26 czerwca 2014

Irena Kołodziej: Snowden na Muranowie

Irena Kołodziej
Na Muranowie przy ulicy Nowolipie powstaje nowy budynek mieszkalny. To dobrze – jego forma została trafnie dopasowana do charakterystycznej muranowskiej zabudowy i poprawia estetykę zaniedbanego dotąd placyku. Szkoda, że w budynku nie przewidziano, podobnie jak nigdzie w Warszawie, puli mieszkań dostępnych, które byłyby w gestii miasta; to powszechna praktyka w takich krajach jak Niemcy czy Anglia. Tu lokale, jak wszędzie w Polsce, będą wyłącznie rynkowe, za sporą zapewne stawkę: miejsce to atrakcyjny, cichy zaułek na zapleczu pełnej sklepów ulicy Jana Pawła II, z drugiej strony zaś – stacji metra Ratusz-Arsenał.

Nie w tym jednak rzecz.

Na parterze deweloper przewidział powierzchnię handlową. Zapewne także drogą, więc nie wynajmie jej byle komu. Będzie tu Biedronka. Do sklepu trzeba będzie dowieźć towar. No i wypłynęła kwestia dojazdu i parkowania samochodów dostawczych.

Wypłynęła, a raczej wyciekła. Bo nikt nas, mieszkańców, nie pytał o to, jaki sklep ewentualnie byłby w okolicy potrzebny i jak rozwiązać nieuchronną kwestię zaopatrzenia. Konieczność codziennych dostaw do dużego, sieciowego sklepu oznacza przecież, że od godz. 5 rano po cichym dotąd osiedlu będą jeździły wozy z towarem. Będziemy musieli pożegnać się z ciszą, popsuje się jakość powietrza.

Teraz, gdy sprawa wyciekła, okoliczne wspólnoty mieszkaniowe stały się dla siebie konkurencją. Każdy walczy o to, żeby to bezcenne dobro – ciszę – zachować dla siebie. Nowolipie woli dojazd od strony Nowolipek, Nowolipki wręcz przeciwnie. Każda ze stron ma argumenty. A ktoś musi przegrać – i przegra.

Czy akurat Biedronka jest nam tu potrzebna? W bliskiej okolicy przewidziano już jedną: w lokalu po kinie Femina (znany skandal z rugowaniem kultury), w nieco dalszej, przy al. Solidarności, od dłuższego czasu działa druga. Po co nam trzecia? Żeby do reszty zbankrutowali okoliczni drobniejsi sklepikarze? Przecież nie wytrzymają konkurencji z siecią! Zwłaszcza wobec niesprawiedliwej polityki czynszowej miasta, kierującego się wyłącznie zasadą bezpośredniego zysku: wszyscy płacą tę samą stawkę, i sieć, i szewc czy antykwariusz. Dotychczasowi właściciele pójdą na kasę w Biedronce, za 1000 zł miesięcznie... albo na bezrobocie.

Mamy złe prawo. Nie tylko właściciel czy deweloper powinien decydować o sposobie wykorzystania własnej powierzchni handlowej. Miasto i dzielnica powinny dysponować rodzajem planu czy mapy potrzebnych placówek, a mieszkańcy – mieć liczące się prawo głosu w tej sprawie, choćby w drodze propozycji czy korekt.

Kiedy rozmawiałam o tym z radnym Śródmieścia, Jerzym Budzynem, oburzył się: jak to, chciałaby pani dyktować właścicielowi budynku, co mu wolno, a co nie? A pani chciałaby, żeby ktoś pani zabraniał urządzić mieszkanie tak, jak pani ma ochotę?

Odpowiadam: prawo własności nie jest prawem natury. Przepisy ruchu drogowego obowiązują zarówno na drodze publicznej, jak i prywatnej, bo za dobro wyższe niż własność uznajemy ludzkie życie. Analogicznie – powinniśmy mieć przepisy „ruchu”, jeśli chodzi o miejską sieć handlową. Bo za dobro ważniejsze niż własność uważam jakość życia nas wszystkich.

Irena Kołodziej

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...