14 października 2007

Tydzień do wyborów - Zieloni działają!

Zdjęcie z Indymediów najlepiej pokazuje, czym paraliśmy się ostatnimi czasy - manifestowaniem. Część z nas pojechała do Katowic wspierać naszą kandydatkę do Senatu - Monikę Pacę, kilkuosobowa grupa pojechała z kolei do Wiednia na zebranie Rady Europejskiej Partii Zielonych i towarzyszące jej warsztaty o ekonomii.

Ci, którzy zostali w stolicy również nie próżnowali. Wydaliśmy oświadczenie, w którym wzywamy do wzięcia udziału w nadchodzących wyborach. Poparliśmy też dwie konkretne kandydatki - kobiety pełne energii i politycznego zapału. Manuelę Gretkowską, szefową Partii Kobiet, a także Marię Longinę Kaczmarską, startującą do Sejmu pielęgniarkę z Białego Miasteczka. Efektem była wzmianka o nas na lewica.pl, a także na stronie głównej Partii Kobiet - tak więc mimo braku list warszawskich jesteśmy widoczni.

Byliśmy także obecni na sobotniej demonstracji antywojennej. Ostatnimi czasy media coraz bardziej rzetelnie szacują liczbę demonstrantów. Tym razem było nas ok. 150. Były płomienne przemowy i przemarsz od Pałacu Kultury i Nauki pod Sejm. Współprzewodnicząca koła warszawskiego Zielonych 2004, Irena Kołodziej szalała na ciężarówce, mówiąc, że nawet, gdyby tarcza antyrakietowa miała przynosić korzyści ekonomiczne (a nie przynosi, co skrzętnie dodała), to współpraca w jej tworzeniu byłaby nieetyczna. Nie ma to jak mocne, ale prawdziwe słowa.

A z innych wieści - założyłem sobie bloga na Salonie24, stąd mniej mnie tutaj. Zapraszam do lektury.

12 października 2007

Edukacja - trudne lata

11 października odbyła się prezentacja przygotowanego przez Społeczny Monitoring Edukacji raportu "Edukacja - trudne lata: Maj 2006 - Wrzesień 2007". Jest to efekt wielomiesięcznych obserwacji członkiń i członków owej grupy, której początki wywodzą się od internetowego protestu przeciw nominacji Romana Giertycha na ministra edukacji. Apel podpisało niemal 140.000 osób, a efektem przesłania tych podpisów do Kancelarii Premiera było... wydanie niemal po roku zawiadomienie, że Jarosław Kaczyński zapoznał się z jego treścią.

Podczas prezentacji raportu streszczano działania lidera LPR w dziedzinie oświaty. Paneliści uznali, że nowe zasady maturalne, które uniemożliwiają odwołanie się od wyniku egzaminu dojrzałości są ograniczeniem prawa dorosłego człowieka do informacji. Tego typu działania opakowywane są w retorykę sugerującą, że do tej pory uczeń miał zbyt dużo praw, a za mało obowiązków. Tymczasem statystyki nie potwierdzają wzrostu przestępczości wśród młodych, którym tak straszyli politycy.

Odnosząc się do statystyk MEN przypomniano, że do jednego worka postanowiono wrzucić samobójstwa i podstawienia komuś nogi. W ten sposób Roman Giertych mógł opowiadać o szalejącym bezprawiu. Jedna ze szkół, która nie miała jakichkolwiek problemów wychowawczych, została przymuszona do napisania programu naprawczego w tej dziedzinie. Tymczasem, według badań OECD, polska młodzież szkolna jest druga pod względem grzeczności wśród krajów należących do tej organizacji.

Prezentujący mówili także o homofobii, tłumacząc jej kontekst historyczny i wspominając o posunięciach kierowanego przez LPR resortu, takimi jak odsunięcie Mirosława Sielatyckiego z szefowania CODN za publikację podręcznika "Kompas". Jednocześnie skrytykowano rezygnację z wprowadzenia obowiązku szkolnego od 6 roku życia, a także fakt, że co dziewiąta gmina w Polsce nadal nie ma przedszkola. Amnestię maturalną określono jako działanie przeciw funkcji socjalizacyjnej egzaminu dojrzałości.

Uczestniczący w dyskusji pracownicy oświaty zwracali uwagę na to, że zniszczono jakościowy rozwój szkół, na przykład uniemożliwiając nadawanie certyfikatów przez kuratoria. Chwalono z kolei decentralizację, podkreślając, że w ciągu dwóch lat odpowiedzialności gminnej zbudowano osiem razy więcej obiektów edukacyjnych takich jak sale komputerowe, pracownie czy też obiekty wychowania fizycznego co przez 10 lat centralnego sterowania. Jedna z zabierających głos zauważyła z kolei, że zapewnienie dostępu do oświaty to za mało - należy zapewnić równy dostęp do edukacji na najwyższym poziomie, by zwalczyć spowodowane przez biedę nierówności.

Anna Dzierzgowska wyraziła swój sprzeciw wobec wliczania lekcji religii na świadectwie szkolnym. Kolejną po przerwie część spotkania poświęcono prezentacji programów wyborczych partii politycznych w dziedzinie oświaty.

8 października 2007

Polska OBCHODZI Europejski Dzień Przeciw Karze Śmierci

Przypominamy, że - wbrew pogłoskom rozpowszechnianym przez rząd RP - Polska obchodzi Europejski Dzień Przeciw Karze Śmierci.

9 października o godz. 13.00, przed Pałacem Prezydenckim my, obywatele tego kraju, będziemy manifestowac na rzecz zniesienia kary śmierci we wszystkich państwach świata. Demonstrację organizuje Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita.

10 października, o 19.00 w warszawskim klubie Plan Be, na Placu Zbawiciela (róg Alei Wyzwolenia), Zieloni zapraszają na spotkanie z prof. Andrzejem Rzeplińskim, z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Po spotkaniu projekcja "Krótkiego filmu o zabijaniu" Krzysztofa Kieślowskiego.

Zapraszamy!

5 października 2007

Wybór Warszawy - starcie na górze

Gazety okazują się być przydatnymi mediami. Demokracja sondażowa kwitnie, a, jak ktoś przytomnie zauważył na Salonie24.pl, różnice sięgające nawet 10% nie przeszkadzają nam wcale w oczekiwaniu w napięciu na wyniki kolejnych badań. "Gazeta Wyborcza" i "Polityka podniosły poprzeczkę niezmiernie wysoko. W dzienniku Agory codziennie możemy zobaczyć nowe, aktualne badania. Czekam, aż TVN 24 zdecyduje się na badania cogodzinne...

Mniejsza z tym jednak. Warto zajrzeć do wydania piątkowego, by zobaczyć, co w trawie (czyli w naszym wypadku w Warszawie i okolicach) piszczy. A dzieje się u nas ciekawie, co tylko potwierdza moją wcześniejszą tezę o tym, że wybory wygra PiS. Dowód? Jeszcze niedawno partia Donalda Tuska prowadziła ok. 10 punktami procentowymi nad formacją Jarosława Kaczyńskiego, a teraz stopniała ona raptem do 3%? Jeśli w wielkich aglomeracjach, które miały być forpocztą neoliberalnej kontrrewolucji górą okazuje się formacja, która przynajmniej werbalnie od takiego modelu się dystansuje (co nie znaczy, że go nie realizuje), a w innych miejscowościach ma zdecydowaną przewagę (np. w Rzeszowie ma 53%), to o czym tu jeszcze dyskutować?

Za dwójką głównych graczy (PO - 39,81%, PiS - 36,83%) ciągnie się LiD, który w stolicy z badania na badanie traci swoją pozycję - głównie na korzyść "wielkiej dwójki". Mimo wszystko mogą być spokojni, że 21 października osiągną wynik raczej w zakresie 20% niż obecnego 15,37%. Jeśli się nie uda, głowa Olejniczaka może spaść z hukiem.Niedoszacowanie lewicy (choćby nominalnej) nie jest w sondażach niczym niespotykanym. Na tym kończy się lista partii, które mogłyby liczyć na mandaty. PO i PiS zgarnęłyby po 8, a Lewica i Demokraci - trzy.

W okręgu podwarszawskim jest z grubsza podobnie - choć różnica między PO a PiS jest jeszcze mniejsza. Słabszy o ok. 4,5% jest LiD, za to 5% przekracza PSL. Niewiele to jednak daje, gdyż mandatów do podziału jest niewiele i znów, tak jak 2 lata temu, mimo dobrego wyniku może nie wystarczyć na miejsce w Sejmie dla Janusza Piechocińskiego. Póki co badania nie wskazują na duże szanse Łukasza Foltyna w Warszawie, chociaż, jeśli faktycznie PSL dzięki liderowi PSD uzyska w stolicy wynik na poziomie 2,17%, to byłoby to podwojenie poparcia w stosunku do poprzednich wyborów.

Praktycznie niezauważalne jest wsparcie Warszawianek i Warszawiaków dla LPR (1,22% w stolicy i 2,6 wokół) i Samoobrony (odpowiednio 0,48 i 1,13%). Tej ostatniej nie pomógł nawet dość spektakularny alians z Piotrem Ikonowiczem. Warto z kolei zwrócić uwagę na Polską Partię Pracy. W 2005 roku udało się jej zdobyć poparcie na poziomie 0,77% w skali kraju. Teraz, w samej Warszawie mogą liczyć na 0,91% (podwojenie w stosunku do wyborów samorządowych), a pod nią - 1,22, w obu wypadkach wyprzedzając formację Andrzeja Leppera. Dodajmy, że w Bydgoszczy mają 3,11, na Podlasiu - 2,2, a w Bielsku-Białej i Katowicach - po 1,7%, w tym ostatnim mieście będąc czwartą siłą polityczną. Widać zatem falę wznoszącą dla tego ugrupowania, które, wbrew pozorom, nie reprezentuje tylko robotników. W Kielcach na przykład, przy poparciu w ogóle populacji na poziomie 0,6%, wśród osób z wykształceniem wyższym wzrasta ono do 3%! Czyżbyśmy mieli się doczekać nowej inkarnacji PPS?

Póki co, jeśli chodzi o kwestie lokalne konkretów za wiele nie ma. Nie mam o to pretensji - wybrane przez nas posłanki i posłowie mają reprezentować nas wszystkich, niekoniecznie tylko tych, mieszkających w lub pod Warszawą. Mimo to niepokoi to, że kwestie tak ważne dla zielono myślących są w dużej mierze pomijane. O ekologii mówiło PSL, zapowiadając przy okazji prezentacji zagadnienia, że każdy z jej kandydatów i kandydatek zasadzi drzewko. Wojciech Olejniczak opowiada o szybkiej kolei, która powstanie tak czy siak, oby tylko była polityczna wola. Minister transportu myśli o płatnych drogach ekspresowych, zamiast wspierać je jako tańszą alternatywę dla wiecznie powstających, płatnych autostrad.

Tak więc wybór nie będzie łatwy i sam chyba do ostatniego dnia będę się zastanawiał, przy kim postawię krzyżyk. Nie przyjdę raczej w rękawiczkach, ale pewnie coś na swej karcie do głosowania namaluję. Trzeba pomyśleć, co. Póki co - zapraszam do zapoznania się z wynikami sondażu, a ja kończę już, kontynuując obserwowanie kampanii wyborczej.

1 października 2007

Rekomendacje książkowe

Jestem dość świeżo po spektaklu wyborczym pt. starcie Kaczyński - Kwaśniewski. Teraz jestem pewien, że wybory wygra szef PiS, a LiD, mimo, że Kwaśniewski wypadł miałko i nijako (choć wydawać by się mogło, że wygra w cuglach), raczej zbliży się do okolic 20%. Po raz kolejny okazało się, że profesor Bartoszewski, niezależnie co zrobi, jest nietykalny, a jedynym zbawieniem dla Polski jest podatek liniowy. Oczywiście ze wszystkiego po 1989 roku powinniśmy być dumni albo i nie, że jedni i drudzy wywlekali pielęgniarki, jedni prowadzili politykę zagraniczną na kolanach, a inni pełną agresji itd. itp. Standard. Ciekawe, czy prawdą są doniesienia tygodnika Wprost, że sztaby obydwu polityków nie będą dążyć do debaty z Donaldem Tuskiem. Będzie się działo - najbliższe 20 dni będzie obfitowało w wydarzenia, a publikowane już niemal codziennie sondaże będą kształtować sferę publiczną i społeczną wyobraźnie bardziej niż wizje polityków, których najzwyczajniej w świecie nie ma. Mimo wszystko smutno, bo liczyłem na merytoryczną debatę, a już pierwsza dziennikarka - Joanna Wrześniewska - Zygier z TV Biznes zgasiła me nadzieję, dając popis neoliberalnego pojmowania gospodarki, którym to działem miała się opiekować.

A propos neoliberalizmu - polecam serdecznie książkę Przemysława Wielgosza - "Opium globalizacji", która swoje lata już ma, nadal jednak pozostaje aktualna. Redaktor naczelny polskiej edycji miesięcznika "Le Monde Diplomatique" pokazuje w niej mechanizmy globalizacji, która w swej obecnej formie prowadzi do rażącego rozwarstwienia społecznego, już nie tylko na lokalną, ale też na globalną skalę. Przybliża także czytelnikom proces, który doprowadził do odwrotu z powojennego welfare state i stosunków międzynarodowych, które zaczęły doprowadzać do eliminacji głodu na świecie i umacniania się klasy średniej w społeczeństwach Zachodu. Z powodu rozwoju konserwatywnych think-tanków, hojnie sponsorowanych przez wielki biznes, pojawiła się przestrzeń publiczna do obniżania podatków i zadłużania państwa, charakterystyczna dla Stanów Zjednoczonych w epoce Reagana i Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher.

Historia neoliberalizmu to historia sponsorowanych przez USA zamachów stanu, obalających lewicowe rządy Ameryki Łacińskiej. Trwającego po dziś dziej wyzysku dalekowschodnich pracowników, którzy potrafią pracować po 16 godzin dziennie 7 dni w tygodniu za kilkanaście centów stawki godzinowej. To nachalna promocja wolnego rynku dla krajów globalnego Południa, połączona z protekcyjną polityką na własnym poletku, której przykładem są rolnicze dopłaty. To, że ponad połowa z najbogatszych jednostek gospodarczych to już nie państwa, ale wielkie korporacje, poziom nierówności bije wszelkie rekordy, a kilkunastu najbogatszych ludzi ma łączny majątek większy od 70 najbiedniejszych państw świata świadczy dość wyraźnie o tym, że pozytywny obraz firmowanych przez "specjalistów" reform gospodarczych jest, delikatnie mówiąc, mocno podkolorowany.

Dlatego, by poznać szczegóły, gorąco zachęcam do przeczytania tejże książki. Jest napisana prostym, zrozumiałym językiem i nie wymaga długiego studiowania. Można ją także nabyć w REDakcji Krytyki Politycznej, która wypuściła swoje nowe dzieło. Jacques Ranciere popełnił w swym życiu wiele esejów na temat sztuki i jej wpływu na rzeczywistość. Nasi niezłomni lewicowcy postanowili przybliżyć kilka z nich, a do tego opatrzyli ja przedmową Artura Żmijewskiego (autora świetnych rozmów z artystami - "Drżących ciał") i posłowiem Slavoja Żiżka - efektem "Estetyka jako polityka". Ale ostrzegam - tutaj lektura już tak prosta nie będzie. To w końcu dział "Idee" Krytyki, a więc dzieła, jak na razie, dość hermetyczne. Jednak dla chcącego nic trudnego, tym bardziej, że można będzie przyjśc na Chmielną 26 i nie tylko ją sobie kupić, ale też posłuchać dyskusji na jej temat - w środę, 3 października o godz. 18.00 rozmawiać będą Anda Rottenberg, Łukasz Gorczyca, Joanna Rajkowska i Artur Żmijewski, poprowadzi zaś Paweł Mościcki. Serdecznie zapraszamy!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...