświęcimy zdrowiu umysłowemu, promując wychodzenie ze schorzeń poprzez pracę, darmowe porady psychologiczne i kampanie społeczne. Ważną rolę odgrywać też będzie promowanie odpowiedzialnego spożycia alkoholu i umożliwianie powrotu do społeczności osobom dotychczas cierpiącym z powodu nadużywania alkoholu, z poszanowaniem dla kontekstu społecznego i ekonomicznego.

15. Uważamy, że badania nad nowymi lekami powinny przede wszystkim być nastawione na lepsze zaspokajanie potrzeb zdrowotnych ludzi, a nie tylko na wytworzenie leków, które przyniosą większe zyski. W dziedzinie badań farmaceutycznych uważamy za pilną potrzebę wprowadzenia nadzoru opartego na zasadach przejrzystości oraz prawa do informacji w przypadkach komercyjnego testowania leków na pacjentach.

Dziś często dzieje się tak, że kilka firm prowadzi równolegle badania nad tym samym lekiem, a dążenie do wyprzedzenia konkurencji przeważa nad celem, jakim powinno być odkrywanie nowych potrzebnych leków. W wielu krajach wysokie ceny leków wciąż stanowią barierę dla osób, którym mogłyby uratować życie lub zdrowie. Dlatego w polityce europejskiej i zagranicznej będziemy współpracować z ruchem na rzecz zniesienia lub ograniczenia patentów farmaceutycznych i przejęcia odpowiedzialności za badania farmaceutyczne przez sektor publiczny. Będziemy również dążyć do tego, aby dostępność leków i terapii w krajach rozwijających się nie była podporządkowana regułom komercyjnym, lecz wynikała z zasad globalnej sprawiedliwości.

16. Opowiadamy się za wprowadzeniem zakazu przyjmowania przez lekarzy wszelkich świadczeń od jakichkolwiek instytucji związanych z branżą farmaceutyczną, w postaci czy to szkoleń połączonych z atrakcyjnymi wycieczkami czy to katalogów, bezpłatnych próbek lub innych tego rodzaju „gadżetów”. Okresowe szkolenia dotyczące leków mogą być przeprowadzane na podstawie informacji przekazywanych przez firmy farmaceutyczne wyłącznie przez stosowne organy państwa.

20 kwietnia 2010

Priorytety polityki społecznej

Priorytety polityki społecznej

W Polsce potrzebna jest gruntowna reforma polityki społecznej. Jej celem powinno być wyrównywanie szans i tworzenie warunków umożliwiających ludziom godne życie oraz pełny udział w życiu społecznym, ekonomicznym, kulturalnym i politycznym. Niwelowanie nierówności między płciami i likwidacja ubóstwa również powinny być priorytetami polityki społecznej. Sprawiedliwość społeczna wymaga, aby wszystkie kobiety i mężczyźni, bez względu na rasę, klasę, wyznanie, orientację seksualną, wiek czy niepełnosprawność, mieli zapewniony dostęp do opieki zdrowotnej, edukacji, mieszkań, dobrej pracy, godziwego wynagrodzenia i zabezpieczenia społecznego.

Nie zgadzamy się z traktowaniem polityki społecznej wyłącznie jako obciążenia dla budżetu państwa; dobra i aktywna polityka społeczna to inwestycja. Opieka jest niezbędna, aby jednostka mogła przeżyć i się rozwijać. Zapewnienie dobrej i opartej na szacunku dla jednostki opieki społecznej jest niezbędnym elementem funkcjonowania państwa demokratycznego, opartego na wszechstronnych i uniwersalnych prawach człowieka. Miarą postępu nie może być jedynie wzrost gospodarczy mierzony wielkością PKB. Wielkim wyzwaniem dla całej polityki ekonomiczno-społecznej jest przyjęcie alternatywnych dla PKB wskaźników postępu, uwzględniających takie czynniki jak np. oczekiwana długość życia, równość płci, podział płatnej i nieodpłatnej pracy, dostęp do opieki zdrowotnej, do edukacji, do czystego środowiska, które pozwolą ocenić spójność społeczną i kapitał społeczny. Mimo dodatniego wzrostu gospodarczego od 1994, w 2006 Polska znalazła się na 23 miejscu PKB, a dopiero na 37. miejscu według Human Development Index, na 35. według Gender Development Index i na 39. według Gender Empowerment Index. Wśród krajów OECD, tylko w Turcji jest większy zasięg ubóstwa dzieci. Główną przyczyną ubóstwa dzieci i dorosłych w Polsce jest brak pracy i praca za wynagrodzeniem, które nie zapewnia zaspokojenia podstawowych potrzeb.

Popieramy model państwa sprawiedliwości społecznej, które jest gwarantem bezpieczeństwa socjalnego i uczestniczy w podziale kosztów opieki.

W związku z powyższym proponujemy:

Redefinicję pracy: praca nie ogranicza się wyłącznie do płatnego zatrudnienia, to także aktywność nieprzynosząca dochodu, budująca interakcje i więzi społeczne oraz nieodpłatna praca wykonywana w domu. Dlatego domagamy się uznania nieodpłatnej pracy domowej związanej w wychowywaniem dzieci i opieką nad osobami zależnymi za pracę, która przynosi wymierną wartość społeczną i przyczynia się do zwiększenia PKB (według niektórych danych nawet o 23%). Domagamy się właściwego wynagradzania płatnej pracy opiekuńczej, w takich zawodach jak pielęgniarstwo, praca socjalna, edukacja, sprzątanie i podobne zawody. Postulujemy wypracowanie rozwiązań, które zapewnią zabezpieczenie emerytalne osobom wykonującym nieodpłatną pracę związaną z opieką nad dziećmi i osobami zależnymi i niemającymi płatnego zatrudnienia.

Tworzenie więcej wysokiej jakości miejsc pracy spełniających następujące warunki: godziwa płaca za godną pracę, równe wynagrodzenie za pracę tej samej wartości, dostęp do usług publicznych (w tym opieki nad dzieckiem i usług w zakresie ochrony zdrowia), bezpieczeństwo zatrudnienia, wolność od dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, wyznanie, orientację seksualną.

Zapewnienie równowagi między elastycznymi formami zatrudnienia a siatką zabezpieczeń socjalnych. Zapewnienie wszystkich praw pracowniczych w elastycznych formach zatrudnienia. Jakkolwiek elastyczność na rynku pracy może być odpowiedzią na współczesne wyzwania, to jednak nie może się wiązać z obniżeniem standardów socjalnych i pogorszeniem warunków pracy. Osoby zatrudnione na niestandardowe umowy powinny mieć prawo do porównywalnej ochrony jak osoby zatrudnione na etat.

W walce z bezrobociem należy położyć nacisk nie na aktywizację zawodową, lecz tworzenie nowych miejsc pracy i godnych warunków pracy, najczęściej bowiem wychodzi się z założenia, że ludzie „nie chcą pracować”, więc trzeba ich „zaktywizować”.

Wprowadzenie rozwiązań ułatwiających godzenie ról rodzinnych i zawodowych, w tym m.in. poprzez wydłużenie obligatoryjnego urlopu ojcowskiego co najmniej do 1 miesiąca, zwiększenie liczby bezpłatnych żłobków i przedszkoli.

Odstąpienie od modelu opieki, w którym koszty opieki i odpowiedzialność za jej sprawowanie zostają przerzucone na rodzinę, która musi korzystać z usług rynkowych bądź zorganizować opiekę we własnym zakresie, co najczęściej oznacza obciążenie kobiet obowiązkami opiekuńczymi. Należy zapewnić powszechną, dostępną finansowo i wysokiej jakości instytucjonalną opiekę nad dziećmi. W związku ze starzeniem się społeczeństwa należy również rozwijać publiczne usługi opiekuńcze dla osób starszych i/lub stworzyć instrumenty dofinansowania usług rynkowych w tym zakresie.

W systemie zabezpieczenia społecznego należy podnieść wysokość składek odprowadzanych przez państwo za osoby pozostające na urlopie wychowawczym i opiekujące się dzieckiem oraz wyrównać prawa osób samozatrudnionych, które obecnie są pozbawione prawa do składek emerytalnych za okres opieki nad dzieckiem.

Zwiększenie nakładów na publiczne świadczenia społeczne do poziomu średniej w Unii Europejskiej (obecnie są one o ok. 7 punktów procentowych niższe, zaś zasiłek dla bezrobotnych jest o 30% niższy od minimum socjalnego). Jednocześnie należy wprowadzić uniwersalny system świadczeń i zrezygnować ze zbyt restrykcyjnie ustalonych progów dochodowych uprawniających do pomocy społecznej.

Zwiększenie nakładów i tworzenie warunków umożliwiających rozwój budownictwa komunalnego, tak aby zapewnić dostęp do mieszkań ludziom o dochodach uniemożliwiających zakup własnego mieszkania na własnym rynku.

19 kwietnia 2010

Ordynacja równych szans

Na weekendowym kongresie udało się nam przyjąć 4 istotne dla naszego pozycjonowania na scenie politycznej uchwały. Uchwały, które odpowiadają na najważniejsze wyzwania związane ze stanem polskiej demokracji i usług publicznych. Będą one jeszcze redagowane stylistycznie, jednak już od dziś warto zacząć je prezentować - nie mamy czego się wstydzić. Dziś mogę powiedzieć jasno - progresywna przyszłość należy do Zielonych.

Ordynacja równych szans

Z niepokojem obserwujemy pogłębiającą się petryfikację sceny politycznej, brak debat programowych i bezkarne odstępowanie od obietnic wyborczych. Obywatele i obywatelki, mając poczucie braku wpływu i realnego wyboru, masowo lekceważą wybory.

Nie chcemy, by kolejne kampanie wyborcze polegały na tym, że wygrywa partia wydająca więcej pieniędzy podatników i podatniczek na chwytliwe spoty w telewizji, mówiące o wszystkim poza programem danego ugrupowania. Chcemy, by prawo do informacji nie było uzależnione tylko od finansów.

Wszystkie badania wskazują, iż poglądy Polek i Polaków są dużo bardziej zróżnicowane niż poglądy dominujące w parlamencie, a nawet samorządach. Chcemy większej reprezentatywności i autentycznego systemu wielopartyjnego, na miarę demokratycznych tradycji początków Polski międzywojennej oraz marzeń demokratycznej opozycji w PRL. Tylko ideowy spór gwarantuje rozwój państwa i sprawiedliwość.

Więcej możliwości!

Opowiadamy się za obniżeniem wieku czynnego prawa wyborczego do 16 lat w wyborach samorządowych, w których kwestia ta nie jest regulowana w Konstytucji – pragniemy włączyć młodych ludzi do uczestniczenia w wyborach i wyrobić w nich nawyk politycznego zaangażowania.

Ułatwieniu powinny ulec procedury związane z rejestracją list wyborczych. Obecnie polska polityka tworzy obieg zamknięty, który uniemożliwia wyborcom i wyborczyniom zapoznanie się z nową ofertą programową, ponieważ nowi aktorzy polityczni ubiegają się o mandat na nierównych zasadach w porównaniu z partiami, które od lat mają dostęp do środków publicznych. W wyborach do Sejmu komitet wyborczy powinien mieć rangę ogólnopolską, jeśli uzbiera po 1000 podpisów w połowie okręgów wyborczych, a nie jak obecnie – 5000. Zebranie takiej samej liczby podpisów powinno być wymogiem w wyborach do Senatu i Parlamentu Europejskiego. Dzięki temu poszerzy się paleta polityczna, a politycy ugrupowań sejmowych będą bardziej liczyć się z konkurencją.

W pełni zgadzamy się z rezolucją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nr 1547 z 2007 roku, która w art. 58 stanowi, iż „w rozwiniętych demokracjach należy zachować równowagę między sprawiedliwą reprezentacją poglądów wspólnoty a efektywnością działania parlamentu i rządu”, a także, iż „próg wyborczy w wyborach parlamentarnych nie powinien być wyższy niż 3%”. Dlatego aby zapobiec dalszemu skostnieniu sceny politycznej i zapewnić wyborcom i wyborczyniom szeroki wybór, proponujemy obniżenie progów wyborczych do Sejmu – dla pojedynczych partii politycznych do 3%, a dla koalicji wyborczych – do 5%. W ten sposób zostanie zapewniona sprawiedliwa reprezentacja poglądów i interesów różnych grup wyborców i wyborczyń.

Naszym zdaniem w wyborach do Senatu powinna obowiązywać ordynacja pojedynczego głosu przechodniego (Single Transferable Vote – STV). Ordynacja ta daje efekt proporcjonalnej reprezentacji przy jednoczesnym zachowaniu zasady głosowania na konkretną osobę i możliwości skutecznego ubiegania się o mandat przez kandydatów i kandydatki niezależne. Nie ma "list" partyjnych, a mniejsze formacje oraz niezależne kandydatki i kandydaci mają większe szanse na równy pojedynek z dużymi partiami. W wyborach tych nie powinien obowiązywać próg wyborczy – mniejszy od Sejmu skład zapobiega nadmiernemu rozdrobnieniu składu partyjnego tej izby.

W wyborach samorządowych, wzorem niemieckim, progi wyborcze powinny zostać zniesione – wielkość okręgów wyborczych w praktyce uniemożliwia nadmierne rozbicie głosów, natomiast próg w obecnej formie krzywdzi małe, lokalne komitety obywatelskie. Na poziomie lokalnym ludzie nie należący do partii porozumiewaliby się "w sprawie", reprezentując w ten sposób rzeczywiste grupy interesów w społeczeństwie, a nie interesy partyjne. W wyborach samorządowych domagamy się prawa głosu dla wszystkich osób faktycznie mieszkających na danym terytorium, w tym obywatelek i obywateli krajów nie należących do UE. Włączenie imigrantów i imigrantek w działania lokalne, poczucie sprawczości pozwoli na lepszą integrację.

Opowiadamy się za utrzymaniem systemu proporcjonalnego, zachowującego możliwość prezentowania całej, barwnej różnorodności postaw ideowych obywatelek i obywateli. Nie zgadzamy się na plany Platformy Obywatelskiej dotyczące ordynacji większościowej, która premiuje kandydatów najzamożniejszych, eliminuje wszelkie mniejszości, wpływa na obniżenie frekwencji i pozwala na tak szokujące wolty ideowe, jak przechodzenie z Partii Konserwatywnej do Partii Pracy w Wielkiej Brytanii. Co więcej, badania pokazują, iż systemy wyborcze z okręgami jednomandatowymi niekorzystnie wpływają na reprezentację polityczną kobiet. W systemach większościowych partie polityczne wybierają na ogół tylko jednego kandydata w danym okręgu wyborczym i najczęściej jest nim mężczyzna.

Jesteśmy za umożliwieniem głosowania drogą pocztową i przez pełnomocniczkę/pełnomocnika. Ewentualne wprowadzenie głosowania przez Internet w dalszym czasie byłoby możliwe po zagwarantowaniu technologicznym wiarygodności głosowania, jego tajności i odporności procesu elektronicznego przetwarzania danych na fałszerstwa i ataki hakerskie.

Wspieramy działania na rzecz zagwarantowania parytetu 50% kobiet na listach wyborczych w wyborach do Sejmu, samorządowych i do Parlamentu Europejskiego. Domagamy się przyjęcia przez polski parlament obywatelskiego projektu ustawy o parytetach.

W wyborach do Senatu postulujemy wprowadzenie obowiązku parytetowego zgłaszania przez komitety wyborcze kandydatów płci obojga w okręgach, w których jest parzysta liczba mandatów, zaś w okręgach z nieparzystą liczbą mandatów co najmniej jednej kandydatki do Senatu.

Dodatkowo komitety wyborcze powinny zapewnić kandydatkom i kandydatom równy dostęp do środków finansowych na prowadzenie własnej kampanii, szkoleń oraz czasu antenowego i mediów.

Państwowa Komisja Wyborcza powinna monitorować przebieg procesu wyborczego pod kątem równości szans kobiet i mężczyzn.

Mniej pieniędzy!

Aktualny styl prowadzenia kampanii wyborczej jest nieuczciwy w stosunku do wyborców i wyborczyń. Premiuje tych, którzy już teraz mają dostęp do dotacji i subwencji budżetowych. W naszym wspólnym interesie jest to, by pieniądze z podatków szły na tworzenie realnej debaty politycznej, a nie na jałowy festiwal coraz większych plakatów.

Opowiadamy się za zmniejszeniem puli pieniędzy przyznawanych wszystkim partiom politycznym. Uważamy, że subwencja budżetowa powinna być zmniejszona do wysokości 10 mln złotych kwartalnie, dzielonych pomiędzy te partie, które przekroczyły 1% społecznego poparcia w wyborach parlamentarnych i te koalicje, które przekroczyły 3% proporcjonalnie do wyniku wyborczego. Partie polityczne powinny mieć obowiązek posiadania własnych fundacji, zajmujących się wzorem Niemiec m.in. opracowywaniem analiz, organizowaniem szkoleń, konferencji tematycznych, wydawaniem publikacji merytorycznych i organizowaniem stypendiów dla osób zajmujących się wyszukiwaniem nowych rozwiązań programowych.

Więcej przestrzeni!

Jesteśmy za wprowadzeniem zakazu płatnych materiałów reklamowych partii politycznych w środkach masowego przekazu. Opowiadamy się za przyjęciem jednolitego standardu dopuszczalnej płatnej przestrzeni reklamy.

Jesteśmy za równym dostępem do przestrzeni mediów publicznych w postaci bezpłatnego czasu antenowego i obowiązkowych debat z udziałem wszystkich komitetów ogólnopolskich. W ośrodkach regionalnych mediów publicznych do dyskusji programowych powinni być także zapraszani przedstawiciele i przedstawicielki tych ugrupowań, które zarejestrowały się przynajmniej w jednym okręgu z danego ośrodka.

Więcej idei!

Proponujemy, aby Państwowa Komisja Wyborcza miała obowiązek publikowania broszury z programami wyborczymi wszystkich komitetów ogólnopolskich, która trafiłaby do każdego domu. W ten sposób wszystkie wyborczynie i wyborcy mieliby szansę spokojnie przemyśleć swój wybór i wybrać tę formację, która najlepiej oddaje przekonania danej osoby.

17 kwietnia 2010

Wawel i spojrzenie w przyszłość

Nie mam zamiaru umierać za miejsce pochówku prezydenckiej pary. To, ci działo się w ostatnich dniach pokazywało, że trudno jest nam oswoić się z myślą o żałobie i przekuć ją na coś konstruktywnego. Z "konstruktywne" uznajemy pomysły na ponadpartyjnych kandydatów, jak np. w uzupełniających wyborach do Senatu, gdzie PO i PiS powoli myślą o tym, by nie kandydować przeciwko sobie. Posiadanie poglądów, walka o urzeczywistnienie idei, staje się kłopotliwym zakłóceniem żałoby - i to nawet, jeśli wybory miałyby odbyć się w 2 miesiące po jej formalnym zakończeniu. Jednocześnie, kiedy chodzi o kwestię w gruncie rzeczy trzeciorzędną (trzeciorzędną z powodów, o których niżej), gotowi jesteśmy wydrapać sobie oczy. To prawda, że trudno nam sobie poradzić ze śmiercią jako zjawiskiem, a co dopiero stawać na wysokości zadania wtedy, gdy dotyka ona osoby, które w dawnych, hierarchicznych przedstawieniach państwa, były jego głową.

W dyskusji na temat pochówku na Wawelu jazgot zagłuszał wiele ciekawych głosów, które w publicznym dyskursie były podnoszone. Nie chodzi tu już nawet o pomysły na narodowy panteon, które - chociaż ciekawe i potrzebne - nie są moim zdaniem kluczem do interpretacji aktualnej sytuacji. Jeśli chodzi o samą decyzję, to sposób jej wykonania i niejasna rola kardynała Dziwisza w jej podjęciu dawały niezły oręż osobom protestującym, by podnieść kwestię rozdziału państwa od kościoła. Rozdziału, który po 20 latach od przemian ustrojowych nadal jest raczej na papierze niż w politycznej rzeczywistości. Niestety, osoby pikietujące w kilku największych miastach Polski poszły innym torem, który najlepiej określa hasło z jednego z transparentów - "Czy na pewno godzien królów?". Tego typu hasło od razu budzi dystans na kilku płaszczyznach, także tych racjonalnych, kierując uwagę z rozwiązania problemu po raz kolejny na ocenę osoby. Pytanie, dość delikatne, tak naprawdę wyraża potrzebę powrotu do przestrzeni publicznej - raptem po 3 dniach - Lecha Kaczyńskiego do poprzedniej roli "chłopca do bicia", budząc we mnie odruchowy dystans. Równie spory zresztą, jak praca mediów nad kanonizowaniem jego postaci.

Opozycja dobrzy królowie - zły Kaczyński, jest z gruntu fałszywa, o czym znakomicie napisała w swoim felietonie Anna Zawadzka. Protest ten staje się wręcz wewnętrznie sprzeczny, nastawiając jedną historyczną nostalgię za drugą. Nie byłbym tutaj tak ostry jak Zawadzka - królowie również miewali dobre pomysły, a rządy jednych bywały bardziej "ludzkie" od rządów innych. Problem leży w tym, że cały czas licytujemy się o tytułowanie Wielkich Polaków (Wielkich Polek jak zwykle jest w tej debacie znacznie mniej), zamiast próbować budować Wielkie Społeczeństwo. Marzymy o "Ojcach Narodu", którzy nami pokierują, zamiast dojrzeć do autonomii i dystansu wobec projektu mitologizacji Autorytetu. Racjonalna, historyczna ocena grupy postaci spoczywających na Wawelu mogłaby dla nich wypaść nie lepiej, niż ocena Kaczyńskiego, nawet dość surowa.

Pogrzeb na Wawelu nie jest najlepszym pomysłem z paru powodów. Najbardziej racjonalny podała, co ciekawe, Hanna Gronkiewicz-Waltz. Powązki byłyby lepsze nie dlatego, że miałby "nie być godzien" (tak naprawdę tyle zostawało z przekazu "na nie"), ale był też prezydentem stolicy, warto by zatem było, by spoczywał w Warszawie. Tu chylę czoła - sama mając dzielone z dużą grupą Warszawianek i Warszawiaków słabe zdanie na temat jego prezydentury, nie zająknęła się na ten temat ani słowem. Jak widać, jeśli się chce, można zbudować polityczny przekaz, który nie musi lekceważyć różnic, a jednocześnie dotykać symbolicznie dość ważnej kwestii.

Skoro jednak już jutro Lech i Maria Kaczyńscy spoczną na Wawelu, należałoby poszukać narracji alternatywnej do proponowanego nam martyrologicznego sosu. Uzasadnienie jednej z opcji, która kołatała mi w głowie, wypowiedział pewien spoglądający na demonstrację grupy przeciwników decyzji Gdańsczanin. "- Ja natomiast jestem za pochowaniem prezydenta na Wawelu - mówił Mateusz Pudlis [lokalnemu oddziałowi "Gazety Wyborczej" - przyp. własne] - Doznał tylu niezasłużonych krzywd za życia, jeżeli chodzi nagonkę polityczną, że po prostu zasługuje na pochówek w takim miejscu." Powiem uczciwie, że jest to zdanie, z którym dość mocno się utożsamiam. Przyjęcie takiego punktu widzenia daje szansę na transformowanie polityki i zmianę jej stylu - skupiania się na meritum, nie zaś na PR. Szansa może dość mała, ale nie mamy chyba w tym momencie lepszej alternatywy, których poszukiwanie warto podjąć, odpowiadając na apel Jacka Żakowskiego.

Jest jeszcze jedna sytuacja, do której krakowski pochówek może doprowadzić. Być może osiągnięta zostanie już tak duża masa krytyczna osób, nie odnajdujących się w takim sposobie przeżywania traumy, że dojdzie do jakichś zmian w społecznym odczuwaniu takich wydarzeń. Co by nie mówić - wyjście kilkuset osób w trakcie żałoby w proteście przeciwko decyzji kardynała Dziwisza było sporym aktem odwagi obywatelskiej. Jeśli miałoby z tego wyniknąć cokolwiek dobrego, a nie znieczulenie społeczne w miejscu darcia szat, program "na nie" to nieco za mało. Jeśli organizatorki i organizatorzy byliby w stanie utrzymać swój ruch poza okres żałoby narodowej, mógłby on zacząć zadawać ważne pytania na temat stanu polskiej pamięci i demokracji. Odwoływanie się do królów sprawia, że pozostaję dość sceptyczny, ale nadzieję, jak sądzę, można mieć zawsze. Miło by było, gdyby zamiast kolejnego przejawu "polskiego piekiełka" okazał się on falstartem ciekawego, intelektualnego fermentu.

16 kwietnia 2010

IV Kongres Zielonych 2004

Serdecznie zapraszamy na IV Kongres partii Zieloni 2004, który odbędzie się 16-18 kwietnia 2010 roku w Warszawie w siedzibie OPZZ przy ul. Kopernika 36/40. Ze względu na żałobę narodową ogłoszoną po katastrofie samolotu rządowego w Smoleńsku Kongres będzie miał charakter zamknięty i poświęcony najpilniejszym sprawom: podsumowaniu mijającej kadencji, wyborom nowych władz oraz zainicjowaniu z dawna oczekiwanej dyskusji programowej.

Dziś inne są warunki społeczno-polityczne niż te, które panowały kiedy powstała nasza partia. Inna jest konfiguracja sceny politycznej, a to rodzi nowe wyzwania. Rozwój naszego kraju na najbliższe 20 lat wyznacza rządowa strategia Polska 2030. Niestety staroświecka, chaotyczna i bardzo neoliberalna.

Polityka gospodarcza, polityka społeczna, ochrona zdrowia, polityka kulturalna państwa, polityka edukacyjna, polityka zagraniczna, ordynacja wyborcza, świeckie państwo, Polska równych szans to tylko niektóre z pominiętych lub zaniechanych w Strategii obszarów, które wymagają zielonej dyskusji oraz decyzji w postaci konkretnych propozycji programowych i strategicznych.

Czy zatem Nowy Zielony Ład może być odpowiedzią programową na strategię Polska 2030?

Spróbujemy na to odpowiedzieć, zadając sobie na nowo stare pytania: w jakim miejscu jesteśmy, czym w obecnych warunkach ma być zielony projekt polityczny, w jakim kierunku i z kim (lub samodzielnie) winniśmy zmierzać, aby zazielenić Polskę, Europę i świat!

Zapraszamy serdecznie na Kongres.

Rada Krajowa

***

PROGRAM


IV Kongres Zielonych 2004
16-18 kwietnia, Warszawa
(siedziba OPZZ, ul. Kopernika 36/40)

Przyjazd uczestniczek i uczestników

18.00-18.10 – Przywitanie gości przez przewodniczących partii: Agnieszkę Grzybek i Dariusza Szweda

18.10-20.30 – dyskusja na temat sytuacji w Polsce i sytuacji Zielonych;

SOBOTA, 17.04.2010

9.30-10.00 - otwarcie Kongresu ze stwierdzeniem kworum:

- wybór Prezydium Kongresu;
- wybór komisji mandatowej, skrutacyjnej, wyborczej;
- wybór protokolantów/ protokolantek
- przyjęcie regulaminu kongresu

10.00-11.30 - omówienie sprawozdań organów statutowych i udzielenie skwitowania

11.30-15.00 – przerwa w obradach ze względu na udział w uroczystościach pogrzebowych na pl. Piłsudskiego

15.00 – wznowienie obrad kongresu

15.00-17.00 – przedstawienie projektów uchwał programowych, dyskusja i głosowanie nad nimi

17.00-17.15 – przerwa kawowa

17.15-19.15 – przedstawienie projektów uchwał programowych, dyskusja i głosowanie nad nimi cdn.

19.15-19.30 – przerwa kawowa

19.30-21.00 – dyskusja strategiczna c.d. z piątku (wybory samorządowe, prezydenckie)

NIEDZIELA, 18.04.2010

9.00-10.00 – przedstawienie poprawek do statutu, dyskusja nad nimi, głosowanie

10.00-10.45 – prezentacja kandydatur na przewodniczącego i przewodniczącą partii

10.45-11.00 – głosowanie na przewodniczącego i przewodniczącą partii

11.00-11.30 – prezentacja kandydatur do Zarządu partii

11.30-11.40 – ogłoszenie wyników głosowania na przewodniczącego i przewodniczącą partii

11.40-12.00 – głosowanie kandydatur do Zarządu partii

12.00-12.30 – prezentacja kandydatur do Rady Krajowej

12.30-12.40 – ogłoszenie wyników wyborów do Zarządu partii

12.40-13.00 – głosowanie kandydatur do Rady Krajowej

13.00-13.30 – prezentacja kandydatur do Krajowego Sądu Koleżeńskiego i Krajowej Komisji Rewizyjnej

13.30-13.40 – ogłoszenie wyników wyborów do Rady Krajowej

13.40-14.10 – głosowanie kandydatur do Krajowego Sądu Koleżeńskiego i Krajowej Komisji Rewizyjnej (i liczenie głosów)

14.10-14.20 – ogłoszenie wyników wyborów do KSK i KKR

14.20-14.30 – podsumowanie i zakończenie Kongresu

15 kwietnia 2010

Polityka po Smoleńsku

Obawiam się, że w Polsce żałoba się skończyła - nie ta oficjalna, ale bardziej społeczna - już we wtorek, kiedy pojawiły się pomysły na pochowanie Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. Nie będę tu pisał, jak bardzo się oburzam na ten pomysł, może dlatego, że nie jest on dla mnie aż tak oburzający. Rozumiem głosy sceptycyzmu, ale coraz bardziej kuriozalne grupy w serwisach społecznościowych, odsyłające prezydenta do piramidy Cheopsa, sprawiają, że trudno mi stanąć po ich stronie. Obawiam się, że w zakamuflowanej formie wraca stare, i znów estetyka staje się ważniejsza od polityki. Polityka tymczasem staje się tym ważniejsza, im bardziej usiłuje powiedzieć się nam, że teraz powinniśmy poddać się nastrojowi zadumy i refleksji. Nie mam pojęcia, jak jedno może przeczyć drugiemu, ale nad Wisłą, jak widać, innej wizji dyskusji o państwie i świecie poza wzajemnym pluciem sobie w twarz się nie dorobiliśmy. Trochę szkoda, bo wystarczy rzut oka na głównych politycznych graczy by zobaczyć, że operują na zupełnie nowym dla siebie gruncie:

Platforma Obywatelska

Ma w tym momencie wszystko. Paradoksalnie może być tak, że najlepsze kandydatury urzędników, których należy zastąpić, partia ta wystawi w najbliższych dniach. Oczywiście na nominowanie w czasie żałoby patrzy się krzywo, a jednak sam jej fakt może powściągać dążenie do łatwego przejęcia pełni władzy w państwie. Za parę tygodni ponadpartyjna zgoda nie będzie PO już do niczego potrzebna - chyba, że partia ta zdecyduje się odczekać aż do wyborów prezydenckich. Wtedy - jeśli je wygra - zobaczymy zastępy "ponadpartyjnych fachowców", o których już po cichu przebąkuje się na mniej eksponowanych stronach internetowych, np. Leszka Balcerowicza jako nowego-starego szefa NBP. Komentatorki i komentatorzy ostrożnie, ale zaczynają przyznawać, że żyjemy na chwilę obecną w państwie zdominowanym przez jedną partię, od zachowania której zależy, czy i w jakim tempie zechce ona przejąć praktycznie pełną władzę nad instytucjami publicznymi. Opozycji trudno będzie ten proces powstrzymać.

Prawo i Sprawiedliwość

Straciło bardzo wiele ważnych dla siebie postaci - dla przykładu Grażynę Gęsicką i Aleksandrę Natalli-Świat, dające formacji braci Kaczyńskich łagodniejszy i jednocześnie bardziej merytoryczny wymiar. Jarosław Kaczyński stoi przed nie lada zadaniem - cały proces odbudowy spoczywa prawie wyłącznie na nim, i to w czasie, kiedy musi mierzyć się z osobistą tragedią. Co by nie mówić, był czas, kiedy potrafił trząść polską sceną polityczną - czy takie wyzwanie przerośnie go, czy też doda sił do realizacji wizji, w którą wierzy? Jak będzie wyglądał kierunek działań partii w najbliższym czasie - czy skupi się ona na odbudowie zasobów ludzkich, stopniowym kształceniu nowych, partyjnych elit? Czy dojdzie do porozumienia z małymi, ale wpływowymi i mającymi dość wyrazistych liderów środowiskami Prawicy Rzeczypospolitej i Polski Plus, jak mogłyby wskazywać plotki o wycofaniu się Dorna i Jurka z wyborczej rozgrywki? A może nowe czasy wymagają nowej strategii - jeśli tak, to jaka ona miałaby być? Pytań jest całkiem sporo, więc jeśli zestawi się je z panującym wewnątrz partii nastrojem jedno jest pewne - sam powrót do normalnego jej funkcjonowania będzie wielkim sukcesem, natomiast sukcesy w wyborach będą zależały od tego, czy uda się im znaleźć narrację, która będzie bardziej atrakcyjna od "małej stabilizacji" według PO.

Lewica

Poza utratą kandydata na prezydenta klub parlamentarny stracił dwie kobiety, tworzące jego nowoczesny, nie utożsamiany z postkomunizmem wizerunek. Jolanta Szymanek-Deresz, wieloletnia współpracownica Aleksandra Kwaśniewskiego, a także Izabela Jaruga Nowacka, swego czasu przewodnicząca Unii Pracy i wicepremiera za czasów rządów SLD, aktywnie działająca na rzecz praw kobiet, pojawiały się zresztą w kuluarach dyskusji na temat prezydenckiego kandydata "na lewo od PO". Na chwilę obecną Sojusz, zdominowany przez Grzegorza Napieralskiego, ma do czynienia z dość sporym niedoborem osobowości politycznych. Ryszard Kalisz regularnie obrywał za swoje odważne tezy polityczne, Wojciech Olejniczak został przeniesiony do Brukseli, a rosnąca gwiazda Bartosza Arłukowicza również ma dość niepewną, samodzielną pozycję - tym bardziej, że nie jest on jeszcze członkiem partii. Kobieca jej reprezentacja, mocno uszczuplona, będzie miała spore problemy w Sejmie - i znów, Joanna Senyszyn urzęduje w europarlamencie, a Katarzyna Piekarska znajduje się obecnie poza Wiejską. Sytuacja SLD również nie jest wesoła, tym bardziej, że nie ma tu chyba lidera, na charyzmę którego można w tym trudnym momencie liczyć.

Prezydentura 2010

Z jednej strony wydaje się, że przedterminowe, czerwcowe wybory już się skończyły, a obecny okres przejściowy jest tylko momentem swobodnego przejścia Bronisława Komorowskiego z urzędu marszałka Sejmu do Pałacu Prezydenckiego. Nie chcę mi się specjalnie wierzyć w to, że PiS zrezygnuje z pojedynku - start Jarosława Kaczyńskiego być może scementowałby ugrupowanie, natomiast ilość elektoratu negatywnego sprawia, że mało prawdopodobne byłoby jego zwycięstwo - dość wspomnieć internetową "wrzawę wawelską", za parę dni może być już tylko gorzej. Nieco więcej ugrać mógłby Zbigniew Ziobro, który zająłby prawą flankę i mógłby dobrze wstrzelić się w pojawiające się ostatnimi czasy tendencje konserwatywne, z dążeniem do zaspokojenia poczucia bezpieczeństwa włącznie. Z kolei Joanna Kluzik-Rostkowska byłaby kandydatką najbardziej otwierającą perspektywy pozyskania nie-PiS-owskich środowisk politycznych (włącznie z częścią elektoratu lewicowego) i kto wie, czy realnej szansy na wyborczy sukces.

Środowiska "na lewo od PO" nie są w dobrej sytuacji. Wycofanie się Tomasza Nałęcza z prezydenckiego wyścigu daje szansę na wspólnego kandydata i zbliżenie SLD i SDPL. Andrzej Olechowski na obecnej sytuacji nie zyskuje zbyt wiele i powoli traci swoją pozycję "alternatywy dla PO i PiS". Pytanie, kto będzie lewicowym kandydatem - Borowski, Kalisz, Arłukowicz? Z jednej strony trudno o tym w tym momencie mówić, z drugiej zaś nie chcę mi się wierzyć, że konkurencja dla PO będzie chciała zmienić prezydencki wyścig w teatr jednego aktora i przegrać na własne życzenie. Tym bardziej, że brak przeciwwagi dla rządów PO, po opadnięciu emocji, mógłby się okazać niespecjalnie pożądany.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...