10 listopada 2008

Nowa Zelandia skręca na prawo

W ramach informowania o sytuacji i sukcesach Zielonych z całego świata należy wspomnieć o wydarzeniach z 8 listopada, kiedy to skończyły się rządy laburzystów w Nowej Zelandii. Kraj zdecydowanie leży na antypodach w stosunku do nas - przykładem niech będą utyskiwania na drugi najniższy w historii poziom frekwencji wyborczej, która wyniosła jedynie... 78,7% uprawnionych. Zanim rozpoczniemy dalsze rozważania na temat wyniku tych wyborów, należy wspomnieć o tamtejszej ordynacji wyborczej. Po rezygnacji z systemu większościowego 70 ze 122 miejsc w parlamencie wybiera się w okręgach jednomandatowych, 52 - poprzez listy partyjne z progiem wejścia na poziomie 5%. Jeśli jakaś partia zdobędzie mandat w okręgu, automatycznie nabywa prawo do podziału listy proporcjonalnej.

Jest nieco zawile, ale kończy się tym, że w parlamencie po tych wyborach jest 7 partii. Model ten sprzyja dużej przewadze dwóch antagonistycznych partii - Pracy i Narodowej, i istnieniu kilku mniejszych formacji, dużo jednak słabszych niż np. w Niemczech. Wystarczy zobaczyć wyniki - Partia Narodowa zdobyła 45,5% (+6,4), co dało jej 59 miejsc w Izbie Reprezentantów, 11 więcej niż w wyborach 3 lata temu. Lewica pod wodzą Helen Clark - 33,8% (-7,3) i 43 miejsca (-7), a trzeci pod względem wielkości Zieloni - 6,4% (+1,1) i 8 miejsc (+2). Inne partie nie przekroczyły progu 5% - liberałowie z ACT otrzymali 3,7% (+2,2%), ale dzięki temu, że ich lider zdobył samodzielnie mandat, będą ich teraz mieli 5 (+3). Maorysi otrzymując 2,2% (+0,1%) będą mieli 5 osób z okręgów jednomandatowych (+2), lewicowi Progresywiści zaś utrzymują mandat swojego lidera z poparciem 0,9% (-0,2%), centryści ze Zjednoczonej Przyszłości tracą 2 przedstawicieli i teraz mają tylko jednego, schodząc ze swoim poparciem z 2,7 do 0,9%.


Przetasowania mogą jeszcze nastąpić - trwa bowiem zliczanie tzw. "special votes", a więc tych, które nie padły w dzień wyborów, tylko wcześniej. Pojawia się szansa na zdobycie kolejnego mandatu, bowiem głosy te w dużej mierze padają właśnie na partię Jeanette Fitzsimons i Russela Normana. W 1999 zwykłe głosy nie dawały im wejścia do parlamentu, a po podliczeniu dodatkowych nie tylko sztuka ta się udała, ale jeszcze na dodatek formacja zdobyła ich aż siedem. Z całą pewnością sporą porażkę ponieśli prawicowi populiści z New Zealand First, którzy zdobyli 4,2% głosów (-1,5) i nie będą reprezentowani w Izbie Reprezentantów.


Do tej pory Zieloni nie brali udziału we władzy w tym kraju. Po wyborach w 2005 Partia Pracy zdecydowała się na sojusz z antyimigrancką New Zealand First i ze Zjednoczoną Przyszłością, które to partie nie chciały Zielonych w rządzie. W tej kampanii bardzo usilnie starali się podkreślić solidarność międzygeneracyjną i fakt, że sa jedyną partią, która troszczy się także o przyszłe pokolenia. Sporo emocji wzbudził pewien puszczony na YouTube filmik, w którym pokazywali, że ciężko pracują dla dobra kraju, walcząc z GMO i z energetyką atomową, podczas gdy inne partie jedynie okładają się wyzwiskami. Sondaże pokazywały spore wahnięcia w poparciu, od 4 do 10%, więc mogło być ciężko.

Poza kwestiami przyszłych pokoleń Zieloni zajmowali się także aktualnymi - obiecując wysokiej jakości ochronę zdrowia, wzrost inwestycji w edukację i transport, poszanowanie praw Maorysów, reformę podatkową, polegającą na przeniesieniu obciążeń fiskalnych z pracy na zanieczyszczenia, a także zdrową żywność i czystą energię. Jako rozbudowana partia może sobie pozwolić na jednoczesną "obsługę" tak szerokiej palety tematów. W związku z wyborami unowocześnieniu uległa ich strona internetowa, a także obecność w serwisach społecznościowych.
Przyszłościowe, progresywne myślenie i przywiązywanie wagi do demokracji uczestniczącej - to wszystko czynniki, które mogły zachęcić osoby wcześniej głosujące na Partię Pracy, Progresywistów czy ACT do tego, żeby tym razem zagłosować na zielono.

Choć prawicowe rządy raczej nie będą tu zbyt korzystne (biorąc pod uwagę fakt, że sami Zieloni dość mocno krytykują np. podejście Partii Narodowej do środowiska), to jednak wzrost reprezentacji parlamentarnej może sprawić, że ich głos będzie bardziej słyszany. Jako po raz pierwszy trzecia pod względem wielkości formacja mają szansę, z której nie sposób nie skorzystać.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...