12 lutego 2008

Ekon, tarcza, lewica

Ostatnio działo się w kraju tyle, że trudno ze wszystkim nadążyć. Zacznijmy od wiadomości z ostatniej chwili - wydaliśmy oświadczenie, w którym cieszymy się z postępu w negocjacjach między władzami Warszawy a stowarzyszeniem Ekon, które zajmuje się recyklingiem odpadów przez niepełnosprawnych, którzy w ten sposób odbywają terapię. Oddźwięk medialny tej sprawy był olbrzymi, wystarczy zobaczyć na jeden z wycinków prasowych na stronie Ekonu. Oto, co mamy do powiedzenia w tej sprawie:

Krok naprzód w sprawie EKON-u – Zieloni czekają na pomyślny finał!

Zarząd warszawskiego koła Zielonych 2004 z zadowoleniem przyjmuje do wiadomości wyniki spotkania w Ratuszu dot. przedsiębiorstwa społecznego EKON, zatrudniającego przy zbiórce i sortowaniu odpadów ponad 400 niepełnosprawnych.

Przypomnijmy sprawę: na skutek urzędniczej indolencji EKON od półtora roku czeka na przyznanie obiecanej działki przy ul. Mortkowicza, na której planowano budowę nowoczesnej sortowni, tzw. recykling-parku. Dotychczasowa sortownia musi być zamknięta, gdyż wygasa umowa najmu. Kilkuset niepełnosprawnym pracownikom grozi w związku z tym utrata pracy. Zamiast EKON-owi teren miał być przyznany MPO. 24 stycznia warszawscy Zieloni wystąpili w tej sprawie z interwencją do pani Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.

8 lutego wiceprezydent Jakubiak zadeklarował bardziej korzystne dla EKONu rozwiązania. Działka przy Mortkowicza ma być istotnie przydzielona MPO, które jednak wydzierżawi ją EKON-owi na dogodnych finansowo warunkach i na odpowiednio długi czas, tak by możliwe były inwestycje. Wkrótce mają być uzgodnione szczegóły.

- To istotny krok naprzód – cieszy się współprzewodniczący warszawskiego koła Zielonych 2004, Bartłomiej Kozek. – Trzymamy Ratusz za słowo i wierzymy, że nie skończy się na obietnicach, tak jak dotychczas. Czekamy na szybki i pomyślny finał!

- Razem ze wszystkimi organizacjami, które interweniowały w obronie EKONu, będziemy nadal pilnie śledzić rozwój wypadków – dodaje współprzewodnicząca warszawskich Zielonych, Irena Kołodziej. - EKON to chluba Warszawy i z pewnością nie pozwolimy mu zginąć!

Kolejną kwestią z ostatnich dni jest wizyta Radka Sikorskiego w Waszyngtonie i Donalda Tuska w Moskwie. Jednym z głównych tematów jest amerykańska instalacja wojskowa na terenie Czech i Polski, co do której obecne polskie władze są coraz bardziej pozytywnie nastawione. Bardzo ostro skrytykował takie podejście eurodeputowany Zielonych i legenda 1968 roku, Daniel Cohn-Bendit, który w tekście w Dzienniku skrytykował pomysł i trafnie zauważył, że "tarcza antyrakietowa" to kwestia bezpieczeństwa całej Europy, a nie całego kraju. Oto, co na ten temat sądzi Johann Bros z katowickich Zielonych 2004.

Nie nasza tarcza!

Wszystko co mówi Daniel Cohn – Bendit na temat tarczy jest jasne i zrozumiałe dla naszych sąsiadów w Europie. Dlaczego w Polsce w niektórych kręgach jest inaczej, bo choć jest fascynacja Europą z różnych względów to jest też fascynacja Ameryką. Myślę, że trzeba naszym europejskim współobywatelom wyjaśnić skąd u Polaków pro - amerykanizm, a naszym obywatelom co to jest fenomen tarczy. Czy można rozumieć MSZ, ale się z nim nie zgadzać?

Historycznie ujmując nasz kraj od wieków borykał się z problematyką trzech imperatorów.
Polska przez setki lat była sama i swoje problemy musiała rozwiązywać po swojemu. Wiemy jak było i co się zdarzyło. Ameryka była i jest daleko, zawsze była nastawiona przyjaźnie lub neutralnie - nie było z tym kłopotu.

Dziś sytuacja jest inna. Każdy z różnych powodów jest dumny, że jest w Europie jadnak stare fobie
pozostają, a politycy rosyjscy też nam nie ułatwiają życia czasami swoimi wypowiedziami i działaniami. Mają swoje problemy do przerobienia - co też potrwa.

Dlatego uświadamianie społeczeństwu w tym zakresie, że należy mówić o sytuacji naszej dzisiaj oraz o prawach i obowiązkach wynikających z bycia w Europie jest bardzo ważne. Należy też mówić o przyszłości i o tym, że żyjemy na jednym globie, który jest kulą. Stajemy się sąsiadami, bo nie mamy dokąd pójść i tak czy inaczej jesteśmy skazani na bycie razem.

Celem zatem jest wspólne światowe obywatelstwo. Alternatywą są wykluczenia. Lokalne rozwiązania globalnych problemów nie istnieją. Tarcza będzie tylko dzielić. Tak było z murami - berlińskim, chińskim i innymi. Czy kulę ziemską da się podzielić? Należałoby się zapytać Polaków np. w referendum czy chcemy się przyczynić do podziału świata na naszych i obcych? Jakby nie dzielić zawsze na globie, który jest kulą będziemy z kimś sąsiadami.

Przekraczanie granic jest cechą wolności, tyle lat byliśmy jej pozbawieni, a ona mobilizuje do szczęścia - o co nam chodzi. Czy chcemy jako nacja i państwo budować nowe bariery i przeszkody? Dążenie do jedności z poszanowaniem różnorodności w demokratycznym sporze ludzkość musi rozwiązać solidarnie, bez podziałów, które stworzą wykluczenia.

Bycie europejczykiem nie wyklucza, że do naszych przyjaciół Amis i Moskali możemy być nastawieni zawsze przyjaźnie, a prawdziwa przyjaźń nie powinna niczego naruszać. Bo przed korzyścią powinna być zawsze sprawiedliwość. Po 11 września świat się zmienił i będzie się zmieniał nadal od nas zależy jak. Rola biernego widza nie istnieje.

Czekamy na Rosję we wspólnej Europie, a na Amerykę we wspólnym Świecie.

A na koniec jeszcze trochę prywaty. Ostatnimi czasy na łamach tygodnika "Newsweek Polska" toczyła się debata na temat przyszłości lewicy w Polsce i tego, w jakim powinna ona iść kierunku. Redaktor Piotr Śmiłowicz w tekście "Z gejami po władzę" postawił tezę, że lewa strona sceny politycznej powinna się skupić li tylko na problemach kulturowych, akceptując neoliberalizm tak samo, jak Blair i Schroeder. W swoim liście chciałem pokazać, że nie jest to najlepsza droga...

Piotr Śmiłowicz w tekście o przyszłości lewicy ("Z gejami po władzę", Newsweek 5/08) postawił ciekawą tezę o tym, w którą stronę powinna zmierzać lewica w Polsce. Akcentując to, co odróżnia ją od innych graczy na rynku idei w Polsce - liberalizm światopoglądowy - pragnie oddzielić go od kwestii solidaryzmu społecznego i redystrybucji dochodu narodowego, podając przykład Partii Pracy i SPD.

Warto przypomnieć, że dotychczasowy kurs na "trzecią drogę" i pogodzenie się z niczym nieskrępowanym wolnym rynkiem dla laburzystów oznaczał największy od lat odpływ członkiń i członków z partii, a SPD do dziś liże rany po Schroederze, obierając kurs na lewo. Ci "wciąż słabo zorganizowani alterglobaliści", o których pisze redaktor Śmiłowicz odnoszą coraz większe sukcesy wyborcze w krajach Europy Zachodniej, gdzie dotychczasowe partie socjaldemokratyczne wycofały się ze swoich dotychczasowych pozycji. Wystarczy wspomnieć niedawne sukcesy Die Linke w landtagach w Hesji i Dolnej Saksonii, socjalistów w Holandii czy też Socjalistycznej Partii Ludowej w Danii, łączącej walkę o utrzymanie państwa opiekuńczego z silnym podkreśleniem ekologicznej odpowiedzialności za planetę.

Warto zastanowić się też, czy dążenie do jedności za wszelką cenę ma być wartością samą w sobie - w większości krajów zachodnich obok siebie współistnieje przecież zmierzająca do centrum partia socjaldemokratyczna, bardziej radykalna socjalistyczna i Zieloni, sytuujący się najczęściej pośrodku tych dwóch sił. Być może przeszczepienie takiego modelu do Polski pozwoliłoby na ustabilizowanie sceny politycznej, skostniałej z powodu dyskryminującej mniejsze formacje ordynacji wyborczej.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...