
Wybory prezydenckie, w których poparcie dla dwóch głównych kandydatów jest jeszcze wyższe niż dla ich partii, praktycznie uniemożliwiły stworzenie jakiejkolwiek politycznej atmosfery. Andrzej Olechowski spadł w poziomie poparcia mniej więcej w rejony wspierającego go SD, Grzegorz Napieralski zdaje się ciągnąć w dół wyniki SLD, podobnie Pawlak z PSL, z którego elektorat, wedle zapewnień politologów, odpływać ma do PiS. Żaden z alternatywnych kandydatów nie porwał wyborczynie i wyborców, choć działania Napieralskiego pozwoliły mu przynajmniej wdrapać się na podium i oddalić groźbę kompromitacji w postaci bycia wyprzedzonym przez Olechowskiego, Pawlaka czy Jurka.
Jak widać, spadek różnicy między poparciem Platformy i PiSu jest już bliski przekroczenia kolejnej, symbolicznej granicy - zejścia poniżej 10 punktów procentowych. Projektowana, bezwzględna większość miejsc w Sejmie dla PO już dawno przestałą oscylować blisko poziomu 2/3, teraz daleko jej nawet do możliwości samodzielnego odrzucania prezydenckiego weta. Oznacza to, że wyścig po zwycięstwo za rok znów jest otwarty, a wybory parlamentarne (ciekawe, czy dojdzie do zgodnego z zapowiedzią skrócenia kadencji i głosowania na wiosnę, czy też Platforma Obywatelska zrezygnuje z tego pomysłu) mogą być niezwykle ciekawe. Czy bój między PiS a PO nadal będzie wyrównany? Czy SLD zdecyduje się na reaktywację szerszego, lewicowego bloku, czy też sam będzie starał się zapobiec odpływowi głosów do PO? Czy PSL faktycznie będzie miał problemy z wejściem do Sejmu? Czy ludzie będą mieć dość tak ograniczonego wyboru? Będzie ciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz