10 września 2007

Szalom na Próżnej

Miałem wczoraj przyjemność (razem z Ireną) uczestniczyć w bardzo ciekawym przedsięwzięciu. Poszliśmy na Wolę, na ulicę Próżną, by zobaczyć trochę starej, przedwojennej Warszawy. Tym razem nie tylko w teorii, bowiem poza miejskim ciałem, złożonym z budynków, na chwilę pojawił się i duch - a to za sprawą festiwalu "Warszawa Singera", który miał miejsce w miniony weekend. Sam nie planowałem wyjścia, ale propozycja Ireny był nie do odrzucenia. Wieczorny spacer okazał się bardzo dobrym sposobem niedzielnego odpoczynku.

Już sam widok wiernych, wychodzących z synagogi Nożyków robił wrażenie. Tłumy kobiet i mężczyzn udawały się w kierunku Teatru Żydowskiego i Próżnej, by wziąć udział w reaktywacji międzywojennej wielokulturowości. Przy okazji kolejnej rocznicy wybuchu Powstania w Gettcie pamiętnego 1943 roku informowano w ulotkach młodych ludzi, że oto, gdyby do tragedii wojny nie doszło, co trzeci mieszkaniec Stolicy byłby Żydówką bądź Żydem, a w radiu mielibyśmy spore prawdopodobieństwo wysłuchania hip-hopu w jidysz. Już wtedy zrobiło mi się żal, że to tylko marzenie, a nie rzeczywistość.

Bo w muzycy żydowskiej jest ukryte pewne rzewne piękno. Nostalgia towarzyszy szczególnie dźwiękom skrzypiec. Kiedy z kolei nastrój się poprawia i zapraszają do tańca, dźwięki brzmią zgoła egzotycznie. A przecież jeszcze 70 lat temu nie było to niczym niesamowitym. Dziś nie ma już rzesz ortodoksyjnych Żydów, kramików, biznesów małych i dużych. Wszystko zniknęło w szaleństwie Holokaustu. Dobrze, że choć przez chwilę można było wskrzesić ten nastrój, w czym na wielkiej scenie, filmowani przez ekipy TVP, pomagały aktorki i aktorzy z pobliskiego teatru.

Ale poza ucztą dla ducha było też i co nieco dla ciała. U "Śpiewających Kelnerów" można było spróbować na przykład sałatki chłopa. To zaskakujące, jak przy pomocy ziemniaków, cebuli i kiełbasy można stworzyć kulinarne arcydzieło. Na ulicy skosztowałem pyszne pierożki z pieczarkami, a także tradycyjne, ciemne ciasto o nazwie Lekah (mam nadzieję, że piszę prawidłowo), w którym czuć było miód i bakalia. A przecież nie spróbowałem wszystkiego - koziego sera, pańskiej skórki, smalcu...

Za to nalewka wiśniowa - pierwsza klasa. Nie powiem na jej temat dużo więcej, by nie siać zgorszenia. Za to pochwalę się, że zakupiłem kalendarz na żydowski nowy rok. Już w środę, idąc kalendarzem księżycowym, Żydzi będą świętować Rosz-Haszana. Były mapy stylizowane na stare, a także kowale, kujący podkowy na szczęście. Nie sposób zliczyć i wspomnieć o wielu innych stoiskach, które położone wśród starych kamienic, pozwalały przenieść się w czasie. Kto nie był, niech żałuje.

I tylko flagi lekko nas zdziwiły. Biało-czerwone. W sobotę pasowały z powodu futbolowego meczu Polska-Portugalia. W niedzielę z kolei zaczęliśmy się nieco lękać. Że nie chodzi tu o to, że to nasza wspólna ojczyzna. Tylko o to, że rodzi się (kolejny raz) sztuczny podział "my" i "oni", gdzie ci "oni" (w domyśle - Żydzi) są nastawieni wrogo i chcą odebrać to, co "nasze" (w domyśle - polskie kamienice). Mam nadzieję, że to tylko nadinterpretacja. I że te flagi są dowodem na to, że jest coś, co nas wszystkich łączy. Oby...

1 komentarz:

  1. Małe sprostowanie, Bartku: ulica Próżna to nie Wola, tylko najściślejsze centrum :)
    Przy okazji wrzucę ciekawostkę o najdawniejszej przeszłości tego miejsca, jeszcze sprzed czasów żydowskiego, a nawet w ogóle ludzkiego osadnictwa. Otóż okolice placu Grzybowskiego były terenem bagiennym [mokradła! - Rospuda-Warszawa, wspólna sprawa :)], z licznymi źródłami, które dawały początek rzeczce Nalewce. Rzeczka płynęła, co naturalne, ku Wiśle, późniejszą ulicą Graniczną, Żabią (nie istnieje), Rymarską (obecny Plac Bankowy), obok Arsenału, wzdłuż Ogrodu Krasińskich, a potem Wałową i Konwiktorską. Wzdłuż rzeczki powstała droga wyprowadzająca podróżnych na północ, ku Zakroczymiowi, a potem na Płock i Gdańsk. Była to, nawiasem mówiąc, pierwsza warszawska obwodnica :), omijająca miasto, czyli książęcy gród wraz z podgrodziem (znowu odniesienia do współczesności - jeszcze kiedyś o tym napiszę).
    Ulicę, w którą z czasem przekształciła się droga, nazwano od rzeczki Nalewkami. I tak powstała najsłynniejsza ulica żydowska, której nazwę zna chyba każdy. A raczej należałoby powiedzieć polsko-żydowska, bo Żydzi zaczęli się przy niej osiedlać, na skutek carskiego ukazu, dopiero w 19. wieku. Była ruchliwa, gwarna, okazała, zabudowana pięknymi corazziańskimi kamienicami. Stanowiła ówczesny supermarket, położony w samym sercu miasta (znowu odniesienie do współczesności: dziś handel, na skutej złej polityki, przenosi się na obrzeża, a centra miast wymierają). Żyła bujnie, z rozmachem.
    Dziś nie ma Nalewek. Ocalały fragment nalewkowskiej jezdni, z biegnącymi donikąd szynami tramwajowymi, nosi nazwę Bohaterów Getta. A Próżna ocalała. Całym sercem popieram próbę wskrzeszenia za pomocą corocznego festiwalu dawnego klimatu żydowskiej ulicy. To nasze korzenie. Nasze, wspólne.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze publikowane pod wpisami na blogu nie odzwierciedlają opinii Zielonych 2004 i są tylko prywatnymi opiniami ich autorów.