11 lipca 2008

Cenzura kompromisu

Mamy demokrację - to fakt. Ową demokrację podminowuje jednak parę niepokojących czynników. Jednym z nich jest dyktat ekspertów. Owi panowie (pań za dużo nie ma - przypadek?) zachwalają swoją wiedzę, operując jedynie słusznymi poglądami, jednocześnie równając z ziemią wszystkich tych, którzy mają inne zdanie. Wystarczy, że taka persona powie "Pan/Pani się nie zna" i już mamy koniec debaty, bo "autorytet" nie pozwala na nią. Przesada? Przez lata polityka na Zachodzie była dostępna praktycznie dla każdej i każdego. Kiedy już zaczęto znosić cenzusy majątku, wykształcenia i płci, poszczególne formacje były prawdziwie ludowe, a za wielkimi ideami podążały miliony.

Teraz usiłuje się ten proces zatrzymać. Polityka ma być nie rywalizacją różnych wizji świata, ale menedżerskim zarządzaniem wokół z góry zaprojektowanych pomysłów - jedynie słusznych. Dowodem na to mogą być aktualne plany edukacyjne Katarzyny Hall: zmniejszyć liczbę szkolnych lektur, odciążyć od wiedzy po to, by zamiast obywatelek i obywateli tworzyć cyborgi, bezbronne w walce z lokalnymi układami, bezsilne w swoich miejscach pracy. To prawdziwy dramat, tym bardziej, że już i dziś szkoła nie najlepiej wywiązuje się z przekazywania wiedzy o świecie, rozumienia kontekstów i znaczeń. Nie uczy krytycznego myślenia, ale o to Donaldowi Tuskowi chodzi - słabiej wykształceni ludzie będą dużo łatwiejszymi obiektami manipulacji niż osoby, które znać będą poszczególne ideologie i własne interesy.

Dużo łatwiej zatem powiedzieć, że problem leży po stronie ludzi - że niby nadmiernie się wymądrzają, zamiast słuchać dobrych rad ekspertów. Kłamstwo tego typu myślenia wyszło w Porto Alegre - tam ludzie, którym oddano niemal pełną władzę nad finansami miasta (nieco tylko mniejszego od naszej Warszawy) nie potrzebowali studiów ekonomicznych by doskonale wydawać wspólne pieniądze. Po paru latach okazało się, że w porównaniu z resztą Brazylii są tam lepsze drogi, wyższe płace i mniejsza bieda i analfabetyzm. Prawicowym politykom, którzy po pewnym okresie czasu objęli tam władzę ten eksperyment był tak bardzo nie w smak, że rozpoczęli jego ograniczanie. W końcu nikt nie ma prawa podważać tez "gadających głów".

W Polsce proces ujednolicania stanowisk zachodzi w jeszcze bardziej przerażającym tempie niż na Zachodzie. Nie dyskutujemy zatem, czy jest nam potrzebna "tarcza antyrakietowa" i wyścig zbrojeń za nią stojący, tylko ile mamy ugrać od USA. Krytyka budowy płatnych autostrad jest odbierana jak zamach na modernizacyjne plany kraju, chociaż bezpłatne drogi ekspresowe są 10 razy tańsze, mają podobny standard i są bezpłatne. Teraz wkraczamy w podobną "dyskusję" o atomie. Raz na jakiś czas przeczyta się o emigrantach jako o taniej sile roboczej, albo też o tym, jak to geje i lesbijki wcale, ale to wcale nie cierpieli podczas II Wojny Światowej - i obraz świata niczym z sennych rojeń mamy gotowy.

Problem w tym, że takie tworzenie polityki i debaty publicznej wyklucza z niej miliony osób o zupełnie innych poglądach. Pacyfistki, lewicowców, ekolożki, rowerzystów - przykładów można mnożyć w nieskończoność. Nic dziwnego, że wiele z tych osób zostaje podczas wyborów w domach - bo jaki realny wybór mają? Nie-PiS i Nie-PO to wielu za mało. Z drugiej strony z kolei są osoby, które nawet się już tym nie zajmują. Nie chcą, by na nich krzyczano i uczono ich, w co mają wierzyć. Im takowych więcej, tym bardziej cieszy się Donald Tusk i spółka - w końcu lepiej panować nad ludźmi walczącymi o telewizor w promocyjnej cenie niż z tymi, którzy chcą podwyżki płac. I o to właśnie chodzi w całej dyskusji o "ignorancji" - by wmówić ludziom, że na niczym się nie znają i zrobić z nich ignorantki i ignorantów, którymi z reguły nie są.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...