19 czerwca 2008

Przestrzenie pokoleniowe

W niedawnych nie do końca kuluarowych, bo dość mocno medialnie wykorzystywanych, rozmowach między SDPL a PD o wspólnym starcie w wyborach europarlamentarnych pojawiło się kilka koncepcji, dotyczących nazwy i kierunku ewentualnej wspólnej formacji. Ma być ona centrolewicowa, jej szefem może stać się Dariusz Rosati, a nazwiska, takie jak Borowski, Pinior, Onyszkiewicz czy Siwiec mają zapewnić dobry wynik wyborczy, który ma pokazać SLD, że nowy byt polityczny ma przed sobą niezłe perspektywy. Dla starych wyjadaczy, ale też młodych działaczek obydwu tych formacji może to być jedyna szansa na przetrwanie, skoro Demokraci mają w ostatnich sondażach około 1 procenta, a Socjaldemokratom zdarza się sięgnąć zera. Grzegorz Napieralski, na chwilę obecną spokojnie śpiący na swoich 8-10%, na razie nie ma się czego bać. Chociaż, kto wie...

Najsmutniejsze w całej tej sytuacji jest fakt, że trzeba będzie udowodnić, że nowy ruch na scenie nie jest tylko spełnieniem marzeń Marka Borowskiego o rozgrzeszeniu z postkomunistycznej przeszłości poprzez mariaż z dawną opozycją demokratyczną. Demokraci, co trzeba im przyznać, w ciągu ostatniego roku uczynili więcej w kierunku przesunięcia się w kierunku autentycznie socjalliberalnym, niż w ciągu ostatnich 15 lat jeszcze jako Unia Wolności. W Wielkiej Brytanii Liberalni Demokraci są najbardziej lewicowym ugrupowaniem spośród "wielkiej trójki", która nie boi się postulować znaczącego podniesienia płacy minimalnej, a także podwyższenia podatków dla najbogatszych przy jednoczesnej obniżce dla ubogich. Demokraci 66 z Holandii, postulując wzrost wydatków na edukację, jednocześnie uznaje, że wszystkie formy własności - prywatna, państwowa i spółdzielcza - są sobie równe. Socjalna twarz tych partii nie stanowi dla nich problemu - dla UW jednak, niestety, była.

Już sam fakt, że pojawił się pomysł powrotu do nazwy Unii Wolności (obok reaktywacji szyldu Lewica i Demokraci - co najlepiej pominąć milczeniem) niestety zdaje się sugerować, że będzie to formacja idąca na prawo. Chciałbym się mylić (bo w końcu PD niedawno włączyło się w akcję "Stop prywatyzacji szpitali", są za bezpłatną edukacją, a więc zaczynają dostrzegać ważkość powszechnej dostępności usług publicznych), ale pamięć o UW jest nadal żywa. Partia ta realizowała neoliberalny kurs gospodarczy Leszka Balcerowicza, a w swej większości opowiadała się za zaostrzeniem warunków dokonywania aborcji i ratyfikacją Konkordatu.

W całej działalności ludzi tworzących Unitów, spośród których spora część z nich wywodzi się z rodzimego Pokolenia 1968, pobrzmiewa pewien dramat. Wielu spośród nich współtworzyło Komitet Obrony Robotników i było sytuowanych jako "lewica laicka". Na początku lat 90. XX wieku Jarosław Kaczyński, tworząc Porozumienie Centrum, planował, by to jego formacja była środkiem, Unia Demokratyczna (poprzedniczka UW) była lewicą, a prawicą - Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. Tymczasem w jednej formacji niemal od początku istniały dość skrajnie różniące się poglądami frakcje, które wcześniej czy później ją opuszczały. W końcu w UW był i Jan Rokita, i Jacek Kuroń, Kazimierz Ujazdowski i Andrzej Celiński, Tadeusz Mazowiecki i Katarzyna Piekarska. Już same te nazwiska wskazują, że ze spójnością musiało być trudno.

Niestety, wiele wskazuje na to, że była to formacja pokoleniowa, która przeżywszy pewne wspólne doświadczenia historyczne, nie była w stanie od nich się uwolnić i stworzyć osobnych formacji. Kto wie, co by było, gdyby Jacek Kuroń przyłączył się do Jana Józefa Lipskiego w procesie reaktywacji PPS? Również jej ślepe przywiązanie do liberalizmu, co doprowadziło do praktycznego wprowadzenia zasady "There Is No Alternative" w rodzimy dyskurs. A przecież można było inaczej - gdyby lewica laicka naprawdę była lewicą, to być może, akcentując troskę o biednych, a nie jedynie dbanie o przedsiębiorców, mogła odesłać SLD i inne postpezetperowskie formacje na śmietnik historii.

Nie wyszło. A szkoda - w końcu liberalizm społecznie zakorzeniony byłby ciekawą syntezą, która w wypadku powodzenia zrobiłaby także miejsce na zieloną politykę. Niestety, zachłyśnięcie wolnym rynkiem doprowadziło do zapomnienia o ludziach, którzy ucierpieli na transformacji. Potem przychodziło zdumienie, że tych ludzi pociąga populizm, a pogarda dla elit zaczęła się plenić. Wielu z nich zaufało im - czy to sądząc, że za liberalizmem gospodarczym idzie światopoglądowy, czy to wierząc, że partia Kuronia musi dbać o wykluczonych. Dlatego też, zresztą świeżo po lekturze tekstu Teresy Boguckiej, pozwalam sobie być sceptyczny co do fuzji SDPL i PD. Jest jednak światełko nadziei - to przejęcie władzy w obydwu ugryupowaniach przez młodych, nieskażonych pamięcią o PRL ludzi, którzy, jeśli będą chcieli kontynuować ten kierunek, będą go opierać na porozumieniu programowym, a nie towarzyskim. Jeśli jednak po raz kolejny udawać się będzie, że w Polsce nie ma biedy, a troska o najuboższych jest anachroniczną wizją lewicowości, wtedy skończą na kanapie. Wybór należy do nich.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...