21 października 2010

Pamiętajcie o bazarach

Nie ma miejskiego życia bez targowisk. W ciągu ostatnich lat nie była to prawda, którą władze miasta i jego dzielnic za bardzo podzielały. Myśli się jeszcze o renowacji praskiego Bazaru Różyckiego, ale już targowisko na Banacha znalazło się pod ostrzałem, gdy pojawił się pomysł na postawienie na jego części bloku mieszkalnego. Dodatkowo bardzo intensywnie zabrano się za likwidację nielegalnego handlu ulicznego, wychodząc z założenia, że dostateczną próbą zaradzenia temu problemowi jest umieszczanie informacji na temat wolnych miejsc na targowiskach na miejskich stronach internetowych. Brak spójnej polityki samorządowej wobec bardziej tradycyjnego, miejskiego handlu ulicznego (jak również wielu innych kwestii, powiązanych z tym tematem, takich jak miejska polityka wielokulturowa i żywnościowa) prowadzi do degradowania się przestrzeni handlowej, a tym samym - obniżania atrakcyjności handlu bazarowego w porównaniu do wizyt w centrach handlowych. Dostępność targowisk blisko miejsca zamieszkania może prowadzić do nawiązywania lokalnych więzi społecznych, zmniejszać zapotrzebowanie na podróżowanie (najczęściej samochodem) do bardziej oddalonych centrów handlowych, tworzyć urok przestrzeni miejskiej, jak dzieje się to w wielu miastach Europy Zachodniej - już z tej krótkiej wyliczanki widać, że zalet poświęcania większej uwagi handlowi ulicznemu, prowadzonemu w higienicznych warunkach i w zgodzie z przepisami prawa nie brakuje.

Cóż zatem Warszawa może zrobić, by promować miejski handel? Na pewno dużo więcej niż tylko wprowadzanie instytucji jednodniowych bazarów, która musi być bardziej promowana i otrzymać czas na rozwinięcie skrzydeł. Już istniejące targowiska wymagają podniesienia standardu, tak, by zarówno warunki pracy, jak i robienia zakupów zachęcały do wypróbowania lokalnej oferty. Tanim kosztem miasto może stworzyć internetowy portal bazarowy, który mógłby promować tę formę handlu, informować o już istniejących lokalizacjach i umożliwiać mieszkankom i mieszkańcom miasta proponowanie nowych lokalizacji, zarówno dla okresowych, jak i starych targowisk. W obrębie takiego internetowego projektu można by rozwinąć działy, poświęcone między innymi poradom żywieniowym i przepisom kulinarnym (zachęcającym do samodzielnego gotowania przyniesionych do domu produktów zamiast kupowania mrożonek), informacjom na temat aktualnych cen produktów, a także forum społecznościowe, na którym na przykład mogliby pozostawiać swoje zgłoszenia producenci żywności i handlarze, ogłaszać się kooperatywy spożywcze, a mieszkanki i mieszkańcy - wymieniać się opiniami na temat poszczególnych lokalizacji i stoisk. W ten sposób kultura bazaru, miejskiego placu, na którym rozwijają się społeczne kontakty, mogłaby znaleźć swoje przedłużenie także w świecie cyfrowym. Docelowo można sobie wyobrazić, że każde targowisko dysponować może nadajnikiem wi-fi i kawiarenką internetową, dzięki której również osoby nie posiadające komputera mogłyby uczestniczyć w e-bazarowej wymianie informacji. Nic nie stoi zresztą na przeszkodzie, by informacje te mogły wisieć także na słupach informacyjnych przed bazarem, tak, jak niegdyś ogłaszano wprowadzanie nowych praw miejskich i krajowych.

Poza rzeczywistością cyfrową istnieje też ta materialna, która w wypadku targowiska odgrywa kluczową rolę. Poszukując nowych narzędzi popularyzacji miejskiego handlu można dla przykładu zacząć poszukiwać metod na zapewnienie kompleksowego recyklingu używanych tam produktów w porozumieniu z miejskimi spółkami oczyszczającymi miasto. Ponieważ w ostatnim czasie w Warszawie likwiduje się lokalizacje, w których swój mały biznes prowadzili obcokrajowcy (Stadion Dziesięciolecia, budki w centrum miasta) dobrym pomysłem, zwiększającym lokalny koloryt, byłoby proponowanie im - zamiast przenosin do hal targowych na obrzeżach miasta - miejsc w już istniejących i potencjalnie nowych targowiskach. W ten sposób moglibyśmy łatwo doprowadzić do sytuacji znanych z miejsc handlowych w Wielkiej Brytanii, gdzie bez większego problemu - obok warzyw i owoców sprowadzanych z okolic miasta (co zmniejsza koszty ekonomiczne i ekologiczne ich transportu przy zachowaniu odpowiedniej jakości żywności) można zaopatrzyć się w egzotyczne produkty żywnościowe z całego świata - i nie chodzi tu bynajmniej o chińskie truskawki. Takie emocjonujące doświadczenie stykania się z różnymi kulturami i tradycjami kulinarnymi można śmiało wykorzystać w promocji tego typu miejsc.

Warto, by targowiska przyjmowały zasady, wspierające różnorodność prowadzonych w ich obrębie biznesów, takie jak na przykład odpowiednia odległość między stoiskami sprzedającymi ten sam produkt czy też wynegocjowanie ze sprzedającymi procentowego ich udziału w całości targowiska. W ten sposób, obok przestrzeni spożywczej, mogą funkcjonować małe kawiarnie czy kebaby, kwiaciarnie, sklepy z artykułami dla zwierząt czy też drobne rzemiosło. W ten sposób targ może faktycznie stać się centralnym punktem życia lokalnej społeczności. Nic nie stoi na przeszkodzie, by tak zmodernizowane bazary mogły być miejscami akcji edukacyjnych czy społecznych, takich jak festiwale lokalnej żywności, czy akcje oddawania krwi. Mogłyby być także atrakcyjnymi miejscami wycieczek szkolnych, podczas których młode warszawianki i warszawiacy mogliby zapoznać się z różnorodnością żywnościową czy otrzymać wskazówki dotyczące gotowania smacznych i ciekawych potraw. Niesprzedane jedzenie - tak jak w Nowym Jorku - mogłoby być przekazywane lokalnym instytucjom charytatywnym na pożywienie dla osób potrzebujących. By poznać więcej podobnych pomysłów, nie trzeba szukać daleko - wystarczy zajrzeć do rozlicznych publikacji brytyjskiej Fundacji Nowej Ekonomii, walczącej z ujednolicaniem miejskiej przestrzeni i zatracaniem przez miasta w tym kraju swego wyjątkowego ducha, z których zaczerpnąłem wiele z powyższych pomysłów.

Jak widać, bazar może być nie tylko prostym miejscem wymiany towarowo-pieniężnej, ale też kluczową przestrzenią spotkań, dialogu i organizowania życia lokalnej społeczności. By tak się działo, potrzebne są wysiłki władz miejskich i dzielnicowych, gotowych spostrzec ten zaniedbany potencjał i zacząć go wykorzystywać. Obecność dobrze zorganizowanego, miejskiego handlu ulicznego jest miernikiem tego, czy znajdujemy się w obrębie cywilizacji miejskiej, czy też nie. Poza poszukiwaniem dobrych praktyk z innych miast, lokalny, warszawski kontekst wymaga odpowiedzenia sobie na pytania, związane stricte z naszym miastem. Dla przykładu - jak ucywilizować nielegalny handel uliczny? Czy za pośrednictwem akcji straży miejskiej, bazarów jednodniowych - a może jeszcze inaczej? Być może miasto mogłoby rozważyć postawienie w newralgicznych miejscach, gdzie dziś odbywa się tego typu sprzedaż (np. na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, św. Bonifacego) dopasowanych do otoczenia, estetycznych stoisk, w których - po opłaceniu symbolicznej opłaty targowej - osoby z koperkiem czy sznurowadłami mogłyby prowadzić handel, bez konieczności zamykania go w obrębie już istniejących targowisk? Pomysłów może być wiele, a potrzeba dyskusji na ten temat widoczna jest chociażby w zainteresowaniu się kwestią przez Departament Propozycji festiwalu Warszawa w Budowie. Oby wnioski z tych dyskusji zaczęły być realizowane, bo koncepcja miejskich bazarów ma zbyt duży potencjał, by zbywać go lekceważeniem.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...