5 marca 2010

Myślą globalnie, działają lokalnie

Środowe wyniki wyborów lokalnych w Holandii okazały się sporą porażką dla dotychczas współrządzących partii - chadeków i Partii Pracy. Ta ostatnia zanotowała straty niższe od spodziewanych dzięki rezygnacji z rządu w proteście przeciwko planom pozostawienia holenderskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie, mimo to jednak utraciła ok. 1/3 swojej dotychczasowej liczby radnych w całym kraju. Sporą uwagę komentatorów wzbudziło pierwsze podejście populistycznej, prawicowej partii Geerta Wildersa w pierwszych dwóch radach miejskich. W Hadze wyprzedzili ich jedynie socjaldemokraci, zaś w Almere stali się największą formacją w tamtejszym samorządzie. Skręt w prawo, sygnalizowany przez te wyniki, jak również wzrost stanu posiadania VVD - partii konserwatywno-liberalnej - jest zauważalny, tym bardziej, że do niedawna robiący furorę dawni maoiści z Partii Socjalistycznej zanotowali dość spore straty. Liczebnie największe zyski odniosła partia lewicowych liberałów, Demokraci 66, wracający tym samym do wielkiej polityki - 4 lata temu mieli zaledwie 142 radnych, dziś będą ich mieli ponad 520, stając się czwartą największą liczebnie siłą w holenderskich samorządach.

Zielona Lewica zwiększyła swój ogólny stan posiadania z 385 do ok. 420 radnych w całym kraju, w większości większych miast poprawiając swoje wyniki. Najbardziej spektakularny wynik udało jej się osiągnąć w Utrechcie - zdobyła w tym uniwersyteckim mieście 20,8% głosów i 10 miejsc na 45 w Radzie Miasta, wyprzedzając Partię Pracy (18,7% i 9 miejsc) i Demokratów 66 (17,8%, również 9 miejsc). Udało im się zyskać aż 5,6 punkta procentowego poparcia, podczas gdy socjaldemokratom spadło o 11,3 pkt. proc. W Amsterdamie zajęli trzecie miejsce (z wynikiem 15.2%, +1,5 i 8 mandatami na 45), wyprzedzeni jedynie przez socjaldemokrację PvdA (28,9%, -10,5, 14 miejsc) i konserwatywnych liberałów z VVD (17,1%, +0,9, również 8 miejsc), wyprzedzając minimalnie Demokratów 66 (14,8%, +10,7, 7 miejsc). Dzięki tego typu wynikom są na piątym miejscu pod względem ogólnej liczebności radnych i w wielu miastach Zielona Lewica będzie mogła współrządzić i aktywnie kreować lokalną politykę. To kolejny po wyborach do Parlamentu Europejskiego test wyborczy, przynoszący partii wzrost poparcia.

Otwarte staje się pytanie o lokalne koalicje. Na chwilę obecną, póki PVV Wildersa nie startuje jeszcze do wszystkich samorządów lokalnych, nie trzeba wykonywać "kordonów sanitarnych" wokół partii populistycznych, poza Hagą, gdzie w tworzenie takowego zaangażowała się Partia Pracy. W wewnątrzpartyjnej sądzie, w której padło pytanie o partie najbliższe programowo Zielonej Lewicy, z którymi najłatwiej tworzyłoby się koalicje lokalne, samorządowcy tej partii wskazywali głównie na Demokratów 66, socjaldemokratów i socjalistów. Koalicje tego typu, jak widać, będzie można zawiązać w Utrechcie i w Amsterdamie, ale nie wszędzie lokalne oddziały będą miały tego typu komfort. Tak będzie np. w Maastricht, gdzie na 39 miejsc PvdA ma ich 7, D66 - 5, GroenLinks 4, a SP - 2. Za wyjątkiem rosnących praktycznie wszędzie Demokratów 66, pozostałe partie zanotowały mniejszy lub większy spadek poparcia i łącznie mają 6 mandatów mniej niż 4 lata temu. W wielu miastach pod uwagę w tworzeniu koalicji brane będą lokalne partie miejskie. Z powodu braku progu wyborczego scena wyborcza jest otwarta na nowe inicjatywy.

Jeśli chcecie dowiedzieć się coś więcej na temat Zielonej Lewicy i poznać urok języka niderlandzkiego (ewentualnie zwiększyć swoje użytkowanie translatorów stron internetowych) polecam gorąco rozbudowaną stronę partii. Szczególną uwagę warto poświęcić na lekturę tamtejszego odpowiednika "Zielonego miasta nowej generacji" - "Zielone miasto działa", w przystępnej graficznie formie prezentującej lokalne dokonania Zielonej Lewicy. Prosty, a przez to świetny klip wyborczy załączam poniżej, zachęcając do obejrzenia.

***

Komentarz Ewy Charkiewicz: Partia Wolności Geerta Wildersa jest faszystowska, domagają się deportacji legalnych emigrantów, oraz wyrzucenia z Unii Europejskiej na początek Bułgarii i Rumunii, oraz skończenia z finansowaniem Europy Wschodniej. W tych lokalnych wyborach ich głównym hasłem był zakaz noszenia chust. Startowali tylko w Almeere i w Hadze, w żadnym innym mieście nie wystawili własnej listy. Ale Wilders już ogłosił, że teraz pójdą po zwycięstwo w całym kraju... Ich wygrana jest w kontekście dużego pogorszenia warunków życia w Holandii w związku z radykalnymi neoliberalnymi reformami społecznymi.

Były to wybory lokalne, ale zapowiadają się na maj także te krajowe. Rząd holenderski upadł z powodu konfliktu o przedłużenie pobytu wojsk holenderskich w Afganistanie. PvdA miała wyborcze zobowiązanie, że będzi dążyć do wycofania, ale z tym zwlekali; teraz była taka historia, ze termin upływa w sierpniu 2010, a minister spraw zagranicznych, podobnie jak w przypadku Iraku, nie konsultował się z rządem i uzgodnił z NATO, że kontrakt będzie przedłużony. W rezultacie rządząca koalicja się rozpadła. Teraz będa wybory krajowe. No i tektoniczny wstrząs w układzie politycznym.

Nawet w Almeere (odpowiednik Nowej Huty, tylko inny, nowe miasto wybudowane na polderach) partia Wildersa nie da rady sama rządzić. Na razie nikt nie chce z nimi wchodzić w koalicje.

Kryzys parlamentarny spowodowała nie tylko rządowa komisja, która zakwestionowała prawomocność udziału Holandii w wojnie z Irakiem, ale w tle jest także dyskusja na temat zasadności masywnej pomocy finansowej dla banków, podczas, gdy (tak jak u nas) kryzys wykorzystywany jest do uzasadnienia odbierania praw socjalnych, np przedłużany jest wiek emerytalny, zredukowano wydatki na pomoc w opiece nad małymi dziećmi (mogli ja dostać np. dziadkowie za opiekę nad wnukami), parę lat temu sprywatyzowano ubezpieczenia zdrowotne, a komunalne mieszkania zamieniono w korporacje (odpowiednik naszych spółek skarbu państwa). W ogóle w Holandii jest ogromny zwrot w prawo i jednocześnie wzrost nadzoru, w tym biometrycznego. Prasa podała m.in. informacje o tym, ze konduktorzy w pociągach maja być wyposażeni do pobierania próbek DNA od pasażerów, a policja w Rotterdamie jest wyposażana w ręczne skanery ciała (do tzw nagich zdjęć, takie jak wprowadzane na niektórych lotniskach). Na pociechę dodam, ze przed tymi wyborami przedstawiciele kościołów wzywali żeby nie głosować na Partię Wolności Wildersa. W Holandii, podobnie jak w innych krajach rośnie polaryzacja sceny politycznej.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...