21 września 2010

Nowa Szwecja?

19 września odbyły się w Szwecji wybory parlamentarne. Chociaż, lepiej może trzeba powiedzieć, zakończyły się, gdyż Szwedzi i Szwedki mogli głosować już od trzech tygodni. Zaczynając jednak od suchych faktów. Tak kształtują się wyniki pod względem miejsc w parlamencie:

Moderaci: 107 (+10)
Partia Liberalna: 24
 (-4)

Partia Centrum: 22
 (-7)
Chrześcijańscy Demokraci: 19

 (-5)

Socjaldemokraci: 113
 (-17)
Zieloni: 25 

(+6)
Partia Lewicy: 19 (-3)


Szwedzcy Demokraci: 20 (+20)



Sojusz dla Szwecji (koalicja prawicowa): 172 (-6)

Czerwono-Zieloni (koalicja lewicowa): 157
 (-14)

Tegoroczną kampanię można nazwać historyczną. Już raz to zresztą na tym blogu udowadniałem, wyniki również są historyczne. Po raz pierwszy od początków XX wieku prawica wygrywa drugi raz z rzędu wybory. Socjaldemokraci uzyskują wynik najgorszy od 1914 roku, nadal jednak pozostają największą partią w Riksdagu. Jest to sytuacja nie mająca porównania. W moim przekonaniu oznacza powolne, ale systematyczne odejście od dotychczas rozumianego szwedzkiego modelu państwa dobrobytu.

W 2006 roku centroprawicowa koalicja Sojusz dla Szwecji, wygrała wybory. Wówczas wielu uważało to za klasyczny już moment, zmiany liderów, wszak Socjaldemokraci rządzili wtedy od 1994, nastąpiło pewne "zmęczenie materiału". Tylko, że tym razem nowa Centroprawica, ukradła wiele haseł, pomysłów i symboli (np słynny plakat z robotnikiem) od swoich konkurentów. Nowi Moderaci premiera Reinfeldta mieli być bardziej prosocjalni, profeministyczni, zaczęli nazywać siebie partią Nowej Klasy Pracującej. I faktycznie odeszli od neoliberalizmu z czasów Carla Bildta, jednak prywatyzacja, zmniejszanie podatków, czy cięcia socjalne odbywały się, może tylko nie aż tak gwałtownie. Mimo to w rządzie Reinfeldta wybuchały co rusz jakieś mniejsze czy większe skandale, nikt mu nie wróżył kolejnej wygranej. A już na pewno nie po tym, jak przewodniczącą Socjaldemokratów została popularna Mona Sahlin. I faktycznie wszystkie sondaże do mniej więcej przełomu roku 2008/2009 na to wskazywały. Potem jednak stało się coś dziwnego. Socjaldemokracji wraz ze swoimi sojusznikami z partii Zielonych i Lewicą, zaczęli uzyskiwać mniejsze poparcie aniżeli prawica. Zbiegło się to też, ze znaczącym stale spadającym poparciem dla Mony Sahlin. Ludzie przestali jej ufać, stała się też coraz mniej popularna, właściwie bez jakiejś bezpośredniej przyczyny.

Dla rządu dobre czasy przyszły po kryzysie finansowym. Szwedzka gospodarka pomimo , że dotknięta przez kryzys, zaczęła się odradzać szybko, prezentując się bardzo dobrze na tle innych krajów UE. Sam premier Reinfeldt ma opinię bardzo poczciwej i przyjaznej osoby. A te wybory były bardzo skupione na partyjnych liderach i ich zachowaniach. Zresztą to staje się tendencja chyba globalna, zamiast partii wybiera się raczej, kandydatów na premierów.

Warto zwrócić uwagę na wynik partii Zielonych. Pomimo, że jest on niezły to znacznie poniżej oczekiwań. Miało być powyżej 9%, jest trochę ponad 7%. Jednak mimo to Zieloni ze swoją charyzmatyczna liderką Marii Wetterstrand są trzecią siłą w kraju. W Sztokholmie zaś w wyborach samorządowych dostali ponad 12% poparcia, będą mieć znaczący wpływ na zarządzanie stolicą (ich program, jak mam nadzieję, niebawem zostanie przedstawiony na Zielonej Warszawie). Zieloni stali się też języczkiem uwagi w Riksdagu. Po tym jak nacjonalistyczna partia Szwedzcy Demokraci, po raz pierwszy, ze swoimi hasłami antyimigranckimi, weszła do polityki, obecna koalicja rządząca została pozbawiona większości absolutnej. Do ważnych głosowań centro-prawica będzie potrzebowała poparcia Zielonych. Kwestią otwartą pozostaje, czy współpraca ta przybierze formę koalicji rządowej czy parlamentarnej. Pomimo, że liderzy Zielonych w wieczorze wyborczym wykluczali pierwszą opcję, to jednak podczas kampanii wyborczej te głosy były inne.

Chciałbym jeszcze trochę powiedzieć o partii Szwedzkich Demokratów. Pomimo, tego, że są nadal partią niewielką, stali się chyba największymi wygranymi tych wyborów. Ich wejście do Riksdagu doprowadziło do destabilizacji politycznej. Jest to też znak, że w Szwecji tendencje antyimigranckie są coraz bardziej widoczne. Pomimo, że były one od zawsze, to część Szwedów ukrywała swoje prawdziwe odczucia, teraz tego typu oglądy nie spotykają się jak dotychczas z powszechnym ostracyzmem. Co jeszcze ciekawe, to na Szwedzkich Demokratów głosowało wiele osób spośród tradycyjnego elektoratu Socjaldemokratów. Biorąc pod uwagę przykłady Norwegii i Danii, można przewidywać, iż SvD raczej będzie powiększało swój stan posiadania.

Największymi zaś przegranymi są Socjaldemokraci i Mona Sahlin. Porażka ma charakter historyczny. Najgorszy wynik od 1914 roku! To wiele mówi o dzisiejszej kondycji SD. Zaś przykład Mony Sahlin pokazuje, jak z jednej z najbardziej popularnych polityczek, można się przeobrazić w jedną z najmniej popularnych postaci wśród liderów. Na pewno teraz przyjdzie czas rozliczeń i walki o przywództwo, oby socjaldemokraci wyszli z niej wzmocnieni. Wiele znaczących postaci w Partii, w tym na przykład bardzo wpływowa Wanja Lundby-Wedin (przewodnicząca Związków Zawodowych) stwierdza, że błędem było tworzenie Czerwono-Zielonej koalicji, dodając, że Socjaldemokraci powinni startować samodzielnie.

Szwedzki krajobraz polityczny stał się bardzo ciekawy, dawno kampania wyborcza była tak intensywna i emocjonalna. Pierwszy raz nie wiadomo też, jak tak naprawdę będzie wyglądał i funkcjonował rząd. Najważniejszym zaś pytaniem, które nurtuje wiele osób na całym świecie, jest to jak będzie ewoluował i wyglądał szwedzki model państwa po 8 latach rządów prawicy.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...