Zdjęcie z Wikipedii przedstawia skrzyżowanie osła z zebrą. Owa hybryda jest raczej wynikiem twórczej działalności człowieka, rzadko kiedy bowiem przedstawiciel i przedstawicielka (tudzież odwrotnie) różnych gatunków postanowiły bezinteresownie dla świata się skrzyżować. Tam, gdzie człowiek wyczuje interes, tam będzie dążył do zmian w typowym rytmie przyrodniczych zdarzeń.
Trudno jest wprowadzać ograniczenia badań naukowych - kojarzą się nieco z cenzurą kultury i sztuki. Wyniki sporej części badań wskazują jednak na to, że duża grupa ludzi i ludzisk woli iść na skróty. Mamy już teraz wystarczająco dużo żywności, by wykarmić cały świat, a jej nadmiar wyrzucamy do morza. Nic zarazem nie przeszkadza wielkim koncernom zachwalać organizmy genetycznie modyfikowane - wszystko dla zysku, nawet, jeśli miałby ograniczać bioróżnorodność i tworzyć bezpłodne nasiona roślin, zmuszając do cyklicznego nabywania produktów firmy X czy Y. Podobnie z komórkami macierzystymi - w obliczu sporu dotyczącego roli embrionów długi czas badania dotyczące tych samych komórek, pobieranych z łożysk czy też dorosłych organizmów.
Prawda jest taka, że nauka może być tak środkiem do ułatwiania nam życia, jak i niesienia zagłady. Samoloty i broń atomowa, szczepionki i broń biologiczna - wszystkie te wynalazki są owocem postępu intelektualnego i technicznego. Jedne nierzadko nie byłyby możliwe bez innych. Trudno tu znaleźć uniwersalną, świecką odpowiedź. Katolicka nauka społeczna - teoretycznie - ułatwia sytuację, bowiem wyklucza np. traktowanie zarodków jako obiektów badawczych. Staje się jednak bezradna już wobec GMO, gdzie nie wypracowuje jednorodnego stanowiska.
Przyjmuję, że nauka powinna być możliwie jak najmniej "inwazyjna". Za inwazyjność uważam np. świnię świecącą w ultrafiolecie czy też mysz z ludzkim uchem na grzbiecie. Nieinwazyjna jest z kolei możliwość hodowania zwierzęcego mięsa z komórek macierzystych bez czynienia jakiejkolwiek krzywdy żywemu zwierzęciu - minimalizuje to ilość cierpienia i zarazem pozwala osiągnąć pozytywne cele. W momencie, gdy mamy do dyspozycji skomplikowaną aparaturę informatyczną, testowanie leków na myszach laboratoryjnych jest zjawiskiem, które moglibyśmy sobie w końcu odpuścić.
W krajach Europy Zachodniej powstają już nie tylko partie ekologiczne, ale ugrupowania zajmujące się samymi tylko prawami zwierząt. Tego typu formacja największy sukces odniosła w Holandii, gdzie ma dwa miejsca w lokalnym parlamencie i stabilne poparcie. Pokazuje to, że wśród ludzi rośnie poczucie odpowiedzialności za własne działania względem środowiska.
Człowiek tak czy siak ingeruje i będzie ingerował w naturę. Sztuką jest robić to po pierwsze w jak najmniejszy sposób, a z drugiej - maksymalnie wykorzystując korzyści z tym związane. Niektóre ekosystemy są już bowiem tak zakłócone w wyniku działalności człowieka, że bez jego ingrencji zachowanie kruchej równowagi przyrodniczej będzie nierealne. Tak stało się np. w Australii, do której sprowadzono króliki, mnożące się na potęgę z powodu braku naturalnego zagrożenia w postaci drapieżników. Ingerencja genetyczna z kolei powinna być poprzedzona poważną refleksją aksjologiczną i zastanowieniem się, czy tych samych celów nie da się osiągnąć bez tak drastycznej ingerencji w naturę. W końcu od ludzko-świńskich hybryd do eugeniki i tworzenia osobnej rasy genetycznie zmodyfikowanych nadludzi wiedzie bardzo krótka droga. Mając w pamięci tragedię tego typu działań w przeszłości, nie powinniśmy zanadto szaleć w tej dziedzinie.
Trudno jest wprowadzać ograniczenia badań naukowych - kojarzą się nieco z cenzurą kultury i sztuki. Wyniki sporej części badań wskazują jednak na to, że duża grupa ludzi i ludzisk woli iść na skróty. Mamy już teraz wystarczająco dużo żywności, by wykarmić cały świat, a jej nadmiar wyrzucamy do morza. Nic zarazem nie przeszkadza wielkim koncernom zachwalać organizmy genetycznie modyfikowane - wszystko dla zysku, nawet, jeśli miałby ograniczać bioróżnorodność i tworzyć bezpłodne nasiona roślin, zmuszając do cyklicznego nabywania produktów firmy X czy Y. Podobnie z komórkami macierzystymi - w obliczu sporu dotyczącego roli embrionów długi czas badania dotyczące tych samych komórek, pobieranych z łożysk czy też dorosłych organizmów.
Prawda jest taka, że nauka może być tak środkiem do ułatwiania nam życia, jak i niesienia zagłady. Samoloty i broń atomowa, szczepionki i broń biologiczna - wszystkie te wynalazki są owocem postępu intelektualnego i technicznego. Jedne nierzadko nie byłyby możliwe bez innych. Trudno tu znaleźć uniwersalną, świecką odpowiedź. Katolicka nauka społeczna - teoretycznie - ułatwia sytuację, bowiem wyklucza np. traktowanie zarodków jako obiektów badawczych. Staje się jednak bezradna już wobec GMO, gdzie nie wypracowuje jednorodnego stanowiska.
Przyjmuję, że nauka powinna być możliwie jak najmniej "inwazyjna". Za inwazyjność uważam np. świnię świecącą w ultrafiolecie czy też mysz z ludzkim uchem na grzbiecie. Nieinwazyjna jest z kolei możliwość hodowania zwierzęcego mięsa z komórek macierzystych bez czynienia jakiejkolwiek krzywdy żywemu zwierzęciu - minimalizuje to ilość cierpienia i zarazem pozwala osiągnąć pozytywne cele. W momencie, gdy mamy do dyspozycji skomplikowaną aparaturę informatyczną, testowanie leków na myszach laboratoryjnych jest zjawiskiem, które moglibyśmy sobie w końcu odpuścić.
W krajach Europy Zachodniej powstają już nie tylko partie ekologiczne, ale ugrupowania zajmujące się samymi tylko prawami zwierząt. Tego typu formacja największy sukces odniosła w Holandii, gdzie ma dwa miejsca w lokalnym parlamencie i stabilne poparcie. Pokazuje to, że wśród ludzi rośnie poczucie odpowiedzialności za własne działania względem środowiska.
Człowiek tak czy siak ingeruje i będzie ingerował w naturę. Sztuką jest robić to po pierwsze w jak najmniejszy sposób, a z drugiej - maksymalnie wykorzystując korzyści z tym związane. Niektóre ekosystemy są już bowiem tak zakłócone w wyniku działalności człowieka, że bez jego ingrencji zachowanie kruchej równowagi przyrodniczej będzie nierealne. Tak stało się np. w Australii, do której sprowadzono króliki, mnożące się na potęgę z powodu braku naturalnego zagrożenia w postaci drapieżników. Ingerencja genetyczna z kolei powinna być poprzedzona poważną refleksją aksjologiczną i zastanowieniem się, czy tych samych celów nie da się osiągnąć bez tak drastycznej ingerencji w naturę. W końcu od ludzko-świńskich hybryd do eugeniki i tworzenia osobnej rasy genetycznie zmodyfikowanych nadludzi wiedzie bardzo krótka droga. Mając w pamięci tragedię tego typu działań w przeszłości, nie powinniśmy zanadto szaleć w tej dziedzinie.
2 komentarze:
A gdzie tu POPnauka? Już się nakręciłem, że w końcu coś z mojej dziedziny a tu gucio. ;)
Wybacz za zawiedzione nadzieje;) Po prostu kiedyś miało się jakieś takie wrażenie, że to wszystko jest takie wielkie, ratuje życie i w ogóle jest super megazajefajnie, a teraz słuchamy o korelacjach między kolorem włosów a inteligencją z jednej strony, a z drugiej hodujemy ludzkie narządy na zwierzakach - ot, tak zabawnie:)
pozdros
Prześlij komentarz