27 października 2010

Hanna Gronkiewicz-Waltz czytała program Zielonych?

Mam takie wrażenie po przeczytaniu wywiadów z panią prezydent, które pojawiły się w "Życiu Warszawy" i w "Gazecie Stołecznej" - w obu powtarza z grubsza ten sam przekaz, dość różny od tego, do jakiego przyzwyczaiła nas przez ostatnie 4 lata. Nagle wielkie inwestycje - choć nadal potrzebne - zaczynają schodzić na drugi plan, pojawia się miejsce na "kobiecy program" (bo przedszkola, żłobki czy place zabaw męskimi być nie mogą...), a "zadłużanie to normalne narzędzie pomagające w rozwoju". Trochę na tego typu deklaracje czekaliśmy i - teoretycznie - powinienem przyklasnąć z radości, że oto mamy do czynienia z nowo nawróconą Zieloną. Szczęśliwie jednak, poza pewnym idealistycznym założeniem wiary w człowieka, staram się nie zapominać o opartej na merytoryce analizie całości przeprowadzonych wywiadów, które już tak sporym optymizmem nie napawają.

Przede wszystkim nie widzę, by Hanna Gronkiewicz-Waltz wyczuwała rolę relacji i interakcji społecznych w tworzeniu nowoczesnego miasta. Niby wspomniane przez nią w wywiadach inwestycje są bardziej "na ludzką skalę", ale pozostają one zakotwiczone w myśleniu zarządzania miastem, a nie demokratycznej partycypacji w nim. To ciekawe, że chciałaby ona pytać mieszkanki i mieszkańców miasta w referendum o pomnik ofiar katastrofy w Smoleńsku, ale już nie - o swój udział w Pardzie Równości, który odrzuca pod pozorem szacunku dla wyznawanych przez nią wartości. To ciekawe, że europejskie standardy, takie jak świeckość przestrzeni publicznej, pragnie testować za pomocą pytania się ludzi o zdanie, ale po dziś dzień nie widzi problemów z brakiem takich instytucji, jak referenda dzielnicowe czy zaporowe progi wniesienia pod obrady rady miasta oddolnych inicjatyw uchwałodawczych. Nikt od Hanny Gronkiewicz-Waltz nie oczekuje cudów w postaci zmiany w bojowniczkę praw osób nieheteronormatywnych, ale że tak wielkim problemem ma być dla niej przywitanie tysięcy osób, które mogłyby dzięki temu poczuć, że są u siebie?

Zaczepność pani prezydent sięga absurdu wtedy, gdy odpowiadając na pytania Seweryna Blumsztajna zapytuje się redaktora naczelnego "Gazety Stołecznej", czy oczekuje od niej również uczestnictwa w demonstracji antyfaszystowskiej 11 listopada. Można by było śmiało odpowiedzieć, że tak - w podobnych antifach w Niemczech wielu czołowych polityków i polityczek tamtejszej sceny ryzykuje fizycznym starciem ze środowiskami skrajnej prawicy po to, by nie pozwolić na demonstrowanie na ulicach miast ich nienawistnych poglądów. Redukcja takiego obywatelskiego działania do poziomu ulicznej rozróby (do której sprowadza również manifestacje w sprawie depenalizacji marihuany, której posiadanie nie jest penalizowane na poziomie konstytucji, w przeciwieństwie do nienawiści nazistowskiej) świadczy o tym, że Hannie Gronkiewicz-Waltz zasadniczo wszystko jedno, czy na ulicach walczy się o, czy z tolerancją.

Ekonomicznie również - poza wyżej wspomnianym zdaniem o zadłużeniu, które wszędzie na świecie zabrzmiałoby niczym truizm (proste narzędzie, które może być używane dobrze bądź źle) - nie ma wielkich powodów do zachwytu. Najpierw wiceprzewodnicząca PO mówi o tym, że nie warto prywatyzować za wszelką cenę, po czym podaje przykład spółki, którą sprzedać warto - i nie jest to dajmy na to Estrada Warszawska - przydatna w momencie narodowej żałoby dużo bardziej niż przy kreowaniu miejskiej kultury, jak wynika z wypowiedzi wiceszefowej PO, ale SPEC, wobec prywatyzacji którego wątpliwości ma nawet Blumsztajn. Całkiem słusznie zauważa on bowiem, że pomysł na oddanie monopolu naturalnego w ręce prywatne nie musi wpłynąć na poprawę jakości świadczonych dla konsumentek i konsumentów usług. Kiedy przejdziemy do ciągłej dumy z powodu stadionu Legii, zachwalania wyrzucania do kosza projektu placu Defilad bez korkujących centrum wieżowców czy też porażki miejskiego recyklingu okaże się, że zapewnienia o skupianiu się na "mieście na ludzką skalę" pani prezydent są szyte dość grubymi nićmi.

Podsumowując - nie czuję się przekonany do kandydatki PO. Najnowsze sondaże wskazują, że jej szanse na sukces już w I turze nie są takie pewne, a spore prawdopodobieństwo na wejście do drugiej rundy ma Wojciech Olejniczak. Gdyby udało się mu przeskoczyć popieranego przez PiS Czesława Bieleckiego (a są na to realne szanse) może jednocześnie pociągnąć w górę notowania lewicowej listy do miejskich samorządów, jak również wypunktować braki w nowej, bardziej prospołecznej twarzy obecnej pani prezydent. Byłaby to spora, jakościowa zmiana na stołecznej scenie politycznej, dającą więcej przestrzeni dla progresywnej polityki miejskiej - polityki bardziej zrównoważonego rozwoju naszego miasta. Szansa na wyprzedzenie PiS przez SLD nie jest wcale mała - i warto ją wykorzystać.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

W powyższym artykule zwrócono uwagę praktycznie na same niebywale istotne kwestie związane nie tylko z życiem społecznym, lecz również strategią rozwoju tkanki miejskiej w sensie architektonicznym. Przerażające jest, z jak wielką determinacją forsuje się zmianę obowiązującego planu miejscowego wokół Pałacu Kultury i Nauki lekceważąc jednocześnie problem modernizacji zarówno siatki komunikacyjnej miasta, jak i tzw mediow, czyli mówiąc najprościej zaplecza technicznego miasta (np sieci energetycznej) w tym obszarze. Co ciekawe nikt w Urzedzie miasta nie wydaje się zainteresowany uchwaleniem, czy nawet wyłożeniem projektu planu dla okolic tzw.: Pasażu Wiecha i Rotundy. Skutek? Nieład i wolna amerykanka w modernizacji istniejącej zabudowy dziwnym trafem zmierzającej zawsze ku rozbudowie, a nie zmianie charakteru zabudowy (vide to, co stanie się niedługo z kinem Relax). Można spytać w jakim stopniu tego rodzaju zmiany tkanki miejskiej przekładają się na naszą codzienność. W prostej mierze powodują one wzrost zapotrzebowania na dodatkowe miejsca parkingowe, czyli również większe obciążenie wszystkich ciągów komunikacyjnych...
Cóż jednak można powiedzieć o architekturze w mieście bez Naczelnego archutekta? Pewnie tyle samo, co o urbanistece w wydaniu pracowni miejskiej projektującej pod dyktando pana Wojciechowicza i jego małomiasteczkowych wyobrażeń "nowoczesnej" Warszawy...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...