20 stycznia 2009

Z archiwum "Zielono i w poprzek" - Partie, których brakuje

Na rynku idei zapanował marazm – cztery formacje, które weszły do Sejmu, reprezentują tylko wąski wycinek możliwości, jakie oferuje polityczne spektrum.

Standardowe ujmowanie sceny politycznej jako prostej osi lewica-prawica na skutek wydarzeń XX wieku nie jest już adekwatne do rzeczywistości. Począwszy od Rewolucji Francuskiej różnice pomiędzy zwolennikami szybkich zmian społecznych (lewica), ich oponentami (prawica) i umiarkownym centrum były na tyle wyraźne, że nie zaprzątano sobie głowy bardziej szczegółowymi podziałami. Każdy nowo krystalizujący się prąd intelektualno-ideologiczny można było z łatwością przyporządkować na tak ułożonej osi. W ten sposób na skrajnie lewej jej części usadowił się komunizm, a pomiędzy centrum a prawicą – chrześcijańska demokracja.

Pojawienie się nowych ruchów społecznych, których najważniejszą reprezentacją stały się partie Zielonych na całym świecie wywrócił ten system do góry nogami. Hasło Joschki Fischera „ani z lewa, ani z prawa, tylko z przodu” było w ówczesnych warunkach iście rewolucyjnym zanegowaniem dotychczasowych skostniałych podziałów na politycznej scenie Niemiec. Wraz ze stopniowym wchodzeniem w główny nurt ugrupowania, których spoiwem ideowym stał się ekologizm zaczęły szukać swojego miejsca na osi lewica-prawica.

Ponieważ jednak pokolenie roku '68 wniosło do polityki silniej niż jakiekolwiek inne do tej pory kwestie światopoglądowe, a nie tylko gospodarcze, należało przystosować do rzeczywistości istniejące kryteria podziału. Jedna z propozycji jest do dziś stosowana w porządkowaniu scen politycznych całego świata. Wykres Nolana, bo o nim mowa, został wymyślony na początku lat 70. w odpowiedzi na nowe nurty, takie jak Zieloni czy też libertarianie.

Cała zabawa polega na tym, że nie mamy już tylko jednej linii prostej, ale dwie, razem tworzące wykres współrzędnych od -10 do 10 w każdej z kategorii. Jedna z osi odpowiada za podejście do gospodarki (w naszym wypadku to oś pionowa), a druga – za kwestie światopoglądowe (oś pozioma). W zależności od poglądów danej formacji na te dwie kwestie dokonuje się przyporządkowania na wykresie, co ułatwia także poszukiwanie punktów wspólnych i rozbieżności w ideowej samoidentyfikacji ugrupowań na scenie politycznej.

Dwie osie dzielą nam przestrzeń na cztery części, pogrupowanych w cztery główne systemy – idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara autorytaryzm, konserwatyzm, liberalizm i socjalizm. W ramach tych „rodzin” ideowych mamy do czynienia z poszczególnymi ideologiami, które przybliża powyższy obrazek. Jeśli w ramy tego samego obrazka wpiszemy polskie formacje parlamentarne okaże się, że olbrzymie połacie tego wykresu pozostają niezagospodarowane. W zabawie na stronie Moral-Politics.com, w której wzięlo udział ponad 16,5 tysiąca polskich internautek i internautów wyszedł też pewien, dość reprezentatywny obraz Polki i Polaka w sieci, który jednak nie pokrywa się z tym deklarowanym w sondażach przez ogół społeczeństwa.

Co do pozycjonowania poszczególnych formacji politycznych ukazanych na powyższej grafice można zwrócić uwagę na parę ciekawych prawidłowości. Po pierwsze, polskie internauci i internauci znacząco odbiegają od rodzimej, społecznej średniej. Według badania Millward Brown SMG/KRC „W jaki sposób wygrać wybory” ok. 40% z nas ma poglądy mieszczące się w kwadracie z napisem „socjalizm”, a kolejne 40% - „autorytaryzm”. Oznacza to, że większość z nas pragnie bardziej aktywnej roli państwa w gospodarce, natomiast główna oś sporu toczy się wokół zakresu swobody jednostki w wyborze swojego stylu życia. „Liberalizm” i „konserwatyzm” mają po ok. 10% społecznego poparcia.

Po drugie, zupełnie inaczej wyglądają partyjne elektoraty, a nawet prezentowane przez poszczególne polityczki i polityków poglądy, a inaczej – praktyka polityczna. Mimo strojenia się na obrońców „Polski socjalnej” i zdobycia elektoratu swoich niegdysiejszych „przystawek”, czyli LPR i Samoobrony, PiS w praktyce rządzenia realizowało takie „progresywne” decyzje, jak chociażby likwidacja podatku spadkowego. Pokazane na powyższym wykresie pozycjonowanie zmienia się jak w kalejdoskopie, czego przykładem dążenia SLD do skrętu w lewo czy też marzenia Partii Demokratycznej o stworzeniu centrowej formacji liberalnej.

Popatrzmy zatem jeszcze raz na ową wizualizację sceny politycznej (na której umieściłem wszystkie partie, mające jakąkolwiek reprezentację w Sejmie lub też Senacie po wyborach z 2007 roku) i zobaczmy, że o ile prawicowo nastawiona część społeczeństwa reprezentację ma całkiem liczną, to część lewicowo – liberalna nie dość, że słabsza, to jeszcze ma do wyboru dużo bardziej podobne do siebie formacje niż na prawej flance. Wieloletnie obawy przed otrzymaniem łatki „ekstremistów” przyczyniły się do stworzenia przestrzeni najpierw na populizm Samoobrony, a następnie na konserwatywną reakcję w postaci PiS.

Mówiący o tym, że wielkomiejskiego geja nic nie łączy z mieszkańcem dawnego PGR zapomina o 2001 roku, kiedy Leszek Miller mający na sztandarach zmiany tak socjalne, jak i obyczajowe potrafił „złapać” tak jednych, jak i drugich. Dziś taka sztuka udała się dobrze tuszującej swój neoliberalizm Platformie Obywatelskiej – złapała w ten sposób tak wielkomiejską młodzież, jak i osoby słabiej wykształcone i zarabiające, wierzących jednak w możliwość pogodzenia wizji państwa socjalnego i liberalnego.

Jakie formacje mają zatem szanse wybić się w polskiej polityce? Przede wszystkim te, które pomimo nękającej je ordynacji wyborczej zbudują realne struktury i znajdą odpowiednio duże alternatywne źródła finansowania, co w naszych warunkach oznacza głównie składki członkowskie i darowizny. W sposób naturalny więcej ruchu dziać się będzie po lewej stronie – na lewo od SLD pojawia się w końcu olbrzymia przestrzeń zarówno pod względem wolności światopoglądowej, jak i większej roli państwa w gospodarce. Obie tendencje znajdują swoją silną reprezentację parlamentarną w Europie Zachodniej, czemu zatem nie ma tak się stać i w Polsce?

Pierwszą z tych funkcji spełniają Zieloni, co jest europejską normą. Drugą – rosnące w siłę formacje Nowej Lewicy, zajmujące opuszczone przez socjaldemokratów pole socjalistyczne. Zielona polityka zdobywa od 5 do nawet 15% społecznego poparcia, podobnie jak i lewicowcy, osłabiający kierujące się w stronę centrum formacje, np. SPD. Być może tego scenariusza chce uniknąć deklarujące skręt w lewo SLD, mówiące też o zwracaniu większej uwagi na kwestie ekologiczne. Formacja ta nie powinna zapominać jednak, że kwestia wiarygodności może znacząco utrudnić im odbicie elektoratu, który miał już okazję się na nich zawieść.

Także w kwadracie liberalnym wydaje się, że miejsca jest dość dużo. Pamiętajmy jednak, że Polska nie składa się wyłącznie z „usieciowionych” i koniec końców to tylko 10% elektoratu, na dodatek dość kiepsko zmobilizowanego. Nie są to też wyborcy, dla których kwestie światopoglądowe są równie ważne co gospodarcze. Gdyby tak było, nie głosowaliby tak ochoczo na konserwatywną obyczajowo Platformę Obywatelską. Być może koniec uciążliwej i sztucznej polaryzacji między PO a PiS ułatwiłoby stworzenie nowej Unii Wolności, jednak nie ma na to wielkich szans PD, nawet wsparta przez część lub całość SDPL. Koncepcja centrolewicowa w formie brytyjskich Liberalnych Demokratów mogłaby ugrać te 10%, ale musiałaby oferować nie tylko podatek liniowy, ale też dobrze przemyślaną politykę społeczną, na co raczej się nie zanosi.

Niewielkie szanse mają ugrupowania skrajne w każdym ze wszystkich powyższych części wykresu. Niegdyś całkiem niezłe notowania miała Liga polskich Rodzin, ale jej odejście w polityczny niebyt praktycznie kończy okres „partii ścian”. Z powodów historycznych wykluczone jest stworzenie partii komunistycznej będącej czymś więcej niż kanapą i mało kto nad tym faktem ubolewa. Mamy głośną internetowo, ale już niekoniecznie aktywną „w realu” Unię Polityki Realnej po stronie neokonserwatywnej, natomiast nie ma jakichkolwiek sygnałów o krystalizacji środowiska liberatriańskiego, wyraziście akcentującego rolę państwa-minimum w obydwu kluczowych dla partyjnej tożsamości kwestiach.

Obecnie zatem najwięcej zamieszania dziać się będzie po stronie lewicy i centrum. Inicjatywa „Polska XXI” może wystartować do europarlamentu i nawet zagospodarować przestrzeń między PO a UPR (konserwatyzm światopoglądowy plus wyrazisty liberalizm gospodarczy, zapewne bardziej widoczny w poarównaniu z wszechkochającym Donaldem Tuskiem), jednak nie będzie jej łatwo. W sytuacji, gdy elektorat lewicowo-liberalny każdej z parlamentarnych formacji może powiedzieć „ale to już było” ewentualne pojawienie się nowych ugrupowań spoza aktualnego establishmentu wydaje się całkiem realne. Możliwe są dwie opcje – albo PD stworzy formację centrolewicową i będzie grała o liberlny elektorat tak SLD i PO, a po drugiej stronie wejdzie „partia protestu”, taka jak np. PPP, albo też, schodząc w centrum, skaże się na zupełną marginalizację i wtedy pojawi się jeszcze więcej miejsca, które zająć będą mogli np. Zieloni. Obserwowanie ewolucji rodzimej sceny w najbliższych miesiącach nie zapowiada nudy.

Warto też sprawdzić swoje pozycjonowanie na ideologicznych wykresach – zapraszamy do odwiedzin następujących stron:

http://moral-politics.com/ - - - http://www.politicalcompass.org/ - - - http://politics.beasts.org/

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...