21 sierpnia 2009

Polska 2030 - postpolityka czy rozwój? (cz.3)

Wyzwanie 2 - Sytuacja demograficzna

Grozi nam "obciążenie demograficzne osobami starszymi" - oto, co rządy PO sądzą o osobach w wieku emerytalnym. Będzie ich za dużo, więc Polki muszą rodzić. W okresie, kiedy jak nigdy potrzebujemy odejścia od modelu dzietności w kierunku tworzenia bardziej empatycznego świata, gdzie istotne będą ludzkie uczucia, przedefiniowanie znaczenia rodziny, zapewnienie faktycznej równości płci, nadal myśli się przede wszystkim o "wyrobieniu osiągów", bo nie da się tego inaczej nazwać. Owszem, będziemy musieli zmierzyć się z wyzwaniem zapewnienia równowagi tego typu społeczeństwa, ale przekonanie, że rozwiążemy wszelkie problemy za pomocą kontynuowania dotychczasowego wzrostu populacji (bez zapewniania jej godnych warunków życia) jest jakimś koszmarem. Co będzie, kiedy wszystkie rządy dojdą do tego samego wniosku i ilość ludzi na Ziemi nadal będzie rosnąć, przy dość ograniczonej liczbie zasobów i rosnących aspiracjach? Znacznie ważniejszym miernikiem w tym momencie byłaby jakość życia - dla wielu kochających się ludzi problemem w posiadaniu dzieci są bądź to kwestie zdrowotne (jednocześnie w PO trwa wielka kłótnia o in-vitro i ciągną się pomysły posła Gowina na ograniczenie jego dostępności), bądź też życiowo-finansowe, takie jak niestabilność finansowa czy też brak równowagi między czasem wolnym a pracą. Zmęczeni ludzie nie chcą mieć dzieci - ale to akurat nie mieści się w kręgu rozważań "Polski 2030".

Zmiany w modelu rodziny są zauważane - i, jak na prawicę przystało, traktowane wrogo. Ubolewa się nad ilością rozwodów, wskazuje na statystyki, dowodzące nieszczęśliwego dzieciństwa dzieci z niepełnych rodzin, a zapomina się o jednym - jak państwo ma zmuszać ludzi do tego, by się nie rozwodzili albo też zniechęcać do życia "na kocią łapę"? Czy oznacza to większą podatkową dyskryminację osób pozostających w innych formach związków? Brakuje np. refleksji kulturowo-ekonomicznej nad faktem, że obecnie najwięcej dzieci rodzi się w dużych miastach, gdzie zarazem największy jest zakres istnienia "związków nieformalnych". Może chodzi tu o to, że w wielkich aglomeracjach większy jest dostęp do pracy, która zapobiegnie popadnięciu w pułapkę biedy, lepszy jest dostęp do infrastruktury opiekuńczej takiej jak żłobki, umożliwiającej kobietom łączenie życia zawodowego z rodzinnym... Na szczęście autorzy raportu widzą chociaż ten ostatni problem, co więcej, wyrażają nieśmiałe przekonanie, że problem z małą ilością placówek na obszarach wiejskich może mieć coś wspólnego z tym, że jest to domena samorządów (a te bywają chronicznie niedofinansowane).

Trzeba też przyznać, że pewne dostrzegane przez Zielonych problemy są tutaj również zauważane. Dziwnym bowiem trafem to w Szwecji ryzyko wypadnięcia kobiety z rynku pracy z powodu urodzenia dziecka jest mniejsze niż nad Wisłą. Spostrzeżenie, że większa równość między płciami wpływa dobrze na wzrost narodzin dzieci. Cóż, to w sumie szokujące że dopiero teraz możemy przeczytać dokument, w którym przyznaje się, że najlepiej jest wtedy, kiedy posiadanie potomstwa zamiast bycia wynikiem społecznej presji jest efektem świadomego wyboru kochających się ludzi. Deklaracje, że "polityka prorodzinna" powinna obejmować także związki inne niż małżeńskie brzmi wręcz wywrotowo, chociaż jest to bardziej pogodzenie się z rzeczywistością niż uznanie prawa ludzi do poszukiwania szczęścia poza tradycyjnie pojmowanymi strukturami społecznymi. Tym bardziej, że sam "Raport" przyznaje, że niezależnie od poziomu aktywności polityki państwa w zakresie dzietności "progu replikacji" (2,1 dziecka na parę, co gwarantuję stabilność poziomu ludności) nie osiągniemy...

W wyzwaniu tym mieści się także kwestia zdrowia. Brakuje tutaj jasnego i wyraźnego opowiedzenia się za przyjęciem profilaktyki jako domyślnej formy dbałości o jakość życia. Tego typu kwestie, jak łatwy dostęp do odpowiednich badań, zmniejszanie poziomu zanieczyszczenia wód i powietrza, poprawa jakości środowiska naturalnego (szczególnie w miastach) mają kluczowy wpływ na ilość zachorowań, ich natężenia czy też poziomu śmiertelności. Chcąc wydłużyć ilość lat spędzanych przez Polki i Polaków w zdrowiu, nie można tych elementów polityki zdrowotnej zaniedbać. Z treści raportu wydaje się jednak, że poprawa stanu zdrowia nie jest dla rządu Tuska ważna z powodu poprawy jakości życia obywatelek i obywateli, ale z powodu... chęci włączania osób w wieku emerytalnym w rynek pracy. Brak zwrócenia uwagi na rosnące problemy z utrzymaniem równowagi między pracą a czasem wolnym rzuca się tu w oczy.

Na koniec zaś rzut oka na pewien dość realny problem, a mianowicie wyludnianie się całych połaci naszego kraju. Na Podkarpaciu znika z niektórych wiejskich obszarów co czwarta osoba do 30. roku życia. Kierunek jest jasny - bądź to duże miasta, bądź też emigracja zarobkowa. Niewiele jest zachęt do pozostawania na tych obszarach, a pomysły w stylu elastycznej w zależności od regionu płacy minimalnej wcale nie zwiastują, że będzie lepiej. Tereny dawnej "Kongresówki" czy też Opolszczyzna również będą poddane presji migracyjnej, co może skończyć się upragnioną "polaryzacją" i marazmem na obszarach uznawanych za "Polskę B".

Przed nami odpowiedź na parę ważnych pytań, takich jak te o podwyższenie progu wieku emerytalnego, zrównanie wieku przechodzenia na emeryturę kobiet i mężczyzn, na koniec zaś o tworzenie warunków rozwoju "gospodarki opieki" (związanej np. z obsługą osób starszych) i zatrudniania ich w elastycznej formie, jeśli będą sobie tego życzyły. W żadnym wypadku jednak nie można limitować im prawa do świadczenia, które nabyły, jak również siłowo zmuszać do powrotu do pracy.

Ciąg dalszy nastąpi...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

bardzo mi się podoba, że zdecydowałeś się poddać wnikliwej analizie ten raport, bo w konwencjonalnych mediach jego strona merytoryczna została prawie zupełnie zlekceważona. niemniej, myślę, że krytykując ten rozdział trochę nie doceniasz zagrożenia związanego z obciążeniem demograficznym. oczywiście, podejście 'humanistyczne' jest zgodne z lewicową wrażliwością, należy jednak pamiętać o stronie ekonomicznej. system ubezpieczeń społecznych, nawet lepszy niż obecnie funkcjonujący w PL, nie będzie w stanie zapewnić godnych środków potrzebującym, jeśli nie będzie wystarczającej ilości pracujących. dlatego, uważam, że działania zmierzające do zwiększenia aktywności zawodowej są w PL pożądane - także wtedy, kiedy polegają na ograniczeniu niektórych przywilejów emerytalnych (ustawa nie została przyjęta w najlepszej formie, ale była krokiem w dobrą stronę, jeśli przyjąć bardziej długofalową perspektywę). oczywiście, warto pomyśleć także o innych drogach - jak np. reforma KRUS, szersze otwarcie na imigrantów - czy inne, o których wspominasz w swoim poście.
pozdrawiam,
jakub

Anonimowy pisze...

ok, czytałem blog od góry i teraz widzę, że piszesz o tym poniżej :)
pozdr,
jakub

Beniex pisze...

Witam - dziękuję za ciepłe słowa:) Oczywiście wiem, że do wszystkiego trzeba pieniędzy więc biorę pod uwagę konieczność stałego reformowania systemu. Co do samej demografii - nie zamierzam ludziom zabraniać się rozmnażać, tylko widzę, że na pewnym poziomie rozwoju - niezależnie od ilości środków realizowanych przez rządy - pewnej granicy się nie przeskoczy. Przywoływana w raporcie jako wzór Francja również nie jest w stanie osiągnąć mitycznego wskaźnika 2,1 więc reformowanie systemu będzie musiało ten fakt uwzględniać.

Pozdrawiam ciepło

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...