2 kwietnia 2008

Pan i Pan w Warszawie

Ostatnimi dniami mieliśmy do czynienia z prawdziwym medialnym show. Prezydencki specjalista od propagandy, Jacek Kurski, chyba nie spodziewał się, że trafił na wyjątkowo świadomego swych praw geja, któremu średnio podobało się wykorzystanie zdjęć z jego ślubu do pokazywania zagrożeń związanych z Unią Europejską. Niedawna wizyta Brendana Faya i jego partnera, Thomasa Moultona, wzbudziła całkiem spore emocje. Raczej nie zmienią za szybko poziomu nietolerancji dla zwykłego okazywania sobie miłości przez dwójkę dorosłych i świadomych swoich potrzeb ludzi, ale cóż, lata zapóźnień cywilizacyjnych i błędów okresu transformacji nie da się anulować w jeden dzień. Widać jednak, że z każdą paradą równości i tego typu sprawą Polki i Polacy widzą, że osoby homoseksualne są dokładnie takie, jak one i oni.

Okazało się, że panowie nie są wojującymi antyklerykałami, ale chodzą do kościoła. Nie mają rogów i nie kopulują na konferencji prasowej z ich udziałem, jak spodziewaliby się zwolennicy twierdzeń o tym, że gejom i lesbijkom chodzi tylko o jedno. Pochodzili po mieście, wzięli udział w dwóch programach w TVN, a także konferencji w siedzibie Kampanii Przeciw Homofobii - i z grubsza tyle. Rzecz jasna nie obyło się bez Ryszarda Kalisza, który stroi się w szaty obrońcy praw zgnębionych mniejszości, natomiast nie było zaskoczenia i Pałac Prezydencki okazał się dla dzielnych Amerykanów nie do przejścia (tudzież przyjścia).

Ileż przy tym było komentarzy! Nelly Rokita, czyli "jednoosobowy dwugłos" jeszcze niedawno miała szokować emerytki i emerytów hasłami o tym, że homoseksualiści to też ludzie (niesamowite!), w rozmowie z Manuelą Gretkowską znowuż sądziła, że za bardzo się obnoszą ze sobą, bo jak wszyscy wiemy chłopak i dziewczyna mogą swobodnie całować się na ławce, bo tak, a geje nie mogą za bardzo trzymać się za ręce - co by dzieci nie gorszyć tą lubieżną, homoseksualną propagandą. Lesbijki jeszcze przejdą jeśli zostaną utowarowione i sprowadzone do roli przedmiotu pożądania w filmach erotycznych, ale kiedy już będą chciały spędzić ze sobą życie to potraktuje się je tak jak kochających je panów.

Założycielka Partii Kobiet nie wahała się używać mocnych metafor. Na antenie TVN 24 uznała, że są oni jak Cyryl i Metody, niosący światło na oświecenie Słowian. Żałowała także, że kwestie te wykorzystuje Sojusz Lewicy Demokratycznej, a nie PK albo Zieloni. Dobrze pamiętamy, jak w sytuacji przygotowywania projektu o związkach partnerskich w Senacie kadencji 2001-2005, nad którym siedziała Maria Szyszkowska i nasz człowiek, Krystian Legierski, trzeba było niemal chodzić po prośbie do senatorek i senatorów Sojuszu by poparli pomysł. Po tym, jak został w końcu przepchnięty przez izbę wyższą, ówczesny marszałek Sejmu, Włodzimierz Cimoszewicz odłożył projekt ów do szuflady. SLD nie było jakoś wówczas stać na wyrazistość, o której tyle się teraz mówi.

Osoby kochające ludzi tej samej co oni płci nadal nie są traktowani równo, co jest kolejnym wykluczeniem produkowanym przez obecny model społeczno-gospodarczy. W poranku TVN 24 katolicka publicystka powiedziała, że nie wie, czy poda Jackowi Adlerowi rękę, bo nie wie, co z nią robił. Wszystko przez zdjęcia erotyczne na jego profilu randkowym. Te same zdjęcia osób heteroseksualnych jakoś nie budzą takich reakcji, przynajmniej nie słyszałem żeby ktoś z obrączką na palcu usłyszał od drugiej osoby, że nie wie, czy uściśnie jej rękę "bo nie wie, co z nią robiła". Ot, powszechna hipokryzja udająca obronę wartości.

I tak właśnie jest - przeciwnicy tolerancji nie mają jakichkolwiek racjonalnych argumentów, tak jak niegdyś z rzekomą szkodliwością Żydów, którzy mieli przerabiać dzieci na macę i niszczyć polskie kupiectwo. Dobrze wiedzą, że badania wskazują, że pedofilami są osoby niezależnie od orientacji, że poziom stabilności związków jest zbliżony, szczególnie na Zachodzie, że wychowywane przez nich i nie dzieci nie mają ze sobą większych problemów niż te wychowujące się w rzekomo "normalnych" rodzinach. Kolejnym argumentem ma być sprowadzanie ludzkiej sfery emocjonalnej li tylko do poziomu prokreacji. Straszy się islamem, podczas gdy według badań socjologicznych 90% muzułmanek i muzułmanek pragnie demokracji. Bo najłatwiej zafałszowywać rzeczywistość i tworzyć wrogów - bo tylko wyszukiwanie sztucznych wrogów pozwala ziejącym nienawiściom politykom odsuwać od siebie gniew społeczny. Czas skuteczności takiego działania właśnie mija.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...