11 maja 2010

Nad Renem opcji jest wiele

Wybory w Nadrenii-Westfalii miały być testem dla rządów Angeli Merkel. Testem tym ważniejszym, że od wyników w tym kilkunastomilionowym landzie zależy to, czy koalicja CDU/CSU-FDP utrzyma większość w izbie wyższej - Bundesracie, do której delegatki i delegatów wysyłają kraje związkowe. Porażka chadeków tę większość by im odebrała, co oznaczałoby możliwość wetowania ustaw przez opozycję. Przedwyborcze napięcie w Niemczech było w ostatnich tygodniach tak duże, że w praktyce paraliżowało całą Unię Europejską, zastanawiającą się, czy i w jakim zakresie wesprzeć borykającą się z kłopotami finansowymi Grecję. Sceptycyzm elektoratu wobec tego pomysłu hamował chadeków w Brukseli. Błędne koło kręciło się w najlepsze.

Zacięty wyścig zakończył się, jak wskazują wyniki, bez jednoznacznego rozstrzygnięcia. Różnica poparcia między "czarnymi" a "czerwonymi" liczy się w promilach poparcia, a prowadzenie w ciągu wyborczego wieczoru ulegało kilkakrotnej zmianie, ale swym dobrym wynikiem cieszyć się mogą przede wszystkim socjaldemokraci, co może dodać im skrzydeł po zeszłorocznym, fatalnym wyniku w wyborach do Bundestagu. Obu dużym partiom poparcie spadło, CDU szczególnie dotkliwie - z 44,8 do 34,6%, najgorszego wyniku w historii w tym landzie, zaś SPD z 37,1 do 34,5%. W tej sytuacji mniejszą lub większą ilość głosów uzyskały mniejsze formacje, na czele których tym razem, z wyraźną przewagą i bardzo dobrym, rekordowym w Nadrenii wynikiem 12,1% (podwojenie poparcia sprzed 5 lat!) znaleźli się Zieloni. Do kolejnego Landtagu weszła także Lewica, której po raz kolejny wystarczyło 5,6% poparcia do tego, by stać się języczkiem u wagi, o czym za chwilę. Minimalny wzrost poparcia udało się zanotować nawet w FDP, która to partia w skali ogólnokrajowej bardzo mocno spada.

Wyniki te oznaczają po raz kolejny w historii wyborów ostatnich lat, że dwa przeciwne, do tej pory "naturalne" obozy polityczne: czarno-żółty i czerwono-zielony, nie zdobywają samodzielnej większości. W wypadku sojuszu SPD-Zieloni, ogłoszonego jako pożądany przez obie partie na długo przed wyborami, na chwilę obecną brak im jednej osoby do absolutnej większości. Dwie największe partie mają po 67 miejsc, Zieloni - 23, FDP - 13, a Lewica - 11. Po raz kolejny zatem zaczyna się kalkulowanie zysków i strat z ewentualnych szerszych aliansów. Najmniej problematyczny byłby testowany już w niektórych landach wariant, w którym socjaldemokraci i Zieloni tworzą gabinet, mogący w trudnych chwilach liczyć na wsparcie albo chociaż życzliwą neutralność Lewicę. Od razu jednak nasuwa się pytanie, czy wyposzczona utratą władzy SPD zaakceptuje taki rozwój wypadków i czy Die Linke zechce takiemu pomysłowi przyklasnąć. Formalny alians trzech partii wydaje się dość trudny, nie został do tej pory przetestowany w żadnym landzie, ale być może nie niemożliwy - w przeciwieństwie do Kraju Saary nie ma tu Oscara Lafontaine'a, który swoim powrotem do polityki regionalnej po dość ostrym atakowaniu Zielonych w kampanii wepchnął ich w koalicję z chadekami i liberałami.

Wydaje się, że podobny do Kraju Saary scenariusz w tym wypadku nie jest prawdopodobny - Zieloni byli krytycznie nastawieni do chadeckich rządów w landzie, być może będą chcieli przekonać do sojuszu SPD i FDP. Możliwy byłby też i inny scenariusz, a mianowicie wielka koalicja czarno-czerwona, nie wydaje się jednak, by socjaldemokraci mieli na niej cokolwiek zyskać w dłuższym okresie czasu. Szczególnie w obliczu możliwości zabrania większości chadekom i liberałom w Bundesracie taka opcja wydaje się dość mało atrakcyjna. Byłaby też trudna do wytłumaczenia wyborczyniom i wyborcom, którzy obdarzyli czerwono-zieloną opcję dość sporym poparciem. Byłby to drugi land po Bremie, w którym znów objęłaby ster rządów, co dałoby szansę m.in. na przeforsowanie proponowanych przez Zielonych zmian w systemie edukacyjnym, do tej pory dość szybko segregującym dzieci na lepsze i gorsze, czemu partia Claudii Roth i Cema Oezdemira stanowczo się sprzeciwia.

Hasła Zielonych dla każdej i każdego, kto śledzi zieloną politykę, choćby za pośrednictwem tego bloga, nie powinny dziwić. Obietnica 200 tysięcy zielonych miejsc pracy, odchodzenia od energetyki atomowej, zniesienie opłat za studia, specjalny bilet autobusowy dla osób ubogich, ochrona bioróżnorodności, równość płci i demokracja uczestnicząca - to większa część z 12 głównych argumentów, jakimi przekonywali do siebie elektorat. Jak widać, udało im się znakomicie.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...