
Kiedy poszczególne dane zdrowotne podzieli się na raporty dzielnicowe, spostrzegamy trudną do ominięcia i zlekceważenia prawidłowość. Na czele niemal wszystkich negatywnych wskaźników, czy to urodzeń martwych, zachorowań na gruźlicę czy też oczekiwanej długości życia, pojawia się Praga Północ, a wysoko (choć na różnych pozycjach) Wola, podczas gdy jakość zdrowia najlepsza jest na Wilanowie i Ursynowie. Choć zdarzają się wyjątki od tej reguły, to jednak całościowy obraz rysuje się dość jasno - najgorzej pod tym względem jest w dzielnicach zdegradowanych społecznie, ekologicznie i ekonomicznie, biedzie towarzyszy pogorszenie stanu zdrowia, wzmacniane przez np. słabą dostępność rekreacji (obszary zielone na terenie Woli nie są zbyt liczne). Na Ursynowie z kolei widać rezultaty rozwoju dzielnicy i jej zamieszkiwania przez osoby o wysokim poziomie wykształcenia, ich uśrednioną względną zamożność, nawet na tle wysokiego, warszawskiego standardu, a także dostępność transportu zbiorowego i możliwości odpoczynku. Coś jest bardzo nie tak, jeśli różnica długości życia między mężczyznami na Wilanowie a tymi na Pradze Północ wynosi w latach 2004-2007 aż 16,1 lat (odpowiednio 81,8 i 65,7), a kobiet - 14,1 (90,3 i 76,2).
To nie wydumane różnice - dużo bardziej złożona sytuacja zdrowotna zachodzi na Białołęce, mającej większe problemy komunikacyjne, cieszącej się też nie najlepszą opinią osób poszukujących mieszkanie jako strefa osób o niższym statusie społecznym niż osoby, które stać na mieszkanie na Ursynowie. Co ciekawe, widać tu korelację między statystykami zdrowotnymi a tymi, dotyczącymi niechęci do osiedlania się w poszczególnych dzielnicach. W tym ostatnim rankingu w pierwszej trójce znalazły się Białołęka i Praga Północ, odpowiednio na pierwszym i trzecim miejscu. Pokazuje to, że rozwarstwienie między dzielnicami staje się istotnym problemem i że kiedy już zachodzi, obejmuje nie tylko kwestie stricte ekonomiczne czy też te związane z bezpieczeństwem, ale zaczyna się rozlewać na niemal wszystkie dziedziny życia.
Zdrowie obejmuje także dobrostan psychiczny, a wraz ze zmianą stosunków ekonomicznych, rozwojem usług i pracy umysłowej kosztem przemysłu i fizycznej, ciężar obciążeń z tym związanych przenosi się z chorób zawodowych na kwestie równowagi mentalnej, w szczególności między pracą a czasem wolnym. W ostatnich latach, przy ogólnie pozytywnych wskaźnikach zmian, jeśli chodzi o zakres leczenia ambulatoryjnego w tym zakresie, na czele czynników, zmuszających do skorzystania z opieki lekarskiej wdrapały się zaburzenia nerwicowe związane ze stresem. Zjawisko to stało się szczególnie widoczne wśród osób młodych (do 18 roku życia) i po raz pierwszy korzystających z opieki ambulatoryjnej. To także zjawisko częściej dotykające kobiety niż mężczyzn. Jak czytamy w podsumowaniu tej części raportu, tak Warszawianki, jak i Warszawiacy częściej niż reszta kraju ma problemy z substancjami psychoaktywnymi. Wszystko to wiąże się m.in. z szybkim tempem życia i potrzebą odreagowania. Choć zatem można liczyć na nieco lepszą jakość opieki zdrowotnej w stolicy, to jednak nie gwarantuje to automatycznie lepszego zdrowia.
Bardzo ważne i ciekawe są badania na temat samooceny stanu zdrowia, przeprowadzone na reprezentatywnej grupie i dzieci i młodzieży do 18 roku życia. Okazuje się, że dziewczęta dużo częściej niż chłopcy deklarują subiektywnie odczuwane kłopoty zdrowotne (poza bólem pleców i trudnościami z zasypianiem, gdzie minimalnie gorzej czują się chłopcy, największa różnica - 25 do 41,4% - widoczna jest w poczuciu zdenerwowania). Różnice występują także w nawykach żywieniowych, gdzie większym problemem dla młodych kobiet jest brak regularności w jedzeniu śniadania (problem dla 36,6% badanych dziewcząt i 22,6% chłopców), podczas gdy u młodych mężczyzn jest to kwestia jedzenia niedostatecznej ilości warzyw i owoców (71,2% jada rzadziej niż codziennie warzywa, a 66,4% - owoce, podczas gdy u dziewczyn wskaźniki te to odpowiednio 52,4 oraz 55,1%). Widać tu także mniejszą aktywność fizyczną dziewczyn, ale też mniejszą ich skłonność do podejmowania ryzykownych zachowań, z wchodzeniem w bójki włącznie. Widać tu, jak różne dla poszczególnych płci stają się skutki oceniania wychowania fizycznego w szkole (58% badanych dzieciaków nie uprawia wysiłku fizycznego przekraczającego, wliczając w to zajęcia WF, aktywności fizycznej przekraczającej 60 minut przez 4 dni w tygodniu), stawianiu na "orliki", braku powszechnego dostępu do stołówek szkolnych, mogących dbać o bardziej zbilansowaną dietę i zdrowe nawyki żywieniowe, a także petryfikowaniu "tradycyjnych ról płciowych", przez co przemoc młodych chłopaków wobec siebie znajduje sobie niszę do trwania.
Rzecz jasna w samym raporcie ciekawych, szczegółowych danych można znaleźć znacznie więcej. Ciekawe są wyliczenia, wskazujące na to, że ze względu na obecny poziom zanieczyszczenia powietrza umiera przedwcześnie ok. 300 osób w Warszawie rocznie, a kolejne 550 musi przez to korzystać z leczenia szpitalnego. Jak widać, owoce wieloletniej "wolnej amerykanki" i milczącej akceptacji dla rozwoju transportu indywidualnego sprawiły, że koszty już nie tylko ekologiczne, ale społeczne i ekonomiczne (związane chociażby z kosztami zwolnień chorobowych w pracy) zaczynają wychodzić na jaw. Dbanie o zdrowie, po latach dyskusji tylko na temat samej "twardej" opieki zdrowotnej musi zacząć być traktowane bardziej holistycznie i uwzględniać kwestie dostępu do przyrody, profilaktyki, warunków pracy, promowania dobrych wzorców w edukacji i wielu innych kwestii. Opłaci się to nam wszystkim.
Notka jest szkicem do szerszej analizy obecności tematyki zdrowotnej w tegorocznych wyborach prezydenckich, przygotowywanej na potrzeby feministycznej analizy kampanii. Wspominany artykuł będzie można również przeczytać wkrótce na Zielonej Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz