12 czerwca 2010

Zdrowie w rozkroku

Lektura ważnych dokumentów miejskich, które czyta może kilkaset osób na krzyż, a gdyby nie prasa w ogóle mało kto by o nich słyszał, bywa bardzo pouczająca. Na własne oczy widzi się w nich dane liczbowe, prezentujące złożony obraz rzeczywistości. Tym razem padło na "Raport o stanie zdrowia mieszkańców Warszawy", publikację imponującą nie tylko rozmiarem stronnic (ponad 270), ale też ilością miejsca zajmowanego na dysku (70 MB jak na PDF to całkiem sporo). Po jego lekturze na pewno można powiedzieć jedno - żyjemy w bardzo podzielonym mieście. Jak na dłoni widać, jak czynniki społeczno-ekonomiczne i jakość przestrzeni publicznej (dostępu do czystej wody i powietrza, transport etc.) wpływają na nasze szanse na życie w zdrowiu. Pokazuje także, że płeć ma znaczenie - począwszy od nawyków zdrowotnych, na różnicach w dolegliwościach skończywszy, zatem udana, miejska polityka zdrowotna powinna być ze względu na ten właśnie czynnik bardziej kształtowana. Przygotowanie czytelnych komunikatów i programów zdrowotnych, odpowiadających na zróżnicowane potrzeby zdrowotne, a także uwzględnienie aspektu ekologicznego i profilaktyki staje się - w obliczu wyników badań - coraz bardziej widoczną potrzebą.

Kiedy poszczególne dane zdrowotne podzieli się na raporty dzielnicowe, spostrzegamy trudną do ominięcia i zlekceważenia prawidłowość. Na czele niemal wszystkich negatywnych wskaźników, czy to urodzeń martwych, zachorowań na gruźlicę czy też oczekiwanej długości życia, pojawia się Praga Północ, a wysoko (choć na różnych pozycjach) Wola, podczas gdy jakość zdrowia najlepsza jest na Wilanowie i Ursynowie. Choć zdarzają się wyjątki od tej reguły, to jednak całościowy obraz rysuje się dość jasno - najgorzej pod tym względem jest w dzielnicach zdegradowanych społecznie, ekologicznie i ekonomicznie, biedzie towarzyszy pogorszenie stanu zdrowia, wzmacniane przez np. słabą dostępność rekreacji (obszary zielone na terenie Woli nie są zbyt liczne). Na Ursynowie z kolei widać rezultaty rozwoju dzielnicy i jej zamieszkiwania przez osoby o wysokim poziomie wykształcenia, ich uśrednioną względną zamożność, nawet na tle wysokiego, warszawskiego standardu, a także dostępność transportu zbiorowego i możliwości odpoczynku. Coś jest bardzo nie tak, jeśli różnica długości życia między mężczyznami na Wilanowie a tymi na Pradze Północ wynosi w latach 2004-2007 aż 16,1 lat (odpowiednio 81,8 i 65,7), a kobiet - 14,1 (90,3 i 76,2).

To nie wydumane różnice - dużo bardziej złożona sytuacja zdrowotna zachodzi na Białołęce, mającej większe problemy komunikacyjne, cieszącej się też nie najlepszą opinią osób poszukujących mieszkanie jako strefa osób o niższym statusie społecznym niż osoby, które stać na mieszkanie na Ursynowie. Co ciekawe, widać tu korelację między statystykami zdrowotnymi a tymi, dotyczącymi niechęci do osiedlania się w poszczególnych dzielnicach. W tym ostatnim rankingu w pierwszej trójce znalazły się Białołęka i Praga Północ, odpowiednio na pierwszym i trzecim miejscu. Pokazuje to, że rozwarstwienie między dzielnicami staje się istotnym problemem i że kiedy już zachodzi, obejmuje nie tylko kwestie stricte ekonomiczne czy też te związane z bezpieczeństwem, ale zaczyna się rozlewać na niemal wszystkie dziedziny życia.

Zdrowie obejmuje także dobrostan psychiczny, a wraz ze zmianą stosunków ekonomicznych, rozwojem usług i pracy umysłowej kosztem przemysłu i fizycznej, ciężar obciążeń z tym związanych przenosi się z chorób zawodowych na kwestie równowagi mentalnej, w szczególności między pracą a czasem wolnym. W ostatnich latach, przy ogólnie pozytywnych wskaźnikach zmian, jeśli chodzi o zakres leczenia ambulatoryjnego w tym zakresie, na czele czynników, zmuszających do skorzystania z opieki lekarskiej wdrapały się zaburzenia nerwicowe związane ze stresem. Zjawisko to stało się szczególnie widoczne wśród osób młodych (do 18 roku życia) i po raz pierwszy korzystających z opieki ambulatoryjnej. To także zjawisko częściej dotykające kobiety niż mężczyzn. Jak czytamy w podsumowaniu tej części raportu, tak Warszawianki, jak i Warszawiacy częściej niż reszta kraju ma problemy z substancjami psychoaktywnymi. Wszystko to wiąże się m.in. z szybkim tempem życia i potrzebą odreagowania. Choć zatem można liczyć na nieco lepszą jakość opieki zdrowotnej w stolicy, to jednak nie gwarantuje to automatycznie lepszego zdrowia.

Bardzo ważne i ciekawe są badania na temat samooceny stanu zdrowia, przeprowadzone na reprezentatywnej grupie i dzieci i młodzieży do 18 roku życia. Okazuje się, że dziewczęta dużo częściej niż chłopcy deklarują subiektywnie odczuwane kłopoty zdrowotne (poza bólem pleców i trudnościami z zasypianiem, gdzie minimalnie gorzej czują się chłopcy, największa różnica - 25 do 41,4% - widoczna jest w poczuciu zdenerwowania). Różnice występują także w nawykach żywieniowych, gdzie większym problemem dla młodych kobiet jest brak regularności w jedzeniu śniadania (problem dla 36,6% badanych dziewcząt i 22,6% chłopców), podczas gdy u młodych mężczyzn jest to kwestia jedzenia niedostatecznej ilości warzyw i owoców (71,2% jada rzadziej niż codziennie warzywa, a 66,4% - owoce, podczas gdy u dziewczyn wskaźniki te to odpowiednio 52,4 oraz 55,1%). Widać tu także mniejszą aktywność fizyczną dziewczyn, ale też mniejszą ich skłonność do podejmowania ryzykownych zachowań, z wchodzeniem w bójki włącznie. Widać tu, jak różne dla poszczególnych płci stają się skutki oceniania wychowania fizycznego w szkole (58% badanych dzieciaków nie uprawia wysiłku fizycznego przekraczającego, wliczając w to zajęcia WF, aktywności fizycznej przekraczającej 60 minut przez 4 dni w tygodniu), stawianiu na "orliki", braku powszechnego dostępu do stołówek szkolnych, mogących dbać o bardziej zbilansowaną dietę i zdrowe nawyki żywieniowe, a także petryfikowaniu "tradycyjnych ról płciowych", przez co przemoc młodych chłopaków wobec siebie znajduje sobie niszę do trwania.

Rzecz jasna w samym raporcie ciekawych, szczegółowych danych można znaleźć znacznie więcej. Ciekawe są wyliczenia, wskazujące na to, że ze względu na obecny poziom zanieczyszczenia powietrza umiera przedwcześnie ok. 300 osób w Warszawie rocznie, a kolejne 550 musi przez to korzystać z leczenia szpitalnego. Jak widać, owoce wieloletniej "wolnej amerykanki" i milczącej akceptacji dla rozwoju transportu indywidualnego sprawiły, że koszty już nie tylko ekologiczne, ale społeczne i ekonomiczne (związane chociażby z kosztami zwolnień chorobowych w pracy) zaczynają wychodzić na jaw. Dbanie o zdrowie, po latach dyskusji tylko na temat samej "twardej" opieki zdrowotnej musi zacząć być traktowane bardziej holistycznie i uwzględniać kwestie dostępu do przyrody, profilaktyki, warunków pracy, promowania dobrych wzorców w edukacji i wielu innych kwestii. Opłaci się to nam wszystkim.

Notka jest szkicem do szerszej analizy obecności tematyki zdrowotnej w tegorocznych wyborach prezydenckich, przygotowywanej na potrzeby feministycznej analizy kampanii. Wspominany artykuł będzie można również przeczytać wkrótce na Zielonej Warszawie.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...