W kwestiach kultury i rozrywki Warszawa potrzebuje pomóc sama sobie. Przede wszystkim istnieje wielka potrzeba ściągnięcia do Warszawy wydarzeń artystycznych oraz zdecydowanie mocniejszego wsparcia zarówno materialnego, jak i wizerunkowego tych już istniejących, jak Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy czy Warszawskie Spotkania Teatralne. Warunkiem podstawowym i koniecznym do realizacji powyższych planów jest budowa hali widowiskowo konferencyjnej z prawdziwego zdarzenia, mogącej pomieścić jednorazowo kilkanaście tysięcy osób. Takich warunków nie spełnia nasza wysłużona już Sala Kongresowa w Pałacu Kultury i Nauki. Z powodu braku widowiskowej przestrzeni Warszawa traci nie tylko szanse na organizacje wielkich międzynarodowych konferencji i kongresów – co hamuje rozwój branży hotelarskiej czy gastronomicznej – ale również przegrywa konkurencję z innymi miastami pod względem możliwości organizowania dużych koncertów czy wielkich widowisk teatralnych. Wykorzystywane do organizacji koncertów otwarte przestrzenie, np. przy Agrykoli, w naszym warunkach klimatycznych są bardzo niedoskonałym rozwiązaniem, zdającym egzamin jedynie w miesiącach, w których utrzymuje się letnia pogoda. Potrzeba powstania takiej hali jest o wiele bardziej pilna niż budowa stadionu Legii - na która obecne władze miasta wydać miały ok. 500 mln zł. Powstanie takiej hali przyniesie zdecydowanie więcej radości mieszkańcom i mieszkankom Warszawy, a samej stolicy zdecydowanie lepiej przysłuży się PR’owo w budowaniu dobrego wizerunku w świecie.
Bardzo ważnym aspektem budowania odpowiedniego poziomu miejskiej takanki kulturalnej, artystycznej i rozrywkowej jest odpowiednia polityka lokalowa realizowana przez władze stolicy – w Warszawie jest za mało galerii i przestrzeni wystawienniczych, brakuje małych specjalistycznych księgarni czy sklepów muzycznych. Nadal trudno znaleźć lokal nadający się na pracownię artystyczną, szkołę tańca, małą klimatyczną restaurację, bar czy kawiarnię w cenie umożliwiającej artystom lub właścicielom prowadzenie działalności i przetrwanie. Wszystko za sprawą braku świadomej polityki lokalowej, która bardzo wyraźnie i mocno faworyzowałaby inicjatywy związane z kulturą, sztuką i rozrywką - kosztem banków i międzynarodowych korporacji z których siłą finansową w warunkach wolnorynkowych żadne kulturalno-artystyczne przedsięwzięcie nie wygra. Warszawa, jeśli chce pełnić rolę jednej z światowych stolic, musi przede wszystkim zmierzyć się z dwoma problemami. Po pierwsze - stworzeniem obok powstających niemal co roku nowych wieżowców biurowych - przestrzeni dla pracy i twórczości kulturalnej, artystycznej i rozrywkowej. Po drugie – co wiąże się ściśle z koniecznością prowadzenia odpowiedniej polityki mieszkaniowej – zapewnienie mieszkań do wynajęcia za przyzwoity czynsz, co wzorem Berlina byłoby zachętą dla twórczych osób nie tylko z całej Polski, ale i z zagranicy do osiedlania się w stolicy i działania na jej rzecz.
Filozofia i podejście do sztuki i kultury muszą ulec zasadniczej przemianie. Znów posłużę się przykładem stadionu Legii i moim zdaniem zmarnowanych 500 mln złotych - zwłaszcza w kontekście powstającego po drugiej stronie Wisły Stadionu Narodowego. Środki te mogłyby zostać wydane np. na zakup i stałą prezentację kolekcji naszych najlepszych artystów, którzy zaliczani są do współczesnej światowej czołówki, takich jak Wilhelm Sasnal, Paweł Althamer, Monika Sosnowska, Piotr Uklański czy Artur Żmijewski. Powstające w Warszawie Muzeum Sztuki Wspólczesnej, którego budowa ma się rozpocząć ok 2012 roku potrzebuje rocznego budżetu w wysokości 10 mln zł rocznie, by móc na bieżąco tworzyć i uzupełniać własną kolekcję. Obecnie dysponuje jedną piątą tej sumye. Łatwo policzyć, że źle wydane 500 mln zł mogłoby zapewnić funkcjonowanie muzeum na najbliższe 50 lat. Łatwo sobie też wyobrazić, jak wielu turystów nie przyjedzie do Warszawy, jeśli nie stworzymy powodów, dla których warto będzie nas odwiedzić. Obawiam się, że już teraz w galeriach niejednej europejskiej stolicy można zobaczyć więcej prac naszych artystów niż w Warszawie. Warto postawić równeż pytanie jak wiele osób oglądających prace naszych artystów wystawiane w galeriach na całym świecie nie dowie się nigdy o tym, że artyści ci pochodzą właśnie z Polski. Wszystko to jest wynikiem zaniedbania lub niedostrzegania prawdziwch skarbów, których władze miasta nie potrafią należycie wykorzystać.
Warszawa powinna również gościć co najmniej jeden duży festiwal muzyki elektronicznej. W naszym mieście tworzy muzykę elektroniczną wielu wyjątkowych ludzi, którzy bez instytucjonalnego wsparcia nieustannie przegrywają konkurencje z kolegami z Niemiec, zwłaszcza z Berlina. Taki dobrze zorganizowany i przemyślany festiwal mógłby być impulsem pobudzającym ofowy rynek muzyczny, który wedle mojej ocen ma wyjątkowo spory potencjał w Warszawie i mógłby spowodować większe zainteresowanie naszą stolicą.
Krystian Legierski startuje do Rady Miasta z pierwszego miejsca na liście SLD na Mokotowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz