9 lutego 2009

Źródła kryzysu?

Poniżej - tekst Tadeusza Dratha, Zielonego z Górnego Śląska, dający intersujący wgląd w źródła polskiej słabości w obliczu kryzysu. Czy doczekamy się takich demonstracji, które przetoczyły się przez pogrążoną w bankructwie Islandię?

Aby móc w pełni przeanalizować przyczyny kryzysu w Polsce należy przeanalizować politykę firm oraz działania ,które skumulowały się obecnie tak, że mamy zapaść.

Jak wiemy wraz z przeobrażeniami politycznymi nastąpiły również zmiany w obszarach gospodarczych, które to miały z założenia przywrócić normalność w gospodarce. Przedsiębiorstwa państwowe funkcjonujące za pomocą ręcznego sterowania miały zacząć funkcjonować na zasadach rynkowych. W tym celu musiały ulec poważnym przekształceniom, zmianom strukturalnym tak, aby mogły działać w oparciu o rachunek ekonomiczny, a nie jak dotychczas korzystając hojnie z subwencji państwowych. Ponieważ wiele z nich nie posiadało warunków ani możliwości rozwoju dlatego uległo likwidacji.

Nie chcę analizować przyczyn likwidacji poszczególnych zakładów, choć na pewno można by tu w ciemno wymienić brak odpowiednio wykształconej kadry kierowniczej zakładu,przestarzały park maszynowy,niskie kwalifikacje załogi, brak nowych technologii, przestarzałe przepisy prawa pracy,nadmierny fiskalizm. Często też o likwidacji decydowały względy polityczne, a nie merytoryczne. Jak w tych warunkach niektórzy menagerowie postanowili sobie poradzić? Zaczęli się uczyć i wprowadzać w miarę możliwości niektóre rozwiązania sprawdzone w gospodarce rynkowej.

I tak w celu pozyskania kapitału postanowili wprowadzać przedsiębiorstwo na giełdę. Wiadomo, w ten sposób można po spełnieniu wielu warunków z tym związanych uzyskać pieniądze. Czy uzyskany kapitał wykorzystano właściwie? Sądzę, że w wielu przypadkach nie. Czy można było lepiej? Na pewno tak. W każdym bądź razie pieniążki uzyskane tą drogą się skończyły. W wielu przypadkach windowano kursy spółek notowanych na giełdzie do niebotycznych wielkości. Pomagała w tym sytuacja geopolityczna - otwarcie się rynków azjatyckich oraz olbrzymie ssanie ze strony państw, które uzyskały wolność w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego, w których brakowało wszystkiego prócz pieniędzy uzyskiwanych ze sprzedaży surowców: ropy, gazu, kopalin,drewna itp.

Również kurs spółek w sposób nieuzasadniony rósł w wyniku działań funduszy inwestycyjnych, dysponujących pokaźnymi sumami pieniędzy, a ustawowo ograniczonymi do działania li tylko na rynku rodzimym. Kroplą, która przelała czarę spekulacyjnej goryczy okazało się załamanie rynku amerykańskiego funkcjonującego głównie w sposób spekulacyjny. Działania administracji Busha w kierunku walki z nielegalną emigracją spowodowały,że strumień taniej siły roboczej pracującej na czarno uległ ograniczeniu z jednej strony, z drugiej zaś emigranci przestali kupować towary, wynajmować domy itp., bo po prostu było ich coraz mniej.

I banieczka pękła. Załamanie się rynku amerykańskiego pociągnęło za sobą spadek zamówień na towary wytwarzane w innych państwach. Szczególnie dotknęło to tradycyjnych dostawców na rynek amerykański: Niemcy, Wielką Brytanię i wiele innych pomniejszych producentów dóbr. Jeżeli do tego dołożymy spadek zamówień ze strony rynków azjatyckich i postsowieckich oraz coraz to śmielsze i skuteczniejsze próby podboju rynku europejskiego z ich strony mamy pełny obraz obecnej sytuacji.

Czy w takim razie jesteśmy pozbawieni szans na rozwój?Myślę,że nie. Póki co mamy duży potencjał jeżeli chodzi o chłonność rynku wewnętrznego. Jesteśmy dość dużym krajem w porównaniu do innych państw takich jak kraje nadbałtyckie, Czechy, Słowacja czy Węgry,gdzie rynek w miarę szybko ulega nasyceniu. Mamy nieźle wykształconą siłę roboczą obeznaną z nowymi sposobami pracy dzięki emigracji zarobkowej, która nastąpiła po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.

Ci ludzie chcą wracać. Stwórzmy im warunki,żeby mieli po co. Do zrobienia jest bardzo dużo, praktycznie nie ma dziedziny gospodarki będącej bliskiej stanowi nasycenia.Czy grozi nam całkowity upadek? Jeżeli nie wykorzystamy nadarzającej się okazji to tak. Gospodarka Niemiec w ciągu dwudziestolecia powojennego wyszła na prostą. My ostatnie dwadzieścia lat poza nielicznymi wyjątkami zmarnowaliśmy. Nie chciałbym, aby dla moich dzieci,które właśnie wkraczają w dorosłość jedyną alternatywą na godne życie był angielski zmywak, szwedzkie jagody, niemieckie szparagi. Nie o taką przyszłość walczyłem jako student AGH w latach osiemdziesiątych. Powtarzam - mamy szansę, mamy Złoty Róg, a czy ostanie nam się jeno sznur to zależy tylko od nas. Przyglądając się obecnej scenie politycznej bliżej nam do sznura. Dlatego czas na zmiany. Trzeba zacząć od samej góry. Podziękujmy tym Panom. Zacznijmy od nowa.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...