U nas w parlamencie niewiele rzeczy może dziać się zgodnie z planem. Ratyfikacja traktatu lizbońskiego, która zapowiadała się najzupełniej w świecie niewinnie - jako formalność do przeprowadzenia w kilka dni - dość niespodziewanie stała się wielkim koszmarem, będącym kolejną wariacją na temat polskiego piekiełka. Trudno inaczej wytłumaczyć groźby Jarosława Kaczyńskiego, dotyczące odrzucenia umowy głosami Prawa i Sprawiedliwości. Nic to, że prezes PiS osobiście ów traktat podpisywał, poczytując go za wielki sukces (i to bez jakichkolwiek dodatkowych ustawowych mechanizmów zabezpieczających). Nie starczyło mu jak widać symboliczne wykastrowanie traktatu poprzez protokół brytyjski, dokonane rzekomo w imię "ochrony polskich wartości". Trzeba było znów skierować obiektywy na siebie, nawet kosztem wyjścia na zupełnego błazna.
To był prawdziwy dramat - także medialny. Dziennikarki i dziennikarze chodzili, analizowali i typowali posłanki i posłów PiS, którzy mogliby wyłamać się z dyscypliny klubowej i przeforsować przyjecie dokumentu przez Sejm. Niegdysiejszy genialny strateg tym razem stanął dość mocno w rozkroku (jak to zobrazowała dość soczyście Nelly Rokita), musiał bowiem pilnować tak proeuropejskiego, jak i eurosceptycznego skrzydła. Wydawać by się mogło, że dodatkowa ustawa, mająca być ochroną przed zbyt łatwym przyjęciem pełnej treści Karty Praw Podstawowych powinna być poczytywana za sukces. Tak jednak nie jest.
Kaczyński już teraz dostał awanturę ze strony ojca Rydzyka, który z tej okazji znowu zaprosił do Torunia polityków Samoobrony i LPR. Radio Maryja nie ma już raczej siły by kreować własną, znaczącą formację, natomiast zawsze może osłabiać siłę rażenia PiS wśród religijnego elektoratu. Zapomniał on jednak przede wszystkim o konserwatystach - Zalewski, Ujazdowski i Polaczek mogą teraz jeszcze siedzieć cicho, natomiast szykują już bazę w swoich województwach w formie regionalnych stowarzyszeń, wydali też z okazji ratyfikacji własne oświadczenie, że będą głosować za. Gdyby za rok Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w kleszczach z powodu niedawnych głosowań, to mogłoby z takiego starcia wyjść dość mocno poobijane.
Przez chwilę wydawało się, że będzie szansa na referendum. Co do przedterminowych wyborów łudził się mało kto, PO bowiem nie zaryzykowałaby samodzielnych rządów i możliwości grzebania w Konstytucji - teraz zawsze ma pod ręką mniejszego koalicjanta, który w chwilach kryzysowych będzie odgrywać rolę chłopca do bicia. Nie za dużego, bowiem za rok chce z PSL tworzyć wspólne listy wyborcze. Bezpośrednie głosowanie obywatelek i obywateli w końcu oddałoby głos im samym - i nie wątpię, że jeśli frekwencja byłaby odpowiednia większość powiedziałaby "tak" wspólnej, ściślej współpracującej z państwami członkowskimi Europie. Ba, być może wtedy można by przygotować pytanie o zgodę na ratyfikację Karty Praw Podstawowych?
Zieloni nie boją się Europy. Uważają integrację za wielką szansę dla nas wszystkich. Chcemy, by każdy i każda z nas mógł żyć i pracować jak Europejczycy i Europejki. Przed nami wielki wysiłek modernizacji państwa w zgodzie z zasadą zrównoważonego rozwoju. Obawiamy się, że Donald Tusk będzie o tejże zasadzie zapominał, obiecując budowę tysięcy boisk i długich kilometrów autostrad. Chcemy integracji służącej każdemu, walczącej z wykluczeniami i dającej nadzieję na to, że silny i zjednoczony kontynent będzie mógł w lepszy sposób bronić praw człowieka na świecie. Niestety nie widzimy, by siły parlamentarne miały tego typu wizję, przeciwstawiając nas i nasze partykularne interesy "kosmopolitycznemu Zachodowi", mającemu szerzyć moralną zgniliznę.
Niestety, po raz kolejny straciliśmy czas na poważną debatę o Europie, zastępując ją groźbami i propagandowymi wideoklipami. Dobrze, że ratyfikacja zmierza ku końcowi. Źle, że protokół brytyjski utrzymywany jest w mocy, a jego zniesienie dzięki koniunkturalnej postawie Donalda Tuska będzie mocno utrudnione. Wierzymy, że kolejne reformy Unii Europejskiej przybliżą ją jeszcze bardziej do zwykłego człowieka tak, że będzie się ją traktować nie jako worek z pieniędzmi czy biurokratyczną maszynę, ale przestrzeń wspólnych idei - wielki, europejski dom.
To był prawdziwy dramat - także medialny. Dziennikarki i dziennikarze chodzili, analizowali i typowali posłanki i posłów PiS, którzy mogliby wyłamać się z dyscypliny klubowej i przeforsować przyjecie dokumentu przez Sejm. Niegdysiejszy genialny strateg tym razem stanął dość mocno w rozkroku (jak to zobrazowała dość soczyście Nelly Rokita), musiał bowiem pilnować tak proeuropejskiego, jak i eurosceptycznego skrzydła. Wydawać by się mogło, że dodatkowa ustawa, mająca być ochroną przed zbyt łatwym przyjęciem pełnej treści Karty Praw Podstawowych powinna być poczytywana za sukces. Tak jednak nie jest.
Kaczyński już teraz dostał awanturę ze strony ojca Rydzyka, który z tej okazji znowu zaprosił do Torunia polityków Samoobrony i LPR. Radio Maryja nie ma już raczej siły by kreować własną, znaczącą formację, natomiast zawsze może osłabiać siłę rażenia PiS wśród religijnego elektoratu. Zapomniał on jednak przede wszystkim o konserwatystach - Zalewski, Ujazdowski i Polaczek mogą teraz jeszcze siedzieć cicho, natomiast szykują już bazę w swoich województwach w formie regionalnych stowarzyszeń, wydali też z okazji ratyfikacji własne oświadczenie, że będą głosować za. Gdyby za rok Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w kleszczach z powodu niedawnych głosowań, to mogłoby z takiego starcia wyjść dość mocno poobijane.
Przez chwilę wydawało się, że będzie szansa na referendum. Co do przedterminowych wyborów łudził się mało kto, PO bowiem nie zaryzykowałaby samodzielnych rządów i możliwości grzebania w Konstytucji - teraz zawsze ma pod ręką mniejszego koalicjanta, który w chwilach kryzysowych będzie odgrywać rolę chłopca do bicia. Nie za dużego, bowiem za rok chce z PSL tworzyć wspólne listy wyborcze. Bezpośrednie głosowanie obywatelek i obywateli w końcu oddałoby głos im samym - i nie wątpię, że jeśli frekwencja byłaby odpowiednia większość powiedziałaby "tak" wspólnej, ściślej współpracującej z państwami członkowskimi Europie. Ba, być może wtedy można by przygotować pytanie o zgodę na ratyfikację Karty Praw Podstawowych?
Zieloni nie boją się Europy. Uważają integrację za wielką szansę dla nas wszystkich. Chcemy, by każdy i każda z nas mógł żyć i pracować jak Europejczycy i Europejki. Przed nami wielki wysiłek modernizacji państwa w zgodzie z zasadą zrównoważonego rozwoju. Obawiamy się, że Donald Tusk będzie o tejże zasadzie zapominał, obiecując budowę tysięcy boisk i długich kilometrów autostrad. Chcemy integracji służącej każdemu, walczącej z wykluczeniami i dającej nadzieję na to, że silny i zjednoczony kontynent będzie mógł w lepszy sposób bronić praw człowieka na świecie. Niestety nie widzimy, by siły parlamentarne miały tego typu wizję, przeciwstawiając nas i nasze partykularne interesy "kosmopolitycznemu Zachodowi", mającemu szerzyć moralną zgniliznę.
Niestety, po raz kolejny straciliśmy czas na poważną debatę o Europie, zastępując ją groźbami i propagandowymi wideoklipami. Dobrze, że ratyfikacja zmierza ku końcowi. Źle, że protokół brytyjski utrzymywany jest w mocy, a jego zniesienie dzięki koniunkturalnej postawie Donalda Tuska będzie mocno utrudnione. Wierzymy, że kolejne reformy Unii Europejskiej przybliżą ją jeszcze bardziej do zwykłego człowieka tak, że będzie się ją traktować nie jako worek z pieniędzmi czy biurokratyczną maszynę, ale przestrzeń wspólnych idei - wielki, europejski dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz