21 sierpnia 2008

Tarcza - z deszczu pod rynnę

Piszę te słowa między jedną a drugą pikietą antytarczową. Zmęczony i smutny, bowiem po raz kolejny okazuje się, że "ci na górze" wolą robić swoje, nie przejmując się zbytnio tymi, którzy nie przyjeżdżają niczym Condoleeza Rice z obietnicą "dużych zabawek dla dużych chłopców". To ich nie interesuje - tak jak nie interesuje ich globalny pokój i stabilność, międzynarodowa współpraca i walka z globalnymi nierównościami. Liczy się interes - a na tym interesie lody będą krecone, zapewniam. Skonstruowany jest bowiem tak, że staje się on samonakrecająca się spiralą, która rozpoczyna nową epokę - kolejnego wyścigu zbrojeń, cofającego nas politycznie o 30 lat do tyłu, do mroków zimnej wojny.

Zobaczmy na atmosferę, która uformowała dzień dzisiejszy - główne media wpadły w totalny entuzjazm, przyrównując tę chwilę do wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej. Donald Tusk nie mógł wybrać lepszej chwili - działania Rosji w Gruzji obudziły dawne lęki i sprawiły, że duża grupa wahających się do tej pory ludzi tym razem uznała, że woli mieć już tę kwestię z głowy. Jeśli mimo wszystko nadal około 35% z nas uznaje, że jest to bardzo nietrafiona inwestycja, a dalsze 20% nie wie, co o tym sądzić (a zapewne działa tu "spirala milczenia" - skoro "wszyscy" są za, to niechętni pomysłowi nie chcą się z tym zdradzać, by nie być uznanymi za "oszołomów"), to warto traktować tych ludzi poważnie, a nie udawać, że można mieć tylko jedną opinię na ten temat.

A temat jest tak naprawdę beznadziejny - zapewnia się, że "tarcza" nie jest przeciw Rosji, po czym na wszelkich infografikach rakiety nadlatują właśnie stamtąd. Nic to, że Iran nie ma rakiet o takim zasięgu, a Korea Północna z kolei ma USA bliżej przez Pacyfik niż przez całą Eurazję - wmawiać można wiele rzeczy. Szczęśliwie nawet w tych szybkich, telefonicznych sondażach ludzie widzą, że to żadna "tarcza", ale antyrosyjski miecz.

Rosja nie jest z pewnością najsympatyczniejszym z krajów, ale nie jest głupia. Nie zaatakowałaby sama z siebie kraju, który należy do UE i OBWE, bo wie, że w ten sposób groziłby jej atak zbrojny i utrata wielomilionowych zysków z eksportu ropy i gazu. Sama Unia to ponad pół miliarda ludzi, kolosalny rynek zbytu. Teraz wcelują w nas swoje rakiety, a my nasze - w nich. Kolejne milairdy, miast w politykę rozwojową, iść będą w wyścig zbrojeń. Niech Was nie zwiedzie zapewnienie, że w ten sposób Reagan wygrał zimną wojnę - w latach 80. XX wieku Związek Radziecki sam z siebie chylił się ku upadkowi.

Wyzwań, przed jakimi stoi ludzkość, nie rozwiąże się bombami i rakietami. Nie pomogą one ani w walce ze zmianami klimatycznymi, ani w walce z globalną biedą. Wedle szacunków, amerykański, roczny budżet obronny to jakieś pół biliarda dolarów. By zapobiec zmianom klimatycznym, wystarczy 300 miliardów - USA mogłyby zatem same powstrzymać groźne efekty globalnego ocieplenia. Nie dałyby jednak zarobić tamtejszemu kompleksowi militarno-przemysłowemu, zatem tego nie zrobią. A miliardy ludzi nadal żyć będą za mniej niż dolara dziennie...

Polityka polskiego rządu również wpisuje się w ten scenariusz. Polska zobowiązała się, by 0,7% swego PKB przeznaczała na globalną pomoc rozwojową - nie przeznacza nawet 0,2%. Tymczasem jedyną gwarancją trwałego pokoju jest zapenienie wszystkim ludziom dostępu do edukacji, czystej wody i innych podstawowych udogodnień cywilizacyjnych. Przecież nie wysadzają się w powietrze ludzie bogaci!

Warto też wspomnieć o innej kwestii - otrzymaliśmy akurat tyle rakiet "Patriot", by obronić... samą tarczę. By "ratować kraj", trzeba będzie dokupić ich więcej. Te wydatki będą dla Tusków i Kaczyńskich alibi dla antyspołecznej polityki i wymówką, dlaczego nie ma pieniędzy na podwyżki pensji dla nauczycieli, pielęgniarek i innych grup społecznych. Polskie władze faktycznie zmniejszyły nasze bezpieczeństwo - będą bowiem inwestować w zbrojenia, nie zaś - w kapitał ludzki, gwarantujący nam prawdziwe bezpieczeństwo - zdrowotne i edukacyjne, tworzące świadomych swych praw obywateli i obywatelki.

Nie wspominając już o tym, że rzekoma "tarcza" jest dziurawa jak ser szwajcarski. Testy wykazały, że ma skuteczność mniej więcej na poziomie 60%, a i ta liczba osiągnięta została poprzez uznawanie niektórych nieudanych testów za "wadliwe" i niewliczanie ich do średniej. Tak więc jeśli na nasz teren przyleci jakieś 5 rakiet, obojętnie skąd - nawet z kosmosu - to i tak dwie trafią na nasze terytorium. Taki oto będzie pożytek z faktu, że Armię Czerwoną z przeszłości zastępujemy teraz żołnierzami Stanów Zjednoczonych. Doprawdy diabelska arytmetyka...

Zieloni, tak jak to już robiliśmy, zbierać będą podpisy przeciwko temu szaleństwu i za referendum w sprawie. Formularz jest do pobrania z naszej strony - można tam też zapoznać się z innymi naszymi "antytarczowymi" argumentami.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...