8 listopada 2009

Drzewo na Mokotowie i urzędnicza bezradność

- Tym razem administracja publiczna ugięła się pod presją inwestora, który na warszawskim Mokotowie chce wybudować hotel. Początki batalii okolicznych mieszkańców z inwestorem sięgają już 2006 roku, kiedy to dokonano nielegalnej wycinki 19 drzew – mówi Jakub Grabiec, członek zarządu Zielonych 2004 i koła warszawskiego. – Za takie postępowanie powinna zostać wymierzona kara administracyjna. I została – przez Naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska Stołecznego Ratusza. Na tyle nieudolnie jednak, że w II instancji kara musiała być w całości uchylona. Jesteśmy zbulwersowani faktem, że opłacani przez obywateli urzędnicy nie potrafią skutecznie wymierzyć nawet kary administracyjnej – dodaje Grabiec.

- Pikanterii dodaje spawie fakt, że na terenie posesji znajduje się bardzo cenny pomnik przyrody – 200 letni dąb szypułkowy podlegający zgodnie z prawem szczególnej ochronie, wpisany przez wojewodę mazowieckiego do stosownego rejestru – kontynuuje przewodnicząca warszawskiego koła, Irena Kołodziej. - Takie pomniki niosą ze sobą szczególna wartość naukową, kulturową, krajobrazową i w końcu historyczną. Zgodnie z prawem podlegają szczególnej ochronie. Na terenie całej Warszawy mamy ich raptem 450. Statystycznie rzecz ujmując jest to zaledwie jeden pomnik przyrody na milion dwieście tysięcy metrów kwadratowych. Tymczasem urzędnicy, nomen omen odpowiedzialni za ochronę środowiska, lekką ręką wydają pozwolenie na budowę hotelu z podziemnym parkingiem w bezpośrednim sąsiedztwie 200-letniego dębu, co de facto skazuje go na unicestwienie. Dysponujemy opinią dendrologiczną dr hab. Jakuba Dolatowskiego, która jednoznacznie wskazuje, że planowana inwestycja zakłóci stosunki świetlne korony drzewa oraz zaburzy jego równowagę fizjologiczną. W trakcie budowy i późniejszego użytkowania obiektu mogą być też zaburzone stosunki wodne. Jesteśmy zaniepokojeni faktem, iż Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska przy wydawaniu decyzji nie wziął pod uwagę wyżej wymienionej opinii. Stało się tak pewnie dlatego, że nie jesteśmy stroną w sprawie. Ale czy to oznacza, że można tak po prostu wyrzucić do kosza opinię naukowca i autorytetu w tej dziedzinie wiedzy – kończy Kołodziej.

Administracji publicznej nadal nie udaje się opierać naciskom i służyć dobru wspólnemu. Chcemy zwiększenia roli obywatelek i obywateli poprzez większy ich wpływ na plany zagospodarowania przestrzennego, lokalne referenda i wprowadzenie elementów budżetu partycypacyjnego.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...