13 listopada 2008

Subiektywne wojaże warszawskie - odc. 12 - Lublin

Cykl obieżywarszawski staje się powoli prawdziwie obieżyświatowy. Trudno bowiem powiedzieć, by Lublin, stolica bądź co bądź dużego, sąsiedniego województwa, leżał specjalnie blisko stolicy. Wystarczą jednak trzy godziny pociągiem pospiesznym i znajdujemy się w nieco innym świecie. Nie chodzi tu o rozróżnienie między Polską A a Polską B - tutaj wcale go nie widać. Chodzi raczej o interesującą mieszankę mieszczańskiego Krakowa i orientalnych Kresów w przyjemnej, zielonej otoczce. Miasto żyje i wiele wskazuje na to, że ma szanse stać się istotnym ośrodkiem miejskim w skali kraju. Patrząc się na liczbę mieszkańców - już nim jest, jednak nie widać jeszcze pełnego wykorzystania tego potencjału. Po kolei jednak.

Kiedy ma się oficjalne miasteczko studenckie, dwa bardzo istotne na akademickiej mapie kraju uczelnie - UMCS i KUL - o bardzo dobrym poziomie nauczania i około 100.000 młodych ludzi, korzystających ze szkolnictwa wyższego, to jest to atut, którego nie można zmarnować. Nie jest bowiem tak, że każde miasto, chcące być metropolią, zapewnia tak rozwiniętą infrastrukturę edukacyjno-rozrywkową. Warszawa, choć domów akademickich, budynków uczelni czy też pubów ma mnóstwo, to jednak rozrzucone są one nierzadko po całym mieście, więc mając do wyboru spędzenie czasu w podróży albo pójście do najbliższego lokalu, często wybiera się to drugie. Efektem jest niska innowacyjność rozrywkowa, tymczasem mając w zasięgu paru minut piechotą pełną gamę wszelakich przybytków, można eksperymentować z dużo większą śmiałością.

Wielokulturowość również jest znaczna. Być może nie w kategoriach zagranicznych studentek i studentów, ale już w codziennej praktyce życiowej - jak najbardziej. Kiedy idzie się na cmentarz, zaraz obok ma się bramę cmentarza ewangelickiego. Raz na jakiś czas wskrzesza się tradycje żydowskie miasta, organizując festiwale czy też koncerty. Prawosławnych czy grekokatolików również tu nie brakuje, a to wiąże się z kolei z faktem współwystępowania obok siebie różnych narodowości. Lublin zawsze był miastem handlowym, tak więc warunki sprzyjały wzajemnym kontaktom i różnorodności.

Samo miasto ma w sobie coś przyjemnego - szczególnie, jeśli idzie się na Stare Miasto od strony Placu Litewskiego. Wąskie, miejskie uliczki Starówki urzekają, ale chyba największe wrażenie robi widok na tętniące życiem miasto nocą z poziomu pokościelnych ruin blisko zamku. Choć sam zamek wygląda zgoła bajkowo i mi na przykład do gustu nie przypadł, to jednak całe otoczenie i - przede wszystkim - pagórkowaty teren - jest szalenie urozmaicone. Aż żałuję, że wówczas mój komórkowy aparat został w akademiku (o naprawdę wzorcowym wyposażeniu i stanie) i samodzielnie nie uwieczniłem najciekawszych krajobrazów.

Trolejbusy również tworzą specyficzny klimat miasta. Ten ekologiczny środek transportu jest sukcesywnie rozwijany i ma w najbliższych latach docierać do nowych, dynamicznie rozwijających się dzielnic miasta. Szkoda, że w Warszawie linię do Piaseczna zdecydowano się zlikwidować, bowiem jest to z pewnością niezła alternatywa dla transportu indywidualnego, szczególnie przy nadal relatywnie niskich cenach biletów - przynajmniej tych jednorazowych, bo z tych korzystałem. Także przestrzeń zielona nie pozostawia wiele do życzenia - wystarczą bowiem nierówności terenu i drzewa po to, by niepozorny kawałek ziemi stawał się piękny i dawał możliwość odpoczynku.

Jak wszystko dobrze pójdzie, to kolejnym plusem Lublina będzie fakt, że powstanie tam koło Zielonych. Trwają intensywne prace nad tym, okazało się, że znaleźli się śmiałkowie, gotowi wskrzesić struktury i rozpocząć poważną dyskusję na temat przyszłości tego miasta. Młodych ludzi, jak już pisałem, nie brakuje, być może zatem czas zapytać się ich, w jakim mieście chcieliby zostać i co może sprawić, że nie wyjadą stamtąd? Poprawa jakości życia i zrównoważony rozwój mogą tutaj okazać się zatem kwestiami zasadniczymi.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...