Znalezienie chwili wolnego czasu w okresie zbliżających się wyborów staje się coraz trudniejsze. Godzenie działalności politycznej i studiów jest dość karkołomne i zdecydowanie nie sprzyja lekturze publikacji innych od dajmy na to stoickich dzieł Epikteta czy też urywków "Żywota człowieka poczciwego" Mikołaja Reja. Udało mi się jednak w końcu przeczytać pełną, anglojęzyczną wersję programu niemieckich Zielonych i muszę powiedzieć, że robi on wrażenie wprost kosmiczne. Błogosławiąc wynalazek Internetu, umożliwiającego zarówno publikowanie treści na własnym blogu, jak i znacznie szybszą niż do tej pory wymianę myśli, polecam lekturę. Trochę ona potrwa - w końcu sam dokument, "Przyszłość jest zielona", liczy sobie prawie 140 stron, jednak dla osób dajmy na to studiujących politologię, mających napisać referat o zielonej polityce w liceum bądź też po prostu interesujących się Zieloną Polityką jest to prawdziwa gratka.
Czterema głównymi wartościami, na które zwracają uwagę niemieccy Zieloni, są ekologia jako gwarantka zrównoważonego rozwoju, samostanowienie, dające szansę na prawdziwą wolność, równość i jej poszerzanie, a także demokracja jako podstawa, umożliwiająca realizację własnego programu. Spośród tych wszystkich zasad najbardziej urzekającą stała się dla mnie ta druga - a więc samodeterminacja. Jest to wolność zdefiniowana pozytywnie, nie jako "wolność od...", zwracająca uwagę głównie na zagrożenia dla jednostki i jej bytu, ale koncept wyzwalający poprzez uznanie człowieka jako podstawowego punktu odniesienia. Pozwala to uniknąć sytuacji, w której ważniejszą kwestią staje się maksymalizacja zysków podmiotów gospodarczych kosztem praw człowieka, jednocześnie zaś nie wpada się w pułapkę zastępowania paternalizmu rynkowego kolektywną jednomyślnością.
Wychodząc z założenia, że człowiek ma pewne przyrodzone prawa, można wywieść z niego program w praktycznie każdym sektorze zainteresowań polityki. Zmierzanie w kierunku "epoki ekologicznej" jest działaniem emancypacyjnym dlatego, że chroni środowisko naturalne dla przyszłych pokoleń, nie uszczuplając ich możliwości wyboru. Zrównoważony rozwój - jak już pisałem niedawno w notce na temat wolności - pozwala na zbalansowanie sprzecznych interesów, dzięki któremu obszar wolności może być większy, niż gdy jest on zdominowany przez jednego gracza na rynku idei (np. przez jeden związek wyznaniowy, pracodawców pozbawionych równowagi w postaci związków zawodowych etc.). Dbanie o środowisko naturalne nie tylko poszerza możliwości życiowe innych organizmów - zgodnie z zasadą solidarności międzygatunkowej), ale i nasze, kiedy możemy cieszyć się możliwością wypoczynku w nieskażonym otoczeniu i wydawać mniej na leki na astmę, spowodowaną zanieczyszczeniem powietrza w miastach.
Samostanowienie w gospodarce poszerza możliwości wyboru - zarówno dla konsumentki/konsumenta, dla których regulacje w światowym handlu mogą sprawić, że produkty fair trade staną się dostępne cenowo, jak również dla pracownic/pracowników, mogących wstępować do związków zawodowych i mających głos w działaniach swych przedsiębiorstw poprzez rady pracownicze. Jeśli ktoś pragnie być pracodawczynią/pracodawcą, nie może rozbijać się o urzędniczą biurokrację przy zakładaniu firmy czy o rachunkowość identyczną dla małych firm, jak i dla wielkich koncernów. Mamy prawo do wyboru żywności bez konserwantów i bez genetycznych modyfikacji - i do dobrej informacji na ten temat. Mamy też prawo do uczciwego wynagrodzenia i równowagi między pracą a czasem wolnym - inaczej nasza wolność podlega ograniczeniu. Samorealizacja, podwyższająca jakość życia, nie może być spychana na bok przez zwolenników tezy o maksymalnej elastyczności bez jakiejkolwiek opieki społecznej.
Tu dochodzimy do bardzo istotnej dla mnie kwestii polityki społecznej. To właśnie tu samostanowienie wyraźnie odcina się od neoliberalnych teorii wolności, które kładą nacisk przede wszystkim na niskie podatki, słabe regulacje i prymat rynku nad wszystkimi sektorami gospodarki. Jak czytamy w programie niemieckich Zielonych, nowoczesne państwo społecznej gospodarki rynkowej "musi zostać zmodernizowane, by nadal pełnić swoją integracyjną rolę i nie zostawiać kwestii równowagi społecznej i równości szans wolnemu rynkowi". Wolności wyboru nie sprzyjają pomysły wprowadzenia odpłatności za leczenie czy też ograniczanie dostępu do edukacji - są to usługi publiczne o kluczowym znaczeniu dla zmiany społecznej i dla budowy społeczeństwa wiedzy. Osoby ubogie nie są wolne, a uznawanie ich za "życiowych nieudaczników" to stygmatyzujące piętno, odsuwające na bok fakt, że ubóstwo może zdarzyć się każdej i każdemu z nas. Zielone państwo socjalne nie jest państwem, w którym o wszystkim decydują urzędnicy zza biurka. Samoorganizujące się społeczeństwo obywatelskie, będące ikonicznym przykładem samostanowienia, musi być wzmacniane. Do wolności mają także prawo kobiety, które nadal zmagają się z lepkimi podłogami i szklanymi sufitami, ograniczającymi możliwość wyboru. i samorealizacji Cała płaca i pół władzy wydaje się tu oczywistością, która może zburzyć dotychczasowe, utrudniające samorealizację hierarchie.
Pamiętajmy o kolejnych wykluczeniach, takich jak np. utrudniony dostęp do Internetu, słaba oferta kulturalna poza dużymi miastami, czy też słaby dostęp do edukacji i szkoleń po ukończeniu studiów wyższych. Brak dostępności tych dóbr w epoce społeczeństwa informacyjnego ogranicza możliwości na rynku pracy, a tym samym zmniejsza szanse na godne życie. Nieprzyjazne urzędy potęgują poczucie alienacji między nami a państwem, zaś niski poziom kapitału społecznego dokańcza robotę, atomizując już do reszty. System edukacyjny musi mieć za zadanie przełamać te trendy i wzmocnić świadomość praw, jakie wszyscy posiadamy. Ilość barier, które utrudniają nam samostanowienie, jest jak widać dosyć spora i to od politycznej woli zależy, czy nastąpi odpowiednie "szarpnięcie cugli". Nie da się ukryć, że bez pieniędzy w rękach publicznych wolność nadal pozostanie wartością, którą kupuje się na rynku, zamiast taką, która realnie nam przynależy.
Jest jeszcze wiele innych dziedzin życia, na które warto zwrócić uwagę, rozpatrując kwestie samodeterminacji. Kraje Globalnego Południa nie będą mogły zapewnić dobrostanu swoim obywatelkom i obywatelom, jeśli będą nadal zmagać się z egoizmem Północy. Inwestycje militarne zabierają środki finansowe, które mogłyby być skierowane na przykład na przestawienie światowej gospodarki na bardziej zrównoważone tory. Słaba Organizacja Narodów Zjednoczonych oznacza więcej łamania praw człowieka i agresywnych posunięć militarnych największych światowych graczy. Bieda zmusza imigrantki i imigrantów do ryzykowania życiem, by swoje marzenia o lepszej doli realizować na Północy, która wita ich ksenofobią i uprzedzeniami. Tych wszystkich problemów nie rozwiąże "niewidzialna ręka rynku", a jedynie demokratycznie wybrane rządy, które zwiększą możliwości wyboru w swoich krajach, w Unii Europejskiej i na świecie.
Żyjemy w czasach przełomu i to od nas zależy, w którą stronę pójdziemy. Możemy uznać, że dotychczasowy model rozwoju jest akceptowalny i zmagać się ze zmianami klimatycznymi i kolejnymi kryzysami ekonomicznymi. Tak jedno, jak i drugie zjawisko nie będą poszerzać naszej możliwości wyboru. Nie będzie jej też poszerzać konserwatyzm światopoglądowy, zachęcający kobiety do pozostawania w domu, ograniczający ich prawa reprodukcyjne i hamujący na przykład szacowanie wydatków budżetowych ze względu na płeć. Podobnych dylematów jest tu więcej - czas zatem zdecydować się, czy takiej właśnie przyszłości chcemy dla nas i dla przyszłych pokoleń i czy taka przyszłość naprawdę poszerza nasze możliwości wyboru.
Czterema głównymi wartościami, na które zwracają uwagę niemieccy Zieloni, są ekologia jako gwarantka zrównoważonego rozwoju, samostanowienie, dające szansę na prawdziwą wolność, równość i jej poszerzanie, a także demokracja jako podstawa, umożliwiająca realizację własnego programu. Spośród tych wszystkich zasad najbardziej urzekającą stała się dla mnie ta druga - a więc samodeterminacja. Jest to wolność zdefiniowana pozytywnie, nie jako "wolność od...", zwracająca uwagę głównie na zagrożenia dla jednostki i jej bytu, ale koncept wyzwalający poprzez uznanie człowieka jako podstawowego punktu odniesienia. Pozwala to uniknąć sytuacji, w której ważniejszą kwestią staje się maksymalizacja zysków podmiotów gospodarczych kosztem praw człowieka, jednocześnie zaś nie wpada się w pułapkę zastępowania paternalizmu rynkowego kolektywną jednomyślnością.
Wychodząc z założenia, że człowiek ma pewne przyrodzone prawa, można wywieść z niego program w praktycznie każdym sektorze zainteresowań polityki. Zmierzanie w kierunku "epoki ekologicznej" jest działaniem emancypacyjnym dlatego, że chroni środowisko naturalne dla przyszłych pokoleń, nie uszczuplając ich możliwości wyboru. Zrównoważony rozwój - jak już pisałem niedawno w notce na temat wolności - pozwala na zbalansowanie sprzecznych interesów, dzięki któremu obszar wolności może być większy, niż gdy jest on zdominowany przez jednego gracza na rynku idei (np. przez jeden związek wyznaniowy, pracodawców pozbawionych równowagi w postaci związków zawodowych etc.). Dbanie o środowisko naturalne nie tylko poszerza możliwości życiowe innych organizmów - zgodnie z zasadą solidarności międzygatunkowej), ale i nasze, kiedy możemy cieszyć się możliwością wypoczynku w nieskażonym otoczeniu i wydawać mniej na leki na astmę, spowodowaną zanieczyszczeniem powietrza w miastach.
Samostanowienie w gospodarce poszerza możliwości wyboru - zarówno dla konsumentki/konsumenta, dla których regulacje w światowym handlu mogą sprawić, że produkty fair trade staną się dostępne cenowo, jak również dla pracownic/pracowników, mogących wstępować do związków zawodowych i mających głos w działaniach swych przedsiębiorstw poprzez rady pracownicze. Jeśli ktoś pragnie być pracodawczynią/pracodawcą, nie może rozbijać się o urzędniczą biurokrację przy zakładaniu firmy czy o rachunkowość identyczną dla małych firm, jak i dla wielkich koncernów. Mamy prawo do wyboru żywności bez konserwantów i bez genetycznych modyfikacji - i do dobrej informacji na ten temat. Mamy też prawo do uczciwego wynagrodzenia i równowagi między pracą a czasem wolnym - inaczej nasza wolność podlega ograniczeniu. Samorealizacja, podwyższająca jakość życia, nie może być spychana na bok przez zwolenników tezy o maksymalnej elastyczności bez jakiejkolwiek opieki społecznej.
Tu dochodzimy do bardzo istotnej dla mnie kwestii polityki społecznej. To właśnie tu samostanowienie wyraźnie odcina się od neoliberalnych teorii wolności, które kładą nacisk przede wszystkim na niskie podatki, słabe regulacje i prymat rynku nad wszystkimi sektorami gospodarki. Jak czytamy w programie niemieckich Zielonych, nowoczesne państwo społecznej gospodarki rynkowej "musi zostać zmodernizowane, by nadal pełnić swoją integracyjną rolę i nie zostawiać kwestii równowagi społecznej i równości szans wolnemu rynkowi". Wolności wyboru nie sprzyjają pomysły wprowadzenia odpłatności za leczenie czy też ograniczanie dostępu do edukacji - są to usługi publiczne o kluczowym znaczeniu dla zmiany społecznej i dla budowy społeczeństwa wiedzy. Osoby ubogie nie są wolne, a uznawanie ich za "życiowych nieudaczników" to stygmatyzujące piętno, odsuwające na bok fakt, że ubóstwo może zdarzyć się każdej i każdemu z nas. Zielone państwo socjalne nie jest państwem, w którym o wszystkim decydują urzędnicy zza biurka. Samoorganizujące się społeczeństwo obywatelskie, będące ikonicznym przykładem samostanowienia, musi być wzmacniane. Do wolności mają także prawo kobiety, które nadal zmagają się z lepkimi podłogami i szklanymi sufitami, ograniczającymi możliwość wyboru. i samorealizacji Cała płaca i pół władzy wydaje się tu oczywistością, która może zburzyć dotychczasowe, utrudniające samorealizację hierarchie.
Pamiętajmy o kolejnych wykluczeniach, takich jak np. utrudniony dostęp do Internetu, słaba oferta kulturalna poza dużymi miastami, czy też słaby dostęp do edukacji i szkoleń po ukończeniu studiów wyższych. Brak dostępności tych dóbr w epoce społeczeństwa informacyjnego ogranicza możliwości na rynku pracy, a tym samym zmniejsza szanse na godne życie. Nieprzyjazne urzędy potęgują poczucie alienacji między nami a państwem, zaś niski poziom kapitału społecznego dokańcza robotę, atomizując już do reszty. System edukacyjny musi mieć za zadanie przełamać te trendy i wzmocnić świadomość praw, jakie wszyscy posiadamy. Ilość barier, które utrudniają nam samostanowienie, jest jak widać dosyć spora i to od politycznej woli zależy, czy nastąpi odpowiednie "szarpnięcie cugli". Nie da się ukryć, że bez pieniędzy w rękach publicznych wolność nadal pozostanie wartością, którą kupuje się na rynku, zamiast taką, która realnie nam przynależy.
Jest jeszcze wiele innych dziedzin życia, na które warto zwrócić uwagę, rozpatrując kwestie samodeterminacji. Kraje Globalnego Południa nie będą mogły zapewnić dobrostanu swoim obywatelkom i obywatelom, jeśli będą nadal zmagać się z egoizmem Północy. Inwestycje militarne zabierają środki finansowe, które mogłyby być skierowane na przykład na przestawienie światowej gospodarki na bardziej zrównoważone tory. Słaba Organizacja Narodów Zjednoczonych oznacza więcej łamania praw człowieka i agresywnych posunięć militarnych największych światowych graczy. Bieda zmusza imigrantki i imigrantów do ryzykowania życiem, by swoje marzenia o lepszej doli realizować na Północy, która wita ich ksenofobią i uprzedzeniami. Tych wszystkich problemów nie rozwiąże "niewidzialna ręka rynku", a jedynie demokratycznie wybrane rządy, które zwiększą możliwości wyboru w swoich krajach, w Unii Europejskiej i na świecie.
Żyjemy w czasach przełomu i to od nas zależy, w którą stronę pójdziemy. Możemy uznać, że dotychczasowy model rozwoju jest akceptowalny i zmagać się ze zmianami klimatycznymi i kolejnymi kryzysami ekonomicznymi. Tak jedno, jak i drugie zjawisko nie będą poszerzać naszej możliwości wyboru. Nie będzie jej też poszerzać konserwatyzm światopoglądowy, zachęcający kobiety do pozostawania w domu, ograniczający ich prawa reprodukcyjne i hamujący na przykład szacowanie wydatków budżetowych ze względu na płeć. Podobnych dylematów jest tu więcej - czas zatem zdecydować się, czy takiej właśnie przyszłości chcemy dla nas i dla przyszłych pokoleń i czy taka przyszłość naprawdę poszerza nasze możliwości wyboru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz