6 lutego 2011

Obywatelski Gwiazdozbiór

‎"Pamiętam taki obrazek z MKZ-u: stoi prof. Jan Józef Lipski, niemal przyparty do ściany, a nad nim duża kobieta krzyczy - "tylko profesor może być taki głupi". Nie była to robotnica, lecz inżynier kolejarz, ale miejsce, w którym tytuł profesora nie dawał immunitetu, musiało się doradcom wydawać nie do wytrzymania"

Kiedy mojemu dobremu koledze, statecznemu konserwatyście, powiedziałem o tym, że czytam wywiad-rzekę z małżeństwem Gwiazdów, stwierdził, że w ich kwestii ma stanowisko takie, jak "Gazeta Wyborcza". Nie da się ukryć, że jedni ze współtwórców pierwszej "Solidarności" są traktowani przez ludzi z różnych stron politycznej barykady ze sporym sceptycyzmem. Łatwo jest ich sportretować jako zauszników Jarosława Kaczyńskiego, ideowo bliskich Prawu i Sprawiedliwości, co podkreślać ma ich obecność na łamach "Gazety Polskiej" i twarde stanowisko w sprawach lustracyjnych. Mało kto jednak pyta się o zdanie samą Joannę i Andrzeja Gwiazdów. Zadania tego podjął się redaktor naczelny kwartalnika "Obywatel", Remigiusz Okraska, czego efektem ponad 500-stronnicowa książka, którą czytałem z autentycznym zainteresowaniem. Nie dlatego, bym miał bezkrytycznie akceptować każdą, sączącą się z jej kartek opinię, ale dlatego, że osoba czytająca styka się z żywą historią.

Sam na dobrą sprawę nie potrafię wytłumaczyć, co skłoniło mnie do lektury wydanej już jakiś czas temu książki - chyba poczucie, że w świecie łatwo szufladkującym ludzi i postawy wobec rzeczywistości Gwiazdowie nie do końca zdawali się pasować do schematu szeroko pojętej lewicowości. To prawda, że nie muszą szermować miłością do politycznej reprezentacji ruchu LGBT, dość niejednoznaczne (choć z całą pewnością daleko od pro-life) jest ich stanowisko w sprawie aborcji. Czy jednak łatwo przyszłoby się nam domyślić, że wobec wielu posunięć hierarchii kościoła katolickiego są dość mocno zdystansowani, a jednym z istotnych punktów spornych z redakcją "Gazety Polskiej" jest jej lekceważący czy wręcz wrogi stosunek do ekologii? Tego typu zaskoczeń w czasie czytania zaznać można dużo, dużo więcej.

"Pod wpływem propagandy władz i zakazów kościoła, który obawiał się, że kobiety będą usuwać ciążę, wszyscy zrezygnowali z monitorowania skażenia i ostrzegania ludzi. Koledzy z Uniwersytetu Gdańskiego, którzy zgodzili się badać próbki żywności, po wizycie u biskupa odmówili. Zbyszek Romaszewski, dr fizyki, do którego Andrzej specjalnie pojechał do Warszawy, powiedział, że to nie jego działka, ponieważ on zajmuje się praworządnością."

Przytaczam w tym poście moim zdaniem najbardziej smakowite fragmenty "Gwiazdozbioru w Solidarności", jak swego rodzaju zachętę do dania książce szansy. Abstrahując od istotnej roli kwestii lustracyjnej, wiele z poruszonych w niej wątków zasługuje na uwagę. Najciekawszy zdaje mi się początek i koniec, kiedy Andrzej Gwiazda opowiada o walce o przetrwanie po wywiezieniu swojej rodziny na Syberię, młodzieńczych pomysłach na walkę z siermiężnym, polskim socjalizmem, a już wraz z Joanną Dudą-Gwiazdą - o konspiracji politycznej lat siedemdziesiątych minionego wieku. Deklarują oni przywiązanie do tradycji przedwojennej PPS, podkreślają także ignorowaną przez lata w środowiskach inteligencji humanistycznej prawdę o tym, że osoby pracujące w fabrykach w całkiem nieźle potrafiły znać się na zarządzaniu przedsiębiorstwami oraz mieć pomysły na poprawę sytuacji gospodarczej kraju. Kiedy słyszy się historie o dominacji modelu akordowego w fabrykach, uzależniające wysokość prac od ilości wytworzonych produktów, przeciwko któremu w Ameryce protestowały związki zawodowe, zaś nad Wisłą wprowadzała go "władza ludowa" trudno się dziwić, że "komuna" upadła.

Upodmiotowienie robotnic i robotników skończył stan wojenny. Transformacja - niczym walec - zmiażdżyła rodzimą wytwórczość. Gwiazdowie szczegółowo opisują praktyczne rezultaty reform Balcerowicza, takich jak wprowadzenie "popiwku" (podatku od ponadnormatywnego wynagrodzenia) jedynie na przedsiębiorstwa państwowe, zmuszanie ich do zadłużania się na potrzeby dalszego prowadzenia działalności, niekorzystna polityka celna, storpedowanie rozwoju samorządów pracowniczych - w połączeniu z pauperyzacją szerokich warstw ludności stworzyło to warunki dla powstania "Polski dwóch prędkości". Gwiazdowie, już w latach osiemdziesiątych, wyraźnie widzieli, że "Solidarność" walczyć powinna nie tylko z komunizmem, ale także z rosnącym w siłę neoliberalizmem. Nie zachwycali się wyrazami uznania ze strony Reagana czy Thatcher, dobrze wiedząc, że stoją oni za zmiażdżeniem związków zawodowych w krajach, którymi rządzili.

Rzecz jasna nie ze wszystkim można czy trzeba się zgadzać. Bagatelizowanie wielkości długu PRL wydaje się tu nieco pochopne - owszem, Polsce ludowej daleko było do rekordzistki ówczesnej ekonomii, Brazylii (111,3 miliarda dolarów zadłużenia zagranicznego w roku 1989), ale poziom naszych zobowiązań - 43,3 miliarda - był porównywalny z poziomem Chin czy Egiptu. Są momenty, kiedy w lekturze się uśmiechamy, jak chociażby przy historii o Bronisławie Geremku, mającym mieć Gwieździe za złe, że po jednym z więziennych spacerniaków paraduje w samych krótkich spodenkach, są takie, które zdają się zgoła sensacyjne, jak choćby stwierdzenie, że miał on otrzymać propozycję startu wyborczego... z list SLD, a także skłaniające do refleksji, jak uzasadnianie sprzeciwu wobec wejścia Polski do UE i kreślące możliwe - także pozytywne - opcje rozwoju sytuacji w obrębie Unii. Myślę, że tego typu intelektualną przygodę warto przeżyć, nawet, jeśli własnego zdania na temat różnych wydarzeń z historii najnowszej zmieniać nie zamierzamy.

"Ciekawy był przebieg wyborów delegata Centrum Techniki Okrętowej. "Solidarności" w CTO przysługiwał jeden mandat. Pojawiło się tam wielu świetnych działaczy i miałam dwójkę rywali. W pierwszej turze ja i specjalista od wytrzymałości z tytułem doktora dostaliśmy prawie identyczną ilość głosów, po około 200. Do drugiej tury nie przeszła kobieta, na którą głosowało około 70 osób. Nadal nie miałam czasu na kampanię wyborczą, ale mój uczony kolega postanowił zawalczyć o elektorat kobiecy i obiecał, że "Solidarność" wprowadzi zakaz aborcji, co wyraźnie zwiększyło ilość jego zwolenników. Wynik drugiej tury był zaskakujący - wygrałam wybory przewagą około 100 głosów. Od tej pory wiemy, że w sprawie karania aborcji ludzie co innego myślą, a co innego mówią."

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...