
Zejście z piedestału bycia "zieloną wyspą rosnącego PKB" na poziom realnych bolączek społecznych może dla wielu z nas być zaskoczeniem, wszak w mediach ludzka bieda pojawia się coraz rzadziej, a jako temat polityczny nie dyskutuje się już nawet o 13-procentowej stopie bezrobocia, sądząc zapewne, że w pewnym momencie spadanie ona sama. W takiej sytuacji bardzo przydają się takie raporty, jak "Social Watch" - najnowszej edycji nie ma jeszcze w sieci, mam jednak nadzieję, że szybko to się zmieni. Lektura niedużej, bo 32-stronnicowej broszury (w sieci jest też grubsza edycja z 2008) powinna dawać dość sporo do myślenia w zderzeniu z rzeczywistością, którą możemy obserwować w świecie "czwartej władzy". Okazuje się bowiem, że nie każda i nie każdy z nas jest młody, piękny i bogaty, a osób z problemami - począwszy od płynności finansowej, a na zapewnieniu biologicznego przeżycia swoim rodzinom - jest naprawdę sporo. Rzecz jasna w przestrzeni publicznej ich głos nie jest słyszalny, ewentualnie otrzymuje nieśmiertelną metkę oszołomstwa, by po jakimś czasie czołowe postaci publicystycznego światka zastanawiały się, skąd bierze się sukces tego czy owego stronnictwa ometkowanego jako populistyczne.
Część główną najnowszego raportu Social Watch zaczyna artykuł Ewy Charkiewicz i Katarzyny Szymielewicz na temat lekceważenia perspektywy rozwoju społecznego w działaniach rządu. "Polska 2030" ich zdaniem jest ukoronowaniem kilkunastoletniego procesu, który przyspieszył po roku 2005, przyjmowania technokratycznego punktu widzenia na gospodarkę i pomijanie w nim perspektywy praw człowieka. Kolejne rządy bardziej niż na zapewnieniu ludziom minimalnych warunków godnego życia wolały zajmować się kontynuowaniem procesu cięć i obostrzeń pod tym względem. Efektem stały się takie zjawiska, jak wyróżniająca się na tle Europy skala ubóstwa wśród dzieci. Prawa człowieka ograniczono do praw politycznych, podczas gdy progresywne rozwiązania społeczne z konstytucji z roku 1997, takie jak prawo do bezpłatnej edukacji, opieki zdrowotnej i zabezpieczeń socjalnych bywają kwestionowane. Najbardziej jaskrawym tego przykładem był projekt nowej ustawy zasadniczej prezentowany w 2005 roku, kasujący m.in. prawo do strajku i płacy minimalnej. Projekt polityczny autorek, polegający na skupieniu się na obronie i urzeczywistnieniu zagrożonych zapisów dających szanse na rozwój społeczny jest jedną z ciekawszych strategii progresywnej części sceny politycznej od lat.
Jednym z przykładów na to, jak fiasko aktywnej polityki publicznej w sektorze, który powinien ją interesować jest budownictwo. Postawienie na wolną amerykankę prywatnych deweloperów doprowadziło do wywindowania cen mieszkań, ograniczając ich dostępność, a osoby, które mają odpowiednią zdolność kredytową, skazując na wieloletnią spłatę zadłużenia. Efekt widać w statystykach, przytaczanych przez Jana Kęcika - 3,2 mln gospodarstw domowych mieszka niesamodzielnie, 11,9 mln z nas mieszka w warunkach przeludnienia (więcej niż 2 osoby przypadające na jeden pokój), 6,5 mln mieszka w warunkach subsubstancjalnych, takich jak bardzo niski metraż czy brak mediów, 70% osób w wieku 18-29 lat mieszka z rodzicami, a co czwarta z nich nigdy się od nich nie wyprowadzi. To dość szokująca statystyka, trudno bowiem wytłumaczyć ją tak wielkim poziomem życiowej niezaradności jednostek. Konieczność rozpoczęcia prowadzenia spójnej polityki mieszkaniowej, skoordynowanej między władzami centralnymi a lokalnymi, wydaje się w obliczu wspomnianych wyżej liczb koniecznością. Tym bardziej naglącą, że - jak pokazują kolejne teksty - mieszkań potrzebują też imigrantki i imigranci oraz osoby będące wychowankami rodzin zastępczych.
Bardzo ważny tekst prezentuje Anna Osińska - wskazuje ona na konieczność (i podaje metody na osiągnięcie tego stanu) włączenia w dyskusje na temat skierowanych do nich polityk osób wykluczonych. Bieda nie jest abstrakcyjnym wymysłem lewicowych intelektualistek i intelektualistów, ale realnym doświadczeniem milionów ludzi w tym kraju, których w ostatnim czasie słucha co najwyżej PiS i środowisko Radia Maryja. Lekceważenie ich doświadczeń łamie ich prawa człowieka, w tym prawa do udziału w debacie publicznej, a także podmywa fundamenty zaufania do państwa. Takie działania, jak sieci ATD Czwarty Świat, delegującej osoby wykluczone na panele dyskusyjne do instytucji europejskich w Brukseli, to naprawdę cenne inicjatywy i mam nadzieję, że instytucje publiczne zaczną w końcu czerpać z nich wzór.
W opracowaniu znajdziemy także teksty na temat łamania praw kobiet do dostępnej aborcji oraz homofobii na rynku pracy. Całość wieńczy ważny mym zdaniem tekst Anny Jagusiak z NEWW-Polska na temat sytuacji osób starszych. Pokazuje on, że w obliczu starzenia się naszego społeczeństwa (w 2030 co piąty z nas będzie miał ponad 80 lat!) ważne jest zapobieganie wypychaniu osób po 50 roku życia z rynku pracy i wzmacnianie aktywności zawodowej w tej grupie wiekowej. Osoby starsze muszą mieć zapewnione prawo do autonomii i opieki, jak najdłuższego życia w zdrowiu i do pełnego udziału w życiu społecznym. Kursy komputerowe czy tanie bilety do kina, teatru lub kawiarni mogą pozwolić im na dłuższe cieszenie się pełnią życia i na nawiązywanie nowych kontaktów. Chciałbym, żeby kolejne polskie rządy przestały w obliczu tych problemów chować głowę w piasek i zaczęły je rozwiązywać - tak, by nie ograniczać, ale rozszerzać nasze możliwości cieszenia się gwarantowanymi konstytucyjnie prawami socjalnymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz