12 sierpnia 2014

Trzy pytania do skłotu „Przychodnia”


W nowoczesnym mieście musi znaleźć się miejsce dla kontestatorów. Potrzebna jest nisza, w której schronienie znajdą ludzie nie akceptujący dominującego porządku. Taką rolę pełnią skłoty.  Są one przestrzenią kontestacji, miejscem spotkań  aktywistów, ośrodkiem rozwijania alternatywnej kultury. O rolę skłotingu w  mieście zapytaliśmy kolektyw znanego warszawskiego skłotu „Przychodnia”. 

                                               Fot. "Przychodnia"


Czym zajmuje się Wasz skłot?

Skłot „Przychodnia”, podobnie jak wiele tego typu miejsc, prowadzi działania w wielu różnych dziedzinach i pełni wiele funkcji. Sam budynek jest domem dla kilku osób, a ponad to przez cały okres swojego istnienia przewinęło się przez niego kilkudziesięciu mieszkańców i setki kilkudniowych gości. Oprócz tego staramy się w jak najszerszy sposób wyjść z działalnością do ludzi – organizujemy koncerty, wystawy, wykłady, warsztaty, projekcje filmów, dyskusje. Udostępniamy przestrzeń wolnościowym kolektywom, stowarzyszeniom i innym organizacjom, które promują bliskie nam wartości w sposób oddolny, bez partyjniactwa i uczestnictwa w skompromitowanej, naszym zdaniem, mainstreamowej polityce. Mamy siłownię, salkę sportową, planujemy otwarcie galerii. Przez pewien czas w przychodniowej piwnicy działało studio nagrań “Fonia”. Staramy się wspierać przede wszystkim inicjatywy deficytowe, niekomercyjne. Zespoły, które u nas grają czy nagrywały się w “Fonii”, często miałyby problemy z zagraniem koncertu lub nakrywką w innym miejscu, ze względu na swoją niszowość. Chcemy pokazać, że da się tworzyć ciekawe i interesujące miejsce bez żadnych dotacji, grantów, a nawet bez prawa własności do wykorzystywanego budynku. Wszelkie remonty, organizacja imprez, sprzątanie oraz masa innej pracy wykonywana jest nieodpłatnie przez kilkudziesięcioosobowy kolektyw związany z „Przychodnią”.

Jakie są korzyści dla miasta i jego mieszkańców z istnienia skłotów?

Przede wszystkim chcielibyśmy mieszkańców miasta aktywizować. Udowodnić własną pracą, że da się stworzyć coś z pozornie niczego. Wiele osób działających obecnie w przychodniowym kolektywie zaczynało od uczestnictwa w robionych przez nas wydarzeniach, a później stopniowo włączało się w ich organizację. Oprócz tego, mieszkańcy miasta mają możliwość uczestniczenia w wydarzeniach, które nie mają dla siebie miejsca ani w komercyjnych lokalach, ani nie są mile widziane w dotowanych przez państwo miejscach. Koncerty zespołów związanych z niezależną sceną, wystawy mało znanych artystów, wykłady aktywistów wspierających imigrantów, albo organizacji prozwierzęcych, filmy o tematyce queer – takie wydarzenia nie mają szans zwrócić się organizującym je klubom, ani nie wzbudzają entuzjazmu u urzędników bojących się podpaść zwierzchnikom. Skłot jest naturalnym miejscem na takie wydarzenia i paradoksalnie pomaga to również miejskiej administracji.

Takie miejsca jak „Przychodnia” tworzą specyficzny miejski klimat, bez którego trudno sobie wyobrazić chociażby Berlin czy Barcelonę. Ostatnio nawet zauważyliśmy reklamę organizowanego u nas koncertu na oficjalnej stronie urzędu miasta, co udowadnia, że nawet w miejskim magistracie nasza praca zaczyna być doceniana. Skłoting jest także w pewnym stopniu rozwiązaniem poważnego w Polsce problemu mieszkaniowego. W mieście, w którym wynajem mieszkania w lokalizacji nie wymagającej codziennego stania w korkach, pożera grubo ponad połowę zarobków, znajdują się tysiące pustostanów, niejednokrotnie w ścisłym centrum. Ta dysproporcja jest skrajnie niesprawiedliwa, a prawo własności broniące tego stanu rzeczy nie spełnia swojej roli. Dlatego właśnie chcielibyśmy widzieć jak najwięcej zajmowanych pustostanów, zamiast obecnego marnowania czasu na pozornie demokratyczny teatr wyborczy. Liczymy, że własną działalnością zachęcimy ludzi do działania w sposób bezpośredni.

Jaka powinna być Waszym zdaniem polityka władz miasta wobec skłotersów?

Byłoby fajnie, gdyby władzy ustawodawczej udało się problem skłotów w jakiś sposób w prawie uwzględnić, tak jak dzieje się to w Holandii lub Anglii. Obecnie zajmując pustostan w Polsce aktywiści są narażeni na poważne konsekwencje, z procesem o włamanie włącznie. Jednak zmiana tego stanu rzeczy nie jest dla nas konieczna dla działalności. Fakt, że państwo w Polsce funkcjonuje tak słabo ma swoje dobre strony, urzędnicy boją się jak ognia podejmowania niepopularnych decyzji, a taką niewątpliwie jest wysłanie policji do ewikcji miejsca o tak szerokim poparciu społecznym jak „Przychodnia”. Na poziomie samorządowym byłoby dobrze, aby urzędnicy nie bali się przekazywać miejskich pustostanów grupom nieformalnym za niewielkie pieniądze. Pozwala to zerowym kosztem dla miejskiego budżetu stworzyć niezależne centrum kulturalne. Przykład już jest – ADA Puławska stworzona przez naszych przyjaciół związanych wcześniej ze skłotem Elba. Jednak generalnie nie oczekujemy od władzy niczego, niech zostawią nas w spokoju i dadzą robić swoje, a będzie dobrze.

Arbuz/  "Przychodnia"

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Super!:)

Grzechu pisze...

A to aktywizowanie ieszkańców miasta jest jak najlepsze!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...