18 marca 2009

Stoją na listach lokomotywy...

Doczekaliśmy się pierwszego sondażu wyborczego, jeśli chodzi o Parlament Europejski. Na razie dotyczy on tylko Warszawy i tylko liderek i liderów list wyborczych, ale jest do ciekawy. Piątka najbardziej charakterystycznych twarzy łącznie zdobywa 96% głosów, co wskazuje wyraźnie, że to między reprezentowanymi przez nich formacjami odbędzie się najbardziej zacięty wyścig o 50 mandatów w Brukseli. Wedle zrealizowanego na 800 przepytanych telefonicznie osobach sondażu 53% Warszawianek i Warszawiaków chciałoby oddać swój głos na Danutę Hubner (PO), 25% - na Michała Kamińskiego (PiS), 10% - Wojciecha Olejniczaka, byłego szefa SLD, 5% na eurodeputowanego Dariusza Rosatiego i 3% na posła ludowców, Janusza Piechocińskiego.

Jak te wyniki przekładają się na potencjalny podział mandatów? Wszystko zależy od frekwencji - im wyższa, tym więcej dany okręg ich otrzymuje. Warszawa ma szansę obronić dotychczasową ich liczbę, czyli sześć, bowiem ma spore tradycje wysokiego udziału w wyborach. Może jednak utracić jeden z powodu zmniejszenia się liczny eurodeputowanych z Polski. Można bez cienia wątpliwości powiedzieć, że w wypadku scenariusza sześciomandatowego PO weźmie ich co najmniej dwa, a PiS i SLD - minimum po jednym. Porozumienie dla Przyszłości balansuje tu na krawędzi - dużo zależy od tego, czy w skali kraju przekroczy ono pięcioprocentowy próg wyborczy. W wypadku sześciu miejsc z Warszawy PO może realnie otrzymać ich wtedy 2-3, PiS 1-2, SLD i PdP zaś - po 1. Zmniejszenie liczby europosłanek i europosłów praktycznie do zera zmniejsza szansce centrolewicy na mandat - oczywiście przy założeniu przekładalności tych wyników na rezultaty w czerwcu.

Nie da się ukryć, że w tym momencie krajobraz wyborczy nie należy do najlepszych. Transfer Danuty Hubner nie wpłynął wprawdzie na wzrost wyników PO, jednak sama, kojarzona z lewica postać będzie dużo bardziej trzymać przy sobie bardziej lewicowy elektorat niż np. Paweł Zalewski czy Jerzy Buzek. Tego typu kandydatury ułatwiłyby przepływ elektoratu do SLD i PdP, tym razem jednak szanse są znacznie mniejsze. Wojciech Olejniczak, jak widać, okazał się dla Sojuszu trafnym wyborem i również nie ułatwi rozwinięcia skrzydeł Dariuszowi Rosatiemu. To o tyle ważne, że 5 lat temu to dzięki nazwiskom tak ówczesna UW, jak i SDPL weszły do PE i jeśli owe "lokomotywy" nie poniosą list w dużych miastach, to wystąpić mogą problemy z przekroczeniem progu wyborczego - a to byłaby prawdziwa katastrofa, szczególnie w kontekście zachowania chociaż cienia szansy na przewietrzenie rodzimej sceny politycznej.

Pytanie, czy przy urnie wyborczej potwierdzą się wnioski z poprzednich wyborów - że ludzie głosują bardziej na twarze i mniej boją się straconego głosu - pozostaje otwarte. Sporo może zmienić tu kampania wyborcza - pojedynek na billboardy, wbrew pozorom, ma pewien wpływ na preferencje. W telewizji zwiększać się będzie stopniowo liczba tematów politycznych, co da różnym formacjom możliwość pokazania własnych racji. Z całą pewnością pierwsze tego typu badanie wskazuje jednak, że dla ludzi - poza twarzą - ważny jest szyld, który za nią stoi. Szyld ten musi sobą coś reprezentować - inaczej nie będzie się liczyć w tej politycznej ruletce. Warto na koniec wspomnieć, że gdyby wyniki z Warszawy okazały się wynikami ogólnopolskimi (a patrząc się na sondaże nie jest to nierealne) PO wprowadziłoby do Brukseli 29 osób, PiS - 13, SLD - 6, a PdP - 2.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A jak sytuacja Zielonych na tym tle?
Pozdrawiam,

Beniex pisze...

Ha, dobre pytanie:) A tak na serio - startujemy w ramach Porozumienia dla Przyszłości zatem będziemy starać się, by wynik tej listy był dużo wyższy niż 5%. Nie ukrywam, że Internet będzie odgrywać w tej kampanii znaczącą rolę:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...